Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 14 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 03 Lip 2013 15:35 

Rejestracja: 24 Sty 2012
Posty: 145
Na dzień dziecka zrobiliśmy sobie z kolegą mały prezent i polecieliśmy na 3 dni do Gruzji - jego żona zadowolona nie była, ale dała sobie wytłumaczyć, ze to tylko krótka misja rozpoznawcza, żeby dowiedzieć się, czy warto tam pojechać na dłuższe wakacje :D

Start:
sobota, 01/06/2013, godzina 00:50, lotnisko Pyrzowice.
Powrót:
wtorek, 04/06/2013, godzina 07:45, lotnisko Pyrzowice i prosto do pracy :)

Łącznie 3 pełne dni i 3 noce w Gruzji.
Początkowy plan zakładał wycieczkę do Swanetii od razu pierwszego dnia, ale prognoza pogody (deszcz) zmieniła nasze plany i najpierw postanowiliśmy zobaczyć okolice Kutaisi, a potem pojechaliśmy do Batumi.
Następnym razem najpierw do Tbilisi (Gruzińska Droga Wojenna) i dopiero do Swanetii.

Ale zacznijmy od początku:

DZIEŃ 1.

Przyjeżdżamy do Pyrzowic około godziny 23:30 i zostawiamy samochód na parkingu EDAM (300 metrów od lotniska). Szybki spacer na lotnisko, kontrola bezpieczeństwa, jakiś napój z wolnocłówki na drogę do samolotu i startujemy. Przygodo, nadchodzimy!

Lot trwa około 3h - moja głowa co chwilę opada na bok (pomimo dmuchanego "rogala" na szyi), więc zmieniam pozycję "na zmęczonego życiem wędrowca" - opieram się czołem o fotel przede mną, a łokcie umieszczam na otwartym stoliku. Chyba nie ma lepszej pozycji do spania w LCC - to nic, że wygląda się dziwnie, że usta potrafią się otworzyć, ale przynajmniej drzemka jest możliwa, a muchy przecież na pokładzie nie latają :D
Przed lądowaniem podziwiamy wschód nad Morzem Czarnym, a potem przelot pomiędzy Małym i Wielkim Kaukazem i w końcu samo lotnisko - wszystko bez problemów.
Lotnisko - in the middle of nowhere - jeszcze nie zbudowane, a już oddane do użytkowania (coś jak w Polsce...). Przeczytawszy wcześniej gdzieś na forum, że nie wolno tam robić zdjęć, powstrzymałem się (ktoś inny został poproszony przez ochroniarza o skasowanie zdjęcia...). Krótki spacer z samolotu (nie każą czekać na autobus po to, żeby przejechać się 50 metrów...) do ciągle budowanej hali. Tam krótka kolejka oraz kontrola graniczna - niby mamy podpisaną z Gruzją umowę, że dowód osobisty powinien starczyć jako dowód tożsamości, ale miły Pan nie chciał dowodu i poprosił mnie o paszport, gdzie wstemplował mi datę wjazdu, kazał uśmiechnąć się do kamerki i zrobił mi zdjęcie. Krótko, bez problemu.
Przed wejściem czekali już naganiacze na taksówki, ale my się nie daliśmy i poszliśmy na parking znaleźć jakąś marszrutkę.

Image

Dojazd do Kutaisi - 2 USD lub 3 GEL od osoby. Marszrutka po drodze zatrzymuje się w kantorze, gdzie można wymienić dolary na lokalną walutę, czyli lari (GEL). Kurs jest całkiem niezły, więc warto już tam zaopatrzyć się w GELe.
Wysiadamy obok stacji kolejowej, przy której mieści się też coś a'la dworzec autobusowy - marszrutka jedzie też dalej do centrum.
Miejsce łatwo znaleźć na mapie, bo znajduje się tutaj jedyny McDonald’s w Kutaisi (ale o tym później).

Kilka godzin już minęło od ostatniego posiłku, więc postanowiliśmy znaleźć coś do jedzenia - wybieramy mały bar na tyłach McD.
Widać, ze dopiero się otwierał, bo właściciel dopiero zaczynał krzątać się w kuchni i nie wszystko było jeszcze wyłożone na ladę chłodniczą. Wystrój - papuga w klatce, stoły i krzesła jak z podrzędnego polskiego baru, jakaś lodówka z napojami i włączony mały telewizor z jakimś programem po gruzińsku. W trakcie krótkiej rozmowy ze sprzedawcą (łamanym polsko-rosyjsko-migowym językiem) mówimy skąd jesteśmy i zamawiamy 10 pierożków chinkali z mięsem po 0,6 GEL za sztuke i do tego po piwku (1,5 GEL za kufel).
W międzyczasie przychodzi jakiś inny facet (chyba właściciel) i zagaja do nas po rosyjsku, pytając dokąd chcemy jechać i czy nam pomóc.
Zjedliśmy chinkali (po 5 na głowę wystarczyło, nawet ten czarny włos pomiędzy nimi nam nie przeszkadzał, bo zapiliśmy to drugim piwem), przychodzi właściciel, prowadzi nas do najbliższej marszrutki i tłumaczy kierowcy gdzie i za ile ma nas zawieźć. Super sprawa, bo dostaliśmy cenę taką samą jak Gruzini i nikt nas dodatkowo zarobić. Zadowoleni żegnamy się z nim i wręczamy mu souvenir z Polski - mała buteleczka z żubrówką zakupiona na lotnisku (chyba 50 ml). Właściciel baru uśmiechnięty i zadowolony, pokazuje że tak rozstać się nie możemy, po czym prowadzi nas do siebie do baru, wyjmuje z zakamarków lodówki jakąś butelkę bo ukraińskim Nemiroffie i do kieliszków polewa... cza-czę (kieliszki małe nie były, bo tak około 70 ml). Moc była w tym napoju, wypiliśmy i szczęśliwi pojechaliśmy marszrutką do Tskaltubo. Za krótką podróż zapłaciliśmy chyba po 1,5 GEL za osobę (albo 0,7 - już nie pamiętam).

Wskazówka: warto nauczyć się chociaż kilku zwrotów po gruzińsku, wtedy ludzie dużo lepiej na Was patrzą:)
Polecam: http://www.kaukaz.pl/gruzja/jezyk_gruzi ... inskie.php

Miejscowi taksówkarze od razu wypatrzyli turystów i zaatakowali nas w celu zawiezienia gdziekolwiek taksówką i to najlepiej drogo. Odparliśmy ich atak i poszliśmy na targ, a potem skupiliśmy się na poszukiwaniach bardziej ustronnego miejsca, gdyż potrzeba nas przypiliła.
Udało się. Za jedyne 0,30 GEL. Szybko, tak szybko jak się dało opuściliśmy to miejsce. (Na zdjęciu nie do końca widać, co było w tym miejscu główną niedogodnością, chociaż jak się dobrze przypatrzy...).

Image

Obok toalet był dworzec autobusowy. Z pomocą miejscowych znaleźliśmy odpowiedni przystanek, a nasza marszrutka miała odjechać za 1,5h.
Zapomniałem powiedzieć, ze temperatura w tamtych dniach w Kutaisi dochodziła do 30 stopni w cieniu, a chmurek za bardzo na niebie nie było.
Nie chcąc dłużej tam siedzieć, namówiliśmy kierowcę innej marszrutki, żeby był tańszy niż taksówka i za 10 GEL za 2 osoby wynajęliśmy go do zawiezienia nas do naszego następnego miejsca - do jaskini Prometeusza. Dojechaliśmy tam jakieś 45 minut przed otwarciem, więc zamiast siedzieć poszliśmy sobie na okoliczne wzgórze, żeby poobcować trochę z lokalnym klimatem.

Image

O 10 otworzyli budynek, więc od razu kupiliśmy bilety: 6 GEL/os za wejście do jaskiń i 7 GEL/os za przepłynięcie łódką pod ziemią. Dostaliśmy też przewodnika, który mówił po angielsku - pierwsza poznana przez nas osoba, która mówiła po angielsku!

Trafiliśmy na grupę Gruzinów, więc przewodnik najpierw opowiadał im, a potem w mega szybkim tempie opowiadał nam to samo po angielsku.
Jaskinia robi wrażenie - kolorowe podświetlenie stalaktytów, stalagmitów i stalagnatów wygląda imponująco. Na pewno jest to wartościowy punkt każdej wycieczki!

Image

Image

Image

Image

Image

Pod koniec wycieczki przewodnik żegna nas i przekierowuje na inną ścieżką, która zaprowadzi nas do podziemnej przystani, skąd łódka zabierze nas w podróż na zewnątrz. Pierwsza nam uciekła - właśnie odbijała. Kolejna przypłynęła po 5-10 minutach. Kaski na głowy, kamizelki na siebie i płyniemy... jakieś 2 minuty? Zdjęcia można robić, ale... bez lampy. Wszystko tak szybko się dzieje, że każde zdjęcie wyszło tak poruszone, że nadawały się do skasowania. Skutek - najgorzej wydane 7 GEL w trakcie całego wyjazdu do Gruzji... Nie polecam.

Niepocieszeni wysiadamy z łódki i kierujemy się w górę do miejsca, gdzie wysadziła nas taxi-marszrutka. Tam próbujemy znaleźć jakiś transport do naszego drugiego punktu wyprawy - rezerwatu Sataplia lub do Kutaisi i tam przesiadka na marszrutkę do rezerwatu. Niestety bez powodzenia, więc idziemy pieszo w kierunku głównej drogi (jakieś 2 km) i próbujemy po drodze coś złapać. Początkowo nikt prawie tamtędy nie jechał, następnie 2-3 marszrutki pokazały, że nas nie zabiorą, ale w końcu udało się - zatrzymała się marszrutka (a raczej wynajęty busik), który wiózł dzieci z Batumi na wycieczkę właśnie do rezerwatu Sataplia - nic lepszego chyba nie mogło nam się trafić :D

Tutaj poznaliśmy kolejne osoby (dzieci), które mówiły po angielsku. Potrenowaliśmy na nich naszą (nie)znajomość zwrotów gruzińskich.
Szybko nas zagadały i już po kilku minutach przynoszą nam coś do jedzenia - chaczapuri. Trochę suchawe (jak to prowiant na wycieczce), ale bardzo dobre! Chcąc okazać trochę polskiej gościnności (nawet na obczyźnie) wyszperałem gdzieś w plecaku jakieś rogaliki 7 days i dałem dzieciakom - uśmiech od ucha do ucha :) Potem znowu nam przynoszą chaczapuri i dają go tak dużo, że zabieramy ze sobą do plecaka na później. To ja znowu - wyszperałem w plecaku paluszki serowe i... hit :) Po drodze kierowca (albo ich wychowawczyni) postanowił zrobić przerwę na krótki piknik - zatrzymaliśmy się w jakiejś wsi, w której wypatrzyli studnię, a obok niej kilka drzew dających schronienie przed słońcem (nam oraz krowom).

Image

Tu mała dygresja: krowy na drogach w Gruzji są wszędzie. Chodzą gdzie chcą, robią co chcą. Ale nikt na nie nie trąbi. Prawdziwe Święte Krowy.

Nabraliśmy trochę wody ze studni do butelki, a dzieci znowu przyniosły nam coś do jedzenia - tym razem chaczapuri + gruby plaster salami. Nie wiem, czy byłem tak głodny, czy to było takie dobre, ale bardzo mi smakowało.

Image

Po kwadransie kończymy piknik, wsiadamy do busika i jedziemy już bezpośrednio do Sataplii. Tam nas wysadzają na samej górze. Podchodzimy do kierowcy, żeby mu coś zapłacić za ten transport, a on się mocno zapiera, że nic, a nic nie chce. Rozejrzawszy się, czy dzieci ani ich wychowawczyni nie widzą, wyjmuję drugą tego dnia buteleczkę z żubrówką i wręczam kierowcy w ramach podziękowania - uśmiech na jego twarzy: bezcenny!

W kasie udało nam się łamanym rosyjsko-polsko-angielskim językiem uzyskać od kasjerki mapkę parku po angielsku(!). Kupujemy bilety (nie pamiętam za ile) i ktoś nas zaczepia, żebyśmy się pośpieszyli, bo właśnie wchodzi jakaś wycieczka i możemy się z nimi zabrać, to nie będziemy czekać. Biegniemy, a bramę zamykają za nami.

Wycieczka zaczyna się od budynku, gdzie zachowane w skale są odbicia stóp dinozaurów, które znaleziono w tej okolicy. Jak dla mnie nuda.

Potem udajemy się do jaskini Sataplia ścieżką przez las, po drodze mijając ruchome dinozaury (ruszają się i wydają dźwięki) oraz ciekawe widoki na park oraz Kutaisi a po prawej stronie ścieżki przepaść. W końcu dochodzimy do jaskini - równie podświetlona jak Prometeusz, ale mniej imponująca. Ktoś dobrze na forum napisał, żeby zacząć od Sataplii, a potem jechać do Prometeusza, żeby napięcie rosło, a nie odwrotnie - na nas ona już wrażenia nie zrobiła. Po wyjściu z jaskini udajemy się na szczyt wzgórza (po drodze jedząc poziomki - wyglądały pięknie, takie czerwone, a smakowały wstrętnie, a dokładnie: w ogóle smaku nie miały...), na którym znajduje się taras widokowy, który... sięga poza samą skałę, czyli pod nami znajduje się przepaść, a my możemy na to wszystko patrzeć przez szklaną podłogę. Robi wrażenie!

Image

Image

Image

Obok tarasu znajduje się restauracja, cała przeszklona, również z widokiem na park, ale... była zamknięta i jakby opuszczona. Może jeszcze przed sezonem?

Image

Wracamy na parking, chwila odpoczynku w cieniu i próbujemy znaleźć jakiś transport do Kutaisi. Obeszliśmy kilka marszrutek i autobusów, ale wszystkie wiozły wycieczki, więc nie chciały nas zabrać. Nie czekając dłużej poszliśmy na pieszo w kierunku jakiejś większej drogi. Po drodze mijało nas kilka marszrutek, ale żadna się nie zatrzymała. Dodatkowo: krowy i szaleni kierowcy (wyprzedzanie na zakręcie, pod górę, w deszczu i do tego nocą nie jest niczym nadzwyczajnym...).

Image

Doszliśmy w końcu do jakiejś główniejszej drogi (około 2 km) i w przydrożnym sklepie dopytaliśmy się o autobusy - mamy szczęście, za pół godziny coś będzie. W międzyczasie popijamy zimną wodę i piwko ze sklepu i obserwujemy jak po drugiej stronie drogi w lesie przystanek zrobiła sobie grupka szkolna (w sumie był dzień dziecka). W Gruzji przy drogach znajduje się wiele punktów, gdzie można się na chwilę zatrzymać - są tam ławki i stoły. Gruzini często z tego korzystają - u nas chyba zapomniany zwyczaj. Zamiast odpoczywać w lesie zatrzymujemy się na stacji benzynowej lub do McD...
Przyjechała w końcu marszrutka i za 1,5 GEL zabrała nas do Kutaisi. Wysiedliśmy w jakimś bliżej nam nieznanym miejscu, a dzięki google maps i jakiemuś miłemu panu znaleźliśmy przystanek, z którego miał odjechać nasz autobus i zabrać nas w okolice hostelu. Drugi autobusik okazał się tym, którego oczekiwaliśmy i pojechaliśmy.

Wskazówka: szukałem nawigacji przed wyjazdem i niczego darmowego nie znalazłem. Ale... na google maps można zapisać offline wybrane fragmenty mapy i potem z niej korzystać bez dostępu do internetu (roaming jest baaaardzo drogi) - co prawda nie jest ona super dokładna w Gruzji, ale wystarczyła do dobrej orientacji w terenie, łącznie z nazewnictwem ulic.

Przez internet zabookowaliśmy sobie 2 łóżka w hostelu:
http://www.polish.hostelworld.com/hoste ... aisi/64430
Po dotarciu na miejsce bardzo miła Pani oznajmiła nam (trochę po angielsku, trochę po rosyjsku), że tego dnia przyjechało tak dużo ludzi, że już dla nas miejsc tutaj nie ma, ale za to proponuje nam inną lokalizację (w sumie lepszą), która też do niej należy, w tej samej cenie i że zawiezie nas do niej jakiś chłopak. Podjechał BMW, zabrał nas, po drodze mały przystanek na odebranie kluczy od jesycye innej Pani i dojechaliśmy do naszego nowego noclegu - niski budynek, do którego wchodziło się przez niezbyt mile wyglądającą bramę i ciemne podwórko. Ale nic - chłopak zostaje z nami całą noc w budynku, więc możemy sobie spokojnie wychodzić/przychodzić. Na miejscu był internet (wifi!), wanna (trochę obdrapana) z prysznicem i ciepłą wodą. W cenie (40 GEL za noc za 2 osoby) były też ręczniki i miejsce na jednym z łóżek. Okazało się, że będziemy sami, więc spaliśmy sami w 5 osobowym pokoju, wymagał on trochę remontu, ale za to sufit był ciekawy.

Image

Po szybkim prysznicu wyruszamy zobaczyć jeszcze katedrę Bagrati. Zamiast dojeżdżać marszrutką na szczyt postanowiliśmy sami tam wejść. Po drodze mijaliśmy targowiska (w tym jedno nad samą rzeką, gdzie sprzedawano np. mąkę) i po schodkach weszliśmy na samą górę. Katedra została w pełni odbudowana dopiero w 2012 roku, a na jej tyłach widać jeszcze ruiny starych murów (weszliśmy na nie, ale potem jakaś krzycząca po gruzińsku starsza pani kazała nam z nich zejść. Nie wiemy o co jej chodziło, ale nie goniła nas potem, to nie wnikaliśmy:) ). Mając krótkie spodenki na sobie nie próbowaliśmy nawet wchodzić do katedry.

Przed katedrą dostrzegliśmy busika, który... na przedniej szybie miał polską naklejkę rejestracyjną! Ciekawe, czy busik przyjechał z Polski, czy tylko szyba? :) O krowach nie wspomnę…

Image

Image

Image

Z samego wzgórza bardzo dobrze widać panoramę miasta.

Image

Chcieliśmy już wracać do hostelu (w końcu dzień zaczęliśmy dawno temu i czuliśmy w nogach zmęczenie), ale w oddali usłyszeliśmy jakaś głośną muzykę dobywającą się ze szczytu wzgórza obok - nie mogliśmy nie pójść :)

Ktoś mi wytłumaczy, dlaczego Gruzini trzymają wodę w zbiornikach nad domem?
Czyżby to był problem z ciśnieniem wody? Albo z jej ogrzewaniem? Takich widoków jak ten obok było wiele – prawie każdy dom miał tam taką instalację, chociaż częściej przeważały plastykowe zbiorniki zamiast metalowych jak ten ze zdjęcia.

Image

Na szczycie wzgórza znajdował się niewielki park rozrywki (coś jak nasze wesołe miasteczko), pełne dzieci i rodziców - dopiero wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że przecież jest dzień dziecka :) W restauracji nie było już miejsca, więc postanowiliśmy zjechać kolejką linową na dół do centrum miasta. Jak już udało się odnaleźć miejsce, w którym sprzedają jakieś bilety (nawet był angielski, w ogóle nie mylący szyld - "cash"...) to darowaliśmy sobie stanie w "kolejce", która przypominała kolejkę do sklepiku w podstawówce. A dokładnie - każdy się pcha jak może do małego okienka, żeby tylko dostać się jak najszybciej, kupić i zaczerpnąwszy powietrza uciec zanim ktoś go za mocno ściśnie. Zupełnie jak w Polsce...

Image

Image

Image

Zeszliśmy na dół w stronę centrum i udaliśmy się na kolację. Po krótkich poszukiwaniach usiedliśmy na ogródku jednej z restauracji, która wydawała się całkiem przyjemna - główne danie ok. 6-10 GEL i piwo po 1,5 GEL.
Chyba gdzieś tutaj byliśmy: http://goo.gl/maps/8N85B

Jedzenie - bardzo dobre! Warte swojej ceny.
Koło nas, jakieś 2 stoliki dalej, siedziały 2 grupy Polaków - Kutaisi to już polskie miasto :)

Image

Najedzeni poszliśmy spać do hostelu - po nieprzespanej nocy, upale w ciągu dnia i wielu kilometrów w nogach - warto było się trochę przespać :)

CIEKAWOSTKI:
Jaskinia Prometeusza: odkryta 15 lipca 1983 roku, znajduje się na wysokości około 100 m n.p.m.
Szlak pieszy liczy ok. 1 060 metrów długości, a przeprawa łodzią po podziemnym jeziorze to około 260 m. Jaskinia jest podświetlona na wiele kolorów, a w tle słychać spokojną muzykę.
Liczba "komnat": 16
Maksymalna wysokość: 21 m
Temperatura powietrza: 15-17o C
Temperatura wody 13-14o C
Rezerwat Sataplia: Odkryto w nim skamieniałe odciski śladów roślinożernych dinozaurów sprzed ponad 100 milionów lat.
Lokalizacja: Znajduje się ok. 10 km na północ od Kutaisi, około 500 m n.p.m.
Nazwa: pochodzi od gruzińskiego słowa "tapli" oznaczającego "miód". Ten rejon jest znany w Gruzji z dobrego miodu.
Powierzchnia: 354 ha
Co zobaczyć: las liściasty, jaskinie krasowe, krater wygasłego wulkanu.
Kutaisi: Drugie największe miasto Gruzji, położone nad rzeką Rioni, 14 km na wschód od lotniska w Kopitnari (Wizzair). Siedziba Parlamentu Gruzji. W mitologii greckiej występuje jako Ai, miasto w Kolchidzie, do którego wybrał się Jazon i Argonauci po złote runo.
Region: Imeretia
Ludność: ponad 180 tys.

DZIEŃ 2. czyli podróż do Batumi
W przygotowaniu...
pamiętacie?



DZIEŃ 3.
W przygotowaniu...


Ostatnio edytowany przez alberthus 22 Sie 2016 14:13, edytowano w sumie 7 razy
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Riwiera Turecka luksusowo: tydzień w 5* hotelu z all inclusive od 2084 PLN. Wyloty z 3 miast Riwiera Turecka luksusowo: tydzień w 5* hotelu z all inclusive od 2084 PLN. Wyloty z 3 miast
Początek wakacji w Maroku: tygodniowy wypoczynek za 1292 PLN. Loty z Wrocławia + hotel Początek wakacji w Maroku: tygodniowy wypoczynek za 1292 PLN. Loty z Wrocławia + hotel
#2 PostWysłany: 03 Lip 2013 21:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03 Sty 2012
Posty: 4474
srebrny
Ciekawy zbieg okoliczności :) lecieliśmy w obie strony razem. Na 1 Twoim zdjęciu widać nawet naszą marszrutkę do Tbilisi.
Moja przydługa ;) opowieść jest na youtube - "Nasze klimaty - Gruzja 2013"
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#3 PostWysłany: 03 Lip 2013 22:18 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 30 Gru 2011
Posty: 5594
Loty: 169
Kilometry: 241 913
niebieski
Miło się czyta relację, przypomina mi się moja wyprawa sprzed 4 lat.

Cytuj:
Ktoś mi wytłumaczy, dlaczego Gruzini trzymają wodę w zbiornikach nad domem?
Czyżby to był problem z ciśnieniem wody? Albo z jej ogrzewaniem? Takich widoków jak ten obok było wiele – prawie każdy dom miał tam taką instalację, chociaż częściej przeważały plastykowe zbiorniki zamiast metalowych jak ten ze zdjęcia.


Pełni to kilka funkcji - po pierwsze magazyn wody - jak ostatnio byłem Gruzji przerwy w jej dostawie były dosyć częste. Podrzędną funkcją również może być wytworzenie energii elektrycznej - jeśli prąd jest, popmuje się wodę do zbiornika, jeśli nie ma - woda grawitacyjnie za pomocą małej turbinki generuje prąd - niewiele, bo niewiele, ale zawsze do czegoś może się przydać. Coś jak http://pl.wikipedia.org/wiki/Elektrowni ... wo-pompowa w mniejszym wydaniu.
_________________
Blbec je blbec a blbcem zůstane
Ja tu tylko sprzątam
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#4 PostWysłany: 03 Lip 2013 22:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 26 Lip 2012
Posty: 160
bardzo przyjemnie się czytało, czekam na relacje z kolejnych dni
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#5 PostWysłany: 04 Lip 2013 10:27 

Rejestracja: 24 Sty 2012
Posty: 145
wtak napisał(a):
Ciekawy zbieg okoliczności :) lecieliśmy w obie strony razem. Na 1 Twoim zdjęciu widać nawet naszą marszrutkę do Tbilisi.
Moja przydługa ;) opowieść jest na youtube - "Nasze klimaty - Gruzja 2013"

I może siedzieliśmy koło siebie w samolocie :)
Gruzja przeżywa teraz najad Polaków - 4 samoloty w tygodniu. Jest nas tam dużo:)

!jotodupca! napisał(a):
Ehhh a ja w maju bylem. I juz tesknie, dobrze, ze w pazdzierniku wracam :)
W tekscie masz maly blad. Marszruta osztuje 2USD/3GEL ale nie do Batumi a do Kutaisi. :)
Relacja bardzo fajna.

Racja - poprawione! Ja juz jestem myślami w dwóch kolejnych dniach, czyli wyprawa do Batumi.

krasnal napisał(a):
Miło się czyta relację, przypomina mi się moja wyprawa sprzed 4 lat.
Pełni to kilka funkcji - po pierwsze magazyn wody - jak ostatnio byłem Gruzji przerwy w jej dostawie były dosyć częste. Podrzędną funkcją również może być wytworzenie energii elektrycznej - jeśli prąd jest, popmuje się wodę do zbiornika, jeśli nie ma - woda grawitacyjnie za pomocą małej turbinki generuje prąd - niewiele, bo niewiele, ale zawsze do czegoś może się przydać. Coś jak http://pl.wikipedia.org/wiki/Elektrowni ... wo-pompowa w mniejszym wydaniu.

Czyli Gruzini radzą sobie jak mogą, pomimo przeciwności losu :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#6 PostWysłany: 09 Lip 2013 18:30 

Rejestracja: 02 Lip 2013
Posty: 32
Jeśli chodzi o tę restaurację z dnia pierwszego, to pomijając główne gruzińskie potrawy(khinkali pikantne, ale delikatnie), to sałatki mają cholernie ostre, ponad połowa jedzenia została na talerzach. Fakt, dużo Polaków :)
_________________
--
Do what you can, with what you have, where you are.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#7 PostWysłany: 10 Lip 2013 07:50 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03 Lut 2012
Posty: 302
Mysle ze poki co mieszkancy Kutaisi bardzo sie ciesza. Jest to drugie najwieksze miasto w tym kraju a przez ostatnie lata praktycznie kazdy je omijal jadac dalej do Swanetii czy Batumi lub w druga strone z Tbilisi do Kazgbegi czy Kahetii. Gdy ja tam bylem rowny rok temu spotkalem w miescie moze 3, 4 turystow przez cale popoludnie. Z tego co czytam jest ich wiecej. Z takich ciekawostek to jeszcze przed reformami Kutaisi bylo najniebezpieczniejszym miastem, polno mafii itd. Takze pewnie jakas mentalnosc i niechec do tego miasta wsrod mieszkancow innych regionow zostala.

Jechalem tak samo, przez Tskatumbo (to bylo miejsce wypoczynkowe Stalina tak w ogole). Utknalem tam w marshrutce na 3h! Kierowca caly czas odpowiadal ze za chwile odjedziemy :D Na pewno jesli nadal nie ma to powinno byc niebawem bezposrednie polaczenie do Prometeusza, bo turystow tam sporo.

Mi sie bardzo Kutaisi podobalo, super ludzie, choc moze dlatego ze wtedy turysta to byl cos nowego. Ale jak oni podniosa swoj standard zycia dzieki nim to mysle ze nie beda nienawidzic podroznikow. Bussiness is bussiness, milym dla klienta byc trzeba. Ale mysle ze wiele cwaniaczkow sie wyrobi w tym Kutaisi teraz. Czas pokaze, ale nie ma co ukrywac miasto warte zobaczenia chociaz na kilka godzin.
_________________
Image Image Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#8 PostWysłany: 10 Lip 2013 08:22 

Rejestracja: 07 Sty 2012
Posty: 81
Cytuj:
Ktoś mi wytłumaczy, dlaczego Gruzini trzymają wodę w zbiornikach nad domem?
Czyżby to był problem z ciśnieniem wody? Albo z jej ogrzewaniem? Takich widoków jak ten obok było wiele – prawie każdy dom miał tam taką instalację, chociaż częściej przeważały plastykowe zbiorniki zamiast metalowych jak ten ze zdjęcia.


Magazyn wody tak ale to sprawa drugorzędna, raczej nie mini elektrownia. Głowna funkcja to bojler zasilany energią słoneczną. Takie ogrzewanie wody jest rozpowszechnione w krajach o wysokim nasłonecznieniu. Oczywiście zbiornik powinien być w czarnym kolorze. Idealne na wieczorną kąpiel.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#9 PostWysłany: 10 Lip 2013 20:17 

Rejestracja: 18 Cze 2013
Posty: 2
o ktorej odjezdza pierwsza marszrutka do jaskini prometeusza?
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#10 PostWysłany: 04 Wrz 2013 21:22 
Moderator forum
Awatar użytkownika

Rejestracja: 16 Wrz 2011
Posty: 2597
Loty: 243
Kilometry: 297 179
Będzie dalsza część relacji ? :P
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#11 PostWysłany: 05 Wrz 2013 15:04 

Rejestracja: 25 Sie 2013
Posty: 67
Myślę, że przydatną informacją może być też ta, że Jaskinia Prometeusza jest zamknięta w poniedziałki:
http://apa.gov.ge/index.php?site-id=12&page=1&id=944

a Sataplia jest nieczynna we wtorki:
http://apa.gov.ge/index.php?site-id=12&page=1&id=923
_________________
Zapraszam na mojego podróżniczego bloga: http://pawellacheta.wordpress.com
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#12 PostWysłany: 07 Wrz 2013 13:44 

Rejestracja: 23 Sie 2013
Posty: 4
Wprost marzę o tym żeby tam się udać. Masz dar do ciekawego pisania. Super.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#13 PostWysłany: 22 Lip 2014 03:02 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 13 Lut 2014
Posty: 38
Loty: 24
Kilometry: 60 209
Znajdziecie tu relacje z dwóch tygodni w Gruzji i wiele informacji co warto zwiedzić w tym kraju, relacja nietypowa bo z wymiany studenckiej ;) www.heading2somewhere.wordpress.com/cat ... uzja-2012/
_________________
http://heading2somewhere.wordpress.com/ - Blog podróżniczy
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#14 PostWysłany: 25 Lip 2014 22:38 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25 Lip 2014
Posty: 202
Z niecierpliwościa oczekujemy na relacje kolejnych dni w Gruzji! :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 14 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group