Fly4free.pl

Niedawno wróciłem z kolejnego wyjazdu do Islandii i po raz pierwszy dane było mi jeździć hybrydą typu plugin (dostałem darmowy upgrade z Dustera). Samochód jak samochód, pozwala na przykład cichutko poruszać się po kempingu po północy. Sądzę jednak, że samochody tego typu mogą potencjalnie znacznie zmienić (na gorsze) podróżowanie po interiorze przez to, że napęd elektryczny wydaje się być lepiej przystosowany do pokonywania brodów, a to spowoduje znacznie większy ruch.
Do tej pory, dojeżdżając do brodu zastanawiałem się, czy bród jest na tyle płytki, że silnik nie zassie wody i nie zrujnuje mnie finansowo, czy woda nie wleje się do kabiny i czy nie utknę w rzece w mule/piasku.
W hybrydzie jednak stres jest o wiele mniejszy: włączam tryb EV i blokadę napędu i odpada najbardziej kosztowne ryzyko uszkodzenia silnika. W razie utknięcia wystarczy poczekać na Islandczyka w dużym samochodzie.
Tydzień temu poziom wody w rzekach podniosły deszcze, na F208 było najwięcej wody, odkąd pamiętam, a w ostatnim brodzie do Landmannalaugar utknął Duster, tymczasem bród ten przejechałem w hybrydzie bez żadnego stresu.
Tak więc z jednej strony fajnie, że pojawiło się nowe, bezpieczniejsze narzędzie do jazdy po interiorze, z drugiej może to ośmielić znacznie więcej ludzi do przejazdu przez rzeki. Ciekawe, jak to się rozwinie.
Czy jest tu może jakaś osoba znająca się na samochodach elektrycznych/hybrydach, która mogłaby rzucić dodatkowe światło na tę sprawę? Może miałem farta i w rzeczywistości brodzenie hybrydami jest bardziej ryzykowne?
JaZ

_________________
Islandzki album: https://www.flickr.com/photos/jaz99/alb ... 7963495014

Zalanie silnika spalinowego jest tak samo niebezpieczne jak jest wylaczony. Moze nie zassie powietrza do komory spalania ale przeciez ma wydech i filtry wlotu powietrza. Ja bym tak na hybrydzie nie polegał. Elektryk to moze, ale hybryda ma normalny silnik (bez rozrusznika)