-- 07 Lip 2022 21:19 --
Z takim "zwykłym turystą" jest ten problem, że wystarczy jak irańskie służby sobie dobrze wygooglają daną osobę, a nie jest to trudne, to z reguły znajdą jak na tacy jej obecne i poprzednie miejsca pracy, wykształcenie, pewnie jakieś kontakty, może poprzednie podróże. I jeżeli taki delikwent jest studentem albo kimś świeżo po studiach z czystym życiorysem, to rzeczywiście nie ma się czego obawiać. Albo rzeczywiście rolnikiem czy kasjerem w Biedronce. Ale jak gdzieś w takim internetowym CV wyskoczy jakaś uczelnia, międzynarodowa korporacja, media, służby mundurowe etc., to robi się łakomym kąskiem dla irańskich służb. Tu nie trzeba zachowywać się podejrzanie, fotografować obiektów wojskowych itp. bo w tym procederze przecież nie chodzi o łapanie rzeczywistych szpiegów, tylko uzyskanie - mówiąc wprost - zakładników do zakulisowych dyplomatycznych targów.
Na pewno 99% wyjazdów kończy się dobrze, ale wystarczy jakieś zaostrzenie sytuacji międzynarodowej, w którym Irańczycy dojdą do wniosku, że przyda im się karta przetargowa.
Byłem w Iranie już dość dawno temu, rok po studiach, to był świetny wyjazd i do tej pory doskonale go wspominam. Ale obecnie się nie wybieram, a nie pracuję dla żadnych trzyliterowych służb (dwuliterowych zresztą też)
-- 07 Lip 2022 21:58 --
PS. Trochę szerszego kontekstu jest w tym artykule.
https://www.timesofisrael.com/uk-says-d ... onths-ago/
Wygląda na to, że polski profesor oberwał przy okazji, a głównym celem akcji byli brytyjscy dyplomaci.