Forum strony Fly4free.pl
https://www.fly4free.pl/forum/

Dookoła świata. Dziennik pokładowy.
dookola-swiata-dziennik-pokladowy,219,183149
Strona 3 z 3

Autor:  adamkru [ 22 Lis 2025 01:44 ]
Temat postu:  Re: Dookoła świata. Dziennik pokładowy.

Sok z limonki

Wygląda na to, że jednak czeka mnie przymusowy postój w Bogocie. Miałem mieć ok godziny na przesiadkę ale po zmianie godziny wylotu do Bogoty mój samolot do Madrytu odleci 10 minut przed tym jak ja wyląduję. Niestety zwiedzanie Bogoty po północy to też chyba mała atrakcja. Zobaczymy jednak co tu się jeszcze wydarzy.

Jestem na lotnisku w Guayquil w Ekwadorze. I muszę przyznać, że mają tutaj najwygodniejszy salonik ze wszystkich, w których byłem w trakcie mojej podróży. Jest duży, wygodny, z dużą ilością jedzenia, owoców (to najważniejsze dla mnie) a nawet z hamakami :-) Siedzę więc sobie wygodnie zamiast stać w kolejce do samolotu, którego nie ma…

Obudziłem się dzisiaj rano, zgarnąłem rzeczy, zjadłem śniadanko w hotelu i tą samą droga, którą przybyłem na Galapagos pojechałem na lotnisko. Czyli tak: taxi do terminala autobusowego (2usd), autobus do terminala promowego (5usd), prom (1usd) i na koniec autobus na lotnisko (5usd). To jest najtańszy sposób i działa bardzo dobrze. Naprawdę każdy tutaj wie za co odpowiada. Nie da się zgubić. Wydaje mi się, że turyści jednak się trochę tego obawiają i omijają autobus szerokim łukiem. Był pełny, ale to byli sami Ekwadorczycy i ja. Reszta amerykańskich i europejskich turystów jedzie na prom z hotelu taksówką (30 usd).

Image

Image

Image

Doleciałem do Guayaquil i zorientowałem się, że mam całkiem sporo czasu. Znalazłem więc na mapie miejsce w samym centrum miasta, niewielki park (Parque Seminario) gdzie lubią przesiadywać iguany. No to jak tak to oczywiście, że jadę. Były ich tam 10-ki. Kilka na gałęziach, reszta na trawie i chodniku. Są tak oswojone z ludźmi, że pewnie by nie protestowały gdybym chciał taką zapakować do plecaka. Do tego zachowują się trochę jak gołębie. Widziałem podchodzące Iguany do ludzi, które kiwając głową w górę i w dół pokazywały żeby im dać jeść. Mega fajne.

Image

Image

Image

Image

Przy okazji odwiedziłem katedrę tuż obok parku. A na koniec wybrałem się do maleńkiej, lokalnej restauracyjki na ekwadorskie ceviche z krewetkami i ośmiorniczką.
Pierwszy raz jadłem ceviche. To jest tutaj rodzaj “zupy” (po polsku bym powiedział “chłodnika”) Ale chodzi generalnie o to, że owoce morza, nie są „gotowane” na ogniu ale w soku z limonki. Wrzuca się krewetki i pokrojone ośmiorniczki do soku z limonki na ok 30 min. Kwas limonki zmienia strukturę białka, więc ryba robi się biała i miękka, jakby była ugotowana. Do tego cebulka, pomidorki, awokado… przepyszne danie. Proste i pyszne :-) To jeszcze suszone banany wsunąłem na deser i wypiłem sok z nie wiem czego bo nie zrozumiałem. Panu mówiła dużymi hiszpańskim literami ale niewiele to dało. Ważne, że był świeży i bardzo smaczny. Najadłem się, złapałem żółtą taxi i z muzyką z głośnika wróciłem na lotnisko.

Image



Image


Kilka ciekawostek z Ekwadoru, a może po prostu z ameryki południowej:

- Wszędzie gra muzyka. Jest ona niezwykle ważna w kulturze. Od sklepów, ulic, barów, taksówki, aż po cmentarze.

- Mimo, że kraj hiszpańskojęzyczny może nam się wydawać, że po angielsku jakoś da się dogadać. Nie da się! Kierowcy, kelnerzy, sprzedawcy nawet na międzynarodowym lotnisku nie mówią po angielsku ani słowa. Warto kilka słów na pewno po hiszpańsku znać. To fajnie otwiera komunikację.

- Na ulicach chaos totalny. Wypożyczanie samochodu do takich dużych miast (Quito, Guayaquil) tylko dla tych bardzo odważnych z dobrym ubezpieczeniem.

- Ludzie są bardzo sympatyczni! W sumie to najważniejsze :-)

Czekam… nic się w rozkładzie więcej nie zmieniło. Wygląda na to, że będzie to mój 2-gi raz w życiu w Bogocie i 2-go raz kiedy będę musiał zostać dłużej niż planowałem.

Autor:  adamkru [ 23 Lis 2025 00:36 ]
Temat postu:  Re: Dookoła świata. Dziennik pokładowy.

Pech miejsca ale kupa szmalu w kieszeni

Jest jeszcze jedna ciekawostka z Ekwadoru o której nie wspomniałem wyżej. Chodzi o to by papieru toaletowego nie spuszczać w toalecie ale aby wyrzucić go do śmietnika obok. Praktycznie wszędzie jest ta zasada. Oczywiście nie jest tak, że jak kawałek papieru wpadnie do sedesu to zaleje cały Ekwador i nie będziemy mieli więcej bananów w Biedronce. Ale większa ilośc może narobić im problemów hydraulicznych.

U mnie wszystko poszło zgodnie z przewidywaniami. Po miękkim lądowaniu… w Bogocie. Miękkim bo rozróżniam ich przynajmniej trzy rodzaje:

-miękkie - to takie kiedy wiem, że samolot wylądował, ale się zastanawiam czy oby na pewno.

-średnie - kiedy wiem, że na pewno wylądował bo czuć były klaśnięcie kołami o płytę lotniska. Tych jest najwięcej. To standard.

-twarde - dla twardzieli. Samolot przywala w ziemię, ludzie podskakują na siedzeniach, przez chwilę każdy się zastanawia co się urwało. Tych jest najmniej. Ale zdarzyły się :-)

Dzisiaj było miękkie być może dlatego, że kapitanem samoloty była kobietą! Jeśli to ona własnoręcznie lądowała to naprawdę szacun!

Dzisiaj też samolot był full obłożony do Bogoty. Było może tylko jedno wolne miejsce. I to dokładnie to miejsce obok mnie! “Pech miejsca” prześladuje mnie praktycznie od początku. Nie narzekam oczywiście. Zresztą podobnie jest w samolocie do Madrytu. Obok mnie jest miejsce jakie? Znacie odpowiedź! :-)

Po wylądowaniu w drodze do kontroli paszportu, w maleńkim stoisku, stała obsługa Avianca i widzę, że rozdaje jakieś bilety. Podchodzę, pytam czy mają coś do Madrytu, a Pan do mnie “Tak, Sinior Adam, coś mamy” i w sekundę wyciągnął: nowy boarding pass z moim nazwiskiem (zgodnie z oczekiwaniami na 7:45 rano), voucher na Hilton Hotel, voucher na kolację oraz kolejny na kasę. Z tym, że ten ostatni działa tak, że trzeba na lotnisku znaleźć inną panią, która w zamian za ten dawała forsę! Prawdziwą i nie byle jaką bo całe, równe 50 tysięcy!!! Byłem bogaty!!! W tym samym momencie zwróciły mi się wszystkie koszty mojego wyjazdu, i jeszcze dużo, dużo zostanie na kolejne wojaże. Zadowolony chwyciłem kasę, złapałem taxi i pojechałem do hotelu.

Image

Kierowca taxi wyglądał jak ochroniarz szefa mafii narkotykowej, byl wielki, miał pomnikową, poważną twarz, raczej karabin maszynowy niż pistolet musiał mieć w bagażniku. Nie odzywał się. Pruł przez miasto jakby na plecach siedziała mu mafia, z którą ma na pieńku. Samochód szybko zaparował, przetarł tylko delikatnie szybę i ciął przed siebie, żeby ich zgubić. Z głośników leciała głośna ale spokojna, miła, kolumbijska muzyka. Zupełnie nie pasująca do wyglądu mojego kierowcy. Ja siedziałem jak boss mafii na tylnym siedzeniu, z kupą kasy w portfelu. Sęk w tym, że jak dojechaliśmy do hotelu to pan uprzejmie ale wzrokiem nie lubiącym sprzeciwu, poprosił o wszystko co miałem w tej ichniejszej walucie, czyli równe 50.000. Byłem bogaty tylko przez jakieś 20 minut. Zawsze coś.

W hotelu dramat. Takich jak ja czekało na zameldowanie ok 30 osób, a za mną cały czas kolejka rosła. Recepcja potrzebowała mnóstwo czasu na każdą osobę, bo wpisywała wszystkie możliwe dane do systemu i skanowała paszporty. Ok 40 może więcej minut zajęło mi odebranie karty do pokoju i torebki z kolacją.

Image

Image

Zasnąłem już ok 1:00 w nocy. Budzik zadzwonił o 4:50! Siku, zdanie kluczy, Uber na lotnisko i o to jestem w samolocie do Madrytu. Bez tych 50 tysięcy, z wolnym siedzeniem obok, opalony, z brodą, tysiącami zdjęć, mnóstwem myśli i wspomnień. Ale też z perspektywą, że w Madrycie czeka na mnie najukochańsza ekipa powitalna, która nie wymaga trzymania tabliczki z nazwiskiem.

Image

Za kilka godzin spotkam się z żoną i dziećmi. I ten ostatni, najważniejszy odcinek w mojej podróży dookoła świata, z Madrytu do Warszawy pokonamy już wspólnie! :-)

Strona 3 z 3 Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/