Autor: | cart [ 15 Lut 2019 23:18 ] |
Temat postu: | Ferie w Południowej Afryce |
Po powrocie z Namibii w lipcu 2018 roku, wiedzieliśmy, że wrócimy do Afryki prędzej niż później. Problemem okazała się szkoła naszego 7-latka, więc musieliśmy zsynchronizować podróż z feriami zimowymi. Na szczęście już we wrześniu z wybawieniem przyszedł British Airways, oferując loty za 1900 zł do Johannesburga. Kupiliśmy 13 dni na miejscu i zaczęło się planowanie. Szybko okazało się jak wielkim krajem jest RPA, a ja koniecznie chciałem zobaczyć też Lesotho i Suazi, które miało być moim setnym niepodległym odwiedzonym krajem. Z bólem odpuszczamy Cape Town i Garden Route, zostawiając na inną wyprawę oraz Park Krugera, bo w sumie zwierząt naoglądaliśmy się w Etosha i miał być mały park Pilanesberg jako substytut. 25 stycznia, w dzień wylotu w Warszawie zaczął padać śnieg i nasz przelot do LHR się opóźniał. Czułem kłopoty, bo mieliśmy tylko 2h na przesiadkę. Dolecieliśmy na 30 minut przed odlotem naszego Dreamlinera i niestety czekały już na nas nowe boardingi na następny samolot oraz vouchery na 20 funtów na jedzenie. Normalnie takie loty międzykontynentalne są na następny dzień, ale ruch między LHR i JNB jest tak ogromny, że nasz następny samolot (i to A380) był już za 2h, a za 4h był jeszcze jeden. Dolatujemy zatem o 7 rano, zamiast o 5 i idziemy odebrać samochód. Bidvest pozwala za darmo zabierać samochód do Lesotho i Suazi i dlatego był naszym pierwszym wyborem. Jedziemy od razu do Hartbeespoort na kolejkę linową na szczyt i celowo omijamy ponoć niebezpieczny Johannesburg. Najpierw chcieliśmy podjechać nad sztuczne jezioro, ale nie mogliśmy znaleźć nigdzie ogólnego dostępu. Jeden ośrodek chciał jakieś kosmiczne pieniądze, więc pojechaliśmy na kolejkę zobaczyć wszystko z góry. Kolejka też sporo kosztowała, ale pojechaliśmy: ![]() ![]() Na górze jest szlak i można chwilę pospacerować. Postanawiamy jechać godzinę dalej do Rustenburga, zameldować się w hotelu i pojechać do Parku Pilanesberg. Po drodze obserwujemy jeszcze wodospady za tamą: ![]() Rustenburg wydaje się niezbyt ciekawy, więc jedziemy 40 km do parku. Na wjeździe jakiś Afrykaner narzeka, że to g. a nie park, więc nie mam zbytnich oczekiwań. Jednak na dzień dobry pojawia się słoń: ![]() I guźce: ![]() A za chwilę para nosorożców! Ciekawe na co narzekał tamten koleś ![]() ![]() ![]() ![]() Jedziemy dalej. Widać z daleka dużo samochodów. To oznaka, że coś się dzieje. Jest grupa skał i ponoć na górze siedzi lampart! Udało się go złapać na dużym zbliżeniu: ![]() Potem antylopki: ![]() hipcio: ![]() I słoń, który nie chciał nas przepuścić. Podnosił trąbę jak jakiś samochód podjeżdżał. Nie ryzykowaliśmy i ominęliśmy go inną drogą. ![]() Całkiem nieźle jak na 2h zwiedzania. Postanawiamy powoli wracać inną drogą. Myśleliśmy, że blisko wyjazdu już nic ciekawego nie spotkamy... A tu nagle żyrafy wychodzą z szafy ![]() ![]() I kolejne 3 nosorożce! ![]() ![]() Zachwyceni wracamy do hotelu. Całkiem nieźle jak na pierwszy dzień ![]() |
Autor: | yendras [ 16 Lut 2019 00:58 ] |
Temat postu: | Re: Ferie w Południowej Afryce |
Dobrze się zaczyna - dodano do obserwowanych ![]() Jaki samochód pożyczyłeś i za ile? Wysłane z mojego ANE-LX1 przy użyciu Tapatalka |
Autor: | cart [ 16 Lut 2019 10:18 ] |
Temat postu: | Re: Ferie w Południowej Afryce |
Chciałem sedan kompakt, dali mi Toyote Etios sedan. Wyszło niecałe 800 zł z pełnym ubezpieczeniem i opłatami za drogi. Swoją drogą wstyd, że na Tajwanie czy w RPA opłaty za drogi są zautomatyzowane a u nas durne bramki. |
Autor: | cart [ 16 Lut 2019 20:18 ] |
Temat postu: | Re: Ferie w Południowej Afryce |
Wieczorem jeszcze jeździmy po Kimberley by znaleźć coś do jedzenia, ale to taka duża wieś z kilkoma fast foodami. Bierzemy w końcu jakąś pizzę. Na ulicy jest mnóstwo ludzi, ale czujemy się bezpiecznie. Jedyne niebezpieczeństwo to można w kogoś wjechać samochodem, bo chodzą ludzie wszędzie po ulicach. Drugiego dnia mieliśmy zaplanowany cały dzień w Sun City. Mimo, że była to niedziela to ludzi nie było zbyt dużo. Idziemy od razu do Valley of Waves. Atrakcji jest tu mnóstwo. Największą jest ogromny basen, gdzie co 5 minut generowana jest sztuczna fala: ![]() Tam na końcu robi się małe łup ![]() ![]() My z dzieciakiem relaksujemy się na leniwej rzece: ![]() Jest też mnóstwo zjeżdżalni. Zaliczyłem wszystkie, ale trochę się bałem Temple of Courage" ![]() ![]() ![]() Pierwszy raz było trochę strachu, ale jak zjechałem na dół to wiedziałem, że muszę powtórzyć ![]() ![]() Cały dzień szybko zleciał. Odpoczynek był nam potrzebny, bo następnego dnia jechaliśmy 500 km do Kimberley. Pojechaliśmy tam obejrzeć Blue Hole, czyli zalaną kopalnię diamentów. Od roku 1866 do 1914 wyeksploatowano z niej około 2722 kg diamentów. Kolor wody robi mega wrażenie. Photoshop naprawdę niepotrzebny ![]() ![]() ![]() Zwiedzamy kopalnię: ![]() Oglądamy podróbki diamentów i jedziemy na nocleg. Śpimy w domu Afrykanerów. W ogóle Kimberley wygląda na bogate, zupełnie inne niż Rustenburg. Wieczorkiem w końcu zjadam pierwszego steka. Był dobry, ale trochę zbyt wysmażony jak dla mnie. |
Autor: | cart [ 17 Lut 2019 21:48 ] |
Temat postu: | Re: Ferie w Południowej Afryce |
Z Kimberley ruszyliśmy 300 km do Lesotho. Wiedziałem, że trzeba mieć e-visę, która kosztuje aż 150$ od osoby, ale czytałem też o osobach, które pojawiały się na granicy na przypał i dostawały permit na granicy. Zamiast więc płacić 450$, pojawiliśmy się na granicy i udaliśmy głupa, że nie wiedzieliśmy, że trzeba wizę. Trwało to chwilę, ale pani wzięła na bok i załatwiliśmy co trzeba... Pani jednak nic nie mówiła, że to był permit. Nie polecam próbowania na sobie ![]() Stolica Maseru wita zaraz za granicą. Czuć od razu Afrykę. Dojeżdżamy do naszego noclegu, zrzucamy graty i jedziemy do wioski Thaba Bosiu, gdzie jest coś w rodzaju skansenu. Nawet ładnie. Mamy przewodnika, który opowiada jak kiedyś ludzie żyli. Prawdę mówiąc dużo się to nie różni od obecnych domostw, bo na wsiach widać kamienne domy kryte strzechą. W miastach jest niestety przytłaczająca przewaga blachy falistej. ![]() ![]() ![]() ![]() Drugiego dnia w Lesotho ruszyliśmy na południe do wodospadów Maletsunyane. Niby niecałe 100 km, ale po górskich drogach jedzie się wolno. Do tego wszędzie progi zwalniające. Widoki za to porażające. Ostatnie 8 km przed wodospadami zjeżdżamy na kiepską drogę kamienistą. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Dla nas jest gorąco, ale miejscowi chodzą opatuleni w koce. Tak się zastanawiam czy to z zimna czy z ochrony przed słońcem ![]() Po drodze do wodospadów, zatrzymujemy się robić zdjęcia, a żona zaczepia jakąś kobietę pracującą w polu. Jej córeczka od razu uciekła. Na pytanie dlaczego, powiedziała, że boi się turystów, bo kiedyś ją uderzyli! Szok. Podczas chwili rozmowy pani mówi, że lepiej się mieszka na wsi niż w mieście, bo ma krowę oraz warzywa cały czas. Przy wodospadach nikogo nie ma, oprócz dwóch chłopców. Wodospad spada 200 metrów w wielki kanion. Okolica jest super i spędzamy tu trochę czasu. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Potem podjeżdżamy do wioski obok, która była jedną z większych na naszej drodze. Wśród budek z blachy falistej znajdujemy jakąś co serwuje jedzenie. Można kupić lekko zimne frytki, kurczaka i jakąś sałatkę. Nie boimy się i jemy. ![]() Zaglądamy też obok do przedszkola, głównie po to by nasz syn chwilę zobaczył się z dziećmi. Jak oni biegali to żona rozmawiała z opiekunką. Są 2 opiekunki na 50 dzieci. Mają kawałek wymurowanego domu z wybitymi oknami i klepiskiem w środku. Prawie brak zabawek. Na szczęście jest kawałek podwórka, ale piłki też nie mają. ![]() ![]() Miejscowi: ![]() ![]() Jesteśmy jakieś 40km od prowincji Qacha Nek i wąwozu rzeki. Postanowiliśmy więc pojechać. Tu serpentyny są już mega i jadę ponad godzinę. Robimy co chwila zdjęcia pięknych okolic. ![]() ![]() ![]() Wracając tą samą drogą, postanowiliśmy kupić trochę zabawek do tego przedszkola i je przekazaliśmy. Do Maseru dojechaliśmy dopiero o 17. Mimo niecałych 300 km, jechaliśmy samochodem dużo dłużej niż nasz 500 km przejazd po RPA. |
Autor: | cart [ 18 Lut 2019 22:11 ] |
Temat postu: | Re: Ferie w Południowej Afryce |
Z Lesotho wyjechaliśmy bezproblemowo i pojechaliśmy w stronę Golden Gate Highlands National Park. Zameldowaliśmy się we wspaniałym Kiara Lodge, gdzie mieliśmy do dyspozycji piękny ośrodek z basenem. Żona z dzieckiem zostali na zabawę. ja pojechałem na 2h do parku. Widoki tutaj są nieziemskie - pionowe skały w różnych kolorach. ![]() ![]() ![]() ![]() W oddali widać nawet Drakensberg, gdzie pojedziemy następnego dnia: ![]() ![]() Szkoda było się stąd ruszać, ale Drakensberg nas wzywał. Następnego dnia dojechaliśmy do szlaku na Sentinel Peak. Ostatnie kilka kilometrów droga jest tak fatalna, że naszym samochodzikiem nie dało rady przejechać. Musieliśmy wynająć terenówkę z miejscowego hotelu za 270 randów w obie strony. Sentinel z tej strony to pionowa skała ze szczytem jak stół. Z drugiej strony jest częścią słynnego amfiteatru, gdzie wybieramy się kolejnego dnia. Idziemy 1.5h w górę i dochodzimy do punktu widokowego skąd rozpościera się przepiękny widok na środek amfiteatru. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Idziemy dalej w stronę drabinek. Jednakże jak do nich doszliśmy to usłyszeliśmy grzmoty i zaczęło kapać. Sam szybko wszedłem na górę, ale szlakiem trzeba było iść jeszcze dalej z godzinę by dojść do wodospadu Tugela od góry. ![]() ![]() Z powodu tej pogody postanawiamy wracać. Była to świetna decyzja, bo zaczęło dość mocno padać, a ze szlaku zrobiłą się rzeka. Jeszcze ostatni widok w dal... ![]() Doszliśmy na dół cali zmoknięci. Terenówka zaraz po nas przyjechała i pod hotelem już nie padało więc się przebraliśmy w suche ciuchy. Na nocleg dojeżdżamy na przełęcz blisko amfiteatru. Kolejny dzień rano jest piękna pogoda, a my mamy tylko 30 km do parkingu pod amfiteatrem. Z daleka już wszystko pięknie widać - chyba jeden z piękniejszych górskich widoków, jakie w życiu widziałem. Szkoda tylko, że chmury były zaraz na szczycie, co trochę utrudniało piękny widok. ![]() ![]() Idziemy trochę na szlak w kierunku wąwozu Tugela, ale po niecałej godzinie młody wymięka. Wczoraj pięknie przeszedł 4h, a dzisiaj już niestety gorzej. Żona decyduje się z nim wracać, a ja idę dalej 45 minut w górę. Robię piękne zdjęcia z bliska, ale do wąwozu miałbym jeszcze godzinę, więc też postanawiam wracać. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Na nocleg zajeżdżamy do rancza Afrykanera i na szczęście już po rozpakowaniu rozszalała się przeogromna burza, z której potem nawet spadł grad. Dawno nie widziałem takiej nawałnicy. |
Autor: | cart [ 20 Lut 2019 15:41 ] |
Temat postu: | Re: Ferie w Południowej Afryce |
Suazi, lub inaczej Swaziland, lub jeszcze inaczej Eswathini to kolejne małe państwo na naszej drodze. Wjechaliśmy bez problemu. Spodziewałem się czegoś w stylu Lesotho, a tu od granicy autostrada, ładne domy, żadnych blaszaków i ogólnie jakoś tak dość bogato. Jedynie nasz guest house w Manzini był taki sobie. Chyba najmniejszy i najgorszy pokój na naszej trasie. Pierwszego dnia tylko zajechaliśmy coś zjeść do pobliskiego centrum handlowego, bo przejechaliśmy dzisiaj prawie 500 km. Drugiego dnia ruszyliśmy do niewielkiego parku narodowego, gdzie ponoć można pooglądać białe i czarne nosorożce. Byliśmy tam 9.30, a park otwierali o 10. Jednak przed 10 gdy przyjechał ranger to powiedzieli, że swoim samochodem nie można zwiedzać. Trzeba jechać ich samochodem na cały dzień i z ich wyżywieniem i cena stała się kosmiczna. Zawróciliśmy zatem i pojechaliśmy do jednej z wiosek - cultural village, gdzie udało nam się załapać na wspaniały występ miejscowych, którzy śpiewali i tańczyli prawie godzinę. Show bardzo nam się podobało ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Potem obejrzeliśmy wioskę - tradycyjne chaty. ![]() ![]() ![]() ![]() Po obiedzie w stolicy Mbabane, zameldowaliśmy się w nowym miejscu - u starego Anglika, który wynajmował część domu. Kiepski jednak był jego stan. Po południu pojechaliśmy jeszcze na Sibebe Rock - czyli ogromną granitową skałę. Robi wrażenie. Szlak na górę to niestety godzinka, a młody dawał się już nam we znaki. Pooglądaliśmy więc z dołu. ![]() ![]() ![]() |
Autor: | cart [ 21 Lut 2019 13:39 ] |
Temat postu: | Re: Ferie w Południowej Afryce |
Niecałe 300 km od Suazi leży Blyde River Canyon. Zawsze to był dla mnie must see w RPA. Dojechaliśmy do Graskop wczesnym popołudniem i ruszyliśmy na zwiedzanie. Obejrzeliśmy wodospady, gdzie spotkaliśmy Polaków. Też podróżowali z dzieckiem, ale też z rodzicami i Land Roverem, więc trochę inny styl ![]() MacMac Falls: ![]() Potem ruszyliśmy w stronę skały Pinnacle. Faktycznie przypomina ananasa. Wąwóz skalny jest spory, a wodospady i rwąca rzeka robią dodatkowe wrażenie. ![]() Następnym punktem był Gods window. Tutaj niestety naszła już spora mgła od dołu i niestety nie za bardzo była szansa obejrzeć ten wąski kanion. Odpuszczamy więc następny punkt i idziemy wcześnie spać. ![]() Następnego dnia ruszamy od razu na górę kanionu. Najpierw oglądamy Burkes Potholes, gdzie wąwozami i meandrami rzeka Blyde wgryza się w skały. Miejsce naprawdę robi wrażenie. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Następny punkt to widok z góry na wielki kanion - także super. ![]() A na koniec coś najlepszego, czyli Three Rondavels - trzy ogromne walce skalne, które są po prostu fantastyczne. Top widoków, jakie widziałem na świecie. ![]() ![]() Nie chcieliśmy odpuścić tego miejsca, więc pojechaliśmy dalej na teren resortu, gdzie po zapłaceniu 50 randów od osoby poszliśmy na szlak. Przedzierał się on jednak ostro przez dżunglę, więc po kilkunastu minutach zawróciliśmy. Pojechaliśmy na górny view point i stamtąd widok na Three Rondavels po prostu nas oniemiał. To chyba jest najlepszy punkt widokowy. ![]() ![]() W ośrodku spędzamy jeszcze trochę czasu, jemy lunch, Konrad pływa w basenie i po południu spokojnie przez Berlin Falls wracamy do Graskop. Co za fantastyczne ukoronowanie naszej wycieczki. ![]() Ostatniego dnia wracamy już do Johannesburga na wieczorny lot. Mieliśmy prawie 400 km do przejechania, ale znaleźliśmy jeszcze czas na Freedom Park w Pretorii. ![]() ![]() Wieczorkiem pakujemy się do super jumbo i lecimy do Londynu. Sprawna przesiadka i wracamy do mroźnej rzeczywistości... Podsumowanie: RPA jest przepięknym krajem i dla nas był bardzo bezpieczny. Jedyne zagrożenie to ludzie chodzący gdzie popadnie po ulicach, nawet po zmroku, więc łatwo kogoś potrącić. Podróżowanie bez samochodu jest bez sensu (podobnie do USA), ale koszt takowego na szczęście niski. Zapłaciliśmy 770 zł za 13 dni z pełnym ubezpieczeniem za klasę C. Noclegi przystosowane pod samochody, grille, gotowanie samemu. Generalnie duże pokoje po dość przystępnej dla rodziny cenie. Biali są właścicielami, a czarni pracują. Ogólnie czuć segregację. Obcy biały nam powie "dzień dobry", a czarnemu nie. Na pewno kiedyś wrócimy do Cape Town i na Garden Route. |
Autor: | HandSome [ 21 Lut 2019 14:00 ] |
Temat postu: | Re: Ferie w Południowej Afryce |
Przepiekne krajobrazy ![]() |
Autor: | jaksięmasz [ 21 Lut 2019 14:21 ] |
Temat postu: | Re: Ferie w Południowej Afryce |
Świetne zdjęcia - jakim sprzętem fotografujesz? ![]() |
Autor: | cart [ 21 Lut 2019 16:26 ] |
Temat postu: | Re: Ferie w Południowej Afryce |
Canon 6D + 16-35/4L IS + 50/1.7 + 70-200/4L IS + extender 1.4 |
Autor: | barka [ 22 Lut 2019 19:38 ] |
Temat postu: | Re: Ferie w Południowej Afryce |
Fajna relacja i piękne zdjęcia ![]() ![]() ![]() |
Autor: | piescirogi [ 26 Lut 2019 08:40 ] |
Temat postu: | Re: Ferie w Południowej Afryce |
Cześć cart, gratuluje ciekawego wyjazdu oraz znakomitej relacji...możesz przedstawić zestaw kosztów takiego wyjazdy? Podróżuje z rodziną (2+2) więc będę wdzięczny za jakieś info ile trzeba mieć żeby przeżyć podobne doznania... |
Autor: | cart [ 04 Mar 2019 23:21 ] |
Temat postu: | Re: Ferie w Południowej Afryce |
Pi razy oko 10-12k. Pisałem, że przeloty 1900 x3, samochód niecałe 800 za kompakt. Prawie wszystkie noclegi przystosowane były do 4-5 osób, więc czy jedziesz w 3 czy w 4 to nie ma znaczenia. Jedzenie jest dość tanie, wydawało mi się tańsze niż w PL, szczególnie w restauracjach. Wszystkie noclegi były tzw. self-catering, czyli pełna kuchnia, ale nam się nigdy nie chciało nic gotować ![]() |
Autor: | Pietrucha [ 14 Mar 2019 18:12 ] |
Temat postu: | Re: Ferie w Południowej Afryce |
Dzięki za pokazanie nam przepięknych krajobrazów południowej Afryki. Głos oddany ![]() |
Autor: | Sudoku [ 14 Mar 2019 18:57 ] |
Temat postu: | Re: Ferie w Południowej Afryce |
Widzę, że zespół występujący w Mantenga Village w miarę stałym składzie - nawet rozpoznaję niektóre twarze ![]() Lestho wymiata - ile zaoszczędziliście na braku wizy? |
Autor: | rmk [ 14 Mar 2019 20:08 ] |
Temat postu: | Re: Ferie w Południowej Afryce |
-- 14 Mar 2019 20:08 -- Piękne, przepiękne krajobrazy. -- 14 Mar 2019 20:08 -- Piękne, przepiękne krajobrazy. |
Autor: | cart [ 15 Mar 2019 14:55 ] |
Temat postu: | Re: Ferie w Południowej Afryce |
Sudoku napisał(a): Lestho wymiata - ile zaoszczędziliście na braku wizy? Sporo. Online kosztuje 150$, czyli 450$ na naszą trójkę. Wykpiłem się tysiącem randów za wszystkich ![]() |
Strona 1 z 1 | Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni) |
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ |