MIASTO: MALTA (Xemxija Bay)
JAK WYSZUKAŁAM: Malta
KTÓRĄ OPCJE WYBRAŁAM: Saint Paul's Bay - Mellieha area hotel 3*
CENA JAKĄ ZAPŁACIŁAM: 6,77$ (zastosowana zniżka 20$)
HOTEL KTÓRY PRZYDZIELIŁO: Ambassador Hotel
DODATKOWE UDOGODNIENIA: Darmowy parking, darmowe śniadania
OPIS POBYTU: Hotel był rezerwowany na pobyt dla 4 osób, czyli po dwa pokoje dwuosobowe na noc. Oczywiście nie zaprzeczę, że były kombinacje z rezerwacjami na różne osoby z naszego grona, pojedyncze noce itd. Po powrocie z Malty wszystko co złe na Malcie kojarzy mi się tylko i wyłącznie z tym hotelem. Problemy zaczęły się już podczas check-in na pierwszą noc, bo okazało się, że Pan na recepcji (niejaki Sean) ma na ten dzień dla nas trzy pokoje a nie dwa – pokazujemy mu rezerwacje (okazało się, że rezerwacja na trzecią noc została przerzucona na pierwszy nocleg). Wydawałoby się, że to żaden problem – takie nieporozumienie. Jednak recepcjonista Sean wciska nam te trzy pokoje, bo on na swojej kartce ma tak napisane, a przecież nieważne to, czego oczekuje gość i na jakie terminy została zrobiona rezerwacja. Mijały minuty a Sean jak cielę gapił się w naszą kartkę z potwierdzeniem rezerwacji i nic nie wymyślił. Zażądaliśmy zatem rozmowy z menagerem – on też nie miał specjalnie lotnego umysłu, ale w końcu ogarnął, że chcemy ten pokój na 3 noce zgodnie z naszymi rezerwacjami – dostaliśmy klucz, Sean poinformował nas o tym gdzie i o której podawane jest śniadanie, cennik odpłatności za internet, wynajem czajnika, wynajem lodówki itd. Pokoje nie były oszałamiające, ale z widokiem na morze, nie błyszczały czystością, ale dało się przeżyć, był też telewizor z dostępnymi, w zależności od dnia, 3 do 7 kanałów.
Następnego dnia udaliśmy się na śniadanie (dosyć słabe), podaję numer pokoju, kelner oprowadza po restauracji, instruuje co i gdzie. Po ok. kwadransie zjawia się menager restauracji mówiąc, że na jego kartce jest napisane, że mamy opcję bed only i śniadanie jest odpłatne. Po pierwsze powinien nas poinformować o tym zanim usiedliśmy do śniadania a po drugie na rezerwacji mamy zaznaczone free breakfast. Odchodzimy od stolika, wracamy do pokoju po nasze rezerwacje, pokazujemy w restauracji „free breakfast”, upewniamy się w recepcji (tym razem była jakaś Pani a nie błyskotliwy Sean) – dostajemy w obydwu miejscach informację, że OK – możemy zatem wrócić do naszego śniadania.
Kolejnego dnia zaczęliśmy dzień od śniadania – manager restauracji wita nas hasłem, że nie dostaniemy śniadania dopóki nie uregulujemy należności za wczorajsze śniadania…wtf!!! Tym razem znowu trafiamy na Seana, który na swojej kartce ma napisane, że bez śniadania… my znowu swoje, że na naszej kartce jest free breakfast i wczoraj dwie osoby z obsługi poinformowały nas, że mamy śniadanie w cenie. Oczywiście Sean był jak zwykle bezradny, więc zażądaliśmy rozmowy z menagerem – niestety nie było go, miał przyjść za pół godziny. Kiedy po tym czasie zeszliśmy do recepcji Sean powiedział, że mamy zejść do menagera restauracji, gdyż wszystko jest dogadane. Nic bardziej mylnego… menager restauracji stwierdził, że od niego nic nie zależy tylko od kierownika hotelu, ale będzie na tyle miły!!!, że daruje nam opłatę za wczorajsze śniadanie – tutaj już nie wiedzieliśmy, czy to jakaś ukryta kamera czy co?!
Dobra przełknęliśmy to, że nie będzie tych śniadań. Jednak to nie koniec kłopotów. Na trzecią i czwartą noc jeden pokój był zarezerwowany na tą samą osobę. Okazało się, że tym razem rezerwacja na czwartą noc w ogóle zginęła (na trzecią była ok) – o dziwo znowu na recepcji rano był Sean (była konieczność check-in każdego dnia osobno). No i znowu to samo, rozmowa z managerem i tutaj jakieś głupie tłumaczenia, że oni nie znają Hotwire, bo pierwszy raz z nimi współpracują, że nie mają u siebie pokoi w tej cenie – co mnie z punktu widzenia klienta, który ma zarezerwowany i opłacony nocleg obchodzi jak oni rozliczają się z hotwire. Wszystko działo się rano, menager powiedział, że skontaktują się z hotwire, ale jak rezerwacja się nie znajdzie to da nam special price a kasę za rezerwacje hotwire odbierzemy sobie po powrocie (ciekawe jak udowodnilibyśmy, że faktycznie nie było naszej rezerwacji w hotelu i nie odbyliśmy noclegu?!). Powiedzieliśmy, że nie ma mowy, wychodzimy a jeśli wieczorem rezerwacja nie znajdzie się to zmieniamy hotel. Gdy powróciliśmy ze zwiedzania na recepcji nie było już Seana tylko inna babka i o dziwo rezerwacja była widoczna na ten dzień i ona nic nie wie o żadnych problemach – po raz kolejny mieliśmy wrażenie, że to wszystko nam się śni. W ramach zemsty sprzątaczka usunęła z pokoju pozostawioną butelkę wody, jakieś jedzenie – ogólnie wszystko co spożywcze (w poprzednich dniach nic takiego się nie wydarzyło) – gdy zgłosiliśmy to na recepcji Pani bardzo przepraszała, dała nam wodę, ale ciężko już było zatrzeć złe wrażenie. Kolejnego dnia z ulgą opuściliśmy hotel i mamy nadzieję nigdy tam nie wrócić.
MIASTO: MALTA (Buggiba)
JAK WYSZUKAŁAM: Malta
KTÓRĄ OPCJE WYBRAŁAM: Saint Paul's Bay - Buggiba area hotel 3*
CENA JAKĄ ZAPŁACIŁAM: 6,79$ (zastosowana zniżka 20$)
HOTEL KTÓRY PRZYDZIELIŁO: San Pawl Hotel
DODATKOWE UDOGODNIENIA: Darmowy parking
OPIS POBYTU: Hotel duży (prawie 200 pokoi) - pokoje w stanie przyzwoitym – na wyposażeniu TV (niedziałający), lodówka. Obsługa nie miała problemu żeby połączyć nasze rezerwacja na dwie noce. Na miejscu okazało się, że w cenie pokoju jest śniadanie (na hotwire nie było o tym informacji). Internet płatny, w łazience była suszarka. Pokój miał balkon, niestety okna wychodziły na ulice więc bywało głośno. Śniadanie podawane w formie bufetu, nie brakowało jedzenia, zawsze były wolne stoliki. Hotel był lekko zapuszczony – zwłaszcza łazienka, ale po wcześniejszych doświadczeniach z Ambassadorem i tak czuliśmy się jak w Hiltonie  |
) i śniadanie na 11 piętrze (jajecznica, kawa, chleb tostowy, sok wyciskany i kawa)