Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 7 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 30 Maj 2015 20:13 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 05 Gru 2012
Posty: 272
Loty: 104
Kilometry: 143 742
niebieski
Relacja z podróży do Islandii 12-19.08.2014
Pomysł wylotu na Islandię zrodził się po opublikowaniu przez f4f tanich biletów z Manchesteru do Keflaviku. Bilety, dla 4 osób, zakupiliśmy bodajże w październiku 2013 roku. Wycieczka była, więc pewna. Pozostałą kwestią były doloty, dojazdy i generalnie ogólny plan podróży. Ekipa dzieliła się na mnie i siostrę oraz na mojego kolegę i jego znajomego. Ja z siostrą, jako że nie byliśmy wcześniej w środkowej części Wielkiej Brytanii, postanowiliśmy poświęcić po jednym dniu na zwiedzenie Liverpoolu i Manchesteru, a na koniec dwa dni pobytu w Londynie.

Sobota 9.08.2014
Przebywając w tamtym czasie w Kopenhadze skorzystałem z najtańszego połączenia lotniczego U2 CPH-LGW. O godzinie 10:20 przyleciałem do Gatwick skąd udałem się EasyBusem na dworzec West Brompton. Podróż busikiem od U2 uważam za tragiczną, ale jako, że nie przywykłem do luksusów, a szczególnie w lowcostowej podróży to nie będę więcej narzekał ;)
Mając kilka godzin (od 12 do 17:30) w Londynie stwierdziłem, że przejdę się z buta te kilka kilometrów, najpierw pod Big Bena a potem na Victoria Station. Muszę przyznać, że Londyn jest ogromy! Szedłem ponad 1,5h, a droga wzdłuż Tamizy wydawała się nieskończona :P
Na Vistoria Coach Station okazało się, że mój MegaBus jest opóźniony około 1-1,5h, więc zamiast ok. 23:30 byłem ok. 1 w nocy w Liverpoolu i tam spotkałem się z Agą.
W tamtym czasie w Liverpoolu odbywał się towarzyski mecz BVB - Liverpool, więc nie udało nam się dostać miejsca w żadnym hostelu. Szczęście w nieszczęściu, gdyż uprzejma obsługa z HiHostel (sieć Hosteli młodzieżowych) pozwoliła nam się przespać w pokoju ogólnym na kanapach za free :) muszę przyznać, że nocleg był bardzo udany, cicho, miękko, nie gorzej niż w niejednym hostelu w którym spałem!

Image

Niedziela 10.08
Poranek zaczęliśmy od małej przekąski po czym około godziny 10 ruszyliśmy na miasto. Pogoda typowo angielska - szaro, chmury i czasami lekki deszczyk.

Image

Postanowiliśmy przejść przez najważniejsze punkty "must see", które da się zrobić w jeden dzień. Zaczęliśmy więc od portu, następnie przechodząc przez muzeum Beatlesów (tylko sklepik:P) ruszyliśmy w kierunku najwyższego w swoim czasie wieżowca. Potem postanowiliśmy zobaczyć pomnik BananaLamb, czyli zmutowanej owcy z bananem. Ogólnie w myśl szerzenia kultury, w Liverpoolu powstało potem wiele miniaturek tego pomnika, lecz w innej kolorystyce (w Warszawie w 2005 , jeśli ktoś pamięta, była podobna akcja z krowami o nazwie CowParade).
Chodząc po mieście nie sposób było nie odnieść wrażenia, że jest ono jakieś puste. Być może to za sprawą wakacji - wszyscy wyjechali za granicę, albo Anglicy w niedziele siedzą w domu i oglądają TV, albo po prostu to wina pogody, która około 17 i nam dała się we znaki, bo zaczęła się ulewa.
Całe szczęście zdążyliśmy jeszcze szybko zobaczyć ścisłe centrum miasta, dworzec kolejowy i dzielnicę chińską. Generalnie miasto wydało mi się małe i puste, ale część z dokami (zdjęcie powyżej) bardzo mi się podobała.

Image

Image

Image

Poniedziałek 11.08
Po noclegu (już we wcześniej zarezerwowanym pokoju w HiHostalu z uprzejmą obsługą) w Liverpoolu z samego rana ruszyliśmy na przystanek MegaBusa do Manchesteru. Podróż trwała około godziny - całą przespałem. Manchester w porównaniu z Liverpoolem wydawał się bardzo żywy i ruchliwy. To prawdopodobnie za sprawą poniedziałkowych porannych godzin szczytu. Zakwaterowanie mieliśmy od popołudnia, więc zwiedzanie rozpoczęliśmy od posiłku i odwiedzenia informacji turystycznej.
Manchester podobnie jak Liverpool do wielkich nie należy. Całe ścisłe centrum można przejść piechotą. Pogoda wydawała się idealna, nie za ciepło i nie za zimno, a w dodatku świeciło słońce.
Pierwszą napotkaną atrakcją był ratusz. Niesamowity, bajkowy, w gotyckim stylu robił duże wrażenie. Jak się chwilę później okazało, w środku był jeszcze ciekawszy. Chodząc po korytarzach i okrągłych schodach czułem się jak uczeń Hogwartu.

Image

Image

Chodząc po starych uliczkach Manchesteru natrafiliśmy na pomnik Chopina. Był on po drodze do muzeum nauki i przemysłu, które odwiedziliśmy. Muzeum ciekawe, jest nawet oddzielny hangar z samolotami, wejście naturalnie za darmo :)

Image

Image

Po muzeum przyszedł czas na kwaterunek w hostelu. Pokój był kilkunastoosobowy (12os.).
Niestety na zwiedzanie muzeum piłki nożnej było już za późno, bo zamykali o 17 (ostatnie wejście 16:30), ale i tak ruszyliśmy w tamtym kierunku. Po drodze minęliśmy centrum handlowe by wreszcie dotrzeć do ciekawego i nowoczesnego budynku muzeum. Okolica bardzo przyjazna i zadbana. Miło było tam posiedzieć:)

Image

Image

Image

Image

W godzinach późno popołudniowych zaatakował nas siarczysty deszcz - klasyczna Anglia ;)
W międzyczasie kupiliśmy sobie bilety kolejowe z Manchesteru na lotnisko MAN. Jutro wylot 6:35! :)

Wtorek 12.08
Początkowy plan był taki: pobudka o 4:30, żeby o 5:04 zdążyć na pociąg (10min piechotą od naszego hostelu). Przyjazd na lotnisko około 5:25 by spokojnym spacerkiem zdążyć na lot o 6:35 :)
Niestety wykonanie nieco odbiegło od założeń i było bardziej nerwowe niż bym mógł się tego spodziewać. O 5:02 wpadliśmy na dworzec Manchester Piccadilly, ale jak się okazało na miejscu pociąg miał odjeżdżać z najdalszego peronu (numer 14). I niestety uciekł nam dosłownie sprzed nosa. Trudno, następny na szczęście niewiele później, na styk zdążymy. O 5:20 odjazd z peronu. 5:45 jesteśmy na lotnisku. Szukamy od razu security na naszym terminalu. Kolejka na 2h czekania! Ale cóż zrobić - stoimy, może jednak nam się uda. Z kolegami umówiliśmy się przy gate'cie. Nagle, moja siostra usłyszała, że jakaś pani z obsługi lotniska woła i zbiera ludzi, którzy mają dosłownie zaraz odlot i prowadzi ich, już poza kolejką, do stanowiska security! Ale szczęście! Jest kilka minut po 6, a przed nami tylko kilka osób. Była 6:20 kiedy doszliśmy do stanowiska i przeszliśmy przez bramki do metalu. Na domiar złego, po przejściu przez detektor celnik prosi o pokazanie co mam w plecaku. Chodziło o monopod. Mogłem się tego spodziewać, choć wcześniej nie natrafiłem na takie problemy. Na całe szczęście nie poprosił o wyrzucenie! :)
Biegiem do gate'a. Udało się! Ustawiamy się ostatni w kolejce i chwile później dostrzegamy Wiktora i Szymona, którzy po noclegu na lotnisku też mieli problem ze wstaniem i o mało nie zaspali.
Lot odbył się bez opóźnień. Po około 2h i 40 min byliśmy na lotnisku KEF.

Image

Image

Z lotniska do miasta można dostać się na kilka sposobów. Można się bawić i kombinować jednak ciężko będzie znaleźć coś poniżej 50zł/os/OW. My wybraliśmy Flybusa, na pokładzie którego serwowane jest darmowe wi-fi -> https://www.re.is/flybus.
Po około 45min byliśmy w Reykjaviku, który przywitał na słoneczną pogodą. Po krótkim ogarnięciu postanowiliśmy udać się prosto do hostelu, który znajdował się kawałek od centrum miasta. Po około 30min doszliśmy do The Capital-Inn Hostel. Jeden z najtańszych, który był dostępny. Ogólnie postanowiliśmy nie bookować więcej noclegów ponieważ nie wiedzieliśmy jak dokładnie nam się ułożą kolejne dni.
Naszym założeniem było objechanie całej wyspy dookoła i zobaczenie wszystkiego co ciekawe i możliwe w tydzień. Poniżej przedstawiam plan przygotowany przed wyjazdem.

Image

Po krótkim odpoczynku i załatwieniu formalności w hostelu ruszyliśmy do centrum. Ustaliliśmy, że pierwszego dnia zwiedzimy całe miasto, a następnego wypożyczamy samochód i uderzamy w trasę.
Pierwszym ciekawym miejscem postuju był Perlan, czyli pompa wód geotermalnych, a zarazem punkt widokowy na miasto. W środku był sztuczny mały gejzer, który tryskał wodą na kilka metrów co jakiś czas. Wejście darmowe ;)

Image

Image

Kolejnym punktem był kościół Hallgrímskirkja, widniejący na samym środku zdjęcia. Wielki, strzelisty, biały i w środku pusty. Z zewnątrz wyglądał trochę jak rakieta, albo prom kosmiczny. Podobno można wejść na wieżę, ale zwykle na górze bardzo wieje a nam aż tak nie zależało.
Spod kościoła poszliśmy głównym deptakiem w kierunku oceanu. Moje pierwsze spotkanie z oceanem Atlantyckim.
W mieście mimo, że jest niewielkie (ok 115tyś. mieszkańców), na głównej uliy - deptaku Laugavegur - spotkać można wielu ludzi. Podejrzewam jednak, że większość z nich to skandynawscy bądź brytyjscy turyści, którzy mają znacznie bliżej i taniej.

Image

Image

Image

Image

Image

Krążąc po mieście pozwoliliśmy sobie na mały tradycyjny Islandzki przysmak, a mianowicie na Hot-Doga. Na zdjęciu, po prawej stronie, budka z hot-dogami, którą odwiedził Bill Clinton podczas swojej delegacji w Reykjaviku.
Szary kamienny budynek (z 1881 roku), na zdjęciu obok białego kościoła, to Islandzki Parlament, w którym zasiada 63 posłów. Wspomniany kościół to Dómkirkja (z 1796 roku) i jest to najważniejsza świątynia w kraju.
Dosłownie za tymi dwoma budynkami położone jest jezioro Tjörnin oraz ciekawy pomnik z pół człowiekiem - pół głazem.

Image

Image

Image

Środa 13.08
W środę Wiktor z Szymonem załatwili auto, podczas gdy ja z Agą ogarnialiśmy jeszcze pakowanie w hostelu. Około godziny 10 wyjechaliśmy do sklepu zrobić duże zakupy na cały tydzień. Najtańszym supermarketem na Islandii jest Bónus. Ceny nawet do przyjęcia w porównaniu z naszymi sklepami oraz wiedzą, że ogólnie na Islandii jest dosyć drogo. W sklepie nie mogło naturalnie zabraknąć przysmaku Islandczyków, czyli Prince Polo. Miłe zaskoczenie jakie nas także spotkało to trzy Polki na kasach w supermarkecie w centrum Reykjaviku.

Image

Image

Z pełnym bakiem i bagażnikiem wyjechaliśmy z miasta około 12 drogą numer 36 w kierunku Þingvellir. Po około godzinie zrobiliśmy przystanek na wielkiej równinie z dziwnie ułożonymi kamieniami. 15min przerwy i ruszamy dalej. Kolejna godzina jazdy i jesteśmy w Þingvellir, czyli miejscu gdzie w średniowieczu gromadził się parlament Islandii. Jest to także granica między płytami kontynentalnymi Amerykańskiej i Eurazjatyckiej.
Parkujemy samochód i idziemy na 1,5-2 godzinną wędrówkę. Pogoda nam sprzyja.
Widoki zapierają dech w piersiach. Powoli poznajemy uroki islandzkiej natury.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Po przyjemnej wędrówce czas na dalsze doznania! Przed nami ojciec wszystkich gejzerów, czyli Geysir oraz piękny (zwany złotym) wodospad Gullfoss. Przy okazji po drodze trzeba było zacząć się rozglądać za jakimś noclegiem. Na całe szczęście do naszych bagaży podręcznych każdy zmieścił jeszcze śpiwór, więc możemy spać nawet na podłodze, byleby tylko ciepło było. Drogą 365 dostajemy się do miasteczka Laugarvatn po kilku próbach udaje nam się znaleźć nocleg (za, w sumie nie aż tak wygórowaną stawkę jak na islandzkie realia, 3900 ISK =~105zł). Pokój 4 osobowy, nowy, piękny, wielki, z własną łazienką i prysznicami i w dodatku nad jeziorem! Dzięki śpiworom zaoszczędziliśmy trochę na kołdrach, które i tak w pokoju były. Skorzystaliśmy tylko z poduszek, żeby mieć względnie czyste sumienie i dobry sen.

Image

Około godziny 17:30 dojechaliśmy do gorących źródeł z gejzerami. Główną atrakcją jest gejzer Strokkur, który wypluwa wodę co około 10min na wysokość 30-35m.

Image

Sam słynny Geysir jest aktywny tylko podczas trzęsień ziemi, więc nie tak łatwo jest zobaczyć jak wyrzuca wodę.

Image

Image

Image

Po obejrzeniu 6-7 wybuchów wróciliśmy do samochodu i udaliśmy się w kierunku najsłynniejszego islandzkiego wodospadu - wodospadu Gullfoss. Wodospad robił naprawdę duże wrażenie, a dodatkowym walorem estetycznym była tęcza (a nawet kilka) unosząca się nad kaskadami.

Image

Image

Image

Image

Po przepełnionym pozytywnymi emocjami dniu wróciliśmy do hotelu.

Czwartek 14.08
Po porannym posiłku ruszamy z Laugarvatn w kierunku Selfoss drogą 35. Naszym celem jest wyspa Heimaey. Po drodze mamy naturalnie kilka ciekawych przystanków. Pierwszym z nich jest krater Kerið. Krater ma głębokość 55m, a wewnątrz znajduje się turkusowe jezioro. Krótki spacer i jedziemy dalej.
Zanim zostawimy samochód na parkingu i wsiądziemy na prom na wyspę Heimaey, skręcamy z głównej trasy nr 1 na północ, aby nasycić się pięknem wodospadów. Największym i najciekawszym z nich jest Seljalandfoss. Wyjątkowość wodospadu stanowi możliwość obejścia go dookoła.
O godzinie 13.00 odpływał prom na wyspę Heimaey. Chwilę wcześniej przyjechaliśmy do portu, przepakowaliśmy się na kolejny dzień i zrobiliśmy parę zdjęć.
Na wyspę dotarliśmy po 45min i od razu poświęciliśmy chwilę, żeby poszukać noclegu, było kilka konkurencyjnych propozycji, ale wybraliśmy sprawdzoną i niedrogą sieć Hostelling International (schronisko młodzieżowe, inaczej HiHostel). A dzięki posiadanej karcie ISIC wpadła dodatkowa zniżka za nocleg.
Po 14 ruszyliśmy na obchód wyspy. Jak wykazało potem Endomondo, pokonaliśmy ponad 20km po obwodzie w ponad 5h. Na drugim krańcu wyspy, spod latarni morskiej, rozpościerał się przepiękny widok, którego nie zapomnę do końca życia!
Po drodze widzieliśmy stada maskonurów (ang. Puffin, isl. Lundin) pływających po oceanie oraz kilka siedzących na skalnych ścianach wyspy. Wędrując przez zielone pola towarzystwa dotrzymywały nam owce i barany, które wesoło hasały i podjadały trawę.
Na koniec wędrówki weszliśmy na wulkan Eldfell, który wybuchł ostatnio w styczniu 1973 roku i zalał sporą część miasta. Na szczęście wszystkich mieszkańców (wtedy ok 5tys.) udało się ewakuować, ale z powrotem na wyspę wróciła już tylko połowa. Ze szczytu widać było drugi stożek - wulkan Helgafell, miasto oraz zalane lawą tereny (dzięki, którym wyspa zwiększyła swoją powierzchnię o 2km2).

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Piątek 15.08
Pobudka z samego rana. O 8:30 prom powrotny. Dzisiejszym celem jest Park Narodowy Skaftafell. Po drodze planowane są dwa postoje.
Pierwszym przystankiem był, wysoki na około 60m, wodospad Skógafoss. Na górę można było wejść schodami obok. Dookoła wodospadu świetnie rozwijała się zarówno flora jak i fauna, czego przykładem były gniazda różnych ptaków oraz dreptające po stromym zboczu wszędobylskie owce.
Jadąc dalej prosto, drogą krajową numer 1, wypatrywaliśmy po prawej stronie miejsca gdzie stroi słynny wrak samolotu. Jadąc nieco wolniej, trochę na czuja, a trochę znając kordy znaleźliśmy prowizoryczny parking. Wrak to samolot sił powietrznych United States Navy, który z powodu jakiejś usterki zmuszony był do awaryjnego lądowania na plaży Sólheimasandur (wszyscy przeżyli). Samolot to C-47 SkyTrain, znany również jako Dakota, a dokładne jego położenie to 63°27'34.3"N i 19°21'52.6"W. Od samochodu do samolotu czekała na wędrówka. Baliśmy się wjechać na plażę samochodem, bo mieliśmy napęd tylko na dwa koła. Godzinna pielgrzymka w jedną stronę okazała się bardzo przyjemna. Czarny żwirowaty piach i ogromne przestrzenie, dawały wrażenie jakby było się na księżycu.
Około godziny 16 dojechaliśmy do Parku Narodowego Skaftafell, który nie był chyba zadowolony z tego faktu i przywitał nas lekkim deszczem. Trudno. Spod miejsca postojowego rozchodzą się dwie ścieżki: na wschód - do lodowca oraz na północ - do organowego wodospadu Svartifoss. Najpierw poszliśmy tą pierwszą, aby zobaczyć fałd lodowca. Przyznam szczerze, że nieco inaczej sobie wyobrażałem lodowiec. Ale cóż, ogromna ilość brudnego śniegu (taka jak pod koniec zimy na warszawskich ulicach) też robi wrażenie.
Idąc około 40min ścieżką na północ, dochodziło się do ciekawej formy skalnej, która przypomina ogromne organy kościelne, a zarazem była częścią wodospadu o nazwie Svartifoss
Wieczorem znaleźliśmy nocleg w starym teatrze - gdzie w wielkiej sali poukładane były materace. Zjedliśmy kolację i poszliśmy w kimę.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Sobota 16.08
Z samego rana, zaraz po śniadaniu w byłym teatrze, wyjechaliśmy do laguny Jökulsárlón. W głębokim na 150-200m jeziorze pływają odłamki lodowca, a pomiędzy nimi foki! :) Laguna robi ogromne wrażenie, a w szczególności głęboki, niebieski kolor, niektórych pływających gór lodowcowych.
Po około godzinie ruszamy dalej do miasta Djúpivogur, w którym po raz pierwszy uzupełniamy bak paliwa. Miasto ma około 400 mieszkańców - jest małe i urocze. Idealnie wpisuje się w wyobrażenia o typowym islandzkim miasteczku. Czerwony, drewniany budynek o nazwie Langabúð jest jednym z najstarszych na wyspie i pochodzi z 1850 roku (a część nawet z końca XVIII w.). Po krótkim spacerze czas ruszyć w drogę do najpotężniejszego wodospadu w Europie - Detifoss. Przejeżdżając przez miasto Egilsstaðir dopełniliśmy jedzeniem bagażnik do pełna, naturalnie zaopatrując się w sieciowym sklepie Bónus.
Wodospad Detifoss jest szeroki na 106 i wysoki na 45 metrów. O jego sile można się przekonać podchodząc nieco bliżej. Dosłownie w kilkanaście sekund byliśmy mokrzy od butów po czubek głowy. A ponieważ wziąłem śpiwór to nie udało mi się już zmieścić drugiej pary spodni i przez następne kilka godzin musiałem przemęczyć się w mokrych :/
Po lewej stronie jadąc drogą nr 1 w kierunku jeziora Mývatn zatrzymujemy się przy wielkim polu geotermalnym. Pole Hverarödnd jest pełne dymiących kopczyków oraz bulgocących oczek wodnych, w pobliżu których trudno wytrzymać z powodu ostrego zapachu siarki.
Następny postój i nocleg zarazem zaplanowaliśmy nad jeziorem Mývatn. Niestety w wakacje jest to bardzo oblegane miejsce i nie udało nam się dostać noclegu w rozsądnej cenie. Jedynym rozwiązaniem okazał się nocleg w samochodzie. Noc była długa - średnio co 2-3h trzeba było się budzić i włączać na 10-15 min ogrzewanie - ale ostatecznie rano czułem się wyspany i wypoczęty.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Niedziela 17.08
Samochód zaparkowaliśmy na parkingu z elegancką darmową łazienką, po południowej stronie jeziora Mývatn. Tym sposobem z rana mieliśmy blisko zarówno do jeziora, jak i do "czarnego miasta" Dimmuborgir.
Na początek, około godziny 9 pojechaliśmy zobaczyć niesamowite formy skalne w Dimmuborgir. Jest to pozostałość po jeziorze lawy sprzed około 2 tys. lat. Wytyczonych jest kilka szlaków, my wybieramy taki na godzinną wędrówkę. Największą atrakcją w "czarnej twierdzy" jest jaskinia Kirkjan, w której czasami organizowane są koncerty.
Kolejnym punktem wycieczki były pseudokratery Skútustaðagígar, z których rozpościerał się przepiękny widok na samo jezioro Mývatn. Na trawiastych wzniesieniach można oczywiście spotkać grupki pałętających się owiec. Kolejna godzinna wędrówka i czas ruszać do największego na północy miasta - Akureyri.
Podstawową jak zwykle sprawą było ogarnięcie noclegu. Po zaparkowaniu auta na cały dzień, zrobiliśmy sobie pieszą wycieczkę przez miasto do upatrzonego wcześniej HiHostelu. Bez problemu dostaliśmy pokój czteroosobowy bez pościeli w cenie słusznej, jak na Islandię.
W centralnym miejscu miasta, na wzgórzu stoi kościół podobny stylem do Hallgrímskirkja w Reykjaviku (białej rakiety kosmicznej:P). Warto wejść na górę, skąd ładnie widać miasto.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Poniedziałek 18.08
Z rana ruszyliśmy w trasę do Reykjaviku. Tego dnia należało oddać auto do wypożyczalni. O ostatnią noc nie musieliśmy się martwić. We wtorek 19.08 mieliśmy mieć lot powrotny do Manchesteru o 9:00, więc ustaliliśmy, że nocleg zrobimy na lotnisku, co w stu procentach mogę polecić!
Po oddaniu auta spędziliśmy jeszcze kilka ostatnich godzin na mieście. Przechadzając się głównym deptakiem zdecydowaliśmy się na posiłek w bardzo ciekawym pubie - Lebowski Bar. Klimat rodem z filmu Big Lebowski. Genialny pub. W dodatku trafiliśmy na happy hours, więc i ceny za piwo wychodziły takie jak warszawskim pubie (800 ISK za dwa piwka, ok 10zł za piwo).
Ostatni spacer po mieście, kupujemy bilety powrotne na autobus na lotnisko i idziemy chillować nad miejskim jeziorkiem Tjörnin. Karminy mewy pozostałościami z podróżnych prowiantów i chłoniemy klimat.

Image

Image

Image

Image

Image

Wtorek 19.08
Z rana o 9:00 lot Easyjetem do Manchesteru, tam godzinny stopover i potem, dzięki wielkanocnej promocji AFT, przesiadka na lot Virgin'em do Londynu Heathrow. W Londynie jeszcze dwa dni zwiedzania i 21.08.2014 powrót do Warszawy Wizzairem. Z powrotem też była mała przygoda ponieważ EasyBus obsługiwany przez National Express spóźnił się ponad 30min przez co wpadliśmy na lotnisko dosłownie w ostatniej chwili.

Image

Image

Image

Image

Temu kto przeczytał i wytrwał do końca gratuluję i mam nadzieję, że się podobało :)

Relacja: Maciej Smarzewski,
Zdjęcia: Maciej Smarzewski, Agnieszka Smarzewska, Wiktor Kowalczyk
W zwiedzaniu i pisaniu pomógł przewodnik po Islandii napisany przez Filipa Dutkowskiego wydawnictwa Pascal. Polecam!
_________________
Po więcej relacji zapraszam na mój blog Gotowi do drogi i Gotowi do Drogi kanał na YT
Góra
 Profil Relacje PM off
14 ludzi lubi ten post.
 
      
Przedłużony weekend w Stambule za 889 PLN. Loty Turkish Airlines z Krakowa + 3 noce w 4* hotelu Przedłużony weekend w Stambule za 889 PLN. Loty Turkish Airlines z Krakowa + 3 noce w 4* hotelu
Wycieczka na Majorkę od 1224 PLN. Loty z Warszawy, transfery i 4 noclegi z widokiem na morze Wycieczka na Majorkę od 1224 PLN. Loty z Warszawy, transfery i 4 noclegi z widokiem na morze
#2 PostWysłany: 30 Maj 2015 22:32 

Rejestracja: 27 Lis 2013
Posty: 360
Loty: 124
Kilometry: 227 163
niebieski
Fenomenalna relacja !

Zrobisz jakiś przybliżony kosztorys całego wyjazdu (szczególnie na miejscu), jakieś wskazówki dotyczące wynajmu samochodu (ubezpieczenia?) oraz jego parametrów (np. czy nie trzeba wynajmować czegoś większego, zważywszy na niskie temperatury?).
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#3 PostWysłany: 01 Cze 2015 21:12 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 05 Gru 2012
Posty: 272
Loty: 104
Kilometry: 143 742
niebieski
@warsawghoster

Co do samochodu to niewiele pomogę, bo nie ja się tym zajmowałem. Ale mogę podać dane, które znam. Samochód, Renault Clio, wypożyczyliśmy z wypożyczalni ProCar za 2337,90 zł za 6 dni. Paliwo tankowaliśmy 3 razy (5000 ISK, 7011 ISK, 6000 ISK). W sumie za auto wyszło 712,80 zł na osobę za całość. Nie wiem czy to dużo czy mało. Oceniając bierzcie pod uwagę fakt, że to Islandia i że to był szczyt sezonu. Był to samochód z napędem na 2 koła. My nie zbaczaliśmy za bardzo z drogi nr 1, ale jeśli planujesz pojechać na interior to zalecany jest napęd na 4 koła (cena wzrasta). Temperatury na południu wyspy w tamtym okresie były wysokie (Reykjavik 16*C), północ wyspy ok 5-10*C.
Zakupy jedzeniowe zrobiliśmy na cały wyjazd 3 razy w najtańszej sieci sklepów - Bónus. Wyszło pewnie ok 250zł za całość na tydzień.
Bilety lotnicze: MAN-KEF-MAN 312zł + CPH-LGW 185zł + MAN-LHR 21zł + LTN-WAW chyba ok 100zł.
Hostele, noclegi: około 100zł za każdy nocleg na Islandii (5 noclegów ~500zł, bo jeden w aucie i jeden na lotnisku) + 2 noclegi w Liverpoolu (1 na kanapie za free i jeden chyba za ok ~70zł) + 1 nocleg Manchester (jakoś ok 60zł chyba) + 2 nocelgi w Londynie (100zł za dwie noce).
Jakieś pamiątki, piwo w knajpach, burgery w knajpach, prom na Heimaey i inne. Podejrzewam, że w sumie wyszło za cały 12 dniowy trip poniżej 2500zł.
_________________
Po więcej relacji zapraszam na mój blog Gotowi do drogi i Gotowi do Drogi kanał na YT
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#4 PostWysłany: 08 Cze 2015 01:10 

Rejestracja: 02 Cze 2015
Posty: 0
Loty: 2
Kilometry: 998
Zbanowany
Świetna relacja i piękne zdjęcia! Bardzo zazdroszczę wyprawy na Islandię, mam nadzieję, że uda mi się kiedyś tam dotrzeć ;)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#5 PostWysłany: 08 Cze 2015 05:10 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03 Lis 2014
Posty: 315
Loty: 146
Kilometry: 347 466
Super relacja, piekne miejsce, nie pozostaje nic innego jak kupic sobie bilet ;)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#6 PostWysłany: 13 Cze 2015 22:36 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 05 Gru 2012
Posty: 272
Loty: 104
Kilometry: 143 742
niebieski
Serdecznie polecam! Dodatkowym autem jest fakt, że od niedawna Wizzair uruchomił bezpośrednie połączenie z Gdańska do Keflaviku! :) nic tylko łapać okazję. Generalnie polecam latem chyba, że ktoś jest bardziej hardkorowy i chciałby zobaczyć zorzę polarną - wtedy zimą :)
_________________
Po więcej relacji zapraszam na mój blog Gotowi do drogi i Gotowi do Drogi kanał na YT
Góra
 Profil Relacje PM off
RadekZamulacz lubi ten post.
 
      
#7 PostWysłany: 25 Cze 2015 15:07 
Moderator forum
Awatar użytkownika

Rejestracja: 06 Kwi 2014
Posty: 4055
Bardzo fajne zdjęcia. A ta różnorodność. A owce to super modelki, z tego co widziałam.
_________________
Ιαπόνκα76
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 7 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group