| Forum strony Fly4free.pl https://www.fly4free.pl/forum/ | |
| Cebularz, Stara i Kmiotki pędzą po Łebach przez Świat cebularz-stara-i-kmiotki-pedza-po-lebach-przez-swiat,219,173713 | Strona 1 z 1 |
| Autor: | adam1987 [ 06 Lis 2023 23:16 ] |
| Temat postu: | Cebularz, Stara i Kmiotki pędzą po Łebach przez Świat |
Podczas podróży miałem milion pomysłów na tę relację, a jak przyszło co do czego, to ciężko mi nawet zacząć. Ile przeprowadziłem debat z samym sobą na temat tytułu, to nawet nie zliczę. Mam wrażenie, że nie jest do końca jasny, ale trudno, treść jest jednak istotniejsza. Pomysłów było wiele, z początku "Wszystko, wszędzie naraz i bez sensu" przez "Drogo i nieciekawie" do hmmm, właściwie to już nie pamiętam, w moim wieku to się zdarza. Co do reszty tytułu żeby nie było niedomówień, cebularz to ja i moje skłonności do cebulactwa w najmniej przemyślanych momentach, stara to moja luba, a kmiotki to nasi znajomi, którzy wiedzą, że nie jest to określenie obraźliwe w stosunku do nich. Nie jest to więc opis rodzinnego wyjazdu z konkursem budowania największej zagrody z parawanów. Trasa wyglądała mniej więcej jak poniżej. Załącznik: trasa.png [ 188.33 KiB | Obejrzany 5472 razy ] Pomysł na podróż Tak naprawdę było to bardziej kilka oddzielnych podróży, które zostały ze sobą zszyte. Wszystko zaczęło się od promocji na loty do australijskiego stanu Queensland. Nie jestem fanem tego kraju, ale moja cebulowa natura się ujawniła. Nie mogłem zmarnować takiej zniżki, a że w Queensland, akurat nigdy nie byłem, to postanowiłem zaryzykować. Po chwili byłem właścicielem biletu z Penangu do Gold Coast z przesiadką w Kuala Lumpur, który kosztował mnie ok. 300 PLN. Stara jak tylko usłyszała, to stwierdziła, że też jedzie. Nie mieliśmy jednak pojęcia co robić dalej. Na mojej liście miejsc do odwiedzenia znalazło się Tokelau, Nauru czy Nowa Kaledonia, ale okazało się, że podróż na okoliczne wyspy to ok. 2000 PLN, loty są rzadko i trzeba wrócić z powrotem do Antypody. Wtedy na forum pojawiła się atrakcyjna oferta lotów na trasie Fiji - Honolulu ze stopem np. na Samoa za ok. 1500 PLN. Choć drożej niż Jetstar do Honolulu, to z bagażem i jedzeniem. Według mnie była to też ciekawa alternatywa, gdyż pozwalała na zobaczenie dwóch pacyficznych krajów. Nie miałem ich co prawda w planach, ale odwiedziny w Klimahaus w Bremerhaven przekonały mnie do Samoa. Swoją drogą polecam to "muzeum" nawet jeśli nie macie dzieci. Następnie trzeba było znaleźć coś z Brisbane na Fidżi. Zaczęliśmy zauważać, że czas nie jest z gumy i ustaliliśmy, że jednak wolimy poświęcić czas na Australię, a Fidżi to sobie tylko liźniemy. Cena lotu mnie trochę zabolała, bo to jednak 7 stówek za lot na trasie o czasie przelotu porównywalnym do lotu z Warszawy do Larnaki. Wybór padł na Virgin Australia 2.0, ale niestety od ostatniego czasu coś im się zmieniło i w cenie nie było bagażu nadawanego, ani posiłku. Jedyna przewaga nad tanimi liniami jest taka, że waga podręcznego 7kg liczy się tylko do dużej walizki, a nie dużej i małej. W tym momencie do gry weszły kmiotki, które na moje narzekania miały czelność stwierdzić "wow, stary ale ty super ceny znajdujesz, też byśmy tak chcieli". Nasza gromadka się powiększyła, a ja szybko zarezerwowałem im bilety z Australii na Hawaje. Odcinek z Penangu wyszedł ich już jednak znacznie drożej, ale też rozumiem, że woleli lecieć tym samym samolotem co my. Potem przez dłuższy czas niewiele się działo, próbowałem jakieś fajne kółeczko po USA wymyślić, ale za każdym razem coś się psuło. Raz nawet przeszła mi płatność, ale szczęśliwie jednak nie wystawili biletów. Zabrałem się za organizację dolotu z Polski. Przypadkowo trafiłem na bardzo tanie loty z Kuwejtu do Kuala Lumpur z przesiadką w Madrasie (Chennai), którymi się nawet dzieliłem tutaj na forum, dwa nocne loty i pół dnia w terminalu nie brzmiały zachęcająco, ale uzyskałem zgodę. Jak się domyślacie, zaraz doszedł też bilet na Wizzaira z Wiednia za 240 zł z podręcznym od osoby. Wspólnie uznaliśmy, że jak już lecimy do Kuwejtu, to lepiej wziąć nocleg i zwiedzić miasto następnego dnia. Do Wiednia dokupiłem jeszcze pociąg za 20€ od osoby. Z Kuala Lumpur na Penangu chciałem lecieć MY Airlines (RIP), ale zauważyłem, że na Penang mam półtora dnia więcej niż zakładałem i kupiłem Malaysia Airlines na Langkawi za 48 PLN. IndieGo przylatuje na terminal KLIA w Kuala Lumpur, więc taka przesiadka była po prostu wygodniejsza niż pchanie się na KLIA2, żeby lecieć AirAsia za kilka złoty mniej. Stara uznała, że zwariowałem i po nocce/spaniu w trakcie dnia na lotnisku ona nie będzie na złamanie karku gnała po Langkawi i że potrzebuje dnia na jet lag. Reszta gromadki dostała więc wieczorny lot do George Town i "nocleg" przy lotnisku. Potem dokupiłem jeszcze za 6 PLN dla siebie lot z Langkawi na Penang następnego dnia. Zdradzę Wam, że ten dodatkowy dzień wziął się z pierwotnych planów czyli kupienia najdłuższego rejsowego lotu czyli Singapore Airlines z NYC do Singapuru. Przez jakiś czas można było dostać taki lot w jedną stronę wraz z lotem do KUL za jakieś 2200 PLN i to jeszcze w premium economy (economy nie jest w ogóle dostępne), ale chciałem przycebulić pięć dych i przegapiłem. Stara, jako ta bardziej odpowiedzialna, zauważyła, że istnieje coś takiego jak praca i że jednak mamy ograniczony urlop. Miałem już jej przyznawać rację, ale dotarło do mnie, że Shinkanseny drożeją w Japonii i to moja ostatnia szansa na wizytę przed podwyżką. Stara nie dała się namówić, przekonałem ją jednak, że jak już będziemy na Hawajach, to jednak głupio nawet z lotniska nie wyjść. W ten sposób kupiliśmy Kauai na jeden dzień. Kmiotki powiedziały, że nigdy w życiu i że to bez sensu, więc zostali w Honolulu. Początkowo chcieli zostać dłużej, ale chyba obleciał ich strach i wracali ze Starą do Polski przez Los Angeles i Londyn. Ja natomiast dokonałem najdroższego zakupu pojedynczego lotu w życiu z własnych. Na moje nieszczęście był to tandetny ZIPAIR z 7kg bagażem podręcznym i bez posiłku za ponad 1600 PLN. Na tej trasie lata ANA ze swoimi a380, ale bilet był za 3500 PLN. Doloty do PL z Japonii były jeszcze droższe, ale jednak rozkładało się na więcej lotów. Jak się nad tym zastanawiam, to pewnie taniej by było kupić normalnie loty do Japonii w innym terminie i tego droższego passa na pociągi. Gdy wydawało się, że trasa jest zaplanowana, przeczytałem forumową relacje z muzeum pergamońskiego w Berlinie. Po pięciu minutach Stara mnie poinformowała, że po powrocie z Japonii idę bezpośrednio na spotkanie biznesowe, a potem wieczorem wsiadamy w pociąg i jedziemy do Berlina. No dobra, tyle tytułem wstępu, wysyłam jak jest, bo inaczej zaginie w szkicach jak inne relacje, które zacząłem, ale nigdy nie opublikowałem. Jutro postaram się dodać Kuwejt. | |
| Autor: | elwirka [ 07 Lis 2023 08:26 ] |
| Temat postu: | Re: Cebularz, Stara i Kmiotki pędzą po Łebach przez Świat |
Podziękuj swojej Starej za głos rozsądku. Mnie nikt nie przywołuje do porządku i zdarza mi się sklecić takie "potworki", że już w podróży zadziwiona jestem, kto to tak głupio wymyślił. A co do relacji. Świetnie się zapowiada. Pisz dalej!;-) | |
| Autor: | adam1987 [ 07 Lis 2023 19:30 ] |
| Temat postu: | Re: Cebularz, Stara i Kmiotki pędzą po Łebach przez Świat |
Przyznaję, że dobrze mieć taką Starą, ale ja oczywiście wiedziałem lepiej i prawie wszystkie moje głupie "side trip" zrealizowałem, choć głównie w pojedynkę. Natomiast dobrze jest też czasem mieć takiego Starego, co tłumi finansowe rozpasania, a przynajmniej przypomina, żeby jednak nie przesadzać. Na koniec dnia jakoś tam spotykamy się w połowie i jest jak być powinno. | |
| Autor: | Tomo14 [ 07 Lis 2023 19:40 ] |
| Temat postu: | Re: Cebularz, Stara i Kmiotki pędzą po Łebach przez Świat |
Gratuluję "starej" i "kmiotków" i czekamy na dalszą część relacji. | |
| Autor: | adam1987 [ 07 Lis 2023 20:48 ] |
| Temat postu: | Re: Cebularz, Stara i Kmiotki pędzą po Łebach przez Świat |
Przez noc zrozumiałem jak bardzo tytuł tej relacji jest mylący. No cóż, mądry Polak po szkodzie. To akurat dziwnym trafem się wpasowuje w motyw tego wyjazdu, no ale od początku. Dojazd Po pracy właściwie wpadam do domu by się przebrać i zabrać walizki. Ładujemy się ze Starą do pociągu i po kilkudziesięciu minutach meldujemy się na Zachodnim w Warszawie. Nasz nocny pociąg do Wiednia wyrusza ok. 20 z kilkunastominutowym opóźnieniem. Kupiliśmy zwykłe miejsca przy oknie w tzw. stodole, czyli wagonie bezprzedziałowym. Za starzy jesteśmy na romanse w pociągu, żeby w nocnym siedzieć obok siebie, każdy dostaje okno i wygodniej dzięki temu śpi. Kmiotki na bogato wybrały łóżka. Wstajemy całkiem wypoczęci po przespaniu 8 godzin ok. 6 rano. Na śniadanie,jak to w podróży, jemy kabanosy z pomidorem malinowym i bułką. Za oknem widać już Wiedeń, zaraz wysiadamy. Załącznik: IMG_5289.JPG [ 169.35 KiB | Obejrzany 5250 razy ] Załącznik: IMG_3814.JPG [ 356.54 KiB | Obejrzany 5250 razy ] Załącznik: IMG_3869.JPG [ 182.2 KiB | Obejrzany 5250 razy ] Nasz lot był dość pełny, sporo arabów, ale też i polaków. Obok parkował mimo wszystko dość egzotyczny IranAir oraz EvaAir z Tajwanu. Załącznik: IMG_5292.JPG [ 253.35 KiB | Obejrzany 5250 razy ] Załącznik: IMG_5298.jpeg [ 143.19 KiB | Obejrzany 5250 razy ] | |
| Autor: | adam1987 [ 07 Lis 2023 23:03 ] |
| Temat postu: | Re: Cebularz, Stara i Kmiotki pędzą po Łebach przez Świat |
Kuwejt Z okna widzimy już pierwszy cel naszej podróży. Powiem szczerze, wygląda to mocno średnio. Jak przypomnę sobie moje entuzjastyczne lądowanie w Bahrajnie, to aż mi się robi przykro. Załącznik: IMG_5301.JPG [ 220.85 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Oznaczenia na lotnisku są bardzo dobre, ale nie przeszkodziło mi to z zejściem w dół do kontroli granicznej, choć po Visę idzie się w lewo do pomieszczenia gdzie je wydają. Wygląda ono dość nie pozornie, ale w środku jest sporo miejsca. Acha, musicie załatwić sobie pieczątkę na waszej eVisie. Najpierw stoi się w kolejce do jednej Pani, która przystawia Ci pieczątkę, a potem do kolejnego okienka, żeby przystawili inną pieczątkę. Jeśli, tak jak ja, chcecie wyrobić wizę na miejscu, to na wejściu przy kopiarkach stoi człowiek i można od niego wziąć formularz. Od razu skserujcie paszport, bo inaczej będziecie wracali z okienka, żeby to zrobić. Kopiarki są samoobsługowe, a jakość wydruków woła o pomstę do nieba, ale nikt się nie czepiał. Pobraliśmy numerki, ja poszedłem do jednej Pani, która przyjęła mój wniosek, wpisała coś do systemu i kazała zapłacić kartą opłatę. W tym czasie reszta dostała pieczątki u innej Pani. Naturalnie ja Starej nie znam i podróżuje z moim chłopakiem, natomiast Stara przyjechała ze swoją dziewczyną i żadnych bezeceńskich noclegów par tej samej płci nie będziemy uprawiać. Następnie wszyscy razem stanęliśmy w drugiej kolejce. Przed nami było tylko kilkanaście osób, ale wszystko posuwało się bardzo powoli, patrzyliśmy ze zgrozą jak wszyscy są przepytywani o nie wiadomo co. Potem przyszła moja kolej, dwadzieścia sekund i już. Byłem trochę w szoku, ale potem się okazało, że tak się traktuje Europę, pytali tylko hindusów i meksykanów. Na granicy nie było żadnej kolejki, więc z lotniska wychodzimy szybciej niż się spodziewaliśmy. To znaczy prawie, bo oczywiście miałem problem z wypłatą gotówki. Udało mi się zapomnieć PIN, sprawdzić PIN i mimo wszystko wpisać go źle i zablokować przez to kartę. Bankomaty w banku po prawej przy wyjściu z terminala pobierały 2 KWD prowizji, po lewej się zepsuły, a z tyłu po lewej pobierały 1 KWD, nie znalazłem żadnego bankomatu bez prowizji. Trochę się wściekłem, ale wypłaciłem moją zwykła kartą 20 KWD (ok. 270 PLN), gdzie prowizja za przewalutowanie niby tylko 1%, ale 5% za wypłatę z bankomatu. Nie po to załatwiałem sobie specjalnie kartę w Aionie, żeby płacić prowizję. Przyznam się, że była to moja pierwsza próba wyjazdu z wypłacaniem kasy z bankomatu na miejscu. Zazwyczaj brałem trochę gotówki i unikałem na ile tylko było to możliwe płatności gotówkowych. Ustalamy, ze jedziemy do hotelu i odpuszczamy zwiedzanie. Po wyjściu z terminala kierujemy się w prawo, przechodzimy przez parking i dochodzimy do przystanku autobusu miejskiego, cała trasa to jakieś 300 metrów. Pan z obsługi? informuje nas, ze nie ma już takiego autobusu jak A2, który miał nas dowieźć pod hotel, ale jak mu pokazaliśmy gdzie chcemy jechać, to wsadził nas do jakiegoś autobusu i powiedział, gdzie i w co mamy się przesiąść. Dziwnym trafem spotkaliśmy dwie dziewczyny, które tez jechały w tym kierunku, więc im powiedzieliśmy co i jak. Niestety przy przesiadce trzeba kupić u kierowcy nowy bilet, ale i tak podróż kosztowała nas jakieś 30 PLN zamiast 130 taxi. Wyszliśmy z autobusu i pożegnaliśmy się z dziewczynami, a sami udaliśmy się do marketu. Gdy doszliśmy do hotelu było już zupełnie ciemno. Okazało się, ze wcześniej poznane dziewczyny nocowały w tym samym obiekcie. Podzieliliśmy się zakupami. Wszyscy byli już zmęczeni, ale ja postanowiłem jeszcze wyjść na plażę i popodziwiać naszą Al Bidę. Nie zrobiłem tego specjalnie, ale serio okazało się, że okolica nazywa się Al Bida'a. Przepraszam za tragiczną jakość zdjęć, ale nie mam innych. Zgodnie z moim szczęściem okazało się, że akurat trafiłem na remont plaży i nie da się dojść do wody. No potem jakoś się tam dało, ale zamoczyłem tylko rękę i udałem się z powrotem do hotelu. Nagle zauważyłem Wendy's i od razu zachciało mi się jeść. Jak się zapewne domyślacie nic z tego nie wyszło.Próba kupienia flagowego Beconatora w kraju arabskim musi skończyć się porażką. Załącznik: IMG_5303.JPG [ 224.51 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5306.jpeg [ 190.23 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5307.jpeg [ 182.36 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5331.JPG [ 300.59 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Stoimy sobie grzecznie, aż podjedzie autobus z naszym numerem. Okazuje się, że jednak nie, ponieważ owszem trasa się zgadza, ale przewoźnik nie. Bilety dobowe nie są tu akceptowane, można kupić jednorazowy. Dopiero potem zorientowałem się, że autobusy różnych firm jeżdżą dokładnie tymi samymi trasami, ale nie honorują wzajemnie nawzajem swoich biletów. Udaliśmy się, wiec na przystanek na innej ulicy, żeby zauważyć jak autobus ucieka nam z przed nosa. Szczęśliwie, za chwile jechał kolejny, szkoda że po przejechaniu 500 metrów dojechał do pętli i kazał nam wysiąść. Ustaliłem, że idziemy na kolejny przystanek. Po drodze mijamy lokalny deptak handlowy, na którym nie ma nikogo oprócz nas. Moim oczom ukazuje się kolejna fastfoodowa marka, która zapisała się w moim serduszku. Załącznik: IMG_5334.JPG [ 282.22 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5337.JPG [ 423.39 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Poszliśmy jeszcze raz spróbować złapać autobus. Było jeszcze wcześnie, ale temperatura zaczynała doskwierać. Tym razem znowu przyjechał niebieski autobus zamiast czerwonego. Miałem ochotę się popłakać i popełnić rytualne sudoku z zażenowania. Ktoś się jednak na górze za mną wstawił i zaraz przyjechał też czerwony z dokładnie tym samym numerem. Załącznik: IMG_5344.JPG [ 283.14 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Ten problem mieliśmy w trakcie naszej przechadzki do pierwszego miejsca, które zamierzaliśmy odwiedzić, czyli muzeum sztuki. Gdy doszliśmy do budynku zaczęliśmy się zastanawiać czy informacje o godzinach otwarcia były prawidłowe. Nieśmiało wchodzimy na dziedziniec, nikogo nie ma. Szarpie za jakieś drzwi, ale są zamknięte. Wtedy wyszedł jakiś strażnik i kazał mi wejść w jakieś inne. No to weszliśmy, a tam nikogo nie było, nikt nie chciał pieniędzy za bilet, ani naszych paszportów jak w muzeum narodowym. Z początku byłem mocno zawiedziony, ale okazało się, że w wielu pomieszczeniach wokół dziedzińca były sale wystawowe, co ważniejsze chłodzone sale wystawowe, takie lodówki, które były nam bardzo potrzebne po piętnastu minutach spaceru w pełnym słońcu. Sztuka nie była może najwyższych lotów, ale że w większości były to działa lokalnych artystów, to moim zdaniem warto wejść i przekonać się samemu, w najgorszym wypadku trochę się ochłodzicie. Tuż obok jest też średnio ciekawe muzeum morskie i centrum handlowe, do którego nie wchodziliśmy. Załącznik: IMG_5347.JPG [ 133.78 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5363.JPG [ 210.84 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5357.jpeg [ 215.52 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5372.JPG [ 155.92 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5378.JPG [ 226.52 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5383.JPG [ 196.62 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5389.JPG [ 196.45 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5391.jpeg [ 224.05 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5402.JPG [ 294.77 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5394.JPG [ 256.1 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5341.jpeg [ 140.44 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5399.jpeg [ 170.67 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5398.JPG [ 223.15 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5405.jpeg [ 343.84 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5408.JPG [ 303.81 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5410.JPG [ 334.3 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5414.JPG [ 149.39 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Siedzimy jeszcze jakiś czas w centrum handlowym po czym udajemy się pod symbol Kuwejtu czyli pod charakterystyczne dwie wieże. Niestety nie ma tutaj żadnego przystanku autobusowego, ale temperatura jest już niższa, więc dajemy radę. Trasa wygląda niezbyt ciekawie, a przecież jesteśmy cały czas w centrum miasta. Niestety sporo placów w różnych dziwnych miejscach miasta straszy śmieciami. Po dojściu nad wodę przechadzamy się remontowanym bulwarem, schodzimy na chwilę na plażę i podziwiamy panoramę miasta. Na koniec siadamy na ławce punktu widokowego i podziwiamy zachód słońca. Załącznik: IMG_5419.JPG [ 227.02 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5421.JPG [ 169.84 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5426.JPG [ 169.04 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5428.JPG [ 144.76 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5434.jpeg [ 127.43 KiB | Obejrzany 5206 razy ] Załącznik: IMG_5438.JPG [ 254.98 KiB | Obejrzany 5206 razy ] | |
| Autor: | adam1987 [ 08 Lis 2023 21:04 ] |
| Temat postu: | Re: Cebularz, Stara i Kmiotki pędzą po Łebach przez Świat |
Załącznik: IMG_5392.jpeg [ 242.82 KiB | Obejrzany 5100 razy ] Załącznik: IMG_5444.jpeg [ 337.76 KiB | Obejrzany 5100 razy ] Stanowisko odprawy IndieGo jest w innym miejscu niż większości linii lotniczych. Nie należy wchodzić głównym wejściem do terminala, a pójść nieco bardziej w lewo i wejść kolejnymi drzwiami. Potem wychodzi się do miejsca gdzie są pozostałe stanowiska odprawy. Nie mam pojęcia czemu tak to rozwiązali i czemu nie ma odpowiednich informacji w terminalu pasażerskim. Szukaliśmy chyba kwadrans gdzie mamy iść, aż zapytałem kogoś z obsługi, który mnie tam zaprowadził i zażądał pieniędzy za danie mi wózka na moją podręczną walizkę, którego nie chciałem i który sam musiałem pchać, co było bardziej uciążliwe niż jechanie samą walizką. Pan pojawił się ponownie, ustawił mnie w kolejkę i z grzeczności tak w niej stałem, aż sobie pójdzie, ale nie chciał nigdzie iść. Rzuciłem mu jakieś resztki monet, które nam zostały i sobie poszedł, a ja wyszedłem z kolejki, żeby pójść po pozostałych i zaprowadzić ich w to samo miejsce. Po dojściu do stanowiska odprawy, pierwsze pytanie było o numer rezerwacji.Zazwyczaj człowiek podawał paszport i działa się magia, ale podczas tej podróży nie zawsze tak to działało. Nerwowe szukanie rezerwacji lub innych dokumentów na pięć minut przed zamknięciem bramki to mój znak rozpoznawczy, ale tym razem mieliśmy jeszcze dużo czasu. Po kontroli bezpieczeństwa i kontroli paszportowej podeszliśmy pod bramki. Człowiekowi się płakać zachciało, to jakiś dworzec pks, a nie lotnisko, nie było nawet jednej knajpy, nawet automatu, żadnego sklepu, nic, kompletnie nic po za siedzeniami ustawionymi w rzędzie i automatem na wodę. Nalałem wody do naszych pustych butelek i czekaliśmy na nasz samolot. Wśród pasażerów dominowali mężczyźni w średnim wieku, którzy wyraźnie wracali do swoich domów. Różnicę było widać tylko w locie do Frankfurtu, tam było trochę więcej Arabów i Europejczyków, płci różnej. Z niewiadomych powodów klientów Lufy zgarniali na dwie godziny przed odlotem i mieli permanentny last call. Jak tylko pojawiał się ktoś nie wyglądający na hindusa, to zaraz się go pytali czy aby nie do Frankfurtu i czy nie zechciałby pokazać biletu i wejść do kanciapy. Przed naszą kanciapą, na modłę singapurską, były skanery i kolejna kontrola bezpieczeństwa. Jak się domyślacie, byłem też ja z wodą, która była nam bardzo potrzebna, bo nasze kolejne zakupy dopiero za dobę. Jako, że sam zapytałem, to Pani stojąca przed taśmą zapytała Pana stojącego za taśmą, co mają ze mną zrobić. On tylko spojrzał na mnie i powiedział, że małą wodę można. A ona na to do niego, że ja mam półtoralitrową butelkę. Koleś tylko machnął ręką i cała nasza wesoła gromadka skorzystała z tego słynnego White Privilege, które tak ciężko dostrzec żyjąc w naszej części Europy. Sam lot bezproblemowy, pasażerów nie było bardzo dużo, nikt nic nie chciał przez cały lot. Samolot standardowo jak w Wizzairze, wiec siedzenia średnio wygodne, a miejsca na nogi mało, ale że każdy mógł się rozłożyć, to jakoś udało się zasnąć. Zapomniałem napisać wcześniej, więc napiszę teraz: 1.Ze Starą w Wizzairze tuż przed przylotem do Kuwejtu wpychaliśmy w siebie wszystkie nasze kabanosy, bo oczywiście jak już napisałem wcześniej, trochę nas poniosło z ilością przygotowanej przekąski na "jakby akurat człowiek był głodny, a nie byłoby sklepu bo niezapowiedziane święto narodowe lub gradobicie". Zdaje się, że wwożenie wieprzowiny jest nielegalne, nawet papierki zostawiliśmy w samolocie ze strachu. Tu chciałbym przeprosić stewardessy, które akurat nie chodziły z workiem na śmieci. 2. Opiekun toalety w Kuwejcie. Było to dla mnie super niezręczne, że w łazience stał jakiś koleś, który zajmował się jej myciem, a potem tam po prostu stał. Przykładowo pod wieżami gdzie męska toaleta ma dwie czy trzy kabiny, w środku i tak był Hindus, który wskazywał mi, którą kabinę mam zająć, a potem pokazał mi jeden z dwóch kranów i podał papierowe ręcznik do wytarcia dłoni. Wokół trwała jakaś budowa nikt się w ogóle nie zbliżał w kierunku tych łazienek, ale i tak pracownik był na stanowisku pracy, przerost zatrudnienia w tym kraju to mało powiedziane, ale to był już chyba jakiś jego peak. Z drugiej strony tylko się cieszyć, bo jednak warunki pracy wielu innych Azjatów w krajach arabskich są bardzo ciężkie. Indie - czyli dziesięć godzin na lotnisku. Po przylocie do Indii, czekała na nas Pani z kartką. Absolutnie nie mam pojęcie jaki był problem, ale przyszedł ktoś jej pomóc, a potem jeszcze jedna osoba musiała im pomagać. Najpierw nam dali kartki do wypełnienia i wysłali w jednym kierunku, by zaraz po nas biec, że jednak nic mamy nie wypełniać i iść gdzie indziej. Ostatecznie stwierdzili, że skoro nie mamy wiz, to powinniśmy iść prosto do tranzytowej kontroli bezpieczeństwa i przejść pod gate. Serio ta cała sytuacja była dziwna, nawet kontroli granicznej nie zrobili. Sam terminal jest nowy, choć z kołującego samolotu było widać, że lotnisko składa się też ze starego terminala, które fragmenty są w losowych miejscach przedzielony nowymi wstawkami. Z rana, kiedy przylecieliśmy terminal był niemal pusty, wieczorem było trochę więcej ludzi, ale nadal mniej niż Ryanair upchałby w Modlinie. Był to mój pierwszy kontakt z Indiami i niestety zrobiły one na mnie złe wrażenie. Nowiutki dopiero co oddany budynek, aż lśnił, problem z tym był taki, że choć cały czas ktoś tam sprzątał, to posprzątane jakoś do końca nie było. Pół roku po oddaniu do użytku zapomniano o otwarciu sklepów i restauracji, więc jedzenie można było kupić z czegoś co wyglądało jak uliczne stoisko lub w jednej pseudo kawiarni. Był też mały sklepik z lokalnymi produktami nieżywieniowymi i zdaje się, że było to jedyne miejsce gdzie można było zapłacić kartą, w pozostałych albo gotówką albo jakąś lokalną aplikacją. Jako, że żadnego kantoru, ani bankomatu nie było, musieliśmy zrezygnować z zakupów. My byliśmy przygotowani, bo zrobiliśmy spore zakupy w Luli jeszcze w Kuwejcie, ale pewnie wiele przesiadających może się zdziwić. Kolejnym problemem był internet, wifi nie chciało przysłać kodu, a gdy spróbowałem po kilku godzinach jeszcze raz, to stwierdziło, że już korzystałem i mi się nie należy. Co gorsza nie mogłem złapać też zasięgu mojej polskiej karty SIM ani międzynarodowej eSIM. To tyle z narzekania, bo były też plusy. Zobaczcie tylko na miejsca do siedzenia i odpoczynku. Załącznik: IMG_5449.JPG [ 341.97 KiB | Obejrzany 5100 razy ] Załącznik: IMG_5452.JPG [ 398.84 KiB | Obejrzany 5100 razy ] Załącznik: IMG_5454.JPG [ 305.96 KiB | Obejrzany 5100 razy ] Załącznik: IMG_5455.JPG [ 277.67 KiB | Obejrzany 5100 razy ] Osobny paragraf należy się procesowi odprawy przy gate. Najpierw ludzie ustawiają się w trzech kolejkach, które właściwie nie mają za bardzo znaczenia o ile nie leci się w "klasie biznes". Potem pomiędzy ludźmi chodzi człowiek z obsługi i sprawdza czy pasażerowie mają wszystkie niezbędne dokumenty. W naszym przypadku oznaczało to jedno wielkie nic po za paszportem i samym biletem. Następnie otwierają gate i sprawdzają czy imię na bilecie się zgadza z dokumentem, robi to już oczywiście inna osoba. Potem poszliśmy korytarzem do wieży z rękawem i przed wejściem do niej sprawdzano dokumenty jeszcze raz, znów inna osoba. Przed samym rękawem, stały jeszcze dwie osoby i sprawdzały czy na pewno to nasz lot i czy mamy niezbędne dokumenty. Na koniec w samolocie stewardessa tylko nas witała, chyba nawet nie sprawdzała czy kierunek lotu zgadza się z tym na bilecie, ale nie mam pewności. Ci to dopiero mieli przerost zatrudnienia. Przynajmniej pracownicy nosili kurtki z napisem "no tip", człowiek się nie bał zadawać pytań po doświadczeniu w Kuwejcie. Lot nie bardzo różnił się od poprzedniego, choć pasażerów było wyraźnie więcej. Po raz kolejny Hindusi, stanowiący jakieś 90% pasażerów, byli wyłącznie mężczyznami i wyglądało jakby lecieli do pracy. Człowiek naprawdę docenia swoje pochodzenie i życie w takich momentach. | |
| Autor: | adam1987 [ 14 Mar 2024 00:15 ] |
| Temat postu: | Re: Cebularz, Stara i Kmiotki pędzą po Łebach przez Świat |
Zobaczyłem ostatnio jakiś news o George'u Martinie i stwierdziłem, że jednak chciałbym dokończyć pisanie tej relacji przed własną śmiercią. Po ponad 4 miesiącach w czyśćcu, czyli w szkicach, stwierdziłem, że może jednak wydać poniższy post na świat, bo i tak nigdy go nie wypucuję. Tekst dyktowałem, więc wybaczcie jeśli przegapiłem coś podczas mojej szybkiej korekty. Trzymajcie kciuki, by następne części udało mi się dodać szybciej. Malezja Przylatujemy do Malezji o jakiejś nieludzkiej porze w stylu 5 rano. Po wyjściu z samolotu wybieramy się do łazienki, więc gdy dochodzimy do kontroli granicznej, zastajemy kolejkę na może 5 minut. Pytają tylko kiedy wylot i właściwie można sobie iść. Jako, że nadawaliśmy bagaże, to trzeba było jeszcze poczekać na ich odbiór. Potem kolejna kontrola, tym razem celna, tutaj kolejka jest już dość długa, a okienko jakby jedno. Przed kolejką siedzi jakiś Malezyjczyk i karze nam iść prosto. Myślę sobie, no świetnie, jakąś szczegółową kontrole nam zaraz zaserwują i się okaże, że gdzieś mamy jakieś zakazane leki albo, co bardziej prawdopodobne, trzy kilo kokainy, którą nam podrzucili członkowie meksykańskiego kartelu. To jest ten sam irracjonalny rodzaj strachu gdy przechodzi się przez bramki w sklepie po tym jak się nic nie kupiło. Spuszczam głowę i zaczynam się zastanawiać jak złe są warunki w malezyjskich więzieniach. Gdy odwracam się po kilkunastu metrach, bo nie widzę tego pokoju przesłuchań, okazuje się że mamy sobie iść i głowy nie zawracać, kontrole są dla hindusów. Wychodzimy na landside i się rozdzielamy. Ja, jako człowiek nieodpowiedzialny, udaje się w kolejną podróż, natomiast cała reszta kieruje się w kierunku hotelu żeby odpocząć po trudach podróży. Spotkamy się następnego dnia w Georgetown. Odlot na Langkawi mam dopiero około dziewiątej więc pozostają mi ponad 3,5h, które muszę jakoś zagospodarować. Zaczynam od znalezienia stanowiska odprawy i zapoznania się z układem terminalu. Wszystko wygląda ok, więc idę do łazienki umyć zęby, a potem jeszcze raz robię plan tego co zamierzam zrobić tego dnia. 2h przed lotem udaje się do stanowiska odprawy w celu dokonania odprawy. Terminal o tej porze wciąż jest dosyć pusty. Udaje się w kierunku kontroli bezpieczeństwa zanim zrobi się poranny tłok. Za nią, znajduje żółty bezprowizyjny bankomat mybanku, który niestety za pierwszym razem nie pozwala mi wybrać pieniędzy. Okazuje się, że jakieś osoby za mną mimo wszystko wybrały pieniądze, dlatego próbuję jeszcze raz. Tym razem pełny sukces. Idę pod bramkę gdzie jeszcze nikogo nie ma. Zasiadam i po raz kolejny postanawiam przeorganizować wszystko co do tej pory planowałem. Zmęczenie wyraźnie daje się we znaki. Jeszcze gorzej że zaczynam robić się głodny, a niewiele już mi zapasów zostało. W okolicy niestety trudno znaleźć jakikolwiek otwarty punkt z jedzeniem. Zastanawiam się gdzie są wszyscy. Być może w drugim terminalu z którego lata AirAsia. Jednak później okazuje się, że lot jest prawie pełny. Trochę obawiałem się ważenia walizki, na szczęście nikt tego nie robił, bo przekraczałem wagę o jakieś 4 kg. W dalszej części wyjazdu stanowiło to problem. Sam lot dość krótki i przyjemny. Poczęstunek w samolocie w formie mini orzeszków i 0,25l wody. W zagłówkach foteli znajdowały się ekrany, więc była jakaś tam rozrywka pokładowa. Natomiast ja próbowałem jeszcze trochę odespać. Langkawi Po kilkudziesięciu minutach dolecieliśmy do naszego celu. Terminal nie jest bardzo duży, więc w strefie odbioru bagażu jest dosyć ciasno. Temperatura wyraźnie się zmieniła, dlatego idę się przebrać, po czym wychodzę w poszukiwaniu informacji turystycznej. Tam zadaje pytanie o bagaż, ponieważ postanowiłem, ze względu na wczesną porę, nie udawać się w kierunku hotelu, a od razu w kierunku słynnego mostu i kolejki linowej. W informacji turystycznej zapewniają mnie że bez problemu można zostawić bagaż gdzieś przy kolejce, dlatego decyduje się od razu na zamówienie Graba. Mój kierowca zjawia się tuż po chwili, samochód jest dosyć stary, ale wygodny. Kierowca uważa przypisy tylko jako sugestię, gdy dojechaliśmy pod jakiś światła zapiął pas, a minęło jakieś 15 min jak wystartowaliśmy. Szczerze mówiąc nawet nie zauważyłem że nie zrobił tego wcześniej. Następnie na rondzie stwierdził, że pojedzie pod prąd, bo bliżej. Dojechaliśmy po jakichś 25 min. Ta wycieczka kosztowała mnie ok. 20 zł. Jeżeli chodzi o Graba, rzeczywiście jest tani i można się bez problemu nim poruszać na wyspie. Niemniej jednak, jeżeli funkcjonowałby tu prawdziwa komunikacja publiczna, byłoby znacznie taniej. Dla mnie to był bardzo duży minus tej wyspy. Skycab to jedno z najpopularniejszych miejsce na wyspie i taka linia mógłby po prostu jechać od samego miasta przez lotniska do głównej atrakcji, tam nie ma wiele miejsc gdzie można byłoby skręcić, więc mogłaby obsługiwać praktycznie wszystkie w okolicy. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że dzięki stanowi obecnemu jest znacznie więcej osób które mogą po prostu sobie dorobić. Na miejscu okazuje się że jest specjalna kasa, w której należy wymienić mój kupon z Klooka. Jeżeli chcielibyście udać się na skybridge, to polecam wam wykupienie pakietu wcześniej na stronie. W zbliżonej cenie co do oficjalnej macie dodatkowy dostęp do trzech dodatkowych atrakcji. Na stronie internetowej, była informacja o przechowalni bagażu, niestety dosyć ciężko było mi ją znaleźć, dlatego poszedłem pod bramki i zapytałem. Jak było do przewidzenia, nikt nic o żadnej przechowalni nie słyszał. Trochę się zezłościłem, bo specjalnie jeszcze zadawałam pytanie w informacji turystycznej. Niemniej jednak, pozwoli mi zostawić moją walizkę wraz z rzeczami innych ludzi. No tylko tyle, że to zazwyczaj były butelki wody, ponieważ nie można ze sobą jej zabrać na górę. Moje doświadczenia z Malezji niestety są dosyć średnie, zorganizowani to oni za bardzo nie są. Załącznik: IMG_5464.JPG [ 168.14 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5467.JPG [ 177.24 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5472.JPG [ 108.43 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5474.JPG [ 124.76 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5478.JPG [ 118.5 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5480.JPG [ 138.26 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5485.JPG [ 210.74 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5487.JPG [ 232.32 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5489.JPG [ 311.24 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5492.JPG [ 118.7 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5495.JPG [ 122.75 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5499.JPG [ 296.86 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5502.JPG [ 327.95 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5510.JPG [ 162.49 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5528.JPG [ 98.89 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: Komentarz do pliku: To taka zapowiedź dalszej części wyprawy. Następną atrakcją był SkyRex. Naprawdę mi się to podobało, aż trochę jestem zażenowany jak bardzo. IMG_5530.JPG [ 172.87 KiB | Obejrzany 4282 razy ] SPOILER Całość opiera się a na czym w stylu parku jurajskiego, czyli wsiadamy do wagonika wraz z kilkunastoma innymi osobami. Wjeżdżamy do pomieszczenia gdzie w okół są ekrany, na których wyświetla nam się obraz. Nasz wagonik może się poruszać w górę, w dół, trochę w bok, tak jakbyśmy naprawdę poruszali się po terenie. Ogólnie chodzi o to, że dinozaury uciekły i próbują nas zjeść. Brzmi to może średnio, natomiast jest przy tym naprawdę dużo zabawy. KONIEC Czas trwania pokazu jest dość krótki, ale i tak gorąco polecam. Załącznik: IMG_5534.JPG [ 210.09 KiB | Obejrzany 4282 razy ] SPOILER To przejazd kolejką górską na marsie, co wyświetla się na ekranie, ale siedzenia są statyczne. No i ci ruscy co to podbili jakąś planetę w początkowym filmie. Żaden inny kraj się nie pojawił ze swoją flagą. KONIEC Na samym dole jest coś takiego jak Oriental Village. Znajdziemy to różne sklepy, natomiast obecnie nie wszystko jest otwarte i szczerze mówiąc trąci trochę tandetą. No ale to chyba ogólnie taki koncept tego miejsca, ma być rozrywka dla rodziny, przaśnie i sympatycznie. Mam wrażenie, że być może z niewystarczająca starannością budowano wioskę, co stawia pod znakiem zapytania czy pozostałe obiekty zostały wykonane z większą starannością. Załącznik: IMG_5512.JPG [ 175.84 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5517.JPG [ 239.94 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5519.JPG [ 283.71 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Wybrałem mały lokalny pensjonat na końcu Pantai Cenang, taki w którym goście mogą ze sobą porozmawiać. Malezja to kraj muzułmański, natomiast jak wyjaśniałem właścicielka, na wyspie to już tak niekoniecznie restrykcyjnie. Ja jak to ja, próbuję być świętszy od papieża i miałem obawy jak powinienem się ubrać, czy spodnie przed kolana są odpowiednie, czy może nie wypada. Usłyszałem, że tu jest plaża i można czuć się swobodnie. Udałem się w poszukiwaniu jakieś wycieczki na następny dzień, która pozwoliłaby mi nie spóźnić się na mój samolot na Penang. Niestety okazało się, że raczej nie zdążę zobaczyć lasów namorzynowych. Mogę ewentualnie zrobić sobie przyjazd po okolicznych wysepkach. Udałem się na główną plażę po drodze zahaczając o słynne sklepy wolnocłowe. Bardzo lubię malezyjskie przekąski i napoje, które na miejscu są oczywiście bardzo tanie. Korzystając z okazji, że stara została w KL i nie mogła nic mówić o cholesterolu, zajadałem się nimi zamiast jak odpowiedzialny człowiek zjeść normalny posiłek. Żeby nie było, ze starą też można zachowywać się nieodpowiedzialnie natomiast rzeczywiście raczej nie w kwestii jedzenia. Udałem się na plażę podziwiałem zachód słońca po czym wróciłem do mojego hotelu. Tam już był przygotowany wspólny posiłek dla wszystkich gości. Nic wyszukanego, dosyć smaczne. Zazwyczaj nim jaśniejsza karnacja gościa, tym większy był natomiast problem z ostrością dań. Trochę odstawałem od ludzi ze względu na wiek, ale dzięki mojemu niewyspaniem zdaje się, że odegrałem rolę starego hippisa. No i tak jakoś czas zleciał. Było naprawdę miło, tak naprawdę zabraliśmy się w kilkanaście osób i mogliśmy się po prostu lepiej poznać. Szczerze mówiąc, jest to coś czego mi brakuje z czasów kiedy człowiek był młodszy, z wyjazdów kiedy po prostu miło spędzało się czas z ludźmi z innych krajów, a nie przychodziła tego swojego pokoju hotelowego, wychodziło i właściwie nie zamieniał słowa z nikim. Poszedłem spać dopiero koło północy. Zważywszy, że właściwie moje ostatnie noce były średnie przespane, uważam że dałem naprawdę sobie radę. Dziesięć lat temu, to może by nie było nic spektakularnego, ale teraz, pękałem z dumy. Załącznik: IMG_5549.JPG [ 187.01 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5554.JPG [ 136.21 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5557.JPG [ 246.33 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5556.JPG [ 149.82 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5560.JPG [ 153.5 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5538.JPG [ 161.57 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5542.JPG [ 248.48 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Załącznik: IMG_5545.JPG [ 116 KiB | Obejrzany 4282 razy ] Przy bramkach robią dwie odprawy obok siebie i idzie się łącznie. Mówią, że ostatni samolot, ale ostatni jest myairline RIP. Miałem nimi lecieć, ale w końcu nie kupiłem biletu, szkoda. Ktoś tam niby z karteczką stał że Penang, ale nie wiem czy stał że KUL przy pierwszym, bo osobiście nie widziałem. Myślę że ktoś nieogarnięte mógłby się pomylić. Mówiąc, ktoś mam na myśli siebie. Jakbym był ze starą, to na sto procent polazłbym do innego samolotu, ale tak to się starałem pilnować. Byłby wstyd jakby zadzwonili do starej z policji, że ma przyjechać i mnie odebrać. W samolocie nie było jasnego komunikatu gdzie lecimy w stylu „KUL obok niedorozwoje, które do dwóch nie zliczą” Lot do Penang szybki, siedziałem z dzieckiem i dwoma muzułmankami. Zdaje się, że były niezadowolone, ale samolot był pełny i musiały się poświecić. Ja też nie byłem happy, bo dziecko od razu się rozdarło. | |
| Autor: | tropikey [ 14 Mar 2024 08:05 ] |
| Temat postu: | Re: Cebularz, Stara i Kmiotki pędzą po Łebach przez Świat |
adam1987 napisał(a): Tekst dyktowałem, więc wybaczcie jeśli przegapiłem coś podczas mojej szybkiej korekty. Ciekawe rozwiązanie - możesz napisać, czego do tego używasz (bo zakładam, że pytanie nie powinno się zaczynać od "kogo" | |
| Autor: | j_a [ 14 Mar 2024 09:57 ] |
| Temat postu: | Re: Cebularz, Stara i Kmiotki pędzą po Łebach przez Świat |
Duży plus za szczerą i samokrytyczną relację | |
| Autor: | adam1987 [ 14 Mar 2024 19:41 ] |
| Temat postu: | Re: Cebularz, Stara i Kmiotki pędzą po Łebach przez Świat |
tropikey napisał(a): adam1987 napisał(a): Tekst dyktowałem, więc wybaczcie jeśli przegapiłem coś podczas mojej szybkiej korekty. Ciekawe rozwiązanie - możesz napisać, czego do tego używasz (bo zakładam, że pytanie nie powinno się zaczynać od "kogo" Nie, stara nie pisała tego co dyktowałem, by się mogła załamać jakby to przeczytała. Używałem zwyczajnie telefonu, wszedłem na fly4free, a potem kliknąłem ikonkę na klawiaturze ekranowej. Na komputerze dodałem zdjęcia i sformatowałem. Żadnych narzędzi specjalistycznych nie wykorzystałem. | |
| Autor: | tropikey [ 14 Mar 2024 19:51 ] |
| Temat postu: | Re: Cebularz, Stara i Kmiotki pędzą po Łebach przez Świat |
Kurczę, faktycznie... O to chodzi? ![]() Jakoś nigdy o tym wcześniej nie pomyślałem. | |
| Autor: | adam1987 [ 14 Mar 2024 20:04 ] |
| Temat postu: | Re: Cebularz, Stara i Kmiotki pędzą po Łebach przez Świat |
U mnie na telefonie wygląda to trochę inaczej, ale właściwie tak. | |
| Autor: | adam1987 [ 14 Mar 2024 23:07 ] |
| Temat postu: | Re: Cebularz, Stara i Kmiotki pędzą po Łebach przez Świat |
Czekanie z napisaniem tej relacji nie było najlepszym pomysłem. Niby nie minęło zbyt wiele czasu, ale przy mojej sklerozie, okazuje się że niewiele pamiętam. Przeglądając zdjęcia powoli do czegoś dochodzę, natomiast na pewno zdecydowanie lepiej napisałbym ją na bieżąco. Penang Przelot na wyspę Penang trwa bardzo szybko. Gdy podchodzimy lądowania, nie mogę się już doczekać kiedy zobaczę Starą. Niby to tylko półtora dnia, ale jednak po tylu latach człowiek jest po prostu przyzwyczajona do stałej obecności tej drugiej osoby. Jako że lot był krajowy, to wszelkie procedury na lotnisku poszły bardzo sprawnie. Już po chwili mogłem udać się w kierunku przystanku autobusowego. Autobus do miasta, jeździ dość regularnie, niestety należy liczyć się z dużymi korkami o niektórych godzinach. Miałem to szczęście, że dojechaliśmy mniej więcej zgodnie z planem. Podróż do centrum zajęła około godziny. Przystanek znajdował się bardzo blisko mojego hotelu. Wszedłem do pierwszego sklepu po prezent dla Starej i po chwili jak jakiś zakochany uczniak stałem pod drzwiami naszego pokoju. Powitało mnie dość chłodne "wreszcie jesteś" i szczere "weź się nie wygłupiaj" gdy wręczałem prezent. Kmiotkowa przez kilka następnych minut truła Kmiotkowi jaki to jestem romantyczny i że on też powinien. Widziałem na sobie tylko wściekłe spojrzenie Kmiotka. Sorry koleś, nie moja wina, że się władowaliście do pokoju Starej. Załącznik: IMG_5586 (Niestandardowe).JPG [ 343.48 KiB | Obejrzany 4012 razy ] Załącznik: IMG_5592 (Niestandardowe).JPG [ 269.77 KiB | Obejrzany 4012 razy ] Załącznik: IMG_5576 (Niestandardowe).JPG [ 194.82 KiB | Obejrzany 4012 razy ] Załącznik: IMG_5578 (Niestandardowe).JPG [ 294.98 KiB | Obejrzany 4012 razy ] Wszyscy byli już bardzo głodni, Stara zaczęła wątpić w swoje życiowe wybory, starała się mi przypomnieć, że z nasz żadni noworuscy, ani Instagramerzy, że nikt się nie dowie gdzie i co zjemy, że możemy spokojnie zjeść w pierwszym lepszym miejscu i się nie wygłupiać. Kmiotkowa podchwyciła i dodała, że jedzenie z jakiejś lokalnej garkuchni wzbudzi wystarczający zachwyt wszystkich w jej pracy i za pewne w naszej też. Jak powiedziała, że jedzie do Malezji, to wszyscy jej już zazdrościli. Nie miały jednak pojęcia jak bardzo się myliła. Dlatego poniżej wstawiam zdjęcie miski z potrawę, którą jadłem. Niech cały internet widzi, niech Stara zobaczy, że nie zawsze jest wszechwiedząca. Choć rzeczywiście zazwyczaj jest. Załącznik: Komentarz do pliku: Patrzcie ludzie.To jadłem. W lokalu z przewodnika oponiarzy. #Famous IMG_5579 (Niestandardowe).JPG [ 222.22 KiB | Obejrzany 4012 razy ] Załącznik: Komentarz do pliku: Przecież mogliśmy zjeść tutaj, było bliżej i przytulniej. Pierwszą otwartą do której udało nam się dojść była Green House Prawn Mee & Loh Mee. Jak się zapewne domyślacie, tak naprawdę było to bardziej niewielkie niż restauracja. Stoliki były pozajmowane, ale w kolejce praktycznie nie czekaliśmy. Natomiast musieliśmy usiąść po za lokalem, co prawda w wyznaczonej przestrzeni, ale jednak dwa lokale dalej. Naturalnie dostaliśmy naszą potrawy do stolika, więc to nie był duży problem.IMG_5588 (Niestandardowe).JPG [ 274.59 KiB | Obejrzany 4012 razy ] Posiłek nie wzbudził naszych zachwytów. Już wyprzedzając trochę dalsze nasze losy, kolejne lokale nie były wiele lepsze, właściwie tylko w jednym miejscu zjadłem coś naprawdę dobrego. Niemniej jednak ceny były bardzo niskie, w tym przypadku jakieś kilkanaście PLN od osoby, dlatego absolutnie nie żałuję, że sobie troszkę pochodziłem po tego typu przypadkach. Załącznik: IMG_5580 (Niestandardowe).JPG [ 277.61 KiB | Obejrzany 4012 razy ] Załącznik: IMG_5582 (Niestandardowe).JPG [ 276.33 KiB | Obejrzany 4012 razy ] Pogoda niestety nas nie rozpieszczała, było bardzo gorąco, ale też pojawił się deszcz, oczywiście w trakcie naszej podróży powrotnej z restauracji. Po drodze niczego spektakularnego nie zobaczyliśmy. Byśmy zmęczeni i mokrzy od deszczu, bo a nikt nawet nie pomyślał żeby zabrać ze sobą coś przeciwdeszczowego. Przecie wyszliśmy tylko na chwilę dwa lokalu obok coś zjeść, kto wiedział, że zrobiło się z tego pięć kilometrów. Teraz to już wszyscy mnie nienawidzili, a zagrożenie rozwodem w oczach Starej osiągnęło punkt krytyczny. Pewnie można było wziąć taxi lub autobus do hotelu, ale jakoś żadne z nas na to nie wpadło. Samo miasteczko, bo umówmy się, że mowa głównie o starym mieście, które nie jest ogromne i można je przejść pieszo, jest bardzo klimatyczne, przypomina mi trochę Phuket town. natomiast jest nie tak jak tam więc problem za wy z konserwacja tych budynków na pewno warto było pięknie by to wyglądało gdyby wszystko było Odnowione. Zanim wróciliśmy do hotelu a zrobiło się już ciemno. Trochę jeszcze pogadaliśmy i udaliśmy się na zasłużony odpoczynek. To już nie te lata kiedy powinniśmy się zbytnio forsować. Dziwna uwaga z mojej strony zważywszy na to co zrobiłem trochę wcześniej. Załącznik: IMG_5597 (Niestandardowe).JPG [ 312.56 KiB | Obejrzany 4012 razy ] Załącznik: IMG_5599 (Niestandardowe).JPG [ 276.16 KiB | Obejrzany 4012 razy ] Załącznik: IMG_5601 (Niestandardowe).JPG [ 216.31 KiB | Obejrzany 4012 razy ] | |
| Strona 1 z 1 | Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni) |
| Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ | |