Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 4 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
 Temat postu: Rzym 15.11-19.112012
#1 PostWysłany: 07 Gru 2012 14:25 

Rejestracja: 07 Gru 2012
Posty: 6
Rzym 15.11-19.11.2012
Dzień I
Bilety zarezerwowaliśmy z około trzymiesięcznym wyprzedzeniem, ponieważ wydawały nam się tanie (70 zł od osoby w jedną stronę). Zrobiliśmy błąd, bo w ciągu tych trzech miesięcy cena zmieniała się wielokrotnie, często zmniejszając się. Ale trudno. Zapłacone, koniec. Niestety z Gdańska nie było w tym okresie wylotów do Rzymu, więc z wielką ciekawością zaplanowaliśmy wylot z Nowego Dworu Mazowieckiego zwanego od jakiegoś czasu Modlinem. Niezbędny do tego był zakup najkorzystniejszego cenowo i pod względem wygody, przejazdu do Warszawy. Wybór padł na PolskiBus.Com. 12,50 od osoby w jedna stronę. Ponieważ mieliśmy jedynie 3 dni na zwiedzanie w Rzymie, trzeba było zaplanować co obejrzymy. Tyle czasu to zbyt mało by obejrzeć wszystko, a więc wybór padł na: część starożytną, część północną i Watykan. Resztę będzie trzeba zostawić na następny raz.
PolskimBusem jechaliśmy po raz pierwszy zachęceni zarówno niskimi cenami biletów, jak również pozytywnymi wypowiedziami naszych znajomych o tej linii.
Pobudka o 7 rano, po 8:00 byliśmy już na Dworcu Autobusowym w Gdańsku. 8:30 odjazd i w drogę. Obawiałem się jak wygląda teraz droga nr 7 do Warszawy, ale przez całą drogę żadnych korków, pięknie, spokojnie i przyjemnie. W PolskimBusie kilkukrotny poczęstunek (kawka, herbatka, rogalik, herbatniki i lody) sprawiał miłą atmosferę, miła obsługa, choć jak się zapominali i rozmawiali między sobą to można było się nasłuchać nieeleganckich tekstów na temat pasażerów między innymi. PolskiBus tak rozpieszcza pasażerów, że po wizycie w toalecie byłem niezadowolony z jej wygody, zamiast się cieszyć z tego, że w ogóle jest. Dojechaliśmy spokojnie do Młocin, byliśmy chyba nawet przed czasem. Mieliśmy jakieś 40 minut na autobus z Młocin właśnie do lotniska na Modlinie. Szybko zjedliśmy coś w budynku metra – jedzenia nie mogę polecić dla kogoś, kto chce smacznie zjeść  Przyjechał ModlinBus i ruszyliśmy w stronę lotniska. Bardzo mało ludzi na pokładzie autobusu, około poł godziny i byliśmy już na lotnisku.
Ponieważ zawsze wolę wszystko mieć zaplanowane, po to, żeby jakieś niezapowiedziane zmiany w planach nie były zbyt dotkliwe, a żeby były przyjemne. No i tak się zdarzyło, że na lotnisku byliśmy 3 godziny przed wylotem. Zwiedzanie terminala zajęło nam jakieś 10 minut. Czekaliśmy sobie spokojnie analizując opinie, jakie czytaliśmy o tym lotnisku. Najbardziej utkwiły nam w pamięci: niemiła obsługa lotniska, brak systemu ILS, co mogło doprowadzić do opóźnień w lotach nawet przy małej mgiełce oraz innowacyjny system boardingu, czyli trzymanie ludzi na płycie lotniska. Ta trzecia opinia dała nam się poznać. Ale po kolei. W Internecie czytaliśmy również głosy oburzenia, że na kontroli bezpieczeństwa pracuje prywatna firma ochroniarska, a nie Straż Graniczna. Jako, że pracowałem na lotnisku w Gdańsku i co nieco wiem to prostuję: na KAŻDYM lotnisku w Polsce Straż Graniczna jest wypierana w związku z ustawowym działaniem, i SG jest zastępowana prywatnymi firmami, ale w Gdańsku firma ta ma ładne mundury, a w Modlinie wyglądają trochę jak w Tesco  Obsługa miła, system ILS nie okazał się konieczny, ale boarding co najmniej dziwny. Obsługa gateów ładna i miła, ale opinie w Internecie okazały się prawdziwe. Mimo wykupionego wejścia priorytetowego czekaliśmy razem z innymi pasażerami niemal na płycie lotniska, mimo, że samolot jeszcze nie przyleciał. Na szczęście nie miało to wpływu na wybór miejsca.
Pierwszy raz leciałem linią Ryanair. Muszę powiedzieć, że zaskoczony byłem na duży plus.
Na lotnisku w podrzymskim Ciampino byliśmy na czas. A nawet przed czasem, co pozwoliło nam pojechać wcześniejszym autobusem linii Terravision do centrum. Włosi boarding na autobus prowadzili sprawnie, co było niezłym wyczynem jak na liczbę obsługiwanych ludzi. Bilet do centrum – zakupiony przez Internet - kosztował 4 euro od osoby. Autobus jechał jakieś 40 minut, choć wyjechaliśmy z około 10 minutowym opóźnieniem i jest to norma! Proszę brać to pod uwagę. Autobus dojeżdża pod główny rzymski dworzec – Roma Termini. Stamtąd musieliśmy przedostać się metrem linii B do stacji Pietralata do naszego miejsca noclegu, a ponieważ była już 22:00 nie było szans już na zwiedzanie. Obojętnie, którym wejściem wchodzi się na Termini, oznakowanie jest bardzo dobre i sprawnie przechodzi się do stacji metra. Doszliśmy do bramek prowadzących do metra, ale trzeba było zakupić bilet. Ogromna kolejka do jedynego automatu w pobliżu! Następnym razem kupimy bilety na lotnisku, gdzie są automaty. Standardowy bilet na komunikację w Rzymie kosztuje 1,50 euro. Uprawnia on do podróżowania autobusem, metrem i linią Cotral przez 100 minut. Należy pamiętać, że w ciągu tych 100 minut można pojechać tylko raz metrem. Jeśli przesiada się z jednej linii metra na drugą na stacji Termini, traktowane jest to jak jeden przejazd, więc nie ma problemu.
Dojechaliśmy na stację Pietralata i musieliśmy znaleźć przystanek, z którego odjeżdża autobus linii 211 pod nasze mieszkanie. Radząc sobie średnio nagle słyszymy „Dobry wieczór!” Ponieważ dzielnica niezbyt przyjaźnie wyglądająca miałem najgorsze myśli. Godzina 23:00 ktoś do nas krzyczy po polsku, o co tu chodzi? Okazało się, że to osoba, która miała nam przekazać klucze i nawet była tak miła, że nas zawiozła. Był to Sebastiano z firmy Casa Simpatia u której wynajmowaliśmy pokój, a to, że nas znalazł to jakiś cud. Nie kontaktowaliśmy się z nikim, ale widocznie ciężko inaczej dojechać z centrum Rzymu. Sebastiano nie skasował nas 10 euro za przyjazd poza godzinami biura, ale z łatwością wcisnął nam przewodnik i wino za 7 euro. Miły zakup przed snem i po podróży. Poszliśmy spać późno, a pobudka zaplanowana na 7:00.
16.11
Pobudka zgodnie z planem. Jakoś po 8:00. Szybkie zakupy w pobliskim sklepie. Na nasze byłby to warzywniak, u nich tego typu sklepy nazywa się Alimentari. Duża woda niegazowana i w drogę. Zaczęliśmy od niezaplanowanego spacerku, gdyż na naszej peryferyjnej dzielnicy ciężko o Tabacchi – czyli sklep, gdzie kupisz bilety autobusowe. Nie masz po co w Rzymie podchodzić do kiosku podobnego do naszych Ruchów – tam biletów nie ma. Niestety doszliśmy aż do Via Nomentana, czyli poranny 5 – kilometrowy spacerek. O tyle dał się we znaki, że przez większość trasy nie było chodników.
Na Via Nomentana można trafić bardzo dobre jedzenie. Niestety nie pamiętam nazwy knajpki, do której poszliśmy. Wsiedliśmy w autobus nr 60, który zawiózł nas na Piazza Venezia. Oczywiście pierwsze, co się rzuca w oczy to pomnik Wiktora Emanuela. Imponuje ogromem i pięknem. My zaczęliśmy od wizyty w Café Napoleon. Na jednym z rogów Placu Weneckiego. Moja towarzyszka zamówiła spaghetti, ja niestety zachowałem się mało romantycznie i poprosiłem o Hamburgera z frytkami  Za Hamburgera z frytkami, Spaghetti, Sprite’a, Coca-Cole i – oczywiście – obsługę (4 EUR), zapłaciliśmy łącznie 22 euro – czyli 90 złotych. Dla Polaków to może być majątek, jaki był dla nas. Wcześniej podjęliśmy decyzję, że jeśli wstęp do jakiegoś zabytku dużo kosztuje, to odpuścimy sobie i przeznaczymy to na dobre, włoskie jedzenie  Spaghetti było wspaniałe, do tej pory nie jedliśmy lepszego.
Zaraz po zjedzeniu, przechadzamy się po Piazza Venezia z pomnikiem wspomnianym wyżej i przechodzimy do Colonna Traiana. Za dużo nie mieliśmy tu do roboty, popatrzeliśmy, stwierdziliśmy, że ładne i czytając historię tego wysokiego obiektu, poszliśmy pod pomnik Wiktora Emanuela skąd doszliśmy do schodów wiodących do Bazyliki Matki Bożej Ołtarza Niebiańskiego. Ten kościół znajduje się na Kapitolu i aby do niej wejść trzeba pokonać kilkadziesiąt stopni. Rozciąga się stamtąd wspaniały widok. Weszliśmy do środka. Zabytkowa bazylika nie jest specjalnie duża, ale warto wejść do środka, bo jest ślicznie. Piękny ołtarz, fasady… naprawdę warto. Jedną z alejek przeszliśmy ponownie do pomnika Wiktora Emanuela, skąd roztaczał się niesamowity widok na Rzym. Spotkaliśmy ludzi wielu narodowości, a bardzo użyteczna i miła okazała się para z Holandii, która zrobiła nam jedno z niewielu wspólnych zdjęć z tej wycieczki 
Następnie przeszliśmy do Forum Romanum, ale nie wchodziliśmy tam. Doświadczenia z 2006 roku, kiedy jeszcze z rodzicami byłem w Rzymie, podpowiadały, że nie ma sensu wchodzić do czegoś, co lepiej widać z góry niż z samego środka  Wzdłuż Via dei Fiori Imperiali przechodzimy pod jeden z najsłynniejszych zabytków Rzymu: Koloseum. Nie wchodzimy do środka, ale przechodzimy na Via Cavour na lody. Początkowo chcieliśmy coś kupić „na drogę” do Colle Oppio, ale jednak skusiliśmy się na lody. Lody przepyszne, ale zapłaciliśmy 30 euro za dwie porcje… Lekko zniesmaczeni swoim postepowaniem poszliśmy do Colle Oppio. Tam troszkę odpoczęliśmy, pooglądaliśmy Koloseum z troszkę wyższej perspektywy i poszliśmy jakieś 1,5 km pod Museo d’Arte Orientale. Chcieliśmy obejrzeć coś niewłoskiego, ale niestety… zamknięte. No to trzeba coś zjeść  A raczej wypić, bo poszliśmy na gorącą czekoladę.
Następny cel to Bazylika św. Jana na Lateranie, ale po drodze była jeszcze Basilica di San Clemente al Laterano. Piękne wnętrze, choć zewnątrz nie zachwyca. Chwilkę sobie odpoczęliśmy na czymś w stylu dziedzińca przed tym kościołem, gdyż ból nóg dawał się we znaki. Krótki odpoczynek i następny cel to Basilica dei Santi Quattro Coronati. Kościół zbudowany w V wieku upamiętnia czterech żołnierzy, którzy nie wyrzekli się chrześcijaństwa, za co zostali skazani na śmierć. Budynek bardzo zniszczony, a na dziedzińcu zaparkowany był ciekawy pojazd – Daewoo FSO Truck, a dla nas to i tak był udający Daewoo – Polonez 
Malowniczą uliczką docieramy do ciekawego budynku - Collegio Irlandese. Naprawdę pięknie wyglądał z zewnątrz, ale brama zamknięta, nie dało się wejść. Docieramy do Bazyliki św. Jana na Lateranie. Niegdyś główna siedziba papieży, po spłonięciu jego rola spadła, gdyż przeniesiono siedzibę na Watykan. Biorąc pod uwagę rolę, jaką odgrywała bazylika – nie zachwyca jej ogrom, ale wchodząc do środka wszystko się zmienia. Jest bajecznie, jeśli kogoś fascynuje sztuka. Poza tym jest tak zadbany ten obiekt, że ciężko sobie wyobrazić, że jest blisko 100 lat starszy od Basilica dei Santi Quattro Coronati.
Był to ostatni punkt tej wycieczki, ale nie mogliśmy odmówić sobie spaceru do Piazza Venezia, choć nogi starały się ogłosić niepodległość i pójść sobie do metra. Po zmroku Rzym jeszcze bardziej pięknieje i widok oświetlonego Koloseum zapiera dech w piersiach. Ładnie również wygląda Forum Romanum i tam postanowiliśmy pójść na kompromis z nogami i udaliśmy się do stacji metra Colosseo. Podróż kilkuminutowa do stacji Pietralata. Ze stacji metra poszliśmy pozwiedzać nasze rejony i postanowiliśmy pójść do restauracji Bisteccheria na Via di Pietralata, tuż obok naszego mieszkania, którą odradzał nam Sebastiano, kiedy nas tędy zawoził. Ale nie było wyboru – to jedyna otwarta restauracja, a że było około 19 to poszliśmy. Zamówiliśmy po piwku i po pizzy. O-HY-DA. Tak niedobrej pizzy nawet w Polsce nie jedliśmy. Nie zostawiliśmy napiwku, lecz nie ze złości, tylko myśleliśmy, że doliczyli sami. Za 2 piwa 660 ml, 1 pizzę Napoli i 1 pizzę Quattro Stagioni zapłaciliśmy 20,50 euro, czyli 85 złotych. A więc minimalna różnica w postaci mniejszej kwoty w porównaniu z centrum Rzymu i naszym śniadaniem w Café Napoleon. Nie policzono nam za „Coperto Fisso” – czyli nakrycie do stołu.

17.11
Zaczęliśmy dzień pobudką o godz. 8:00 rano. Postanowiliśmy zrobić sobie spacerek do stacji metra Monti Tiburtini. Niestety mieliśmy chyba jakąś starszą wersję mapy, gdyż tam gdzie miała być ulica stały budynki i trochę krążyliśmy. Wyszliśmy na Via dei Monti Tiburtini, gdzie na jednym z przystanków autobusowych na płocie zauważyliśmy flagę Włoch, koszulkę Lazio i jakiś napis oraz znicze i kwiaty. Nie wiemy, o co tam chodziło, podejrzewamy, że zmarł tam jakiś kibic Lazio. W końcu doszliśmy do stacji Monti Tiburtini i dojechaliśmy do stacji Termini.
Doszliśmy do naszego pierwszego celu: Bazyliki Matki Bożej Większej. Położona na Eskwilinie, Kolejna budowla, która daje do myślenia ze względu na swoją długowieczność – prawie 1600 lat! Dla technologicznie zaawansowanych: możecie na iPhone ściągnąć aplikację przydatną do zwiedzania, w czym pomogą wam kody umieszczone na tablicy ogłoszeniowej w kościele. Z ciekawostek: w środku trafiliśmy na konfesjonał z napisem „Deutsch Po Polsku” i z tabliczką: „Po polsku, Italiano, Deutsch, Francais – Padre Edmondo Jasiulek”.  Więc nawet rodacy mogą się wyspowiadać w ojczystym języku. W samej bazylice wrażenie na mnie zrobiła rzeźba, której elementem były zasłony – wyglądały jak z materiału, dopiero po głębszej obserwacji widać, że to jednak kamień.
Kolejny obiekt: Bazylika św. Praksedy w Rzymie. Również położona na Eskwilinie, również z V wieku. Niepozorne wejście, skrywa całkiem przyjemne wnętrze. Nie lubię wypowiadać się na temat rzeźb i sztuki, gdyż jestem totalnym laikiem, ale utkwi mi w pamięci figura Matki Boskiej, która klęcząc trzyma w złożonych dłoniach krwawiące serce.
Następnie próbowaliśmy zwiedzić Basilica di S. Pudenziana. Niestety – zamknięta od 12:00 do 15: 00, a my byliśmy o 12:05…
Kolejny nieplanowany pobyt w Bazylice Matki Bożej Anielskiej, przy Piazza della Repubblica, który to przypomina warszawski Plac Zbawiciela. Bazylika w środku potężna. Zbudowana w XVI wieku. Natrafiliśmy na kolejny polski akcent, gdyż wewnątrz bazyliki znaleźliśmy posąg, głowę leżącą z zawiązanymi oczami. Informacja obok – rzeźbiarzem był Polak – Igor Mitoraj 
Następny cel: Santa Maria della Vittoria. Kolejny zamknięty kościół… Więc malowniczymi, wąskimi alejkami udaliśmy się pod Fontannę di Trevi. Najpopularniejsza fontanna w Rzymie. Zgodnie z oczekiwaniami dużo ludzi, miła atmosfera. Wrzuciliśmy po pieniążku i poszliśmy poszukać czegoś do jedzenia, wszak nie zjeść w takim miejscu???? Najpierw sklep przy Via Del Lavatore. Za 2 małe piwa Heineken i dużą wodę zapłaciliśmy 5,20 euro, czyli 20 złotych. Weszliśmy do restauracji, przed którą przestrzegam tych, którzy chcą zjeść dobrze i po włosku! Antica Trattoria Al. Gallinaccio. Jedzenie nie było specjalnie dobre, pustki świeciły po tym lokalu, a na to wszystko oczom ukazała się szefowa kuchni… Chinka! Potwierdziło się to na paragonie z tej restauracji – firma, do której należy restauracja to: I Gemelli s.n.c. di Chen Lining & C. I tak za wodę i 2 pierwsze dania jak to ujęto w rachunku plus obsługa 3 euro, razem wyszło 25 euro, czyli 105 złotych.
Najedzeni chińską włoszczyzną poszliśmy na Plac Hiszpański i w gruncie rzeczy: Schody Hiszpańskie – cud sztuki  Przy okazji mała porada, której się nauczyliśmy. Mianowicie, wstąpiliśmy do słynnej kawiarni Antico Cafe Greco. Jak zamówicie przy stoliku to jedna czekolada jest za 10 euro, a jak przy barze to 2,50! I jest to reguła w Rzymie – chcesz tanio, nie siadaj przy stoliku! Szybko zrozumieliśmy wysoką cenę lodów, jakie jedliśmy dzień wcześniej. Weszliśmy na sam szczyt Schodów Hiszpańskich i kolejna porada: uważajcie na kieszonkowców oraz imigrantów liczących na łatwy zarobek na schodach. W szczególności rozdający kwiaty – jak jedziesz z kobietą to po prostu uprzedź ją by niczego nie brała od tego typu ludzi, gdyż będzie ci nudził kilka minut, chociaż o 1 euro. Wracając do szczytu schodów hiszpańskich – rozciąga się z niego piękny widok! W szczególności na Via Condotti, ale też na duży obszar Rzymu. Ucięliśmy sobie krótki odpoczynek mniej więcej w połowie schodów, i wypiliśmy po piwku, zakupionym wcześniej przy Fontannie di Trevi. Nie ma z tym żadnego problemu!
Szukaliśmy jakiegoś autobusu, który by nas zawiózł w pobliże Ogrodów Borghese. Niestety nic takiego nie było i doszliśmy do stacji metra, którą mieliśmy zamiar przejechać jedną stację. Ale tu niespodzianka, bo są kierunkowskazy na Villa Borghese. Więc idziemy. Dłuższą część drogi przejechaliśmy sobie po rozmaitych schodach i tak po kilku minutach wychodzimy przy Villa Borghese. Poszliśmy coś przekąsić. Znaleźliśmy budkę z lodami i innymi smakołykami – Bar del Galoppatoio. Za dwie porcje lodów i dwie czekolady zapłaciliśmy 10 euro, czyli 40 złotych. W kolejnej budce, po przejściu znacznej powierzchni parku, kupiliśmy po piwku – te włoskie wcale nie są dobre. W tym wypadku Birra Moretti. Usiedliśmy w pobliżu Galeria Borghese, która oświetlana wyglądała pięknie i dochodziły z niej dźwięki muzyki.
To był ostatni punkt naszego zwiedzania tego dnia, więc się udaliśmy do metra – stacja Spagna. Stamtąd do Termini, gdzie przesiedliśmy się na linię metra B. Wysiedliśmy na Pietralata i postanowiliśmy zrobić zakupy w pobliskim supermarkecie – Ipercarni. Sądziliśmy, że będzie tanio, bo poza centrum, ale nie aż tak tanio! Za 2 batony Duplo, dwa litrowe wina – różowe i białe, dużą paczkę chipsów oraz solidną paczkę miętusów zapłaciliśmy – 7,04 euro, więc 30 złotych. Po dość długim oczekiwaniu na autobus do naszego mieszkania i obserwacji okolicy, postanowiliśmy udać się do Bisteccherii, restauracji, która nas zawiodła dzień wcześniej swoją pizzą. Tym razem dajemy szansę  Usiedliśmy na dworze, skąd mogliśmy poznać trochę tę restaurację. Serwują świeże mięso z grilla i używają własnego chleba, już nam się zrobiło lepiej. Zamówiliśmy 2 małe piwka i polecieliśmy w makarony, ja – Amatriciana, Kasia – Rugatoni Boscaio, lub na odwrót nie pamiętam. Było rewelacyjne! Podniecone podniebienie chciało deseru, więc jeszcze Panna Cotta i Tiramisu, Te akurat nie powalały, a za to wszystko: 26 euro (110 złotych).

18.11

Ostatni dzień zwiedzania w Rzymie. Postanowiliśmy się wyspać. Spaliśmy do oporu i jakoś koło południa ruszyliśmy,.
Najpierw autobusem na Via Nomentana, gdzie postanowiliśmy wstąpić do włoskiego fast foodu, który pełno w Rzymie. Serwują tam pizzę na wagę i inne smakołyki, a my wzięliśmy coś nowego – mięso zapiekane w cieście. Bardzo dobre i tanie. Stamtąd autobus nr 60 do Piazza Venezia i tam kolejny autobus w okolice Watykanu. Warto wspomnieć, że WSZYSTKIE przystanki w Rzymie są na żądanie! Jak chcesz wysiąść musisz zawsze wcisnąć przycisk. Niestety wyszliśmy jeden przystanek za daleko i mieliśmy duuużo chodzenia. Ale spotkaliśmy Toyotę na podkarpackiej rejestracji  Okrążyliśmy mury watykańskie natrafiając na solidne wejście do Musei Vaticani. My jednak poszliśmy dalej. Wprost pod Castel Sant'Angelo. Budynek imponuje swoją budową. Przeszliśmy się mostem, który prowadzi do tego zabytku, gdzie różnej maści sprzedawcy oferują swoje zabawki, gadżety, pamiątki. Postanowiliśmy pójść na czekoladę do Nero Caffe – 5 euro za dwie czekolady i to przy stoliku – nie było tam tego podziału na stolik i na bar. 20 złotych za 2 czekolady to dużo, ale nie było tragedii.
Następnie odbyliśmy spacer pod Papale Basilica Maggiore di San Pietro in Vaticano. Staliśmy w kolejce do wejścia może z 15 minut. Wejście poprzedza kontrola, jak na bramkach na lotnisku. Przygotowałem się profesjonalnie do kontroli, a z tego co zauważyłem, to bym mógł bazookę wziąć i nikt by się nie zorientował. Na placu św. Piotra mnóstwo Brazylijczyków. Wnętrze Bazyliki to oczywiście kilkadziesiąt minut jedynie pobieżnego zwiedzania. To, co nas interesowało to Pieta, grób papieża Jana Pawła II, który był już w innym miejscu, niż gdy byłem tu w 2006 roku, bo teraz jest w samej Bazylice. Na posadzce Bazyliki wyryte są nazwy bazylik na całym świecie, które w zależności od swoich rozmiarów są umieszczone w odpowiedniej odległości od ołtarza. My szukaliśmy Bazyliki w Gdańsku, długo nam to zajęło, ale się udało. Przedstawiciele Watykanu oprowadzali akurat jakichś arabskich imamów, co mnie zainteresowało, ale nie wiem nadal, po co. Może jakaś ekumeniczna współpraca. Niestety pomnik św. Piotra z wytartą od częstych dotyków pielgrzymów stopą, był niedostępny dla zwiedzających. Na Placu można było kupić znaczki pocztowe na poczcie, którą był… sporych rozmiarów camper. Z Watykanu do Termini postanowiliśmy przejść piechotą i niespodziewanie weszliśmy na Piazza Navona i Piazza Venezia, tym razem pomnik Wiktora Emanuela mógł nam się zaprezentować wieczorem 
Na Termini postanowiliśmy kupić sobie kebab, jak zwykłe polaczki i naprawdę – tak pysznego nie jedliśmy dawno, cena – 2,50 euro. Z Termini tradycyjnie metrem do Pietralata i przychodzimy do naszej Bisteccherii, a tam zamknięte… Okazało się, ze jesteśmy za szybko, bo oni otwierają to na kolacje. Poszliśmy się ogarnąć do mieszkania i wróciliśmy. Nasz ulubiony stolik był już nakryty, nasz kelner odebrał zamówienie  Zostały nam 40 euro w gotowce. Wszystko wydaliśmy na tej kolacji 

19.11
Samolot powrotny mieliśmy zaplanowany na 9:50, znowu z Ciampino, znowu do Modlina. Autobus Terravision z Termini mieliśmy planowo o 6:40, a trzeba było się stawić 30 minut przed odjazdem w Terra Cafe, aby pobrać Kartę Pokładową. Można tam sobie usiąść i zjeść, lub wypić kawę. Tak wczesna godzina sprawiła, że trzeba było szybciej wstać, ale ciężko było ustalić, o której, gdyż… na przystankach nie ma rozkładów jazdy. Jest napisane tylko, że autobus kursuje od 4:30 do 23:00, a jak przyjedzie, to przyjedzie. Wstaliśmy około 4 rano, a na tyle szybko się wyrobiliśmy, że gdy dojechaliśmy do metra to było ono jeszcze zamknięte  Poczekaliśmy 10 minut – otworzyli. Kolejne 5 minut – metro przyjechało. Na karcie pokładowej Terravision napisane było, że można sobie spokojnie siedzieć w kawiarni, a pasażerowie zostaną wywołani. Na nasze szczęście nie zaufaliśmy i rzeczywiście, gdybyśmy siedzieli w kawiarni to byśmy nie pojechali  Na lotnisku byliśmy z dużym wyprzedzeniem, niestety nie mogliśmy kupić sobie czegoś do jedzenia w lotniskowym barze, gdyż nie respektują kart płatniczych. Musieliśmy poradzić sobie z automatem, który serwuje ohydne przekąski. Szybkie zakupy w sklepach wolnocłowych, które oczywiście nie zwalniają z cła w obrębie UE, co jest normalne od 1999 roku. Boarding sprawny, mając priorytet wsadzono nas do osobnego autobusu, a w samolocie się trochę zdenerwowałem, kiedy nie wpuścili nas na miejsce przy wyjściach ewakuacyjnych, ale kiedy reszta pasażerów weszła, to już nie robili problemów… trudno. Tak czy siak, nie było źle. Na lotnisku na Modlinie byliśmy przed czasem i mogliśmy pojechać wcześniejszym Modlinbusem (na który w obie strony jeden z biletów był za 1 zł), co pozwoliło nam na Młocinach przebukować bilet na PolskiegoBusa na wyjazd 2 godziny szybciej, więc już około 21 byliśmy w Gdańsku 

Podsumowując – nauczyliśmy się jak wydać mało pieniędzy w Rzymie, choć trochę za późno. Należy jadać w barach szybkiej obsługi – ale tych z włoskim jedzeniem. Kupować jedzenie w supermarketach, ale nie w delikatesach w centrum Rzymu, tylko w zwykłym dyskoncie. Na pewno następnym razem z lotniska Ciampino przyjedziemy autobusem Cotral, bo jest jeszcze taniej niż Terravision.
W ciągu 3 dni zwiedzania przeszliśmy – 40 kilometrów.

Pozdrawiamy
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image

Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Riwiera Turecka luksusowo: tydzień w 5* hotelu z all inclusive od 2084 PLN. Wyloty z 3 miast Riwiera Turecka luksusowo: tydzień w 5* hotelu z all inclusive od 2084 PLN. Wyloty z 3 miast
Początek wakacji w Maroku: tygodniowy wypoczynek za 1292 PLN. Loty z Wrocławia + hotel Początek wakacji w Maroku: tygodniowy wypoczynek za 1292 PLN. Loty z Wrocławia + hotel
#2 PostWysłany: 17 Kwi 2013 15:23 
Moderator forum
Awatar użytkownika

Rejestracja: 16 Wrz 2011
Posty: 2597
Loty: 243
Kilometry: 297 179
Następnym razem pozmniejszaj zdjęcia do rozdzielczości ~850 pix bo strona się rozjeżdża i nie da się tego czytać, zwłaszcza na netbooku 10 calowym.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#3 PostWysłany: 23 Cze 2013 11:18 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 14 Kwi 2013
Posty: 336
niebieski
Jak Ci się chciało napisać tyle tekstu ? :D
_________________
LUKASZBOGUSZ.COM
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#4 PostWysłany: 26 Cze 2013 01:50 

Rejestracja: 07 Maj 2012
Posty: 22
Loty: 44
Kilometry: 48 742
za kilka dni lecę na tydzień do Wiecznego Miasta, więc Twoje info będzie przydatne - zwłaszcza dotyczące knajpek, tawern itp :D bo zabytki - przewodnik zakupiony, a w prawie każdym to samo w miarę rzeczowe info ;) PS tylko oprawa graficzna do edycji, bo kiepsko to wygląda :P
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 4 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group