Napiszę kilka słów po pobycie, bo ciężko mi było momentami znaleźć przydatne informacje.
Noclegi podzieliliśmy na Las Palmas i Puerto de Mogan co okazało się strzałem w 10. O samej stolicy można znaleźć sporo informacji, zaznaczę tylko, że bardzo ciężko znaleźć miejsce do parkowania, polecam mały samochodzik.
Przejechaliśmy całe północne wybrzeże - nic specjalnego. Wcale nie uważam, by było lepsze od południowego. Moim zdaniem mniejsza ilosć turystów niekoniecznie wynika z tego, że jest tam troche chłodniej (we wrześniu niezauważalnie) czy morze bardziej wzburzone, po prostu jest tam brzydziej. Jest kilka urokliwych miasteczek, ale bardziej by się zatrzymać na 45 minut, zrobić rundkę i hop do auta zobaczyć kolejne niż spędzić tam cały dzień. Z wartych polecenia, a rzadko wspominanych - Santa Maria de Guia, które korzystając z nawigacji łatwiej znaleźć wpisując po prostu Guia. Spokojne, zero turystów, urokliwe. Agaete ładne, ale potrakowane przez nas trochę po macoszemu gdyż głód przegonił nas do Playa de Las Nieves. Wspomniana plaża zupełnie nie zachęca do kąpieli nawet w 30 stopniowym upale, praktycznie na wyciągniecie reki w zatoczkę wpływają wielkie statki przez co woda nie może być specjalnie czysta. Trochę na wschód (odległość spacerowa) od Playa de Las Nieves są naturalne baseny. Na tripie to chyba 4 pozycja jeśli chodzi o plaże, my gorszej na GC nie odwiedziliśmy. Na połnocnym wybrzeżu znacznie lepsze baseny są poniżej Moyi - Charco San Lorenzo.
Puerto De Mogan piękne, brak hoteli, restauracje otarte do ~12 w nocy, dla nas wystarczająco długo. Przyjemnie się powłóczyć po mieście tak w dzień jak i w nocy. Po zmroku jeszcze przyjemniej przez wzgląd na znacznie mniejszą liczbę ludzi. Brak problemów z parkowaniem (jak wszędzie poza Las Palmas). Ceny wyższe niż w innych miejscach na wyspie o 2-4 euro za główne danie. Natomiast w niektórych restauracjach przy porcie ceny oscylują w granicach 25 euro za główne danie.
W piątki w Puero jest targowisko. Niestety nie jest to takie targowisko jakie lubię - z owocami, żywnością i różnościami dla lokalnych mieszkańców - tylko masa stoisk z tandetą wyłącznie dla turystów. W ten dzień miasteczko wyraźnie bardziej zatłoczone.
Puerto Rico to dla mnie wakacyjne piekło. Jeszcze się do końca nie wjedzie, a już chce się uciekać. Hotel na hotelu, centrum zakupowe będące zlepem blaszanych budek czy bazarów z chińszczyzną pooddzielanych od siebie plandeką. Plaża zupełnie zwyczajna, pobliska Amadores znacznie ładniejsza, do tego oferująca bajkowy zachód słońca. Piasek niestety twardy.
Wydmy Maspalomas robią wrażenie, plaża również. Uwielbiam długie, piaszczyste plaże. Rejon latarni morskiej bardzo zadbany, ładny, bardzo dobre restauracje w okolicy. Po drugiej stronie z kolei, na wschód (to już chyba playa de ingles?), drugie Puerto Rico, nawet piasek brzydszy, bo rozjeżdżony przez samochody. Również budy-kontenery z jedzeniem, barami i przeróżnym dziadostwem.
Ogólne wrażenia? Bardzo udany wyjazd, jednak ciekawych i ładnych miejsc trzeba sobie poszukać. |
).