Na wyjazd zdecydowaliśmy się w lutym, cały czas organizując noclegi czy też loty towarzyszyła nam myśl wyjazd fajnie - kiedyś tam daleko w przyszłości będzie.
23.04.2014 Po pracy szybki powrót do domu, dokańczamy pakowanie i pora ruszać. Pierwszym celem była Bydgoszcz skąd Polskim Busem udaliśmy się do Poznania. W Poznaniu przesiedliśmy się do autobusu Simple Expres, który zabrał nas do Berlina. W SimpleExpresie mimo numerowanych miejsc nikt chyba nie zachował swojego miejsca a na pewno nie dane było nam zająć nasze miejsca na przedostatnim przystanku – jakim jest Poznań.
24.04.04.2014 Wcześnie rano docieramy do Berlina przystanek ZOB, małe rozeznanie w metrze, szybki zakup Tageskarte(to się kasuje raz czy przy każdym przejeździe ?) i udajemy się w kierunku kopuły parlamentu. Wejście na kopułę jest darmowe jednak trzeba wcześniej się zarejestrować na wybraną godzinę. Niestety rano Berlin był spowity mgłą, stąd widok z kopuły ograniczał się do najbliższej okolicy. Mimo tego, że widok z kopuły nie był tego dnia imponujący to samo wejście na taką budowlę zrobiło na nas duże wrażenie. Wieczornym lotem easyJet z lotniska Schonefeld przybyliśmy do Londynu Gatewick.
25.04.2014 Porannym lotem easyJet z lotniska Londyn Gatewick docieramy do głównego celu naszej podróży. Zarezerwowaliśmy miejsca z prawej strony samolotu, mając z tyłu głowy myśl przeczytaną najprawdopodobniej kiedyś w internecie, że warto siedzieć z prawej strony. Przez pewien czas wydawało się nam, że był to błąd, jednak krótko przed lądowaniem naszym oczom ukazuje się ląd.
Po wylądowaniu zostajemy zawiezieni do terminala, szybka kontrola paszportowa – tudzież dowodowa i już mogliśmy wyjść na zewnątrz. Zaraz po wyjściu znajduje się przystanek, podczas krótkiego oczekiwania na autobus podziwiamy rozpościerający się widok na ocean.
W autobusie kupujemy bilet powrotny (8e). Droga z lotniska do stolicy minęła niepostrzeżenie na podziwianiu nowych widoków. Jako pierwszy cel obraliśmy targ lavradores
Targ oczywiście okazuje się być zamknięty, niepocieszeni ruszyliśmy w kierunku wypożyczalni samochodów.
Po drodze podziwiamy widoki
Warto wcześniej sprawdzić, gdzie dokładnie mieści się wypożyczalnia, a nie orientacyjnie na mapie w którym rejonie powinna być, bo niestety miejscowi nie zawsze są świadomi czy adres o który pytamy istnieje i gdzie się znajduje ;d. Było to moje pierwsze wypożyczenie samochodu, generalnie bezproblemowe, w wypożyczalni miła obsługa informująca aby się nie przejmować drobnostkami, byle zwrócić pojazd w całości. Mając już nasze granatowe Clio mogliśmy ruszyć do hotelu.
Po drodze zbaczamy na chwilę szybkiej czyt. płaskiej/prostej drogi aby zobaczyć to
tak to jest widok z
droga do hotelu
lokalizacja hotelu
26.04.2014
Śniadanie z takim widokiem za oknem smakuje wyjątkowo
Tego dnia zaplanowaliśmy trasę PR13, w tym celu pojechaliśmy z hotelu dalej w górę. W górę to znaczy w górę ;d nasz hotel w dole
Droga ER110 od skrzyżowania drogi z Encumeady w stronę ER101 okazała się zamknięta, jeśli znalazł się ktoś nadgorliwy to mógł trafić na blokadę
Skłoniło na to do zmiany planów i szukania nowej trasy pośród takich widoków.
Zdecydowaliśmy się na trasę PR17 znajdującą się tuż obok nas.
Początek trasy PR17 znajduje się za nami
Obrót o 180st teraz widzimy ocean z drugiej strony wyspy. Aby dostać się na początek PR17 można zejść kilka metrów w dół. Na początku trasy cały czas mamy na oku nasz hotel
Kilka widoków z trasy
Miejscami trochę padało
Jedno chyba z nielicznych miejsc wymagających większej uwagi i nie trzymania się kurczowo barierki ;d
O już widać ER110, tylko jeszcze trzeba tam się dostać.
No tak kilka kamieni i trzeba było drogę zamykać ?!
Może jednak cofam ostatnie zdanie
Pierwszy raz w chmurach
Zmęczeni ale szczęśliwi docieramy do hotelu, jak się później okazało codziennie nad doliną pojawiały się chmury.
27.04.2014
Tego dnia ograniczyliśmy chodzenie do niezbędnego minimum. Z Encumeady wybraliśmy się do S. Vincente
Gdy dostrzegliśmy pewien kwiat nie mogliśmy sobie odmówić małej sesji. Domyślacie się już o jaką roślinkę chodzi ?
Z S. Vincente udaliśmy się do Porto Moniz, jechaliśmy z nadzieją, że jeszcze jakaś stara droga będzie otwarta. Niestety żadna z dróg zaczynających się przy tunelach nie umożliwiała przejazdu.
Gdzieś po drodze
Dosyć szybko docieramy do Porto Moniz
Szkoda, że woda była taka zimna
Wyjazd z Porto Moniz zafundował nam kolejne widoki
W dalszą drogę wyruszyliśmy do Ponta do Pargo, po drodze zatrzymując się w Abchadas da Cruze by zobaczyć Cable Car. Pod sam wyciąg można dojechać samochodem.
Można zjechać do samego oceanu, to tam gdzieś na dole.
Szkoda, że ostatecznie nie zdecydowaliśmy się na zjazd w dół.
W Ponta do Pargo znajduje się latarnia, chociaż najbardziej wysunięty fragment tej strony wyspy i widok stamtąd jest znacznie ciekawszy. Jest to miejsce godne polecenia, zapewniające świetny widok na wyspę i ocean.
Dalsza nasza trasa wiodła do Calhety, w okolicy której zobaczyć można tarasy z uprawą bananów. Znajduje się tam również plaża. Wzdłuż drogi przy plaży znajduje się płatny parking( 1h 0,8e, 1h 15 min 1e).
28.04.2014
Tego dnia zaplanowaliśmy levadę do Moinho zaczynającą się w Ponta do Sol, aby trochę urozmaicić trasę i nie wracać tą samą drogą jako drogę powrotną wybraliśmy levadę Nova. Trasa zaczyna się przy kościele w Ponta de Sol, zaraz obok znajduje się bezpłatny parking.
Widok po kilku minutach marszu
To zobaczmy skąd idziemy
Trasa na początku wydaje się trochę zaniedbana, w levadzie znajdują się rośliny, barierki ochronne często są pogięte lub też ich w ogóle brakuje bo zdążyły się już osunąć na dół.
spójrzmy za siebie
Aby wejść na levadę Nova, trzeba wspiąć się pod koniec levady Moinho do góry, była widoczna ledwo zauważalna ścieżka w górę. Niestety nie wiedzieliśmy jeszcze, że było by lepiej się tam wspiąć. Dotarliśmy do miejsca w którym skały nie pozwalały już przejść przy levadzie Moinho. Niezbędne było zejście do pustego koryta rzeki z małym strumykiem na środku.
Może gdyby było więcej wody pomyśleli byśmy aby się cofnąć i wejść inną drogą na levadę nova. Suchym korytem po kilkudziesięciu metrach dotarliśmy do początku levady nova. Wzdłuż levady nova wróciliśmy do Ponta de Sol. Przy korycie znajduje się stosunkowo szeroki pas betonu, po którym można w miarę bezpiecznie i wygodnie przejść. Warto wspomnieć, że wiele fragmentów jest niezabezpieczonych poręczą. Na tej trasie przechodzi się również niezbyt długi, dosyć szeroki, stosunkowo ciepły tunel. Po drodze przechodziliśmy przy bardzo malowniczym wodospadzie.
trochę bliżej mety
Zakończenie wędrówki wzdłuż levady nova znajduje się trochę powyżej startu levady do Moinho, jednakże wypatrując wieży kościoła łatwo powrócić.
Z racji tego, że było jeszcze dość wcześnie oraz tego dnia przeszliśmy tylko ok 9-10 km to pojechaliśmy ostatecznie na trasę
Rabacal – Levada das 25 Fontes e Risco PR6
Dojeżdżamy
Wędrówkę do 25 Fontes zaczęliśmy w sumie przez przypadek, celem wyprawy w to miejsce była Lagoa do Vento, na którą początkowo nie mogliśmy trafić.
a może gdzieś tam jest wejście ...
Lagoa do Vento wg. Wskazówek powinna zaczynać się przy skrzyżowaniu z drogą do Calhety, jednakże nie było żadnego oznaczenia.(ktoś wie dlaczego? co robiliśmy nie tak?) Po cofnięciu się na parking stwierdziliśmy, że idziemy na 25 Fontes , trochę bliżej w stronę kościoła znajduje się najprawdopodobniej wejście na Lagoa do Vento(lepiej wybrać to/ drugiego wejścia tudzież mety nie mogliśmy znaleźć). Informacja dla zmęczonych: z parkingu do Rabacal House i co ważniejsze z powrotem jeździ bus.
Na początku dłuuuuuuuuuuuuugiej drogi w dół
idziemy dalej
no to jesteśmy na miejscu
Droga powrotna trwała minimalnie dłużej, w końcu zmęczeni całodzienną wędrówką docieramy do upragnionego samochodu.
Następnie z parkingu pojechaliśmy w stronę Calhety, droga do Calhety ER211 wygląda na jedną ze starszych, jest raczej mało uczęszczana. W większości jest jeszcze wyłożona brukiem.
29.04.2014
Vereda do Areeiro –Pico Ruivo PR1
Tego dnia głównym celem była trasa PR1. Na szczyt Pico Areeiro na szczęście można wjechać samochodem, po drodze mijaliśmy dzielnych rowerzystów .
Powoli dojeżdżamy do celu
Jesteśmy na szczycie, zobaczmy skąd przyjechaliśmy
Na górze jest dosyć duży ruch, jednak bez większego problemu udało się zaparkować. Na Maderze dużym plusem są niewątpliwie w większości darmowe parkingi. Na trasę warto zabrać coś cieplejszego, na początku trasy dosyć mocno wieje.
Widok z pierwszych metrów trasy
Zaraz i my dojdziemy na ten taras
Kilka kolejnych zdjęć z tego dnia
Niestety ostatecznie nie doszliśmy na szczyt Pico Ruivo, może następnym razem kondycja bardziej będzie nam sprzyjać;d
Padnięci całodziennym chodzeniem po górach udaliśmy się do kolejnego hotelu. W drodze jadąc trasą wyznaczoną przez nawigację - z telefonu firmy N.... przekonaliśmy się, że na Maderze warto najpierw sprawdzić zaproponowaną trasę. Wyznaczona trasa bardziej przypominała wjazd na przerośniętą skocznię ;d
lokalizacja hotelu
30.04.2014
Vereda da Ponta de Sao Lourenco (PR8)
Zgodnie z planem miał być to drugi w kolejności szlak tego dnia, jednak z uwagi na małe problemy z dotarciem - ach ta nawigacja ;d pokonaliśmy ten szlak jako pierwszy.
Po drodze "mijamy"
Vereda ta jest bardzo widowiskowa, prowadzi po zupełnie odsłoniętych skałach. W trakcie marszu można zejść nad ocean na naturalną plażę,
jednak z uwagi na bardzo silny wiatr i pochmurny dzień w tym rejonie wyspy nie zdecydowaliśmy się na to.
Dom Sardinha
Koniec trasy, pora wracać, rzut oka na drogę powrotną
Jako drugą trasę wybraliśmy: Levada do Canical Boca do Risco
Mapka podglądowa, z przebiegami trasy ... ;d
Znalezienie początku szlaku nie było zbyt trudne.
Po drodze jesteśmy bacznie obserwowani
Jeszcze widać cywilizację
Po przejściu dłuższego odcinka, w okolicy pierwszego POI udało nam się po raz pierwszy zgubić trasę. Idąc przy levadzie przeoczyliśmy małą czarną tabliczę wskazującą, że należało by już skręcić na veredę. Na szczęście dosyć szybko zorientowaliśmy się, że trzeba zawrócić. Trasa szlaku prowadzi ze stosunkowo płaskiej levady na veredę, którą wchodziliśmy co raz wyżej i wyżej.
Ledwie widoczna ścieżka, stamtąd idziemy
Przy drugim POI wato wejść na górę – znajduje się tam bardzo ładny widok.
Przy drugim POI też po raz drugi zgubiliśmy trasę. Wybraliśmy ścieżkę prowadzącą do góry. Jak się później okazało była to niewłaściwa ścieżka. Niestety błąd ten wyłapaliśmy po dłuższym czasie. Z uwagi na to, iż trzeba by się ponownie wracać, postanowiliśmy iść dalej.
Widoki po drodze
O, a tam byliśmy rano
Cały czas wg. gps szliśmy w teoretycznie dobrym kierunku, tak aby ostatecznie powrócić do pozostawionego samochodu.
Nieznana droga, wycie wiatru, szum oceanu i świadomość, że niedługo zapadnie zmierzch robiły niesamowite wrażenie. Wspinając się na kolejne wzniesienia, jedną z myśli było, aby za chwilę nie zobaczyć jakiegoś urwiska, które mogło by nas zmusić do odwrotu i pewnego powrotu w ciemności.
Podczas przechodzenia poza planowanym szlakiem cały czas poruszaliśmy się jakąś nieoznaczoną wydeptaną ścieżką prowadzącą na szczyt ………(może ktoś kojarzy nazwę?)………… . W końcu pojawiło się światełko w tunelu, ścieżka zaczęła prowadzić co raz niżej. W pewnym momencie naszym oczom ukazały się prowizoryczne schody zrobione z czegoś licznie rosnącego akurat przy ścieżce. Schodząc mijaliśmy górskie ogrody kaskadowe, znajdujące się przy domach a raczej tymczasowych budynkach.
Musimy jeszcze tylko trochę zejść
Ostatecznie zamiast zrobić pętlę przeszliśmy trasę przypominającą kształtem trójkąt. Odetchnęliśmy z ulgą, gdy nasz nowo odkryty szlak połączył się z końcowym odcinkiem planowanej trasy i tunelem mogliśmy dotrzeć do mety.
Na koniec dnia, padnięci, czekając na espadę i espetadę patrzymy w okno
1.05.2014
Po wymeldowaniu się z hotelu (Eira do Serrado) poszliśmy na znajdujący się nieopodal taras widokowy by jeszcze raz zobaczyć dolinę mniszek niespowitą mgłami.
Po przedarciu się przez tabun Niemców i Francuzów, dostarczonych na górę autobusami, zapakowaliśmy się do samochodu. Pierwszym przystaniem byłą dolina mniszek, do której prowadzi oczywiście tunel. Będąc na miejscu jedno spojrzenie daleko w górę na hotel wystarczyło, by upewnić się, że dojazd samochodem był bardzo dobrym posunięciem. Według zapewnień recepcji zejście powinno zająć ok 1h.
(dla ułatwienia hotel to to małe w centralnej części zdjęcia)
Po zjedzeniu obowiązkowego ciastka z kasztanem i zrobieniu kilku zdjęć ruszyliśmy w kierunku Funchalu, by oddać samochód.
Było to nasze pierwsze wypożyczenie samochodu, stąd nie bardzo wiedzieliśmy jak będzie wyglądać zwrot. Zwrot odbył się dosyć szybko tzn. po zatrzymaniu i wypakowaniu się z samochodu podszedł do nas pracownik, za dużo nie oglądając –w sumie chyba wcale ;d podpisał odbiór. W ten o to sposób pozbawieni środka lokomocji mogliśmy pokonać na piechotę, krótki odcinek do centrum. Nauczeni doświadczeniem drogę z wypożyczalni do centrum pokonaliśmy wzdłuż oceanu, oszczędzając w ten sposób nasze i tak już zmęczone nogi.
W Funchalu trafiliśmy akurat na pierwszy dzień festiwalu kwiatów (Madeira Flower Festival).
Szkoda, że byliśmy trochę za szybko i nie były jeszcze otwarte wystawy kwiatów.
Podróż Aerobusem na lotnisko mimo pewnego już obycia z otaczającym krajobrazem ponownie zapewniła nam dreszczyk emocji – ach ci kierowcy pędzący przy krawędzi przepaści.
Po dotarciu na lotnisko udaliśmy się na piechotę do Santa Cruize do nieco leciwego hotelu Catherina. Z uwagi na znajdujące się blisko lotnisko co chwilę mogliśmy oglądać z balkonu podchodzące do lądowania samoloty.
Resztę dnia spędziliśmy krążąc po okolicy.
Widać siłę żywiołu
Szkoda, że akurat nieczynna
ale niektórym wcale to nie przeszkadzało w dobrej zabawie
cdn. |