Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 24 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 14 Lis 2013 21:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 08 Kwi 2012
Posty: 176
Loty: 79
Kilometry: 145 385
Oświadczam, że relacja nie była wcześniej nigdzie indziej publikowana, posiadam pełnię praw autorskich do tekstu i zamieszczonych zdjęć.

Z góry przepraszam, jeśli przeszkadzają Wam zdjęcia ludzi – takie miałam przygotowane dla znajomych, więc było szybciej je tu wrzucić. Po więcej zdjęć w lepszej jakości zapraszam tutaj: https://plus.google.com/photos/10446027 ... gaC3p8fkYg

Czas:
- 27.10 – 06.11 (11 dni)
Trasa:
- Wrocław -> Bournemouth (UK) -> Faro (P) -> Porto (P) -> Barcelona (ESP) -> Warszawa, z naciskiem na słynny region Algarve (5 dni)
Koszt przemieszczania się:
- 5 lotów ~ 513 zł + autobusy po Algarve ~ 134 zł + autobusy po Barcelonie ~ 21 zł = 668 zł
Koszt noclegów:
- 200 zł za 5 noclegów + pozostałe za free: Couchsurfing (2 noce) + znajomi (2 noce) + nocka w Porto na lotnisku
Klimat o tej porze roku w Algarve:
- Temp. powietrza w cieniu: 23-27 C
- Temp. wody: 22-23 C
- Ilość godzin słonecznych: 9-11
Plan:
28.10 | 11:35 - 12:55 | Wro - Bournemouth
30.10 | 11:10 - 13:40 | Bournemouth - Faro
04.11 | 20:15 - 21:20 | Faro - Porto
05.11 | 06:30 - 09:15 | Porto - Barcelona-El Prat
06.11 | 13:35 - 16:45 | Barcelona-El Prat – Wawa


Ideą wyjazdu było dotrzeć do magicznego dystryktu Algarve w południowej Portugalii, odwiedzając przy tym kilka innych miast w miarę zmieszczenia się w 10 dniach (jesteśmy studentkami, więc opuściłyśmy trochę zajęć). Ostatecznie wyszło dni 11, ale podróż rozpoczęła się w weekend.

W niedzielę 27.10 wybrałyśmy się z koleżanką LinkBusem z Krakowa do Wrocławia, skąd miałyśmy mieć następnego dnia rano lot do południowej Anglii – Bournemouth. Bournemouth to miejscowość nadmorska, a że wcześniej widziałyśmy już inne angielskie miasta, fajnie było wyrwać się zobaczyć kraj od „innej strony”.
Celowo opis niedzieli pominę, jako że było to zwykłe spotkanie ze znajomą i przekimanie. Jedna uwaga – słynna Pergola we Wrocławiu miała mieć pokazy do końca października, a niestety ten się nie odbył.

W poniedziałek 28.10 o 13 doleciałyśmy do Bournemouth. Tam Pan kierowca nieładnie zabronił nam wejścia do autobusu, który ponoć był pełny (nie był, a zostały nas 2 +2 obce nam osoby), więc nasza czwórka zrzuciła się na taksówkę. Za autobus zapłaciłybyśmy 5 funtów, taksówka wyszła nas po niecałe 4 – to tak na przyszłość, gdyby ktoś się zastanawiał, czy się opłaca. ; )
W centrum zostałyśmy odebrane przez naszego Couch-a – Matt-a, który pokazał nam pobliską plażę, muzeum, tor rolkowy i ogólnie spędził z nami bardzo miłe dwie doby – ale o tym pisać nie będę, bo każdy kto doświadczył couchsurfingu, wie jak to wygląda. : )

Poniżej zdjęcia plaży:

Image
Image
Zdj. 1 i 2 Plaża w Bournemouth

Dwie doby później, tj. w środę 30.10 o 11 wyleciałyśmy do Faro. Południowa Portugalia to miał być główny cel wycieczki, dlatego nie mogłyśmy się doczekać. W Algarve miałyśmy spędzić 5,5 dnia i każdy z nich chciałyśmy spędzić gdzie indziej, by zobaczyć jak najwięcej (tiaa, co właśnie odróżnia podróżnika od turysty : P).

Po wylądowaniu o 13:40 na lotnisku w Faro wsiadłyśmy w autobus podjeżdżający do centrum za 2,20 euro. Trasa miała tylko jakieś 4-5 km, co można zapewne pokonać z buta (i zwykle takie dystanse pokonuję), ale nam zależało na czasie.
W samym Faro zjadłyśmy tylko obiad – steki w bułce + frytki za ok. 4 euro/os. Samo miasto miałyśmy sobie zostawić na koniec przed wylotem, zatem ruszyłyśmy na pociąg do Boliqueme. Dlaczego akurat tam? Jest to mała wieś oddalona 8 km od centrum Albufeira, blisko słynnej plaży Falesia, zatem tam znalazłyśmy noclegi (większa motywacja, by zobaczyć plażę : P). Co prawda do hotelu trzeba było pójść 4 km, ale dla nas to norma.
Za nocleg wyszło nas po 35 zł/os., a do dyspozycji miałyśmy apartament typu Studio (łazienka, aneks kuchenny, basen). Dla ciekawych nazwa hotelu – Vale de Carros.
Na miejsce dotarłyśmy akurat po zachodzie (ok. 18), co mnie bardzo zmartwiło, bo chciałam zobaczyć europejski „Wielki Kanion” w pięknej czerwieni, więc postanowiłyśmy wstać na wschód. Nie tracąc jednak czasu, wybrałyśmy się o zmroku na tą plażę wypić pierwsze portugalskie wino. ; )
Do plaży miałyśmy 20 min. Na miejscu okazało się, że zostały jeszcze posezonowe leżaki, więc odprężyłyśmy się przy szumie fal, patrząc na spadające (!) gwiazdy.

Image
Zdj. 3 Plaża Falesia o zmroku

Jako że chciałyśmy wstać na wschód, wcześnie poszłyśmy spać. Następnego dnia zebrałyśmy się o 6. rano i powędrowałyśmy z kupionymi wcześniej produktami na śniadanko w trasę. Widoki były nieziemskie. O tej porze ocean był bardzo spokojny, więc kontrast między kolorem skał a wodą był wyrazisty.

Image
Zdj. 4 Tuż przed wschodem i pierwszy blask słońca

Image
Zdj. 5 Śniadanie : )

Image
Zdj. 6 Kolory skał i wody

Po śniadaniu poszłyśmy zebrać rzeczy i ruszyłyśmy dalej. Najpierw bus do centrum Albufeira 1,65 euro, potem autobus do Armacao de Pera za 4,05 euro. W Armacao de Pera miała być bajeczna plaża Marinha, do której dostęp bez samochodu też nie był łatwy – ale szczerze mówiąc ci co wybrali drogę autem dużo stracili.
W Armacao de Pera miałyśmy kolejny apartament typu Studio – jeszcze większy, bo dodatkowo z salonem, za tą samą cenę 35 zł/os. Nazwa hotelu – Terrace Club.
Szybko przebrałyśmy się w stroje kąpielowe, zapakowałyśmy najważniejsze rzeczy i ruszyłyśmy w trasę. Miała ona biegnąć wzdłuż klifów przez ok. 4 km – dlatego wspomniałam, że Ci co wybrali samochód dużo stracili.
Ojj, dużo… bo widoki zwaliły mnie z nóg i uważam, że ta trasa była z całej wycieczki najpiękniejszą, chociaż później miało być przecież słynne Lagos… ale wracając! Trasa przebiegała wzdłuż klifów, na zmianę przecinając zadrzewienia i plaże – niektóre dziewicze, do których nie było zejścia. Poniżej zdjęcia drogi do plaży Marinha. : )

Image
Image
Image
Zdj. 7, 8 i 9 Trasa wzdłuż klifów od Armacao de Pera po Praia da Marinha (ta czerwona to ja : P)

Sama plaża nas tak zauroczyła, że odpuściłyśmy sobie słynne Benagil (nie mówcie ile straciłyśmy – jeszcze tam wrócimy : D). Poza tym po drodze było tyle grot, że przypuszczałyśmy czego się spodziewać.

Image
Image
Image
Zdj. 10, 11 i 12 Plaża Marinha

Przy okazji plażowania i oczywiście kolejnego wina, spotkałyśmy czarnoskórego Anglika z synem, który polował na ośmiornicę – przyłączyłyśmy się i gołymi rękami schwytałyśmy te lepkie macki:

Image
Zdj. 13 Angol z synem, moja koleżanka Sabina i upolowane jedzonko

Po wykąpaniu się w oceanie (26 C ciepła powietrza w cieniu, ~ 30 C w słońcu, 22 C wody), zebrałyśmy się przed zachodem, jako że trasa miała ok. 1-1,5 godziny a nie chciałyśmy chodzić po ciemku.
Jak się okazało, po drodze spotkałyśmy emerytowanego Irlandczyka, który siedział w Algarve od miesiąca, ponieważ ma tam mieszkanie na spółkę z braćmi i akurat spędzał tam wakacje. Po godzinnej pogawędce zaprosił nas na obiad, z czego głodne po całym dniu skorzystałyśmy i spędziłyśmy przemiły wieczór poznając kolejną osobę, swoją drogą znającą historię Polski, baaardzo inteligentną, z którą można było się podzielić poglądami na temat różnych spraw. Kontakt oczywiście zachowałyśmy.

Następnego dnia znowu wstałyśmy na wschód, przy którym zjadłyśmy śniadanie:

Image
Zdj. 14 Wschód w Armacao de Pera

Po wschodzie szybko się uwinęłyśmy i ruszyłyśmy dalej. Następnym punktem miało być Lagos. Bilety Armacao de Pera – Lagos wyszły po 4,65 euro/os.
Po dotarciu na miejsce okazało się, że hostel, w którym miałyśmy rezerwację był zamknięty (Lagos Escape Hostel). Na drzwiach widniał jednak numer, na który zadzwoniłam i dowiedziałam się, że hostel zamknięty jest już od miesiąca i że mamy skontaktować się z pośrednikiem, przez który rezerwowałyśmy noclegi (hostelbookers). Powiem szczerze, że kończąc rozmowę z Panią serce zabiło mi mocniej, bo już zaczęłam analizować ile czasu i pieniędzy stracimy na szukaniu innej alternatywy. Jednak odkładając słuchawkę nie musiałam powiedzieć Sabinie ani słowa, bo podszedł do nas właściciel hostelu obok i powiedział, że u niego są wolne miejsca. To był fart.
Hostel okazał się być strzałem w dziesiątkę (Gold Coast Hostel – polecam!), miałyśmy co prawda łóżka w pokoju wspólnym, ale byłyśmy w nim same. Sam hostel był bardzo czysty, umeblowany na styl domu – „ciepła” kuchnia, w której spotykało się innych podróżników, pokój wspólny, korytarz przyozdobiony pięknymi obraz(k)ami. Za dwa noclegi zapłaciłyśmy 92 zł/os. Trochę więcej niż za poprzednie apartamenty, ale było warto, poza tym to i tak śmieszna cena. Dwa noclegi, ponieważ następnego dnia chciałyśmy się wybrać do Sagres na jednodniową wycieczkę, ale o tym później.

Oczywiście standardowo wskoczyłyśmy w stroje, zapakowałyśmy ręczniki i ruszyłyśmy w trasę. Właściciel hostelu wskazał nam gdzie można tanio zjeść, co zrobiłyśmy, kupując frytki z kurczakiem (mega porcja) i piwem za 5 euro/os. Trasę po Lagos pokazuję niżej:

Image
Image
Image
Image
Zdj. 15, 16, 17 i 18 Trasa od plaży Ana aż do Mos

Nie miałyśmy w planie zrobić aż tak dużej trasy, ale jakoś tak wyszło, ponieważ słońce uciekało na zachód i trzeba było się kierować w tamtejsze rejony. Mijając cudną plażę Canavial (o niej później), doszłyśmy na plażę de Mos z ogromnymi klifami przy brzegu. Tą samą trasę pokonałyśmy 2 dni później, o innej porze, więc świetnie można było porównać wysokość wody.
Na plaży oczywiście się zrelaksowałyśmy w oceanie, aż do zachodu, ponieważ wracać można było również drogą, oświetloną, jakieś 30-35 min do centrum, więc nie straszne było wracać po ciemku.

Image
Image
Image
Image
Zdj. 19, 20, 21 i 22 Plaża de Mos

Podczas zachodu znowu poznałyśmy kolejne osoby – dwóch chłopaków, Portugalczyka i Holendra mieszkającego w Portugalii od wielu lat. Okazało się, że ten drugi dopiero zaczął przygodę z podróżowaniem i okropnie mu się podoba taki styl życia, więc też było o czym porozmawiać. Zaproponowali nam wyjście wieczorem, ale byłyśmy zbyt zmęczone, więc umówiłyśmy się na plażę 2 dni później.

Następny dzień rozpoczęłyśmy od spaceru po promenadzie na słynny rybny targ Lagos. Piętro wyżej były egzotyczne warzywa i owoce, a nieopodal również zwykły targ warzywny.

Image
Image
Image
Zdj. 23, 24 i 25 Spacer po targach w Lagos

O 10.45 miałyśmy autobus się do Sagres, w którym chciałyśmy zobaczyć najdalej na południowy zachód wysunięty przylądek w Portugalii, a znany ze średniowiecza jako „Koniec Świata” – Przylądek św. Wincentego. Bilet w obie strony Lagos – Sagres kosztował nas 7,60 euro/os.

W Sagres najpierw zrobiłyśmy sobie spacer pod fortecę, do której wejście było symbolicznie płatne (1,50 euro student, normalny bodajże 3). Zrobiłyśmy sobie kółko wokół przylądka.

Image
Image
Image
Zdj. 26, 27 i 28 Spacer przy fortecy i wielki kompas

Taki widok rozpościerał się spod fortecy – w oddali przylądek św. Wincentego i… bezkres oceanu.

Image
Zdj. 29 Przyl. Św. Wincentego

Image
Zdj. 30 Tęcza na falach : )

Image
Zdj. 31 Plaża Tonel

O 15 wróciłyśmy do centrum i wypożyczyłyśmy rowery. Za 3 godziny zapłaciłyśmy po 6 euro/os. Trochę drogo, ale być na końcu świata i żałować? Wyruszyłyśmy więc w 6-kilometrową trasę pod przylądek mijając kolejną cudowną plażę – Beliche.

Image
Image
Zdj. 32 i 33 Plaża Beliche

Na przylądek św. Wincentego dojechałyśmy na 15 minut przed zachodem, idealnie. Na miejscu zaczęli gromadzić się ludzie, jakby sam zachód był czymś niepowtarzalnym niczym wybuch gwiazdy. No ale cóż – niewiele razy w życiu widzi się zachód na „końcu świata”. : ) Niesamowicie integrujące było, kiedy po zniknięciu słońca za horyzontem wszyscy zaczęli klaskać. : D

Image
Zdj. 34 Zachód na Końcu Świata

Po zachodzie wsiadłyśmy na rowery i czym prędzej ruszyłyśmy w centrum, ponieważ nie miałyśmy oświetlenia. Przy okazji nabijałyśmy się z właśnie nadjeżdżającego autokaru z turystami, którzy spóźnili się na tak piękne wydarzenie. No cóż…

Wieczór spędziłyśmy integrując się z podróżnikami z hostelu, głównie w wieku 22-31 lat, z różnych części świata. Wybawiliśmy się do 5tej rano.

Następnego dnia wyjazd z Lagos miał nastąpić dopiero wieczorem, więc ustaliłyśmy sobie (wreszcie) typowy dzień na plażowanie. Wybrałyśmy najpierw plażę Camilo, a później wcześniej wspomnianą Canavial. Tam spędziłyśmy dzień z poznanymi dwa dni wcześniej chłopakami, aż do zachodu.

Image
Zdj. 35 Canavial tuż przed zachodem

Wieczorem ruszyłyśmy na pociąg do Faro… Nie był to dla nas szczęśliwy moment, ale miałyśmy tyle wspomnień, że uśmiech nie znikał nam z twarzy.
Bilet do Faro kosztował 7,20 euro/os.
Dotarłszy do hostelu, który faktycznie wyglądał jak hostel za najniższą stawkę (Faro Guesthouse), padłyśmy spać.

Z rana ruszyłyśmy zwiedzać samo miasto, jako że wieczorem miał być lot do Porto. Zaczęłyśmy od śniadania w porcie, co było dla nas kolejną przygodą, ponieważ zaczepiło nas dwóch angoli, wyglądających jakby jechali na zlot motocyklistów. Zapytali, czy nie potrzebujemy noża, bo zaraz mają lot Ryanem i pewnie go wyrzucą, a kupili go tylko na podróż po Algarve. Z chęcią przygarnęłyśmy. Po chwili wrócili z pomidorkami i jogurtem. Za trzecim razem, poza tym, że wręczyli nam mapę, zaczęli opowiadać swoją zabawną historię jak to wylądowali w Portugalii zamiast Francji (eee!?), jak zamierzają włożyć do bagażu podręcznego zakupiony wielki udziec (gestykulacja bezbłędna) i na koniec zaprosili nas na międzynarodowe X-mas party w Londynie, które organizują. Wzięłyśmy kontakt, pożegnałyśmy się i zaczęłyśmy się zastanawiać co nas jeszcze zaskoczy w tej podróży. W mega dobrych humorach pospacerowałyśmy po Faro (miasto moim zdaniem nijakie), a następnie ruszyłyśmy na lotnisko.

W Porto wylądowałyśmy przed 22, a kolejny lot miał być o 6 rano, więc zastanawiałyśmy się, czy jechać do centrum zobaczyć słynny most, czy nie. Miły Pan na lotnisku powiedział nam, że za 4,10 euro kupimy bilet tam i z powrotem do centrum, dojechać możemy metrem, a wrócić co godzinę przez całą noc autobusem. Nie zastanawiając się dłużej, kupiłyśmy bilety i pojechałyśmy do centrum.
Na nasze nieszczęście zaczęło padać (wreszcie?). Nie zniechęciło nas to do wędrówki. Zobaczyłyśmy co chciałyśmy i wróciłyśmy na lotnisko.

Image
Zdj. 36 Most dom Luis

Nocleg na lotnisku w Porto jest jak najbardziej możliwy – mimo, że lotnisko jest ogromne i ładne, a śpiący ludzie na ławkach wyglądają jak bezdomni, nikt ich nie wygania. Zdrzemnęłyśmy się 2-3 godziny i ruszyłyśmy na odprawę do Barcelony.
.
-----
.
W Barcelonie po wylądowaniu kupiłyśmy bilet T-10 – uprawnia on do 10 przejazdów (wliczając miejski na lotnisko) i można z niego korzystać w kilka osób – należy wtedy skasować go kilka razy, bo to jest jeden bilet, na który poszczególne przejazdy podbijają się jeden pod drugim. Cena takiego biletu to 9,80 euro.
WAŻNE: autobusy do centrum A1, A2 są droższe – żeby jechać zwykłym należy wsiąść w linię 46 lub pociąg/kolejkę.
WAŻNE: aby kupić bilet T-10 należy z (dużego…) lotniska przejść na stację kolejową – tam są specjalne automaty. Niestety na lotnisku nie udało nam się go zdobyć, każdy w informacji i sklepie kierował nas na dworzec.

No i Barcelona!
Tutaj nocleg miałyśmy u naszego kolegi z roku, który aktualnie przebywa tam na Erasmusie. Dzień spędziłyśmy głównie same, zwiedzając (m. in. Camp Nou, Muzeum Narodowe, Katedra), na wieczór zobaczyłyśmy słynną Sagrada Familia i posiedzieliśmy wszyscy razem na plaży popijając winko. Zdjęcia i opisy poniżej.

Image
Zdj. 37 Camp Nou

Image
Zdj. 38 Muzeum Narodowe

Image
Zdj. 39 Katedra św. Eulalii

Image
Zdj. 40 Sagrada Familia
.

____


.
Następnego dnia wróciliśmy do Polski. Nie wyobrażacie (albo i wyobrażacie) sobie momentu lądowania. Całą trasę piękne widoki, za każdym kolejnym lotem… a kiedy wlatując do Polski usłyszeliśmy, że za 15 min lądujemy zobaczyliśmy szarą otchłań (ostatni obrazek). To było mega dołujące, a tekst pewnego kolegi wychodzącego z samolotu „Mamo, rozpalaj w piecu” – bezcenny.

Image
Zdj. 41 Wlot do Polski…

Na sam koniec – pewnie zapytacie jakie były koszty całkowite. Powiem szczerze, że to był pierwszy wyjazd, na którym przez jego „niesamowitość” nie oszczędzałam tak bardzo – na jedną osobę wyszło nas po ok. 1400 zł – za 11 dni, wliczając loty, noclegi, duuużo transportu, jedzenie i przede wszystkim pamiątki.

Wiele osób na forum pytało mnie, czy nie boję się deszczowej pogody, jako że Portugalia miała być na początek listopada. Odpowiedziałam, że jestem dobrej myśli (zawsze mam dobrą pogodę). I tak było tym razem. : )

Aha, wracając jeszcze do akcji z zamkniętym hostelem - napisałam do hostelbookers i odesłali mi pieniądze, więc pomimo tego co się stało, serwis uważam za bardzo w porządku, nie musiałam się dopominać i użerać.

Dziękuję za uwagę!
_________________
https://www.travellerspoint.com/map/#/user/731283
http://flightdiary.net/Czerwona

6 months hitch-hiking through India-Nepal & Southeast Asia
2 months volunteering on paradise island in Cambodia
6 months hitch-hiking through South America


Ostatnio edytowany przez Czerwona 05 Gru 2013 00:28, edytowano w sumie 2 razy
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
Tydzień na Langkawi za 2841 PLN. Loty z Berlina i noclegi w 4* hotelu Tydzień na Langkawi za 2841 PLN. Loty z Berlina i noclegi w 4* hotelu
Odkryj Portugalię: Porto i Azory w jednej podróży z Wrocławia za 825 PLN Odkryj Portugalię: Porto i Azory w jednej podróży z Wrocławia za 825 PLN
#2 PostWysłany: 14 Lis 2013 21:55 

Rejestracja: 28 Gru 2011
Posty: 135
Loty: 135
Kilometry: 254 214
S p e c t a c u l a r ! :)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#3 PostWysłany: 14 Lis 2013 22:03 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 13 Sty 2013
Posty: 416
niebieski
Ok definitywnie zostałem przekonany do odwiedzenia tego regionu w 2014 :)

Byłem w Portugalii na początku września ,ale tylko w Porto (które wg mnie wymiata) i Lizbonie.Z Faro miałem powrót,byłem tam o 5 rano.
Pogoda na południu zacna,nawet teraz jest tam około 20 stopni.

Fajna relacja i zdjęcia :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#4 PostWysłany: 14 Lis 2013 22:36 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2012
Posty: 245
Loty: 364
Kilometry: 669 576
niebieski
fajna relacja. Kandydat do konkursu miesiąca już jest :-)
_________________
pozdrawiam:

Image

https://mojeflagi.blogspot.com/
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#5 PostWysłany: 14 Lis 2013 22:39 

Rejestracja: 25 Paź 2012
Posty: 1022
niebieski
Ale zdjęcia! Ja tylko byłam w Porto, Coimbrze i Guimaraes ( cudne miejsce!). Nawet myślałam nieśmiało o napisaniu małej relacji, ale nie umiem wstawiać fotek. W każdym razie Portugalia jest zachwycająca... :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#6 PostWysłany: 14 Lis 2013 22:55 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25 Sie 2012
Posty: 787
Loty: 188
Kilometry: 227 790
niebieski
Matuchno, jak tam pięknie! Bardzo, ale to bardzo chciałbym posiadać taką umiejętność podróżowania za nieduże pieniądze... :|
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#7 PostWysłany: 14 Lis 2013 23:21 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 31 Mar 2011
Posty: 431
Loty: 32
Kilometry: 46 097
niebieski
Super relacja i rzeczywiście miałyście szczęście z pogodą :)
P.S. Widzę, że stadion się trochę zmienił. Jak widziałam go ostatnio 2-3 lata temu, to nie było tego bordowego tła i zdjęć piłkarzy.
_________________
Image

Moje podróże: https://podroze-podroze-podroze.blogspot.com
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#8 PostWysłany: 14 Lis 2013 23:22 

Rejestracja: 18 Wrz 2013
Posty: 330
niebieski
Dziękuję.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#9 PostWysłany: 14 Lis 2013 23:41 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Lip 2012
Posty: 3699
srebrny
przyjemne kadry, ale saturacja i kontrast aż kłuje w oczy

zdjęcie 30, jak na moje oko, to nie tęcza tylko kipiel z widoczną rewą
_________________
"Ten, kto znalazł się za drzwiami, pokonał najtrudniejszy etap podróży" - przysłowie duńskie
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#10 PostWysłany: 15 Lis 2013 22:50 

Rejestracja: 11 Mar 2013
Posty: 26
wow, bajkowa Portugalia. Wasze zdjęcia wręcz zmuszają mnie do wybrania się w rejony algarve. Byłem w prześlicznej Lizbonie, Cascais i Estoril ale Portugalie chyba warto poznać głębiej.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#11 PostWysłany: 16 Lis 2013 10:46 

Rejestracja: 13 Cze 2012
Posty: 120
Gratuluję wykonania chyba w 100% założonego planu:).
Przy okazji - znakomita reklama Algarve :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#12 PostWysłany: 16 Lis 2013 11:05 

Rejestracja: 22 Maj 2013
Posty: 511
niebieski
za dużo potoszopa, ale i tak ok
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#13 PostWysłany: 19 Lis 2013 09:23 

Rejestracja: 18 Lis 2013
Posty: 5
Mnie do Algavre już nie trzeba przekonywać. Sama to zrobiłam. Fajny trip, gratuluję planu a przede wszystkim realizacji.
Na Wincentego często "spotyka" się przepływające delfiny. :) No i to nie koniec świata a jeno Europy.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#14 PostWysłany: 20 Lis 2013 15:23 

Rejestracja: 15 Gru 2011
Posty: 922
niebieski
Piękne zdjęcia!
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#15 PostWysłany: 23 Lis 2013 21:26 

Rejestracja: 09 Sty 2013
Posty: 22
genialna relacja! świetnie się czytało i oglądało :) podobnie jak poprzednicy, zdecydowanie jestem przekonany do odwiedzenia tego miejsca w przyszłości! gratuluje super wycieczki ;))
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#16 PostWysłany: 01 Gru 2013 17:08 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 08 Kwi 2012
Posty: 176
Loty: 79
Kilometry: 145 385
Dziękuję, dziękuję i dziękuję za uwagę i czas. : )
Też się cieszę, że spełnił się założony plan, ale już taki sposób podróżowania mam - zobaczyć jak najwięcej, a nie siedzieć w miejscu. : )
W razie jakichkolwiek pytań praktycznych, służę pomocą.

Yadga - wiki mówi:
Przylądek Świętego Wincentego (port. Cabo de São Vicente) – przylądek, najbardziej na południowy zachód wysunięta część Europy. Leży w prowincji Algarve w Portugalii, 6 km od wsi Sagres. Stoi na nim latarnia morska, w pobliżu znajdują się twierdze Beliche i Sagres. W średniowieczu miejsce to uznawano za koniec znanego Europejczykom świata.

Więc jednak Koniec Świata. : ) W sumie to ciężko byłoby określić z której strony półkuli jest koniec. : D Ale chodzi o nazwę własną w tamtych czasach.

cypel - być może to jest to, pierwszy raz coś takiego widziałam, w każdym bądź razie tworzyła się taka "tęcza" z każdą przechodzącą falą. : )
_________________
https://www.travellerspoint.com/map/#/user/731283
http://flightdiary.net/Czerwona

6 months hitch-hiking through India-Nepal & Southeast Asia
2 months volunteering on paradise island in Cambodia
6 months hitch-hiking through South America
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#17 PostWysłany: 01 Gru 2013 18:11 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Maj 2013
Posty: 603
Loty: 302
Kilometry: 377 901
niebieski
Czerwona,piękne zdjęcia i miejsca,nic tylko jechać :mrgreen: .Dziękuję za relację i inspirację (już wiem,gdzie wybiorę się w przyszłym roku ;) ).
Napisz jeszcze,proszę,jakimi liniami odbywały się loty,z jakim wyprzedzeniem kupowałaś bilety i jak kształtowały się ceny w poszczególnych miejscowościach.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#18 PostWysłany: 01 Gru 2013 18:15 

Rejestracja: 05 Sie 2011
Posty: 1005
niebieski
Witam. Bardzo lubię tego typu relację i ta...powala. Super sprawa. Może kiedyś się przyda. Pozdrawiam
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#19 PostWysłany: 01 Gru 2013 18:16 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Lut 2013
Posty: 1402
Loty: 494
Kilometry: 1 102 778
Zbanowany
Zdjęcie 29 - fajne nogi ;)

A sam przylądek Sao Vincente polecam, piękne miejsce!
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#20 PostWysłany: 01 Gru 2013 18:21 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 08 Kwi 2012
Posty: 176
Loty: 79
Kilometry: 145 385
Tulsa
Wszystkie loty Ryanair, zakupione dokładnie 8. września (wycieczka miała miejsce 27.10 - 06.11). Nie ma reguły co do cen - później część trasy była tańsza (np. Faro - Porto - tani odcinek), inna droższa (Barca - Wawa). Starałam się już nie patrzeć po kupieniu. : P

Pytasz o ceny poszczególnych lotów?
28.10 | 11:35 - 12:55 | Wro - Bournemouth | 84 zł
30.10 | 11:10 - 13:40 | Bournemouth - Faro | 20 f
04.11 | 20:15 - 21:20 | Faro - Porto | 15 e
05.11 | 06:30 - 09:15 | Porto - Barcelona-El Prat | 20 e
06.11 | 13:35 - 16:45 | Barcelona-El Prat - Wawa | 37 e
Co dało ok. 513 zł po przeliczeniu na osobę.

Jak idzie o koszty na miejscu, to resztę wspomniałam - noclegi i transport. : ) Jedzenie wedle uznania, ale w Portugalii ceny są zbliżone do polskich - część produktów jest minimalnie droższa, część tańsza.

BusinessClass - hah, no proszę, zawstydziłam się, dziękuję... :oops:
_________________
https://www.travellerspoint.com/map/#/user/731283
http://flightdiary.net/Czerwona

6 months hitch-hiking through India-Nepal & Southeast Asia
2 months volunteering on paradise island in Cambodia
6 months hitch-hiking through South America
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 24 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group