| Forum strony Fly4free.pl https://www.fly4free.pl/forum/ | |
| Być jak kurczak - Tajlandia byc-jak-kurczak-tajlandia,215,58661 | Strona 4 z 8 |
| Autor: | lukkaas [ 26 Lis 2014 01:04 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Jeszcze, jeszcze, jeszcze Relacja mistrzowska!!!! | |
| Autor: | Pitrazzz [ 26 Lis 2014 01:32 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Wspaniała relacja! Piękne zdjęcia i w szczególności opisy:) | |
| Autor: | hamada [ 30 Lis 2014 14:06 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Nie będę oryginalna jeśli powiem, że relacja była mega! Dziękuję, dawno się tak nie uśmiałam! | |
| Autor: | pestycyda [ 30 Lis 2014 23:03 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Mareckipl napisał(a): nie wiem czy byłbym skłonny wyskoczyć z łodzi na środku akwenu Byłbyś. Gdybyś się wściekł @olus, sama żałuję, trudno ogarnąć wszystkie miejsca, niestety Bardzo wszystkim dziękuję za miłe słowa Po powrocie z wycieczki (i przebraniu ubrań na suche ![]() ![]() ![]() Nie widziałam ani jednego samochodu, natomiast rowerów - całkiem sporo W agencji kupiliśmy bilety do Bangkoku na jutro (prom na Krabi + autobus do Bangkoku) - 800 THB (stargowane z 850, było ciężko W ramach oszczędności postanowiliśmy nie spędzać wieczoru w żadnej knajpie - zakupiliśmy dwa piwa w 7 eleven (55 THB sztuka) i poszliśmy na plażę znajdującą się po drugiej stronie miasteczka. A'propos oszczędności - to był wieczór, podczas którego zapoznałam się bliżej z cudownym wynalazkiem, jakim jest "bucket" (wiaderko, do którego barman wlewa alkohol i np. colę. Pije się to przez słomkę) i imprezowaniem w knajpach Koh Phi Phi Tajowie są najbardziej sprawnymi i efektownymi tancerzami ognia, jakich widziałam w życiu. Sztuki, jakie wyczyniali, dosłownie powodowały opad szczęki. Do niektórych układów zapraszali widzów - jedną z efektowniejszych rzeczy było odpalanie papierosa siedzącemu na krzesełku turyście, przy pomocy bardzo szybko kręcącej się płonącej pojki - nie zawsze się to udawało, czasem turyści tchórzyli. Tajowie - nigdy. Każda knajpka miała własną grupę tancerzy, którzy prześcigali się w wielkościach ognia i wybuchach, żeby zwabić do siebie największą liczbę klientów. Niestety - wśród tańczących było wielu chłopców na oko 10-11 lat, uczniów. Jedynym pocieszeniem był fakt, że starsi, bardziej doświadczeni tancerze, dbali o bezpieczeństwo młodszych. Cały czas ich obserwowali, gotowi wkroczyć w niebezpiecznym momencie i pozwalali im na wykonywanie tylko łatwiejszych układów. Im dłużej w noc, tym atmosfera zaczęła się robić gorętsza. Widzowie zaczęli dołączać do tancerzy, próbowali swoich sił w kręceniu pojkami, raczej z marnym skutkiem Plażę opuściliśmy późno w nocy. Chyba ![]() Ponieważ prom do Krabi mieliśmy o 15.30, zostało nam jeszcze pół dnia na zwiedzanie. Bagaże zostawiliśmy bez problemu w hostelu i ruszyliśmy w miasto. ![]() W niektórych knajpkach mieli bardzo ciekawy pomysł, żeby zachęcić klientów do zakupienia konkretnego dania. Gdy usiedliśmy przy stoliku, pan podał nam plik kartek, na których wypisane były zachwyty odnośnie robionego przez niego Pad Thai. Każdy zachwyt napisany po angielsku przez innego turystę. I każdy podpisany. Nie powiem, zachęciło nas to ![]() ![]() ![]() I kolejny dowód na genialną logistykę. Kilka godzin temu w tym miejscu stało kilkaset plastikowych krzesełek i bawił się ogromny tłum. Rano, gdy przychodzi przypływ, piaszczyste tarasy knajp zamieniają się w plażę. Krzesełka zastępowane są leżakami aż do wieczora, kiedy to ponownie plaża zmienia się w wielką imprezownię. ![]() ![]() Bliskość plaży można rozpoznać po coraz bardziej piaszczystych chodnikach miasteczka ![]() ![]() Karmienie ryb niedaleko przystani. To jest nie do uwierzenia, ale wystawiały łebki nad wodę i dosłownie jadły z rąk ![]() ![]() ![]() Spacerując wzdłuż brzegu przy którym była przystań promowa, odkryliśmy ciekawe miejsce. Dwie ogromne hale, bez ścian, sam dach. W środku mnóstwo ludzi. I wszyscy jedzą. Najpierw, żeby wybadać, co to jest, nieśmiało obeszliśmy budynki wokół. Ze cztery razy ![]() Samoobsługowy bufet - zupy, mięsa, makarony, warzywa, owoce, no wszystko Dla zainteresowanych - żeby tam trafić, trzeba ustawić się twarzą do przystani promów. I skręcić w prawo. ![]() ![]() Dostawa lodu do knajpek. ![]() ![]() Pożegnanie z Koh Phi Phi. Nie była to wyspa, w której się zakochałam na śmierć i życie, ale na pewno nie żałuję, że tu byliśmy. W porównaniu do tego, co o niej wcześniej czytałam - miło mnie zaskoczyła. Nie było strasznego tłumu turystów (no ale przecież nie sezon), nie było strasznego naciągania i oszukiwania (nie licząc wycieczki na Maya Beach, która stanowiła 75% naszego pobytu na wyspie ![]() ![]() ![]() Hm, to zdjęcie być może przeczy mojemu stwierdzeniu "nie było turystów". Ale przypominam, że mówiłam, że nie było ich "aż tylu" ![]() A tak się kieruje promem Na przystani w Krabi czekał na nas busik, potem przesiadka do autobusu. ![]() Niesamowicie rozśmieszyła mnie jedna ze współtowarzyszek podróży, która wsiadając do takiego busika, z przerażeniem w oczach spytała "Ale chyba tym nie będziemy jechać do Bangkoku?" Autobusem dojechaliśmy do głównego dworca autobusowego w Krabi. Był nam już znany, więc wiedzieliśmy czego się możemy spodziewać. Inni - nie ![]() "Szeroko rozbudowana strefa rozrywki". W wersji - autobus W Bangkoku mieliśmy być o 5.30. Podczas podróży zatrzymaliśmy się w przydrożnym barze. I okazało się, że przez te parę dni pobytu na wyspach, staliśmy się trochę zbyt niezależnymi kurczakami. Ale szybko przypomniano nam, jakie są zasady Pani sprzedająca jedzenie również postanowiła się nami zaopiekować i w rezultacie odmówiła mi sprzedaży wybranego i pokazanego palcem posiłku, tłumacząc, że tego nie zjem. I dobrze zrobiła (tak, hodowcy ZAWSZE mają rację W nocy jeszcze jedna przesiadka, prawie przez sen i wreszcie dojechaliśmy do Bangkoku. Wysiadających momentalnie otoczył tłum taksówkarzy i wtedy, doznając jakiegoś olśnienia, powiedziałam : "Widzieliśmy już Black Buddhę, i Happy Buddhę, i nawet Old Buddhę widzieliśmy, a w Bangkoku jesteśmy trzeci raz" Taksówką, złapaną jakieś 300 metrów dalej, dojechaliśmy na dworzec pociągowy Thon Buri (150 THB - taksówkarze czekający na wysiadających chcieli ze tę odległość 500). Tam okazało się, że wszystko się dobrze składa, bo pociąg do Kanchanaburi mamy już o 7.50. ![]() Bilety kupione w dworcowej kasie, bez żadnych problemów (100 THB). ![]() Targ przy dworcu Thon Buri. ![]() ![]() ![]() C.d.n. | |
| Autor: | Snieguu [ 01 Gru 2014 01:54 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
kurczak kurczakiem ale z tego co czytam, póki co, nie daliście się namówić na "łooonneee masaaaażżż?" | |
| Autor: | pestycyda [ 02 Gru 2014 00:00 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Snieguu napisał(a): kurczak kurczakiem ale z tego co czytam, póki co, nie daliście się namówić na "łooonneee masaaaażżż?" No właśnie nie ![]() Pociąg do Kanchanaburi z Bangkoku jedzie trochę ponad 2,5 godz. ![]() W kolejnym wagonie jechała dość duża, kolorowa grupka tajskiej młodzieży. Bardzo wesoła, śmiali się, śpiewali z gitarą - robili bardzo pozytywne wrażenie. W pewnym momencie grupa podzieliła się na mniejsze podgrupki i rozpierzchli się po całym pociągu, podchodząc do turystów (w pociągu było ich dość dużo) i nawiązując rozmowę. Po angielsku. Taki typowy standard : gdzie jedziecie? gdzie byliście? czy podoba się wam Tajlandia?itp. Większość pytań mieli napisanych na karteczkach, do których dyskretnie zerkali. Nam trafili się wyjątkowo oryginalni, bo rozmowę zaczęli niestandardowo Oni : Co sądzicie o tajskich studentach? My (konsternacja) : No...yyyyyy....właściwie to nie znamy żadnych tajskich studentów.... Oni (lekko oburzeni) : To przecież my! My : Yyyy...aha....no to uważamy, że są bardzo sympatyczni Wyglądali na dosyć zadowolonych z odpowiedzi ![]() Okazało się, że była to wycieczka z uczelni. Wykładowca grupy kazał im chodzić po pociągu i ćwiczyć angielski (fajny pomysł, swoją drogą). No i bardzo fajni są ci tajscy studenci ![]() Studenci dziękują pasażerom za lekcje angielskiego ![]() W którymś momencie poszłam zapalić. Pewnym krokiem, bo miałam już doświadczenie w łamaniu zakazów z innego pociągu, podeszłam do drzwi, otworzyłam je i stojąc na schodkach zaciągnęłam się papierosem. Nagle poczułam uderzenie w twarz, tak mocne, że wyrwało mi papierosa z ust - poleciał gdzieś na tory. Dostałam w twarz "z liścia" ![]() ![]() I wreszcie Kanchanaburi. ![]() Jeszcze na Koh Phi Phi zarezerwowaliśmy przez booking.com dwa noclegi (cena za całość - 1200 THB) i sprawdziliśmy gdzie mniej-więcej mieści się nasz hostel. Trafić nie było trudno - jakieś 15 minut na piechotę od dworca. ![]() Nasz domek. ![]() A tak się do niego dochodziło. Nie powiem - robiło to wrażenie. Do domków szło się metalowym mostkiem - siatką, zbudowanym nad, hm, nie wiem, jak nazwać, rozlewiskiem? Wprawdzie teraz wody tam było bardzo mało (wiadomo - pora deszczowa ![]() Widok z naszego balkonu. Po kąpieli (ciepła woda! I wanna! ![]() ![]() Na terenie przed sklepem prezentowane były przeróżne modele - i takie tradycyjne, i takie bardziej nowoczesne. ![]() A to już raczej domki dla duchów nie są. Wygląda mi to bardziej na coś w rodzaju grobowca (?) Po godzinie plątania się i szukania drogi, w końcu trafiliśmy. ![]() Most na rzece Kwai. ![]() ![]() Ponieważ ciągle jest czynny, dla bezpieczeństwa ma pobudowane małe pobocza - niewielkie wnęki, do których można wejść, żeby ukryć się przed jadącym pociągiem. W innych momentach wnęki są wykorzystywane przez różnorodnych artystów. ![]() Mieliśmy szczęście, bo gdy byliśmy na moście, usłyszeliśmy gwizd pociągu. Wprawdzie nie zrobiliśmy sobie najbardziej pożądanej przez turystów, zwłaszcza japońskich, fotki (stawanie na torach przed jadącym pociągiem i rozdziawianie ust w udawanym przerażeniu ![]() Zawsze można wstawić swoją przerażoną twarz w jakimś programie do obróbki ![]() ![]() ![]() Widok z mostu. Powiem szczerze - gdzieś kiedyś przeczytałam, że w Kanchanaburi jest farma krokodyli. Właściwie widoki mogłyby to potwierdzać. Chodziliśmy więc wokół jak głupki i pytaliśmy o nią. Otóż nie ma, bo miejscowi nic o niej nie wiedzą. przynajmniej ci, których pytaliśmy ![]() Świątynia po drugiej stronie rzeki. ![]() ![]() ![]() ![]() Od samego początku naszego pobytu wszędzie widzieliśmy bilboardy reklamujące Policję Turystyczną, na których przedstawiano sympatyczne twarze ludzi w mundurach, których głównym celem jest pomaganie turystom w różnych ciężkich sprawach. Były wszędzie - na drzewach, płotach, ulicach. No i wiadomo - reklama dźwignią handlu - jak się już tak ciągle na nich natykałam, to i poczułam do nich zaufanie Wracając do hostelu, wstąpiliśmy na jedzenie - sałatka z papai (35 THB), ryba i frytki (wiem, głupota, ale człowiek naprawdę raz na jakiś czas miał ochotę na coś europejskiego) - 79 THB. Generalnie - dużo taniej, niż na wyspach (oczywiście nie mówimy o lokalach na głównej, turystycznej uliczce, tylko o poboczach). Podróże kształcą. Do tej pory myślałam, że kokos ma twardą, brązową skorupkę i to wszystko. Choć przyznam, że zastanawianie się nad tym nie spędzało mi jakoś snu z powiek ![]() Pąki lotosu. ![]() Wracając do hostelu, wstąpiliśmy do 7 eleven na zakupy. Nie powiem Wam czego, bo i tak pewnie już macie o nas dosyć złe zdanie W hostelu napisaliśmy pewnego ważnego maila. Są różne powody, dla których decydujemy się na zwiedzanie właśnie tego, a nie innego kraju. I to był właśnie mój powód - Elephants World (jeszcze raz mocno dziękuję, @olus :* dzięki Tobie dowiedziałam się o tym cudownym miejscu). Ale dużą rolę odegrała też promocyjna cena biletów, znaleziona na fly4free C.d.n. | |
| Autor: | olir1987 [ 02 Gru 2014 08:41 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
teraz z jeszcze większą niecierpliwością czekam na kolejną część i info o słoniach;) | |
| Autor: | sebciu88 [ 02 Gru 2014 11:01 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Geniusz pisarstwa drobiowego!! | |
| Autor: | popcarol [ 02 Gru 2014 11:16 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Super relacja, z niecierpliwoscia czekam na kolejne odcinki!!! | |
| Autor: | maciek [ 02 Gru 2014 11:21 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Świetnie się czyta relację, szczególnie świeżo po powrocie z tych samych miejsc. Akurat my byliśmy na wyspach nastawienie bardziej na wypoczynek, więc to bardzo ciekawe zobaczyć co nas ominęło. | |
| Autor: | jasiub [ 02 Gru 2014 12:20 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Dopiero teraz przeczytałem relację. Zdecydowanie dołączam do grona fanów Twojej twórczości | |
| Autor: | wojtkow [ 02 Gru 2014 16:18 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Super relacja, też chcę być kurczakiem! Na razie dodałem relację do grzędy obserwowanych | |
| Autor: | DJADKJGU [ 02 Gru 2014 16:56 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
super relacja! | |
| Autor: | Poochaty [ 04 Gru 2014 16:00 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Fajna relacja. Jakos do tej pory Tajlandia mi nie robila, ale po przeczytaniu Twojej relacji zastanawiam sie czy nie pojechac tam z moim stadem. Musze tylko sie zastanowic, czy 5-latka da rade. | |
| Autor: | pestycyda [ 04 Gru 2014 21:29 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Dziękuję za wszystkie miłe słowa i polubienia:) Wiem, zawsze piszę to samo, ale to po prostu prawda - takie sygnały są niesamowitą motywacją, żeby wziąć się do roboty Na kolejny dzień w Kanchanaburi zaplanowaliśmy zwiedzanie wodospadów w parku narodowym Erewan. Podbudowani naszą świeżo nabytą umiejętnością organizowania wycieczek (autorzy zachwycającej, niezwykle oryginalnej wycieczki "Bajkowe Koh Samui" Ceny wycieczek organizowanych przez agencję kształtowały się w okolicach 800 - 1000 THB + bilety wstępu do zwiedzanych miejsc. Więc sami widzicie... Pełni entuzjazmu i wiary we własne siły, pod hostelem wzięliśmy tuk-tuka na dworzec autobusowy (50 THB). Pan na nas popatrzył i...natychmiast się zaopiekował W każdym razie, pan podwiózł nas pod same drzwi autobusu, do którego mieliśmy wsiąść (myślę, że na poszukiwanie odpowiedniego stracilibyśmy trochę czasu - dworzec jest duży, mnóstwo różnych pojazdów, trudno się w tym rozeznać), poinformował, gdzie i jak kupić bilet (u kierowcy - 50 THB) i o której autobus odjeżdża (o 10.20). Przestrzegł nas też, że ostatni powrotny autobus z parku Erewan odchodzi o 16.00 i musimy na niego zdążyć, bo nie będzie jak wrócić. Odjechał dopiero wtedy, gdy upewnił się, że wszystko zrozumieliśmy (kazał nam dwa razy powtórzyć ![]() Do odjazdu autobusu została nam ponad godzina, a bardzo chcieliśmy obejrzeć JEATH War Museum (baliśmy się, że po powrocie może być zamknięte). Wcześniej czytałam, że w Kanchanaburi są dwa takie muzea - stare i nowsze. Według opinii znalezionych na sieci, warto odwiedzić właśnie to stare, które znajduje się niedaleko dworca pociągowego - więc właśnie w nie celowaliśmy. Podeszliśmy do kierowcy stojącego nieopodal tuk-tuka, w mgnieniu oka pojawiło się koło niego mnóstwo kolegów i wszyscy bardzo się przejęli. Odbyli naradę i po paru minutach przekazali nam werdykt - pojedzie z nami jeden z nich, poczeka, aż zwiedzimy muzeum i wróci (w sumie - 100 THB. W ogóle to było dosyć ciekawe - wyglądało na to, że każda droga "w jedną stronę" w Kanchanaburi, niezależnie od odległości, kosztowała 50 THB. W naszym hostelu nawet była reklama tuk-tuków od razu z ceną). Wyglądali na bardzo przejętych, żebyśmy nie spóźnili się na autobus - wybranemu przez nich kierowcy pokazywali najkrótszą drogę i, ponieważ akurat on nie mówił po angielsku, kilkakrotnie przypomnieli mu o której musimy być na dworcu. Bardzo szybko podjechaliśmy pod muzeum, kupiliśmy bilety (50 THB) i zaczęliśmy zwiedzanie. ![]() Samo muzeum może i jest skromne (jego główna część mieści się w drewnianej chacie, takiej, w jakiej mieszkali jeńcy wojenni), ale robi naprawdę duże wrażenie. Na ścianach chaty umieszczone są zdjęcia przedstawiające rzeczywistość obozową oraz wyroby artystyczne tworzone przez jeńców. Smutne, skłaniające do zadumy i melancholii. ![]() Na tych matach spali jeńcy. Nie chcę podawać jakiejś fałszywej ich ilości, ale jak na miejscu przeliczyłam na szybko, to każdy miał ok. 15-centymetrowy kawałek maty... ![]() Spotkani w muzeum mnisi, objaśniający historię szkolnej wycieczce. ![]() ![]() ![]() ![]() Przy kasie można było dostać informator w wielu językach (polskiego nie było). Był za to po japońsku...Dziwne uczucie. ![]() A to niespodziewany mieszkaniec muzeum Faktycznie, muzeum zwiedzaliśmy bardzo szybko, za szybko nawet. To raczej miejsce do dłuższej kontemplacji, posiedzenia, zastanowienia się...Warto. Ponieważ pan nas już poganiał, to szybko-szybko pojechaliśmy na dworzec. Po chwili siedzieliśmy wygodnie w naszym autobusie, a koledzy pana gratulowali mu udanej akcji ![]() Do parku narodowego Erewan jedzie się około 1,5 godziny. W autobusie było prawie pusto, mieliśmy wygodne miejsca i ciekawe widoki. ![]() ![]() Przy wjeździe do parku poczułam się lekko uciskana - bilet wstępu to 200 THB dla cudzoziemców, 20 dla miejscowych ![]() Pierwsze wrażenie - kurort, uzdrowisko, kąpielisko i inne epitety Ruszyliśmy w drogę. Wodospady Erewan składają się z siedmiu stopni. O ile mnie pamięć nie myli, to pierwsze dwa (lub jeden - ale skłaniam się do dwóch ![]() ![]() ![]() ![]() Nie mam pojęcia, co to za owoce, ale stałam pod tym drzewem z rozdziawioną gębą ![]() Po przejściu dwóch stopni, dochodzi się do parku "właściwego". Jest większy placyk, sklepik z przekąskami, budka strażników parku... ![]() naturalne prysznice... ![]() ![]() ...i nawet miejsce dla palaczy (tak, przy tym koszu na śmieci ![]() Droga w górę początkowo jest ułatwiona drewnianymi stopniami. Później - nie ![]() ![]() ![]() A to coś, co nas niesamowicie intrygowało. W różnych miejscach (nawet w pobliżu uliczki przy której mieszkaliśmy w Bangkoku), do drzew poprzyczepiane były ubrania. Raczej nowe - niektóre jeszcze z metkami. Często na wieszakach. W każdej możliwej sytuacji pytaliśmy o to Tajów, ale "nikt nic nie wiedział, nikt nic nie słyszał". ![]() Kolejne stopnie wodospadu. ![]() ![]() ![]() ![]() Przez pewną część drogi towarzyszyła nam biegnąca po gałęziach rodzina małpek. Zatrzymywała się razem z nami, tylko parę gałązek dalej i ruszała wtedy, kiedy my. Po jakimś czasie niestety nasze drogi się rozminęły ![]() ![]() ![]() Ostatni, najwyższy stopień wodospadów. Wracając, postanowiliśmy, że nie odpuścimy i też musimy się wykąpać. Znaleźliśmy nadające się do pływania (ehm...jak zwał, tak zwał - mi wystarczyło - do moczenia się ![]() Moja kąpiel trwała dosłownie 2 minuty, bo nagle poczułam, że coś mnie złapało za stopę ![]() ![]() Okazało się, że rybki z Erewan też lubią martwy naskórek. Nie chcę nawet myśleć, w jakim stanie w takim razie musiała być moja stopa ![]() Nie zauważyliśmy nawet, że czas tak szybko zleciał. Zostało nam jakieś 25 min do odjazdu ostatniego autobusu. Puściliśmy się biegiem w dół i zdążyliśmy dosłownie w ostatnim momencie. Tym razem autobus był przepełniony tak bardzo, że kierowca odwrócił głowę w drugą stronę, jak zobaczył biegnących w jego stronę kolejnych spóźnialskich i pojechał dalej (co przy tajskiej opiekuńczości musiało być dla niego bardzo trudne ![]() Porada praktyczna - lepiej jednak przyjść na postój trochę wcześniej, bo tylko wtedy mamy zagwarantowane miejsce w ostatnim autobusie powrotnym. Przejeżdżając przez Kanchanaburi, wysiedliśmy tym razem przy dworcu pociągowym. Chcieliśmy jeszcze przejść się przez miasteczko. I tak przechodząc sobie, trafiliśmy na targ. Ogromny. ![]() Było na nim wszystko - ubrania, jedzenie...I teraz jak baba pochwalę się, że kupiłam sobie tam prześliczne buciki. Cudowne były ![]() ![]() ![]() Nie skusiliśmy się jednak ![]() Popatrzcie, jakie ceny..... ![]() ![]() ![]() Kolacja na tym targu kosztowała nas po 55 THB (łącznie z napojami i podwieczorkiem Zadowoleni z zakupów (zwłaszcza ja - ależ koleżanki w Polsce będą zazdrościć bucików :/ ![]() Trochę nerwowo sprawdziliśmy maila. Ale tak! Była odpowiedź! Jutro o 9.00 mamy czekać przy recepcji - przyjadą po nas z Elephants World Dumni z poszerzenia naszej wycieczkowej oferty o "Szumiące fale wodospadów Erewan", postanowiliśmy iść się pobawić "na miasto" ![]() Ja bawiłam się nawet za dobrze :/ ![]() Muszę Was wyprowadzić z błędu. Tam nie było karaoke :/ C.d.n. | |
| Autor: | shiro503 [ 05 Gru 2014 01:21 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Urocze jak dobra powieść.... miałem w planach poczytać wieczorem Dostojewskiego, ale ostatecznie, skończyłem na Być jak kurczak:) | |
| Autor: | waldek99 [ 05 Gru 2014 02:33 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Kobieto prosimy o Wiecej. Jak sobie poczytam do poduszki to Potem pol nocy kombonuje jak tam pojechac | |
| Autor: | Pytusia84 [ 05 Gru 2014 16:48 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Wkręciłam się na maxa w tę relację | |
| Autor: | peterjab [ 06 Gru 2014 12:16 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Bardzo fajnie czyta się Twoją relację - z taką lekością napisane. I z poczuciem humoru. Taki pstryczek (malutki) - dlaczego piszesz dworzec pociągowy a nie kolejowy? Ja rownież dołączam się do grupy niecierpliwie oczekującej na kolejne odsłony Kurczaka | |
| Autor: | mashacra [ 06 Gru 2014 12:30 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
| Strona 4 z 8 | Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni) |
| Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ | |