| Forum strony Fly4free.pl https://www.fly4free.pl/forum/ | |
| Być jak kurczak - Tajlandia byc-jak-kurczak-tajlandia,215,58661 | Strona 2 z 8 |
| Autor: | pestycyda [ 11 Lis 2014 23:06 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
W agencji w Bangkoku dowiedzieliśmy się, że jedyny transfer, jakiego nie obejmuje nasza super-ekstra-wszystkomająca wycieczka, to transfer z przystani Koh Phangan do bungalowów. Pani powiedziała, że będziemy musieli zapłacić za dojazd ok. 150 - 200 THB. I tak też się stało - podjechaliśmy pod sam hotel za 150 THB. Wtrącenie praktyczne (oszczędnościowe - choć to dziwnie brzmi w moich ustach ![]() Nasz domek (bardzo klimatyczny zbiornik wodny Sam ośrodek był naprawdę w porządku. Starsze bungalowy były tylko dwa - jeden, chyba już nie wynajmowany i nasz ![]() ![]() ![]() Niestety, ten robak zdetronizował mojego ulubieńca z Maroka ![]() Basen na terenie naszego ośrodka. Ośrodek znajdował się bezpośrednio przy plaży, więc zaraz po szybkim prysznicu poszliśmy nad wodę. Koh Phangan jest wyspą dosyć mocno turystyczną, na szczęście byliśmy tam poza sezonem i mogliśmy się cieszyć takimi widokami. ![]() ![]() ![]() Wiadomo, każdy lubi coś innego, jednak dla mnie to miejsce straciłoby dużo ze swojego uroku, gdyby było wypełnione turystami. Choć trzeba przyznać, że puste knajpy na plaży robiły trochę demoniczne wrażenie. Popołudnie i wieczór spędziliśmy na odpoczynku - na przemian kąpiąc się w morzu, w basenie i jedząc ![]() ![]() Pad thai w plażowej restauracji - 120 THB, piwo - 50 małe, 70 duże. ![]() ![]() ![]() Kolejnego dnia wstaliśmy wcześnie, bo zaplanowaliśmy zwiedzanie wyspy. W naszym ośrodku można było wypożyczyć skutery, więc uznaliśmy, że to świetny pomysł. Po zasięgnięciu wstępnych informacji (nie, nie da się objechać całej Koh Phangan w jeden dzień) (tak, możecie sobie zabrać tę mapkę)(tak, zaznaczę wam, gdzie jest najpiękniejsza plaża) (i : nie, nie trzeba zostawiać żadnych dokumentów, a kaski można sobie zabrać z tamtej ławeczki), stwierdziliśmy, że jesteśmy doskonale przygotowani do zwiedzania. Podeszliśmy do przygotowanych do wypożyczenia skuterów i pan, z dużą pewnością siebie, stwierdził (bo to nawet nie było pytanie) : "Ale jeździliście już na skuterach". Na to my, z równie dużą pewnością siebie, odpowiedzieliśmy : "Nie" ![]() Pan skuterowy nieco się stropił, jednak nasza pewność siebie, którą staraliśmy się przekazać mową ciała, przekonała go. Otrzymaliśmy krótki instruktaż i po zapłaceniu 250 THB, zostaliśmy właścicielami pięknego skutera na cały dzień (nie byliśmy aż tak pewni siebie, przynajmniej ja, żeby porwać się na dwa skutery Powiem szczerze - z początkowej części wycieczki niewiele wiem :/ Zatrzymaliśmy się, żeby kupić gasolinę (50 THB), odpoczęliśmy chwilę pod 7eleven (faktycznie, było to bardzo potrzebne:) wbrew moim podejrzeniom, że przejechaliśmy już pół wyspy, okazało się, że od ośrodka oddaliliśmy się o jakieś 500 m ![]() ![]() ![]() Chcieliśmy dostać się do wodospadów umiejscowionych na środku wyspy, jednak od innych, spotkanych po drodze, wielbicieli skuterów dowiedzieliśmy się, że nie ma w nich wody (brak opadów - przypominam, pora deszczowa Jechaliśmy więc dalej, podziwiając widoki i nagle zauważyliśmy miejsce, które nas zauroczyło swoim wyglądem. ![]() Zatrzymaliśmy się, żeby wstąpić i coś zjeść i dopiero wtedy zauważyliśmy, że po drugiej stronie drogi, dokładnie naprzeciwko, znajduje się centrum przejażdżek na słoniach. ![]() ![]() ![]() Słoń jest bardzo silnym zwierzęciem. Potrafi pociągnąć lub popchnąć ogromne ciężary. Jednak, jeśli chodzi o jego grzbiet, nie jest już tak wesoło. Słonie mogą unieść na grzbiecie/karku maksymalnie 100 kg. To taka drobna (na razie) informacja dla wszystkich, którzy "jeżdżą na słoniach tylko w centrach, które dobrze traktują zwierzęta". Aha - palankin waży 40 - 60 kg. ![]() Zatrzymaliśmy się na posiłek w knajpce na wodzie. ![]() Spicy salad - 90 THB ![]() Shake - 60 THB Jedzenie i klimat knajpki - znakomite. Jednak najlepszą atrakcją było karmienie ryb, żyjących w jeziorku. Za barem można było kupić karmę (duże, czerwone kulki, woreczek - 50 THB) i po wrzuceniu jednej do wody, podpływał ich cały tabun. Nie mam pojęcia, co to były za ryby, jednak jedno jest pewne - nie były za bystre ![]() Sekunda przed atakiem kaczki Korzystając z mapki od pana, jechaliśmy w stronę plaży. Po drodze zatrzymywaliśmy się parę razy, zostawialiśmy skuter i wchodziliśmy w dżunglę. Wrażenie niesamowite. Dźwięki, rośliny, zapachy... ![]() ![]() W końcu dojechaliśmy na "najpiękniejszą plażę na Koh Phangan". Rzeczywiście, była piękna. W sezonie na pewno jest zapełniona turystami, teraz mieliśmy ją prawie tylko dla siebie. ![]() Na plaży co kawałek poustawiane były drewniane budki, w których można było spróbować tajskiego masażu. Cena - 200 THB. My nie zdążyliśmy - czego do tej pory żałujemy ![]() ![]() Ponieważ bardzo szybko zaczęło się ściemniać, postanowiliśmy wracać (OK, skuter nie był już naszym wrogiem, ale jazda po ciemku przy pierwszym razie, to chyba lekka przesada). W miasteczku znaleźliśmy knajpkę dla miejscowych - sami Tajowie, ani jednego turysty (co akurat w tym okresie nie było trudne ![]() Kosztowało to 50 THB i na pewno było jakąś noodle soup. Jednak zbiły nas z tropu talerze z kiełkami, listkami, przyprawami itp. Niezbyt wiedzieliśmy, co z tym zrobić. Ponieważ inni klienci wrzucali to wszystko palcami do zupy, postanowiliśmy ich naśladować. I to był nasz duży błąd Oddaliśmy skuter bez żadnych problemów. Pan obejrzał pobieżnie, czy go nie uszkodziliśmy (aż dziw, że jednak nie ![]() ![]() W knajpach dalej pusto, za to przysiadł się do nas taki jegomość C.d.n. | |
| Autor: | snapy01 [ 11 Lis 2014 23:23 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
dziękuję za ekspresową odpowiedź, muszę napisać tutaj ponieważ choć przeglądam fly4free od dawnaaaa, to zarejestrowałem się dopiero dzisiaj aby zadać to pytanie i chyba jeszcze nie mogę wysyłać PW... :/ a klimaty jakie przedstawiłaś na foto właśnie najbardziej mi się podobają. jeszcze raz thx | |
| Autor: | refiko [ 11 Lis 2014 23:31 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Naprawdę fajnie się Ciebie czyta. W miarę możliwości pisz jak najwięcej! Pozdrawiam | |
| Autor: | jacekwoj16 [ 11 Lis 2014 23:42 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Odżywają wspomnienia, też tak w zeszłym roku jeździliśmy po Ko Phangan. | |
| Autor: | monus [ 11 Lis 2014 23:55 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
bardzo fajnie się czyta, właśnie jestem w drodze do kurnika | |
| Autor: | Japonka76 [ 12 Lis 2014 09:58 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Cytuj: Słoń jest bardzo silnym zwierzęciem. Potrafi pociągnąć lub popchnąć ogromne ciężary. Jednak, jeśli chodzi o jego grzbiet, nie jest już tak wesoło. Słonie mogą unieść na grzbiecie/karku maksymalnie 100 kg. To taka drobna (na razie) informacja dla wszystkich, którzy "jeżdżą na słoniach tylko w centrach, które dobrze traktują zwierzęta". Aha - palankin waży 40 - 60 kg. Jeśli dobrze zrozumiałam, to tylko dziecko nie byłoby zbytnim obciążeniem dla słonia. Taki widoczek dwóch dorosłych osób na grzbiecie wraz z siedziskiem to zdecydowanie za dużo dla słonia | |
| Autor: | ciri [ 12 Lis 2014 12:34 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Japonka76 napisał(a): Cytuj: Słoń jest bardzo silnym zwierzęciem. Potrafi pociągnąć lub popchnąć ogromne ciężary. Jednak, jeśli chodzi o jego grzbiet, nie jest już tak wesoło. Słonie mogą unieść na grzbiecie/karku maksymalnie 100 kg. To taka drobna (na razie) informacja dla wszystkich, którzy "jeżdżą na słoniach tylko w centrach, które dobrze traktują zwierzęta". Aha - palankin waży 40 - 60 kg. Jeśli dobrze zrozumiałam, to tylko dziecko nie byłoby zbytnim obciążeniem dla słonia. Taki widoczek dwóch dorosłych osób na grzbiecie wraz z siedziskiem to zdecydowanie za dużo dla słonia Bogaci biali niespecjalnie się tym przejmują - wystarczy wejść na tripadvisor i wyszukać takie "atrakcje" żeby zobaczyć jak wielką ignorancją wykazuje się wielu turystów w komentarzach. Dla mnie to strasznie smutne, bo uwielbiam wszelkie zwierzaki ale jest wiele osób, którzy wolą żyć w błogiej nieświadomości albo ważniejsza jest dla nich fotka z przejażdżki na słoniu na fejsbuczka... Dla zainteresowanych, tutaj temat o miejscu w Tajlandii, w którym słonie traktowane są bardziej "po ludzku" - kilka-slow-o-sloniach-w-tajlandii-relacja-z-elephantsworld,216,43011 | |
| Autor: | pestycyda [ 12 Lis 2014 18:35 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Japonka76 napisał(a): Cytuj: Jeśli dobrze zrozumiałam, to tylko dziecko nie byłoby zbytnim obciążeniem dla słonia. Taki widoczek dwóch dorosłych osób na grzbiecie wraz z siedziskiem to zdecydowanie za dużo dla słonia Dobrze zrozumiałaś, dziecko albo mahout bez siedziska.... ciri napisał(a): Cytuj: Dla zainteresowanych, tutaj temat o miejscu w Tajlandii, w którym słonie traktowane są bardziej "po ludzku" - kilka-slow-o-sloniach-w-tajlandii-relacja-z-elephantsworld,216,43011 @ciri, wyprzedziłaś mnie, ale nic nie szkodzi - im więcej się o tym mówi, tym lepiej. Na początku relacji pisałam o tym, że każde z nas wybrało swoje "must see" w Tajlandii. I dla mnie był to właśnie Elephants World, o którym dowiedziałam się dzięki @olus, z relacji, którą podlinkowałaś wyżej. @olus, chciałam Ci za to serdecznie podziękować Elephants World - miejsce, gdzie słonie mogą żyć tak : ![]() I tak : ![]() A atrakcja przebywania z nimi, polega m.in. na tym : ![]() Pozdrawiam | |
| Autor: | mashacra [ 12 Lis 2014 18:46 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Wrzucam zdjęcie z relacji olus, może na karku/szyi nie może być więcej niż 100 kg, ale kto każe siadać na karku? Żeby było jasne nikogo nie namawiam do męczenia zwierząt | |
| Autor: | jobi [ 12 Lis 2014 18:55 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Tak na szybko od Googla, to słoń może nosić na grzbiecie 150-300kg - różnie piszą, kilka przykładów: http://www.elephant.se How much weight can an elephant lift? With their trunk, about 200-400 kgs, depending on size of the elephant. If a leather string is attached to a log, they can bite it between their molar teeth, and lift over 500 kgs, using their body weight, leaning backwards. http://www.elephantsforever.co.za Q: How much weight can an elephant lift? A: If an adult elephant lifts a weight only using the strength of its mighty trunk, it can lift approximately 300kg. However, they have been shown to be able to carry about 500kg of logs. A leather cord is tied around the logs and the elephant bites on this cord with its molars. It then leans back, using the weight of its body as extra power. http://adoreanimals.com If you want to ride an elephant, the best experience for the elephant, and I believe for you too, is to ride on its neck (behind the ears) not on a trekking chair which goes on the elephant’s back. A fully-grown elephant can carry up to 150 kilograms on its back, but when you consider the weight of two people, the chair (it’s called a Howdah or saddle and alone can weigh 100 kilograms or more) and the mahout (who rides on the neck) you can see how this starts to be a heavy burden on the elephant. | |
| Autor: | ciri [ 12 Lis 2014 19:05 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
pestycyda napisał(a): wyprzedziłaś mnie, ale nic nie szkodzi - im więcej się o tym mówi, tym lepiej. Wybacz to wtrynienie się w relację | |
| Autor: | Mixer [ 12 Lis 2014 20:12 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
snapy01 napisał(a): Cześć, czy mogła byś podać jakiś namiar na wasz pierwszy nocleg w Bangkoku? bardzo mi się spodobał, wolał bym jednak mieć chociaż iluzję tego tego, że ktoś usłyszał o mojej rezerwacji i być może na mnie czeka pierwszej nocy na drugim końcu świata Człowieku - to jeden z najbardziej przyjaznych turystom krajów na świecie Jak tak się obawiasz czy będziesz miał gdzie spać to skorzystaj z booking.com i gotowe A co do relacji to fajnie się czyta | |
| Autor: | pestycyda [ 12 Lis 2014 22:07 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
mashacra napisał(a): Wrzucam zdjęcie z relacji olus Tak, w Elefants World jest możliwa taka atrakcja, wchodzenie na grzbiet słonia podczas kąpieli. Ale zwróćcie uwagę na poziom wody. Te słonie nie stoją, tylko klęczą. W dodatku w wodzie. Cały problem z jazdą na słoniu wynika z dwóch rzeczy - palankinu, który je rani oraz z ich bardzo delikatnych (wbrew pozorom) podeszw u stóp. Każdy kilogram więcej na grzbietach powoduje nieprawidłowy nacisk na stopę, a w rezultacie - ich cierpienie. jobi napisał(a): Tak na szybko od Googla, to słoń może nosić na grzbiecie 150-300kg - różnie piszą @jobi, wiem, że różnie piszą. W Elephants World przyjmują 100 kg jako granicę. A gdy się bliżej pozna te cudowne zwierzęta, to naprawdę nie chce się od tej granicy odchodzić ciri napisał(a): :* A teraz, dla rozluźnienia atmosfery :/ sposób, w jaki walczy się w Tajlandii (ale pewnie nie tylko tam) z palaczami. ![]() ![]() Szczerze mówiąc, to te zdjęcia są obrzydliwe :/ jak coś (np. za bardzo), to je wyrzucę. | |
| Autor: | olus [ 13 Lis 2014 00:08 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Czuję się wywołana do tablicy Co do mojego zdjęcia, które zostało przywołane, to mogę tylko zgodzić się z tym co już napisała @pestycyda. Na grzbiet słonia można było wejść tylko w rzece, w wodzie ciężar jest inaczej odczuwalny. Ale to nie sam ciężar jest tu problemem, tylko właśnie konstrukcje na jego grzbiecie. W tych wszystkich słoniowych przybytkach najpierw na grzbiet słonia kładzie się kocyk, a na to palankin. Jak wygląda skóra słonia pod kocykiem turysta nie widzi... A tak poza tym to relacja super, śledzę od początku | |
| Autor: | Washington [ 13 Lis 2014 13:17 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Fajnie sie czyta, bardzo luzny styl pisania, usmialem sie wiele razy. Jestes idealnym kurczakiem, masz to chyba we krwi | |
| Autor: | pestycyda [ 13 Lis 2014 21:28 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Washington napisał(a): Jestes idealnym kurczakiem, masz to chyba we krwi A pomyśl, jak miło oni mnie będą wspominać A poważnie - to coś w tym jest. Pogodziłam się z faktem, że jestem taka "oszukiwalna" i jakoś się na to godzę, a dzięki temu - nie mam z tym problemu Pewnie dałoby się taniej, ale naprawdę nie żałuję ani jednego momentu, każdy dawał mi radość Jeszcze coś, co nawet dla mnie jest zaskoczeniem - po podsumowaniu podróży, zazwyczaj okazuje się, że wcale nie wydałam niesamowitych kwot Pozdrawiam | |
| Autor: | pestycyda [ 13 Lis 2014 23:25 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Wieczorem dowiedzieliśmy się w recepcji, że na drugi dzień, o godz. 10.00 będziemy mieć transfer na przystań promową i dalszą podróż na Koh Samui. Mieliśmy tam zostać na dwie noce. To też mieściło się w naszej wycieczce i również nie wiedzieliśmy, gdzie będziemy spać ![]() Pożegnanie z hotelem na Koh Phangan. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś będzie mi dane kąpać się w hotelowym basenie z widokiem na morze Rano stawiliśmy się karnie pod recepcją, trochę przerażeni, bo gdzieś się nam zapodziały nasze czerwone naklejki wycieczkowe :/ Okazało się, że to również zostało przewidziane, bo dostaliśmy zupełnie nowe oznaczenia ![]() MN? Czyżby : mało negocjonujący ? Podwieziono nas na prom, na którym obejrzano naklejki i dalej w drogę. ![]() To już brzegi Koh Samui. Na przystani w Koh Samui kolejny dowód na niesamowitą organizację. Na promie spotkaliśmy turystów z różnymi naklejkami, na przystani sprawnie nas podzielono, kierowcy taksówek szybko ogarnęli całe wychodzące stado i po chwili każdy siedział w odpowiedniej taksówce. Po około 20 minutach jazdy znaleźliśmy się w naszych domkach. ![]() Były usytuowane praktycznie na samej plaży, a widok ze schodków mieliśmy taki : ![]() Chyba każdy, kto prowadzi taki ośrodek, jest również pośrednikiem miejscowych agencji turystycznych. Nasza pani miała ladę dosłownie zasłaną ulotkami, uloteczkami, ofertami itp. Ponieważ koniecznie chcieliśmy z Koh Samui popłynąć do Ang Thong National Marine Park, żeby wspiąć się na punkt widokowy, od razu skorzystaliśmy z okazji. Było trochę trudno, bo interesował nas właściwie tylko punkt widokowy - żadne snorkowanie, kajaki itp. Niestety, takich wycieczek nie było. Każda miała jakieś dodatkowe atrakcje (oczywiście - dodatkowo płatne). W końcu zdecydowaliśmy się na najmniej rozbudowaną opcję (transfer z i do hotelu, owoce i obiad na pokładzie, kajaki, snorkowanie, szmaragdowe jezioro i punkt widokowy) i - uwaga, uwaga - utargowaliśmy cenę ! Podbudowani sukcesem, poszliśmy nawet o krok dalej ![]() To nie jest "Bajkowe Koh Samui". Te mapkę przywłaszczyliśmy sobie w innym miejscu Nasza pani również wynajmowała skutery (200 THB za cały dzień). I nawet jej nie okłamaliśmy, bo w końcu nie pytała : ILE razy jeździliście wcześniej na skuterach? Szybki prysznic i jedziemy. Pierwszym przystankiem była Wat Phra Yai i 12-metrowy posąg Big Budda, który bardzo łatwo znaleźć, bo po prostu go widać z daleka. Do posągu prowadzą wysokie schody, w okolicach których znajduje się mnóstwo sklepików - z jedzeniem, pamiątkami itp. ![]() ![]() ![]() ![]() Znaleźć można było nawet taką usługę. Nie do końca pamiętam, ale wydaje mi się, że pedicure zrobiony przez te rybki kosztował 200 THB, za to bez ograniczenia czasowego. Przy schodach, za drobną opłatą, można było uzyskać błogosławieństwo od mnicha. Nam, niestety, nie było to przeznaczone, bo gdy podeszliśmy, mnich na kawałku kartonu napisał : closed i poszedł sobie ![]() Sam posąg robił naprawdę niesamowite wrażenie. W ogóle - klimat tego miejsca był w jakiś sposób magiczny. ![]() ![]() ![]() Spędziliśmy tam dość dużo czasu, zwłaszcza pod samym posągiem, który stoi na platformie widokowej. Kolejne miejsce, które chcieliśmy odwiedzić, to Wat Plai Laem - świątynia buddyjska. Wprawdzie wg. mapki "Bajkowego Koh Samui" bardzo łatwo tam trafić (zjeżdża się z głównej ulicy), jednak, w praktyce okazało się to nie takie łatwe. Zjazd nie jest zbyt dobrze oznaczony. Wiedzieliśmy, że "to gdzieś tutaj", ale ta wiedza nie była wystarczająca. W rezultacie, gdy po raz piąty zawracając, przejeżdżaliśmy obok pewnego stoiska z jedzeniem, przemiłe panie uśmiechały się już do nas na głos ![]() ![]() Guanyin, chińska bogini współczucia i miłosierdzia. ![]() Chiński Budda ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Wielkie posągi znajdują się na jeziorze. Sam kompleks jest bardzo kolorowy, wręcz krzykliwy, ma to swój specyficzny urok. Dodatkowo padało, więc byliśmy tam prawie sami. Cisza, spokój, magia Niestety, ściemniło się, więc wycieczka "Bajkowe Koh Samui" musiała się na tym zakończyć. Tym bardziej, że do naszej chatki mieliśmy dosyć daleko. Tym razem powróciłam do mojej sprawdzonej techniki jazdy (zamknięte oczy). Jakoś ciemność + deszcz + drugi raz na skuterze w życiu nie nastrajały mnie optymistycznie (przepraszam, Marcin ![]() Pierwszy deszcz. Po drodze zatrzymaliśmy się, żeby coś zjeść. Tym razem pizza. Wiem, głupio trochę, ale miło było się schować przed tym deszczem w knajpce, stylizowanej na europejską i ogrzać się przy europejskiej herbacie. Jakoś tak. Te świątynie nastroiły nas bardzo nostalgicznie. Inna sprawa, że wszystko, co europejskopodobne, miało dużo wyższą cenę - mały kawałek pizzy to 140 BTH. Żeby zrównoważyć ten wydatek, po napoje na wieczór wstąpiliśmy do Family Market Dosyć szybko poszliśmy spać - transfer na przystań miał być o 7.15, więc trochę bolało ![]() ![]() C.d.n. | |
| Autor: | pestycyda [ 14 Lis 2014 20:39 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Zobaczenie Ang Thong było jedną z pozycji na naszej tajlandzkiej "bucket list". To Morski Park Narodowy, składający się z ok. 50 wysepek - w większości bezludnych. Z Koh Samui można się tam dostać na dwa sposoby - prywatnie wynajmując łódź (dla dwuosobowej grupy to zdecydowanie zbyt droga opcja) lub zorganizowaną wycieczką, tak, jak my. Na jednej z największych wysp mieści się parę bungalowów należących do władz Parku Narodowego. Można się z nimi skontaktować wcześniej i zarezerwować nocleg (przypływa się z jedną z wycieczek, wraca np. kolejnego dnia z następną). Na wyspie widziałam też namioty - więc pewnie i taka opcja noclegu wchodzi w grę. Niektóre sceny filmu "Niebiańska plaża" z Leonardo DiCaprio były nakręcone na Koh Phi Phi (przysparzając wyspie wiele sławy i masę turystów). Jednak film nakręcony został na podstawie książki, w której autor umieścił akcję właśnie na Ang Thong (zresztą mapa pokazywana w filmie również dotyczy Ang Thong). To takie małe wtrącenie Kolejnego dnia, zgodnie z umową, o godz. 7.15 pod naszą chatkę podjechała większa taksówka, w której siedzieli już inni turyści. Zapakowaliśmy się i podjechaliśmy na przystań promową. Tam dostaliśmy (pewnie nie zgadniecie Przy wsiadaniu na prom wycieczkowy (bardzo elegancki i dokładnie taki, jak lubią turyści - z górnym odkrytym pokładem i materacykami do leżenia Wycieczkę prowadziło dwóch przewodników - atrakcyjny Taj i niesamowicie sympatyczna blondynka (wyglądała na Szwedkę, ale raczej taką, która na stałe tu mieszka - mocno opalona, bardzo zorientowana w temacie, a w jej rysach było pewnego rodzaju, hm... twardzielstwo?) Usadzono nas wygodnie na dolnym pokładzie i najpierw zostaliśmy bardzo dokładnie pouczeni (wiadomo, hodowca, hodowcą, ale sam kurczak też musi, choćby minimalnie, zadbać o własne bezpieczeństwo ![]() I ruszamy. Podano owoce, napoje, zaczęły się wędrówki na górny pokład - generalnie bardzo sympatyczna atmosfera. ![]() Pogoda wspaniała, a widoki niesamowite. ![]() ![]() Pod dolnym pokładem wykorzystano każde miejsce. Znajdowała się tam kuchnia i ciasno popakowane kajaki. ![]() Po około dwóch godzinach stateczek zatrzymał się na morzu i nastąpiła odprawa przed kajakami - rozdano nam nieprzemakalne torby i kapoki i ustawiono w kolejce ![]() ![]() ![]() ![]() Cała kajakowa wycieczka nie trwała zbyt długo - może ok. godziny, może trochę krócej. Płynęliśmy wzdłuż brzegu jednej z wysp, wpływaliśmy do przybrzeżnych jaskiń i z kajaków obserwowaliśmy rafę koralową. ![]() No tak to można płynąć W końcu przybiliśmy do piaszczystej plaży wyspy. ![]() ![]() Tu otrzymaliśmy ok. 20 min czasu wejście na podest, z którego można było oglądać Szmaragdowe Jezioro. Na podest prowadziły dosyć strome, kilkukrotnie zakręcające, drewniane schody. Sam widok był bajeczny... ![]() ![]() Szmaragdowe Jezioro jest wypełnione słoną woda i łączy się z morzem podziemnym korytarzem. ![]() ![]() A to widok z drewnianych schodów na nasz statek (chyba Niestety, zorganizowane wycieczki mają taką wadę, że człowiek jest ciągle poganiany i nigdy nie może obejrzeć sobie czegoś dokładnie tyle czasu, ile by chciał. 20 minut na jezioro, to było zdecydowanie za mało, ale "szybko, szybko, bo teraz musicie zjeść obiad" (chociaż może się czepiam, tacy doskonali organizatorzy jak Tajowie, na pewno mają wyliczone co do minuty, ile czasu kurczak może nie jeść, żeby nie stracił humoru i tężyzny Więc "szybko, szybko" wbiegamy po pomoście zbudowanym z pływaków do long taila, który podwiózł nas na statek. Kajaki zostały na brzegu. ![]() ![]() Obiad na pokładzie. Bardzo smaczny. I można było wziąć dokładkę Płyniemy dalej, tym razem już na Koh Wuatalab, na której znajduje się punkt widokowy. W trakcie drogi ponowne zebranie na pokładzie - przewodnicy przedstawiają możliwości na Wuatalab - plażowanie, snorkowanie lub wejście na punkt widokowy. Na wyspie zostaniemy tylko przez godzinę, więc trzeba sobie coś wybrać. Szczególnie interesuje ich, kto zamierza wejść na punkt. Z kilkudziesięcioosobowej wycieczki podnoszą ręce....4 osoby :/ Zostajemy więc jeszcze dokładniej pouczeni : zastanówcie się dobrze, jak wejdziecie, to musicie też sami zejść. Gdyby się coś wam stało, to nikt tam po was nie wjedzie, musicie zdążyć w godzinę itp., itd. (czasem myślę, że oni jednak maja o nas bardzo złe zdanie ![]() A to już brzeg Koh Wuatalab. ![]() ![]() ![]() I, na ogromnym przybliżeniu, ostatnia platforma, na którą mamy wejść (chcemy! marzymy o tym! ![]() Na brzegu bungalowy, restauracja, możemy nawet przechować bagaże. Szybko zostawiamy to, co zbędne i biegniemy w górę. Trasa widokowa składa się z czterech punktów, ostatni z nich jest na wysokości 500 m.n.p.m. Czyli generalnie nie tak dużo. Jednak szlak biegnie przez dżunglę, droga składa się z głazów, a upał jest nie do zniesienia. ![]() ![]() ![]() Osiągamy pierwszą platformę. Turystów jest trochę, ale tłoku nie ma. Już na tym pierwszym punkcie niektórzy rezygnują z dalszej wspinaczki. My idziemy dalej. Kiedyś w Polsce byłam świadkiem dziwnego zjawiska. Na chodniku przy moim domu rosły sobie dwa drzewa. Przechodziłam koło nich i wtedy zauważyłam, że nad jednym z drzew pada deszcz. Drugie było suche. Takie dziwne zjawisko meteorologiczne, jakaś mała chmurka, która objęła tylko jedno drzewo. I wchodząc na punkt widokowy spotkało mnie to samo. Dżungla po bokach, dżungla nade mną i w jednym tylko miejscu pada mały deszczyk. Dziwne, prawda? I wiecie co?....tym razem to nie był deszczyk :/ ![]() Zaliczamy po kolei kolejne platformy. Słowa tego nie oddadzą... ![]() ![]() ![]() ![]() Najtrudniejsze jest podejście na czwarty, ostatni punkt. Opuszcza się wtedy dżunglę i trzeba wspiąć się po skałach, w pełnym słońcu. ![]() Skały są dosyć ostre, a w niektórych miejscach niebezpiecznie wyślizgane. ![]() ![]() Ale widok jest tego wart... ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Wybaczcie, może trochę mnie tu poniosło ze zdjęciami, ale...no, słowa tego nie oddadzą Zbieramy się do zbiegania w dół. Godzina wolności kurczaków zbliża się ku końcowi - zaczęliśmy się poważnie bać, że nie zdążymy. Schodząc z odsłoniętych skał w dżunglę, spotkaliśmy naszą twardzielkę. Jednak przyszła (ba, przybiegła - tempo jej marszu było takie, że w przeciągu 5 minut można było stracić ją z oczu) sprawdzić, czy te cztery sztuki durnego ptactwa się nie zabiły przypadkiem. Przeżyłam szok, gdy zobaczyłam, że biegnie na boso. Po tych ostrych skałach. Na moje zaskoczenie odpowiedziała - no wiesz, ja mam buty z najlepszej skóry Podbudowani jej podejściem, również prawie (prawie robi wielką różnicę ![]() 10 cm. od ławki. ![]() A potem poszedł do swojego drzewnego domku. Momentalnie zbiegli się wszyscy turyści, zrobił się gwar, aparaty trzaskały i nagle przez ten hałas przebił się głos naszej twardzielki : Zostawcie go! My je tu chronimy! I powiem szczerze, zrobiło się jakoś tak ciepło na duszy Później okazało się, że gdy zbieraliśmy się do odpłynięcia, nasza twardzielka została. Najprawdopodobniej była pracownikiem Parku. I to takim prawdziwym, z powołaniem. Gdy schodziła z punktu widokowego, zebrała wszystkie śmieci pozostawione przez turystów (na szczęście - co mnie podbudowało - było ich naprawdę niewiele). W drodze powrotnej miały miejsce jeszcze dodatkowe kurczakowe atrakcje. ![]() Jednak zaczęło się powoli chmurzyć, aż doszło do takiego momentu, że zagoniono wszystkich z górnego pokładu do środka. ![]() ![]() Ok. godz. 17.00 byliśmy na przystani promowej. I prawie dokładnie wtedy zaczęło padać. Dwa dni na Koh Samui, dwa dni piękna pogoda od rana, od 17.00 deszcz. ![]() Przy wysiadaniu czekała nas jeszcze jedna niespodzianka. Okazało się, że zdjęcia robione przed wycieczką, nie były po to, żeby nas identyfikować Można było sobie ową pamiątkę zakupić, żeby na zawsze mieć w głowie obraz Ang Thong (dzięki napisowi pod kurczakiem No i jak myślicie? Oczywiście talerzyk stoi na honorowym miejscu u kolegi w domu (zainteresowanym za drobną opłatą przesyłam zdjęcia talerzyka na priv Jeszcze tylko transfer do chatek, szybkie zakupy w 7 eleven i już możemy relaksować się na "naszej" plaży ![]() ![]() A w domku spokojnie czekał nasz trzeci lokator. ![]() Podobno w Tajlandii jest taki przesąd, że w noc po zakończeniu budowy nowego domu, koniecznie musi się pojawić przynajmniej jeden gekon. Jeśli to się nie stanie, to trzeba bardzo uważać, bo to bardzo niepomyślna wróżba. C.d.n. | |
| Autor: | mashacra [ 14 Lis 2014 22:28 ] |
| Temat postu: | Re: Odp: Być jak kurczak - Tajlandia |
Czekam na więcej, więcej, więcej..... Historia z deszczykiem bomba, a motyw czerwona i niebieska karteczka, miód, poczułem się jak w tajlandzkim Matrixie, dlaczego nie wybrałaś niebieskiej? | |
| Autor: | jobi [ 14 Lis 2014 22:51 ] |
| Temat postu: | Re: Być jak kurczak - Tajlandia |
Dla kurczaka przydałby się specjalny przycisk "uwielbiam". Fajna byłaby z tego materiału książka. | |
| Strona 2 z 8 | Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni) |
| Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ | |