Autor: | yarwar [ 20 Sie 2013 19:37 ] |
Temat postu: | Re: Bardzo długa podróż... |
Też wracaliśmy nocą - o 19tej wyjazd z Siem Reap. A kiedy się wybierasz do Kambodży? |
Autor: | Zeus [ 20 Sie 2013 19:42 ] |
Temat postu: | Re: Bardzo długa podróż... |
kolo 7 listopada ![]() |
Autor: | yarwar [ 20 Sie 2013 19:54 ] |
Temat postu: | Re: Bardzo długa podróż... |
W listopadzie będziemy albo w Tajlandii albo w Indonezji. A oprócz Kambodży gdzie jeszcze zahaczasz? |
Autor: | Zeus [ 20 Sie 2013 22:50 ] |
Temat postu: | Re: Bardzo długa podróż... |
Wietnam, no i troche Chin (przesiadky) w tym roku taki zasmaczek, i potem za rok taki dluzy kawalek ![]() |
Autor: | yarwar [ 21 Sie 2013 07:33 ] |
Temat postu: | Re: Bardzo długa podróż... |
Właśnie teraz poznajemy Wietnam - Cho Hi Minh i Mui Ne. Muszę trochę "podgonić" wpisy ![]() |
Autor: | yarwar [ 26 Sie 2013 17:54 ] |
Temat postu: | Re: Bardzo długa podróż... |
Siem Reap, Angkor dzień 2. [odc. 2] Rano zeszliśmy na śniadanie - na 9:00 byliśmy umówieni z tuk-tukiem. Wybraliśmy z karty co tylko chcieliśmy nie patrząc na ceny a nawet zamówiliśmy dodatkowe napoje a wszystko to dlatego, że wczoraj wieczorem pytałem obsługi i zrozumiałem, że śniadanie jest w cenie. Nie jest w cenie... No ale chociaż najedliśmy się porządnie ![]() Nasza limuzyna przybyła punktualnie, pożegnaliśmy bez żalu hotel i do Angkoru. Pierwsza niespodzianka - zaraz po wjeździe na teren Angkoru natknęliśmy się na przemarsz słoni a wiadomo - słoń dla białego człowieka to zawsze wielka atrakcja, szczególnie jak tak sobie ni stąd ni zowąd maszerują. Angkor, słonie no i Aga też się załapała ![]() Na kolejnym zdjęciu proszę zwrócić uwagę na człowieka, który jedzie z tyłu na rowerze na którym ma worek. Jak już słonie mnie minęły i skończyłem robić zdjęcia i filmować, jednemu ze słoniu zachciało się wyprodukować odchody. Jak pomyślał - tak uczynił i poszedł sobie dalej natomiast rowerzysta zatrzymał się i pozbierał to co słoń zostawił do wora ![]() Angkor, słoń w całej okazałości. Film - krótka opowieść o wędrującym słoniu: Właściwe zwiedzanie zaczęło się od kolejnej świątyni - Preah Khan. Na zdjęciach być może wygląda to wszystko podobnie ale za każdym razem podchodząc do nowej budowli na nowo się nią zachwycaliśmy. Angkor, Preah Khan Angkor, Preah Khan Angkor, Preah Khan, Jarek. Angkor, Preah Khan Angkor, Preah Khan, Aga. Angkor, Preah Khan Angkor, Preah Khan Niesamowite drzewa. Angkor, Preah Khan Angkor, Preah Khan Angkor, Preah Khan Angkor, Preah Khan Angkor, Preah Khan Kolejna świątynia, idzie się do niej kładką nad wodą. Dziwna sprawa, jest gorąco, parno, wokół woda a nie ma żadnego robactwa. Nie latają komary, nie ma much, nie gryzie nic, dziwne... Na końcu drogi jest bajorko, z tyłu za nim kolejne. Tutaj akurat jest nietypowo ponieważ jest barierka i nie można tam wejść, zobaczyć. Można tylko podziwiać zza płotu. Angkor, Prasat Ta Som Angkor, Prasat Ta Som Angkor, Prasat Ta Som Angkor, Prasat Ta Som Kolejna budowla - Eastern Mebon. Angkor, Eastern Mebon Angkor, Eastern Mebon Angkor, Eastern Mebon Angkor, Eastern Mebon Angkor, Eastern Mebon Jadąc do ostatniej z zaplanowanych atrakcji Wieży Prae Rouppo drodze oglądaliśmy pola uprawne z ryżem i ludzi przy nim pracujących. Angkor, uprawa ryżu. Przed nami ostatnia już budowla, którą zobaczymy w Angkorze. Tutaj też pojawił się problem "spodniowy". Przed wejściem stał strażnik i nie chciał wpuścić Agi ale jako, że ludzi było tu mało więc 2$ rozwiązały sprawę. Niestety znów się trzeba wspinać na górę. Załamanie byłoby widoczne w moich gdyby było widać je na zdjęciu ![]() Oj, jak wysoko! Angkor, Prae Roup Temple Angkor, Prae Roup Temple Po ciężkich bojach udało się dotrzeć na sam szczyt. Angkor, Prae Roup Temple Angkor, Prae Roup Temple Dwa filmiki z Angkoru: Zjedliśmy jeszcze na terenie Angkoru obiad (nie jest wcale tak drogo, ceny porównywalne z jedzeniem w Phnom Penh) i na tym zakończyliśmy Angkor. Jako, że mieliśmy jeszcze trochę czasu bowiem autobus powrotny do Phnom Penh był zaplanowany na godz. 19 - wyruszyliśmy tuk-tukiem do pływającej wioski Chong Kneas. Oddalona jest od Angkoru ok. 25 km (godzina jazdy) ale o tym w kolejnym odcinku... ![]() Film ukazujący skrótowo nasz pobyt w Angkorze: |
Autor: | yarwar [ 27 Sie 2013 11:21 ] |
Temat postu: | Re: Bardzo długa podróż... |
[niedziela, 28 lipca 2013] Chong Khneas pływająca wioska [odc. 3] Droga po wyjeździe z Siem Reap jest M-A-S-A-K-R-Y-C-Z-N-A, konieczne maseczki na twarz, których niestety nie mieliśmy. Dziura na dziurze, straszny kurz. A tuk-tuk jest odkryty więc wszystko leci na nas, po chwili mamy pełno kurzu wszędzie a do tego trzęsie niemiłosiernie, raz po raz wpadamy w dziury i z rozrzewnieniem wspominam cudowne polskie drogi ![]() ![]() Tym tuk-tukiem zwiedzamy tutaj wszystko. Nasz tuk-tuk. W końcu dojechaliśmy - tutaj hala gdzie kupuje się bilety na "przejażdżkę" łodzią. Bilet - 20 $ za osobę, czas rejsu ok. 2 - 2:30 godziny ale mieliśmy mało czasu więc skróciliśmy to do 1 godziny. Z tej wioski zrobiono fabrykę - mnóstwo łodzi do wynajęcia - trzeba kupić bilet w kasie i obwożą białych turystów żądnych zobaczenia jakieś ekstremalnej biedy... W drodze na łódź. Przystań gdzie podpływają wolne łodzie. "Szczęśliwi" turyści płyną sobie zwiedzać. Kilka widoków z pływającej wioski: Kościół, również pływający a do tego katolicki. Podczas rejsu jest przystanek - jest tam ferma krokodyli, sklepy, knajpa i mnóstwo żebrzących ludzi. Na zdjęciu: w dole mieszkają krokodyle. Widok na jezioro Tonle Sap - największe jezioro na półwyspie Indochińskim, jego powierzchnia waha się od ok. 2,5 tys. w porze suchej do ok. 15 tys. km² w porze deszczowej. Zarówno jezioro jaki rzeka po której płynęliśmy w porze deszczowej zdecydowanie podnosi swój poziom wód, np. rzeka o 5 m. Widok z góry - żebrzący ludzie na łodziach - trzeba obok nich przejść - do każdego wyciągają rękę, zaczepiają. Filmik z tej wioski: No i tak sobie popływaliśmy... Jeszcze słowo o naszym przewodniku z którym płynęliśmy łodzią. Na łodzi byliśmy tylko my i on. Droga wygląda w ten sposób, że płynie się rzeką do jeziora, tam jest przystanek na fermie krokodyli i powrót. Nasz przewodnik przez pierwszą część podróży opowiadał nam przez cały czas o wiosce o rzece o ludziach tu mieszkających, gęba mu się nie zamykała. Wracając napomknął, że dobrze byłoby się zatrzymać w pływającym sklepie i kupić coś do jedzenia dal biednych tutejszych dzieci. Po pierwsze - nie mieliśmy zbytnio czasu, spieszyliśmy się a po drugie widząc co tutaj się dzieje, że ci ludzie uczynili sobie ze swojej biedy stałe źródło utrzymania a nas kasują za krótki rejs po 20 $ - nie bardzo mieliśmy ochotę dokładać się do ich fortun. Jak tylko powiedzieliśmy, że nie mamy czasu żeby zatrzymać się w sklepie - nasz przewodnik zamilkł, nie odezwał się już ani słowem i widać było że jest mocno wkurzony. No trudno... Wróciliśmy szczęśliwie do przystani, wsiedliśmy do tuk-tuka i ruszyliśmy w drogę powrotną. Zaczęło mocno padać - kierowca zatrzymał się, pozasłaniał specjalnymi osłonami cały pojazd oprócz siebie. Lało niesamowicie a on, biedny jechał i jechał w tym deszczu w samej koszuli, na pewno nieźle przemarzł. Odstawił nas pod biuro w Siem Reap, tam skąd mamy odjechać do Phnom Penh. Nadal lało okrutnie a mieliśmy jeszcze z pół godziny więc postanowiliśmy coś zjeść. Na nieszczęście kanjpka była po drugiej stronie ulicy.... Tak się spaceruje w deszczu [krótki film]: Knajpka była chińska, prowadzi ją cała rodzina - dziadkowie, dzieci, wnuki ale po angielsku nikt ani w ząb ![]() Tutaj na 90% jesteśmy przekonani, że to dostaliśmy mięso z... psa ;/ Kości były jak na wieprzowe za małe a jak na szczura za duże i w smaku jakieś takie inne... Fuj! świadomie - nigdy więcej! W końcu podjechał nasz autobus z miejscami śpiącymi, tak to wygląda: Podróż jest całkiem wygodna pod warunkiem, że jesteś Azjatą bo człowiek normalnego wzrostu ma problem z nogami ![]() ![]() W końcu zatrzymaliśmy się - wszyscy pasażerowie musieli wyjść z autokaru - oczywiście padał deszcz, środek nocy a co najgorsze - nie mieliśmy papierosów! Obaj kierowcy zaczęli grzebać przy kole, nie bardzo wierzyłem, że im się uda ale po ok. godzinie mogliśmy jechać dalej. Już bez dalszych przygód dotarliśmy do stolicy, wynajęcie tuk-tuka i w końcu w domu! Ufff... jak fajnie ![]() |
Autor: | Zeus [ 27 Sie 2013 11:30 ] |
Temat postu: | Re: Bardzo długa podróż... |
A jak wygladala noca przejazd? Jako ze tez sie zastanawiam sie na nia, a na Tripadvisor albo na LP odradzaja ja, jako ze to przejazd dla kamikadzi :/ |
Autor: | yarwar [ 27 Sie 2013 12:15 ] |
Temat postu: | Re: Bardzo długa podróż... |
Oprócz tego, że zepsuł się autobus a właściwie tylko jedno koło ![]() Można trochę pokimać na siedzeniach. |
Autor: | Zeus [ 27 Sie 2013 12:31 ] |
Temat postu: | Re: Bardzo długa podróż... |
To wlasnie chce zrobic, zeby PP troche zobaczyc. Na Trip i LP, pisza ze drogi w Kambodzi, sa niebezpieczne i dosc czesto sa wypadki ;/ |
Autor: | yarwar [ 27 Sie 2013 14:34 ] |
Temat postu: | Re: Bardzo długa podróż... |
Drogi nie są zbyt fajne. Przeważnie poza miastem są piaszczyste i bardzo dziurawe. Pozostaje jeszcze samolot: Phnom Penh - Siem Reap. Autobusami nocnymi w większości jeżdżą "biali" - nie słyszałem o jakichś wypadkach... |
Autor: | Zeus [ 27 Sie 2013 14:41 ] |
Temat postu: | Re: Bardzo długa podróż... |
No ja tez nic nie szlyszalem, a na samolot, troche mi szkoda 130 euro, za podroz pareset km :/ A u was byli osoby ktorzy jechali na stojaco? |
Autor: | yarwar [ 27 Sie 2013 16:07 ] |
Temat postu: | Re: Bardzo długa podróż... |
No nie - jak kupisz bilet to masz miejsce siedząco/leżące. Po drodze może się zdarzyć, że jakiś tubylec wskoczy do autobusu - jak nie ma miejsc to stoi lub kuca obok kierowcy ![]() |
Autor: | yarwar [ 29 Sie 2013 19:05 ] |
Temat postu: | Re: Bardzo długa podróż... |
[3 sierpnia 2013] Przeprowadzka do Wietnamu W końcu nadszedł ten moment, że trzeba opuścić gościnne progi Kambodży. O godzinie 13 wyjeżdżamy autobusem z Phnom Penh do Ho Chi Minh (Sajgon). Na rano umówiłem się ze zdaniem mieszkania - mają naszą kaucję i miałem pewne obawy czy nie będzie problemów. Wszystko poszło sprawnie i nadspodziewanie gładko. Zapakowaliśmy nasz dobytek na tuk-tuka. Walizki w tuk-tuku mi już ciężko było się zmieścić. Kierowca miał trochę problemów ze znalezieniem miejsca skąd odjeżdżał nasz autobus ale w końcu wspólnymi siłami trafiliśmy. Jeszcze chwila przerwy w lokalnej knajpce - wydajemy wszystkie kambodżańskie pieniądze na coca-colę. ![]() Podróż mijała spokojnie ale im bliżej granicy wietnamskiej tym większy stres przeżywaliśmy - przecież nie mamy już ważnej wizy i nie wiadomo jak z tą karą będzie. Już w autobusie zostały zebrane paszporty i kierownik wycieczki (w każdym autobusie musi być jakiś kierownik) spytał czy wiemy, że musimy zapłacić karę. Obliczył, że będzie to 90$ (mi też tak wyszło). Zatrzymaliśmy się na postój kilka kilometrów przed granicą. Wyszliśmy na dymka a tu nagle podjechało 2 motocyklistów - kierownik wziął od nas te 90 dolców - kazał wsiadać na motory i mamy jechać na granicę. Skoro kierownik kazał - wsiadamy i jedziemy z nieznajomymi gdzieś tam... Wszystkie bagaże zostały w autobusie a do tego nie mamy nawet paszportów, jest wesoło... Jadąc te kilka kilometrów bo bokach są same kasyna, ogromne. Przedtem jakoś ich nie widziałem w Kambodży a tutaj całe stada. Może w Wietnamie hazard jest zabroniony? Na granicy zaprowadzono nas do pokoju gdzie srogi urzędnik miał nam wymierzyć karę. Wcale nie był srogi a wręcz sympatyczny a do tego pomylił się i kazał nam zapłacić tylko 80$. Wystawił pokwitowanie i czeka na kasiorę... Zaraz, zaraz przecież myśmy już dali i to 90$! Wszystko się wyjaśniło - motocykliści mieli nasze pieniądze zapłacili, dostaliśmy paszporty z powrotem i kazano nam usiąść sobie wygodnie na ławeczce i czekać aż przyjedzie autobus. W autobusie upomniałem się jeszcze o 10$ różnicy i je dostałem z powrotem ![]() Teraz coś o przekraczaniu granicy: z autobusu trzeba wyjąć wszystkie swoje bagaże i z paszportem w ręce przejść przez budynek w którym są celnicy. Nie powiem żebym był szczęśliwy - bagaże mamy koszmarnie ciężkie a w dodatku jedna torba jest już bez kółek i trzeba ją nosić - no ale trudno. Odprawa wygląda tak, że celnik ma wszystkie paszporty i wyczytuje nazwisko - trzeba podejść z tobołkami, pokłonić się odebrać paszport, przejść dalej, położyć bagaże do prześwietlenia, przejść dalej, tutaj celnik kazał otworzyć nam 1 z toreb - nie było problemu - i dalej już z walizkami do autobusu. Granica kambodżańsko-wietnamska. Jadąc już przez Wietnam pierwsze wrażenia - dużo czyściej niż w Kambodży, mnóstwo motorów no i najważniejsze - gdzie są tuk-tuki??? Jakoś ich zupełnie nie widać... Dotarliśmy do Sajgonu - ogromne miasto, największe w Wietnamie ponad 6,5 mln ludzików. Dość długo jechaliśmy przez samo miasto aby dotrzeć do miejsca w którym wysiadaliśmy. Sajgon przywitał nas lekkim deszczem, było już po 19 więc ciemno. Po wyjściu od razu zaatakowali nas motocykliści - koniecznie chcą nas zawieźć do hotelu Ale jak?! Z takimi bagażami?? Dla nich oczywiście nie było problemu ![]() Jeden wziął wszystkie bagaże na swój motor - 2 największe walizki na siedzenie, 3 bagaż włożył z przodu między nogi. I jechał w ten sposób, że lewą ręką podtrzymywał tylne walizki, prawą trzymał torbę z przodu a jak kierował - nie mam pojęcia ![]() Torba, która stoi też pojechała tym motorkiem. My jechaliśmy z tyłu, drugim motorkiem w trójkę + plecak. Całą drogę do hotelu byliśmy w strachu, czy torby nie spadną, czy się tym motorkiem gdzieś nie rozbije, czy nam nie ucieknie i czy w ogóle jedziemy do właściwego hotelu... W czasie jazdy bagaże zaczęły się zsuwać więc zatrzymaliśmy się. Jako tako zostały ponownie umocowane i pojechaliśmy dalej. Jedziemy, jedziemy - nagle - łup! Spadły nasze drogocenne walizki... Na szczęście dokładnie pod naszym hotelem. Nic się nie uszkodziło więc spoko. Hotel znalazłem i wynająłem przez neta. Warunki raczej kiepskie chociaż z zewnątrz prezentuje się całkiem nieźle. Nasz nowy dom na początek w Wietnamie. Cena - 24,5$ ze śniadaniem. Pokoik malutki, łazienka, klimatyzacja, internet, telewizor. Na miejscu można w niższej cenie znaleźć lepsze hotele jest ich tu mnóstwo ale od czegoś trzeba było zacząć - to tylko na 2 noce. Luksusowy apartament. Rozpakowaliśmy się i ruszyliśmy "w miasto". Trochę było już późno a my dość zmęczeni więc za wiele nie zobaczyliśmy. Ale być w Sajgonie i nie zjeść sajgonek? A do tego obowiązkowe piwo marki "Sajgon" ![]() Sajgonki i Sajgon w Sajgonie. Miasto jest głośne, mnóstwo barów, pubów, hoteli, sklepików no i białych ludzi. A do tego miliony motorków. Więcej o Sajgonie w następnej relacji. Krótki filmik z pierwszego dnia: |
Autor: | yarwar [ 01 Wrz 2013 11:34 ] |
Temat postu: | Re: Bardzo długa podróż... |
[06.08.2013] Ho Chi Minh cz. 1 Przez kilka pierwszych dni pobytu w Sajgonie - szukaliśmy jakiegoś lepszego hotelu i włóczyliśmy się po mieście. Mieszkamy w najbardziej turystycznej dzielnicy - District 1 - najwięcej turystów a co za tym idzie mnóstwo knajpek, hoteli, straganów, sklepików, masaży itp. Pierwsze spostrzeżenia i różnice między Kambodżą - dużo czyściej i brak tuk-tuków. Spokojnie można łapać taksówki - mają taksometry. Stawki: "na wejście" 12.000 i za kilometr ok. 16.000 (1$ = 21.000). Hotel znaleźliśmy po 2 dniach - rodzina wietnamska na dole prowadzi biuro turystyczne i pomału zaczynają tworzyć hotelik. Byliśmy ich pierwszymi gośćmi ![]() Nasz apartamentowiec. Ho Chi Minh zdobyte - polska flaga powiewa. Bardzo szybko natknęliśmy się na Starbucksa - obowiązkowo trzeba było wstąpić na kawę szczególnie, że upał okrutny a w środku klimatyzacja. Starbucks Ho Chi Minh Starbucks Ho Chi Minh Widok z górnego piętra Starbucksa. Najważniejsza rzecz - upodobnić się trochę do tubylców. Nic tak szybko nie zmienia w Wietnamczyka jak gustowne nakrycie głowy. Kolejne praktyczne spostrzeżenie - tu jest taniej niż w Kambodży! Piwko 0,5l w knajpie - 10.000, porządna porcja słynnej zupy wietnamskiej Pho Bo z plasterkami surowej wołowiny ok. 40.000. No i jakoś tak ogólne wrażenie jest, że jest taniej ![]() Miasto miejscami jest bardzo nowoczesne i "wypasione" (luksusowe sklepy, hotele) ale też jak to w Azji - biedne, smrodliwe i brudne. Ogólne wrażenie - zdecydowanie na plus. Nadal jednak co jest wielkim zaskoczeniem nie spotkaliśmy żadnego Polaka chociaż nasza flaga powiewa w samym centrum Sajgonu... O, przepraszam - jednak spotkaliśmy. Na jednym z targowisk w hali coś tam kupowaliśmy i jak zwykle bez skrępowania rozmawialiśmy po polsku (nikt takiego dziwnego języka przecież nie zna) a tu zaskoczenie - sprzedawca zagadał do nas łamaną wietnamską polszczyzną! Wietnamczyk, który przez 7 lat mieszkał w Polsce - jak to miło spotkać rodaka ![]() Park w Ho Chi Minh Park w Ho Chi Minh Jest ciepło, parno więc pić się chce. Park jest bardzo zadbany, zacieniony - można sobie spokojnie posiedzieć i odpocząć. Park w Ho Chi Minh Panoramiczny rzut oka na Ho Chi Minh - ujęcie pokazujące nowoczesność miasta. Tak, tak - są tu budowle, sklepy, hotele, których nie powstydziłoby się żadne europejskie miasto Ho Chi Minh [Sajgon] w wersji nowoczesnej. Odwiedziliśmy m.in. tutejszy market Ben Thanh. Takie samo coś jak Central Market w Phnom Penh tylko mam wrażenie, że nieco mniejsze. Na końcu ulicy wejście do marketu Ben Thanh Oczywiście, jest tu mnóstwo wszystkiego - ubrania (wszystkie markowe firmy), biżuteria, jedzenie, przyprawy. Ben Thanh Mają tu bardzo wiele różnych odmian kaw. Przed zakupem można powąchać, pogadać i później po finalizacji transakcji jest na miejscu mielona. Ben Thanh Wszechobecne są wietnamskie gwiazdy a szczególnie fajnie komponuje się to z sierpem i młotem. Obok naszego hotelu. Wobec tego i ja przywdziałem taką gwiazdę, a co! GOOOOOD MORNING WIETNAM!!!! Film z lokalnego targowiska w Ho Chi Minh: |
Autor: | yarwar [ 01 Wrz 2013 17:33 ] |
Temat postu: | Re: Bardzo długa podróż... |
Pozwoliłem sobie stworzyć konkurs na Zdjęcie z wakacji. Jest też przewidziana nagroda ![]() Zainteresowanych zapraszam! Szczegóły: http://filipinyy.blogspot.com/p/konkurs.html |
Autor: | Zeus [ 02 Wrz 2013 23:48 ] |
Temat postu: | Re: Bardzo długa podróż... |
A ja mam takie pytanie z innej beczki. Ile kosztuje starter na komórkę w Wietnamie i Kambodżie? ![]() |
Autor: | yarwar [ 05 Wrz 2013 16:23 ] |
Temat postu: | Re: Bardzo długa podróż... |
w Kambodży jak pamiętam ok. 4$. w Wietnamie - nie wiem, nie kupowałem. |
Autor: | yarwar [ 06 Wrz 2013 16:39 ] |
Temat postu: | Re: Bardzo długa podróż... |
[środa, 7 sierpnia 2013] Ho Chi Minh cz. 2 China Town & Bazar Rano pojechaliśmy odwiedzić tutejsze China Town z ich targowiskiem. Nie ma innej możliwości - trzeba wziąć taxi bo miasto jest ogromne i nawet z telefonem z mapami googla trochę zajęłoby nam trafienie tam. Dodatkowo pogoda nie zachęca do spacerów - porządny upał, który daje się we znaki. Złapaliśmy więc taksówkę (fajnie się jedzie - jest klimatyzacja), dość daleko jest to od nas - zapłaciliśmy 150.000 VND. Wysiedliśmy w samym sercu chińskiej dzielnicy, tuż przy bazarze. Sam bazar jak to bazar w Azji - pełno wszystkiego ale mam wrażenie, że tutaj handlują bardziej hurtowo. Może tutaj zaopatrują się lokalni sprzedawcy i później sprzedają to w swoich kramikach? Wewnątrz bazaru jest miejsce gdzie można sobie teoretycznie odpocząć. Może i można ale gorąco i brudno dookoła - więc tylko szybki łyk wody i papieros. Ulice wokół bazaru też nie są zbyt sympatyczne. Nie ma co narzekać - w końcu po to tu przyjechaliśmy żeby zobaczyć jak żyją inni ludzie. Nic nie kupiliśmy - postanowiliśmy pokręcić się trochę jeszcze po "dzielni". Tutaj dobrze widać jak się kręcimy ![]() Dzielnica chińska nie bardzo wyróżnia się od innych w Cho Hi Minh. Błąkaliśmy się jakieś 2 godziny ale było tak okrutnie gorąco, że musieliśmy łapać taxi i wracać do domu. Na szczęście kierowcy tutaj orientują się w topografii miasta i jak pokazuję zdjęcie naszego hotelu z adresem to dowożą nas pod wskazany adres. Film z dzielnicy chińskiej: |
Autor: | yarwar [ 09 Wrz 2013 16:55 ] |
Temat postu: | Re: Bardzo długa podróż... |
[sobota, 10 sierpnia 2013] Ho Chi Minh cz. 3 W Ho Chi Minh mamy w planach spędzić ok. 2 tygodni i później jedziemy do Mui Ne, nad morze. Korzystając z weekendu zabieramy się za bieganie po mieście i zwiedzanie najciekawszych miejsc. Okazuje się, że wszystko co ciekawe jest w okolicy gdzie mieszkamy (District 1) a do tego wszędzie możemy dojść na piechotę. Zaznaczyłem ciekawe miejsca na mapach google w telefonie i ruszyliśmy z plecakiem w miasto. Na ulicach można spotkać wesołych Wietnamczyków z którymi można porozmawiać i ulżyć im w ciężkiej pracy. Po rozmowie i zrobieniu pamiątkowych zdjęć czuliśmy się zobowiązanie kupić tego kokosa. Cena cztery razy wyższa niż normalnie - no trudno... Na pierwszy ogień zwiedzania wzięliśmy Reunification palace - po polsku to mniej-więcej Pałac ponownego zjednoczenia. To tutaj skończyła się wojna wietnamska, przedtem była to siedziba prezydenta Wietnamu Południowego. Wstęp - 30.000 dongów. Budynek to taki typowy komunistyczny moloch składający się z kilku pięter oraz podziemnego centrum dowodzenia i schronów. W zasadzie to nic ciekawego, szkoda czasu. Na każdym z pięter są pokoje, sale narad, nawet kino a na dachu helikopter. Można też cyknąć sobie śmieszną fotkę ![]() Tutaj taki łącznik z roślinnością i fontanną żeby ważne osobistości ze świata ówczesnej polityki miały gdzie odsapnąć. Widok z górnego piętra. Na dachu czeka helikopter przygotowany na wypadek W. Pobiegaliśmy po tych wszystkich pomieszczeniach i w końcu zeszliśmy na dół, do podziemi gdzie jest równie ciekawie tylko nieco bardziej gorąco i duszno. Z nadmiaru wrażeń przejęliśmy dowodzenie tym obiektem - co dokumentują poniższe fotki ![]() W podziemiach jest też kilka autentycznych samochodów, którymi posługiwali się wietnamscy dygnitarze. W końcu udało nam się bez żalu opuścić to miejsce. Spędziliśmy tutaj dużo za dużo czasu. Zmęczeni, głodni i spragnieni bieguśkiem udaliśmy się do pierwszej knajpki żeby coś zjeść a przede wszystkim wypić coś zimnego. Usiedliśmy i kelnerka od razu bez pytania podała nam zieloną herbatę z lodem i menu. Po kilku łykach zimnego i orzeźwiającego napoju zaglądamy do menu. Mieliśmy nie patrzeć na ceny no ale bez przesady! Wszystko kilkukrotnie droższe niż normalnie... To taka knajpa "pułapka" na turystów. Wypiliśmy do końca herbatkę i po angielsku opuściliśmy lokal, kelnerka spojrzała na nas z żalem... Znaleźliśmy w końcu lokal godny naszego podniebienia - ulubione zupki Pho w przystępnych cenach ![]() Kilka pięter, trochę ekskluzywnych rzeczy... A najlepsze - na samej górze - salon gier. Duży, można sobie usiąść, zamówić drinka w barze, zapalić papierosa no i pograć! A automatów z grami jest mnóstwo. Zdjęcie mocno kiepskawe bo jakoś tak nie miałem śmiałości... Intensywność deszczu nieco się zmniejszyła ale za to zaczęło się już ściemniać ![]() Poczta Główna w Ho Chi Minh (wybudowana w latach 1886 - 1891), ciekawy budynek, jeszcze ciekawsze miejsce w stylu kolonialnym ![]() O 18-tej zamykają pocztę, ledwie zdążyliśmy. Obok jest rzymsko-katolicka Katedra Notre Dame. Wstąpiliśmy do środka, akurat trwała msza. Trochę śmiesznie, po wietnamsku ![]() Film: Katedra Notre Dame w Ho Chi Minh : Zrobiło się już mocno ciemno więc pomału kierowaliśmy się w stronę hotelu. Mijane po drodze budowle przypominały Singapur. Po drodze natknęliśmy się na sesje zdjęciową pary młodej... ... i wstąpiliśmy na zakupy ![]() Zajrzeliśmy do jeszcze jednej galerii handlowej - jakaś taka nie typowa... Koniecznie chciałem dojść wszędzie tam gdzie zaplanowaliśmy. Pozostał jeszcze Ratusz miejski. Wprawdzie było już ciemno i porządnie lało ale udało się! Plan wykonany. Z uwagi na deszcz obraliśmy już bezpośredni kierunek - hotel, najkrótszą drogą. Jakiś kilometr przed naszym hotelem tak się rozpadało, że musieliśmy schronić się pod dachem. Mieliśmy nadzieję, że szybko przejdzie ale niestety - nie zanosiło się. Nie było wyboru - trzeba było na ten kawałek drogi wziąć taksówkę. Na szczęście wyszło całkiem tanio ![]() Film: Jak przejść na drugą stronę ulicy w Ho Chi Minh Film: Ho Chi Minh nocą i w deszczu: |
Strona 3 z 4 | Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni) |
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ |