Autor: | amphi [ 10 Gru 2023 15:45 ] |
Temat postu: | Jak bambik - czyli Azerbejdżan w samym środku lata |
Wszystko zaczęło się niemalże ekstatycznie: radość z promocji i rewelacyjnie ustrzelonego na wakacje biletu W6 z Budapesztu do Nur Sultan (Astana). To było w październiku i dałem szybko znać na forum, żeby i inne osoby mogły skorzystać. Co jakiś czas wracałem do tematu, żeby opracować szczegóły wyjazdu do wymarzonego Kazachstanu i Kirgistanu. Dokupiłem przeloty do Almat i nawet zarezerwowałem parking przy lotnisku w BUD. Wyjazd krok po kroku nabierał kształtów. Aż tu nagle pewnego styczniowego dnia otwieram pocztę i co? We regret to inform you .. etc. Tak nie zaczyna się nic dobrego.. Wizzair wyciął wszystkie przeloty do NQZ! “Ale ze mnie bambik” - pomyślałem. I co teraz? Prawdziwy dylemat, bo żeby było niedrogo w lipcu/sierpniu i ciekawie, to trudna sprawa. Ostatecznie wyszło, że przelot do Baku z Budapesztu wychodzi całkiem w porządku cenowo. Pojawiło się przy tym sporo pytań, czy nie będzie za gorąco, czy będzie tam w ogóle co robić? Z takimi myślami mimo wszystko zdecydowaliśmy się na zakup i już parę miesięcy później nasza trójka (żona, dziesięcioletnia córka i ja) mieliśmy okazję to sprawdzić. Ponieważ wylot był o 5:00 nad ranem (wielkie dzięki Wizzair!!! ![]() Dzień 1 Rano wszystko poszło zgodnie z planem, na lotnisku w BUD kontrola wielkości bagażu podręcznego i nasze niedawno zakupione plecaki (plecak-na-bagaz-podreczny,1502,36?start=1840#p1595381) przeszły ją wzorowo. W Baku wylądowaliśmy na Terminalu 2, który wygląda tak sobie, jest mały i niewiele tam jest. Zaraz po wyjściu uczepił nas się “taksówkarz” oferujący przejazd do centrum za 60AZN, łaził za nami krok w krok, a nawet wołał policjanta, żeby ten potwierdził jego wiarygodność. Ja z kolei intensywnie ignorując gościa próbowałem rozmienić wybraną gotówkę z czarnego bankomatu na przylotach (polecam - nie pobrał prowizji). Niestety próba zakupu coli przy użyciu dużego nominału w jedynej kafejce nie powiodła się. Stąd też przespacerowaliśmy się do Terminalu 1, gdzie jest pełna cywilizacja i tam bez najmniejszego problemu pierwszy lepszy kantor rozmienił nam pieniądze. I to wszystko co było nam potrzeba, bo dzięki darmowemu WiFi natychmiast złapaliśmy Bolta i za 6 AZN dotarliśmy do centrum. ![]() Po zameldowaniu w hotelu wybraliśmy się po kartę SIM - Bakcell koło centrum handlowego Ganjlik 5GB za 15 AZN oraz coś zjeść. Co do jedzenia to trafiliśmy tak dobrze, że każdego dnia w Baku wracaliśmy do naszej miejscówki. To KarvanSaray zlokalizowany w pobliżu Ganjlik. Pomiędzy 12:00 a 16:00, 5.5AZN za zestaw Business Lunch składający się z zupy , mięsa , ryżu lub innego dodatku, surówki, napoju oraz koszyczka chleba. Elementy do wyboru, przy czym im później tym mniej opcji. Smaczne i cena nie do pobicia. ![]() Jako, że mieliśmy ciągle sporo energii, to pochodziliśmy trochę po Baku, koncentrując się głównie na starym mieście i okolicach. ![]() ![]() muzeum książek miniatur ![]() ![]() Baku to bardzo kocie miasto ![]() Skąd najłatwiej trafić do Fabryki Snów? Oczywiście z Baku! ![]() Miejsca dalej od centrum to dziwna mieszanka wszystkiego ze wszystkim. Nasz hotel położony był przy ulicy składającej się z przylegających do siebie tak kontrastujących budynków. ![]() ![]() |
Autor: | nelson 1974 [ 11 Gru 2023 20:25 ] |
Temat postu: | Re: Jak bambik - czyli Azerbejdżan w samym środku lata |
@amphi Fajna relacja, córce podobało się w Azerbejdżanie? |
Autor: | amphi [ 12 Gru 2023 07:57 ] |
Temat postu: | Re: Jak bambik - czyli Azerbejdżan w samym środku lata |
@nelson 1974 dziękuję! Tak, podobało się i to bardzo, przede wszystkim dlatego, że dużo się działo, jeździliśmy w nowe miejsca i nie było szans się nudzić. Czyli tak jak zawsze podczas naszych wyjazdów. Do tego częste wypady na lody zawsze podnoszą satysfakcję dziecka z wyjazdu ![]() |
Autor: | agnieszka.s11 [ 12 Gru 2023 22:12 ] |
Temat postu: | Re: Jak bambik - czyli Azerbejdżan w samym środku lata |
@amphi byl snieg na najwyzszych szczytach? Mysle nad wyjazdem w przyszlym roku koncem lata |
Autor: | amphi [ 13 Gru 2023 08:57 ] |
Temat postu: | Re: Jak bambik - czyli Azerbejdżan w samym środku lata |
@agnieszka.s11 w samej okolicy Xinaliq szlaki są mniej więcej na wysokości 2200m npm więc było ciepło. Wysokość najwyższych okolicznych szczytów to ok. 4200m npm i też nie było na nich widać śniegu. EDIT: analizuję zdjęcia i widzę nieco śniegu gdzieniegdzie. Postaram się umieścić wkrótce, żeby dało się ocenić sytuację. Gorąco zachęcam do wybrania się w te rejony! Praktycznie nie ma na szlakach nikogo oprócz pasterzy. W następnym odcinku napiszę więcej o kwestiach noclegowych, bo o tym trzeba wiedzieć jako, że to najsłabsza rzecz tam. |
Autor: | amphi [ 06 Sty 2024 13:55 ] |
Temat postu: | Re: Jak bambik - czyli Azerbejdżan w samym środku lata |
Dzień 3, 4, 5 - Xinaliq - część druga Ostatnio pisałem o drodze do Xinaliq i samej miejscowości, to teraz byłby czas na przybliżenie Wam naszego noclegu. Jest o czym pisać! ![]() ![]() ![]() Nasza umywalka ![]() Toaleta (skrywa “narciarza”) ![]() Zdjęcie gospodyni z młodości i jednocześnie ozdoba naszego pokoju ![]() Widok z naszego podwórka ![]() Chodziliśmy spać z kurami. ![]() ![]() ![]() ![]() Bardzo miłym rytuałem był rozpalany każdego dnia rano samowar. Wyjątkowe, ale dość skomplikowane, cały proces trwał około godzinę. ![]() Wieczorem dłuższą chwilę zajęło nam zajęcie odpowiedniej pozycji w łóżku, bo materac w niektórych miejscach był zapadnięty, w innych z kolei straszył groźnie wybrzuszoną sprężyną. Można by nawet porównać go do trójwymiarowej mapy otaczających nas terenów. ![]() Kiedy już odpowiednio powyginany zasnąłem obudził mnie dziwny dźwięk, niestety trudny do zignorowania ze względu na swoją nieregularność. Okazało się, że jedno z okienek na korytarzu było luźne i brzęczało na silnym wietrze. No nic, wyglądało jakby właścicielom to nie robiło żadnej różnicy, więc prowizorycznie naprawiłem je w nocy sam ![]() Śniadanie okazało się chlebem pokrojonym na małe kawałki, sprawiającym wrażenie jakby miał z tydzien oraz serem i jajkami. Co do chleba to mam teorię, że ma on określony cykl życia: najpierw zjada go rodzina gospodarza, potem skrawki daje się gościom, a następnie to co zostaje idzie dla kur. ![]() Po nocy pełnej wrażeń czekał nas trekking, bo postanowiliśmy przejść trasę Xınalıq - Qalaxudat w obie strony, co daje łącznie 16km. Poziom trudności był niski, bo szlak wiedzie oczywiście w górach, ale prawie po płaskim. Co prawda na tej wysokości temperatury są już trochę niższe niż u dołu, ale dobrze przygotować się od strony ochrony przeciwsłonecznej, bo trasa jest zupełnie pozbawiona cienia. Do tego brak innych wędrowców - podczas całej wędrówki nie spotkaliśmy na szlaku nikogo innego oprócz paru pasterzy i lokalnej dzieciarni. Xinaliq widziane ze szlaku ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Podczas wędrówki widzieliśmy wielokrotnie olbrzymie ptaki drapieżne, szybujące majestatycznie na niebie. Absolutnie wspaniałe wrażenia i widoki! Gdy wróciliśmy zadowoleni ze szlaku czekały na nas jeszcze występy artystyczne w wykonaniu lokalnej młodzieży ![]() Poza tym to naprawdę pozostaje rozrywka we własnym zakresie, jakaś książka czy gra planszowa to konieczność, bo przed domem nawet nie było ławeczki, żeby usiąść i cieszyć się niesamowitymi widokami. Długo po Xinaliq nie da się też spacerować, bo jest bardzo ciasno i ciągle chodzi się po czyimś podwórku/dachu. My mieliśmy to szczęście, że w pokoju obok mieszkała bardzo fajna para, a że jak wiadomo Polak - Węgier dwa bratanki ![]() ![]() Kolacja, cóż nie była zachwycająca, ale na tym etapie nie mieliśmy żadnych złudzeń, że będzie inaczej. Nie zdziwiło nas już nawet, że nasza Węgierka która była weganką i wcześniej prosiła o coś odpowiedniego dla siebie, nie dostała nic, a gdy próbowała coś wskórać dowiedziała się, że może sobie zjeść sam ryż (biały, bez żadnych dodatków). Wieczorem jeszcze pojawili się nowi goście - Polak wraz z synem, a że przyjechali wypożyczonym samochodem uznaliśmy to za szansę, żeby ewakuować się z tego miejsca o jeden dzień wcześniej, bez płacenia gospodarzowi dodatkowych 40AZN za zjazd na dół. Mieliśmy wcześniej plany na trudniejszy trek Galakhudat - Griz i pewnie byłby piękny, ale… Tu kompletnie nie chodzi o warunki, bo różne rzeczy zdarzało nam się znosić, wiele z niedogodności (jak np. toaleta) było usprawiedliwionych i spokojnie moglibyśmy jeszcze tak pobyć, ale o nastawienie gospodarzy. Nocleg był nawet trochę droższy niż nasz hotel w Baku. Natomiast niewiele kosztuje upieczenie domowego chleba, zadbanie o najbardziej podstawowe naprawy czy drobny gest w postaci najprostszej ławki przed domem, ale do tego trzeba, żeby traktować kogoś jak człowieka, a nie jak bambika - naiwne źródło pieniędzy. I szkoda, że jest tyle świetnych opinii tego miejsca w necie, bo widać, że ludzie kierując się źle rozumianą życzliwością i sympatią do gospodarzy wypisują nieprawdę. Może gospodarze nie rozumieją jeszcze do konca koncepcji i trochę trzeba ich uświadomić o co chodzi z tą turystyką. ![]() ![]() Xinaliq i okolice są wyjątkowe i to, że nie ma sensownych noclegów pomaga ochronić magię tego miejsca. Szczęśliwie rozwój miejscowości jest ściśle nadzorowany i nie tylko budowa nowych, ale i remont istniejących budynków musi spełniać wiele wymagań. Sprytnym rozwiązaniem jest więc wypożyczyć samochód, znaleźć sensowny nocleg u podnóża Xinaliq, przyjeżdżać na trekkingi rano i wracać wieczorem. Myślę, że można by też pokombinować z namiotem. Cokolwiek by nie mówić, było to wyjątkowe przeżycie i usatysfakcjonowani pięknymi górami i naśmiewając się z noclegu, wróciliśmy w świetnych humorach do Baku. CDN |
Autor: | Bryan11 [ 11 Sty 2024 14:00 ] |
Temat postu: | Re: Jak bambik - czyli Azerbejdżan w samym środku lata |
Pod koniec lipca spaliśmy w tym samym pokoju. Odczucia co do właściciela potwierdzam, choć akurat prysznic gospodyni sama nam zaproponowała. Chleb trafiliśmy na świeży a herbata przyznam, że bardzo dobra. Młoda Guba męcząca z występami po kilkudziesięciu minutach, ale pies cudowny. Poszedł z nami na całodniowy trekking po górach i cały czas był przy nas. |
Autor: | amphi [ 14 Sty 2024 20:18 ] |
Temat postu: | Re: Jak bambik - czyli Azerbejdżan w samym środku lata |
Dzien 8,9,10 Nachiczewan Czy bym tam 15 lat temu pomyślał, że pewnego dnia będziemy siedzieć w samolocie do Nachiczewana, żeby spędzić tam wakacje. No bo gdzie właściwie jest ten Nachiczewan? To najważniejsze miasto enklawy Azerbejdżanu znajdującej się między Armenią, Turcją i Iranem. Można tam polecieć linią Azerbejdżan Airlines za stałą cenę 70 AZN OW, bilety warto kupić trochę wcześniej, zwłaszcza w sezonie wakacyjnym, nie dlatego, żeby obcokrajowcy tam gromadnie latali, natomiast Azerowie jak najbardziej. Z lotniska jest raptem kilka kilometrów do miasta, taksiarze widząc bambików na wstępie wołali 10 AZN, ale można to szybko i skutecznie zbić, chodząc od jednego do drugiego i przy okazji budząc ich wesołość tym spacerem ![]() Baza noclegowa mniej więcej odpowiada potrzebom, czyli jest raptem kilka miejsc gdzie można się zatrzymać. Z braku wyboru zarezerwowaliśmy Grand Nakhchivan Hotel, który jest dziwnym połączeniem sowieckiego stylu i pseudonowoczesności lat dziewiędziesiątych. ![]() ![]() Za to manager hotelu jest bardzo obrotny, bo od ręki załatwił nam sensowną taksówkę na kolejne dwa dni zwiedzania. W okolicy hotelu znajduje się mauzoleum Noego (panuje przekonanie, że Noe został pochowany w Nachiczewanu), z zewnątrz to niewielki pawilon na bazie wielokąta, a w środku nic specjalnie nie ma, stąd nie warto się przejmować jeśli będzie zamknięty. Obok robi wrażenie niedawno wybudowany piękny meczet - oczywiście Heydara ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Mauzoleum Noego: ![]() ![]() Niedaleko jest też niedroga restauracja, bardzo smaczne pieczone mięso Kabablar od 5AZN. Znowu bardzo dziwna architektura. Kolejnego dnia chcieliśmy wyjechać w trasę wcześnie rano, bo upały w Nachiczewanu są znacznie większe niż w Baku, a czekał nas na początek trekking. Śniadanie miało być dopiero od 8:00, ale wcześniejsza rozmowa z managerem zdziałała cuda i było gotowe specjalnie ze względu na nas pół godziny wcześniej. Śniadanie w hotelu to dość standardowy bufet, ale powinienem tutaj napisać o sposobie w jaki przygotowuje się herbatę w hotelach: mianowicie są dwa naczynia, jedno z herbacianą esencją a drugie z gorącą wodą. Oczywiście należy wymieszać jedno z drugim w szklance, nasze pierwsze wrażenie po konsumpcji samej esencji było niemalże piorunujące ![]() ![]() Zanim jednak dojechaliśmy do pierwszego miejsca, kilka razy zatrzymywaliśmy się by zrobić zdjęcia, bo okolica miała swoją magię. ![]() A potem to już setki schodów, żeby dostać się na szczyt twierdzy Alinja. Warto poczytać o historii tego miejsca, bo warownia potrafiła przez 14 lat odpierać oblężenie ze strony Mongołów. Obecnie to współczesna rekonstrukcja, przypominająca z góry nieco takie miasto Inków z Peru którego nazwy zapomniałem ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() A teraz jeszcze mały bonus. Jakie zwierzęta dostrzegacie na tym zdjęciu? ![]() ![]() ![]() Zadowoleni podjechaliśmy kilka kilometrów dalej, do sanktuarium Sheikh Khorasan, głównie dlatego, że było niedaleko, bo sama postać była nam kompletnie nieznana. Mauzoleum okazało się niewielkie i umiarkowanie interesujące dla laików, natomiast warto było, bo spotkało nas coś niespodziewanego. Mianowicie pani kustosz, gdy tylko wypytała nas skąd jesteśmy, to kazała czekać, pobiegła gdzieś i wróciła po kilku minutach w bardzo oficjalnym stroju z dumnie zwisającym identyfikatorem. Musieliśmy sobie zrobić sesję foto, która następnie pewnie trafi do netu lub sprawozdania pod tytułem “Przybliżanie dziedzictwa kulturowego Azerbejdżanu gościom z Polski” ![]() ![]() I tak to po spełnieniu dobrego uczynku, popędziliśmy do ostatniego już miejsca czyli do jaskini Ashab-ı Kehf Cave. To jedyne miejsce gdzie rzeczywiście było trochę ludzi i infrastruktura w postaci herbaciarni pod gołym niebem. Wynika to z tego, że to ważne miejsce pielgrzymkowe, związane z legendą o siedmiu śpiących w jaskini przez setki lat młodzieńcach. Dużo informacji można znaleźć tutaj: http://ashabikahf.nakhchivan.az/ashabi- ... ultu1.html I znowu schody! ![]() ![]() ![]() ![]() Drugiego dnia wybraliśmy się z naszym już nieco zaprzyjaźnionym taksówkarzem na kolejny wyjazd. Tym razem trafiliśmy do mauzoleum w Garabaghlar. Trochę trudno było zrobić zdjęcia ze względu na padające słońce (lepiej pojechać po południu), piękne choć niewielkie miejsce. ![]() ![]() ![]() I znowu widoki podczas jazdy samochodem robiły na nas wrażenie ![]() Udaliśmy się jeszcze do uzdrowiska Duzdagh, które było taką płytką kopalnią soli. Na koncu długiego podziemnego korytarza znajdowała się sporej wielkości komnata, gdzie z daleka zobaczyliśmy ciasno ustawione obok siebie łóżka. Dalej nie pozwolono nam iść. ![]() ![]() ![]() ![]() Jeszcze okolice kopalni: ![]() ![]() Takim to by się jechało ![]() ![]() Objazd tych dwóch miejsc poszedł szybko i zdecydowaliśmy, że nie straszne nam południowe upały, więc poszwędaliśmy się jeszcze po centrum Nachiczewana. Jest kilka zabytków, a w każdym z nich mnóstwo pan, które tam chyba pracują, choć nie do końca wiadomo na czym to polega, bo głównie stoją, a zwiedzających brak. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Warto też wstąpić na bazar, przypomniał się handel u nas w latach 90-tych. ![]() ![]() ![]() ![]() Na cmentarzu z kolei miały miejsce jakieś uroczystości. Strasznie to smutne, że z powodu kaprysu polityków, w podsycanych konfliktach giną dwudziestoletni ludzie (nie ważne po której stronie). To było jeszcze przed ostatnim atakiem Azerbejdżanu na Karabach. ![]() ![]() Na drzewach granaty i oliwki ![]() ![]() |
Strona 1 z 1 | Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni) |
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ |