Autor: | Washington [ 11 Sty 2014 15:30 ] |
Temat postu: | Bałkany autostopem |
Ta relacja z lataniem będzie miała niewiele wspólnego, dokładnie jedną rzecz – z Warszawy z bagażem podręcznym pod koniec lipca poleciałem za 89zł do Bourgas w Bułgarii. Dalej przez miesiąc było tylko stopowanie ![]() Pomysł wyprawy nie był oryginalny – tak jak wiele osób przede mną postanowiłem zrobić objazdówkę po Bałkanach (gdzie bywałem już wcześniej, w Chorwacji i dwukrotnie w Bułgarii, nigdy jednak na dłużej i nie odwiedzając mniej turystycznych rejonów czy krajów). Jako że poprzednie kilka miesięcy intensywnie podróżowałem, pieniędzy nie zostało wiele, stąd decyzja na najtańsze z możliwych podróżowanie – na stopa. Koszty noclegi też nie należą do najmniejszych, szczególnie w takich krajach jak Czarnogóra czy Chorwacja, drugą decyzją było więc wzięcie namiotu i śpiwora. W Bułgarii czekała na mnie moja druga połówka (zakończyła odbywanie tam wakacyjnych praktyk na studia) – było to więc naturalne miejsce startu naszej przygody. Zaczynajmy! PS Zdjęcia nie są rewelacyjnej jakości, robione były kompaktem, mam nadzieję że tekst będzie ciekawszą częścią relacji Część 1 – Bułgaria – na rozgrzewkę Ten kraj dla większości nie wymaga przedstawiania. Od dawna kojarzy się z ciepłym choć niezbyt przejrzystym morzem, dużą ilością słońca i niewygórowanymi cenami (w tym niezłego piwa, i bardzo smacznego choć nieco ciężkawego jedzenia) – słowem dobre miejsce na tanie wakacje. W mojej subiektywnej opinii nie ma tam jednak zbyt wiele miejsc wartych zwiedzania.. Bułgaria to dobre miejsce by odpocząć ale jest tam zwyczajnie nudno ![]() Nic więc dziwnego że postanowiliśmy za długo tu nie zwlekać, poplażować kilka dni tu i ówdzie i wzdłuż morza przemieścić się szybko do Rumunii. Noclegi też wybieraliśmy nie pod chmurką by przez te kilka dni mentalnie przygotować się na miesiąc niewygody ![]() Zaczęliśmy od plaży w Kraymorie – spokojnego kawałku pisaku, obok zatłoczonego Bourgas. Odwiedziliśmy też znajdujący się w pobliżu Sozopol – znajduje się w nim interesująca starówka a za nią dużo ciekawsze w naszym odczuciu panoramicznie usytuowane skały – dobre miejsce na opadanie i kąpiel Ogólne wrażenie – dobre na krótki przystanek po drodze, jednak jeśli chce ktoś obejrzeć naprawdę ładną starówkę to recepta jest tylko jedna – Neseber Sztuki nowoczesnej tam też nie brakuje ![]() Neseber (stare miasto) znajduje się na wyspie obok chyba najbardziej znanego i turystycznego kurortu – Słonecznego Brzegu - który oczywiście ominęliśmy szeerokim łukiem;) wolimy zdecydowanie cichsze i spokojniejsze miejsca - na koniec więc zadekowaliśmy się na kilka dni w malutkiej wiosce w Shkorpilovtsi u znajomych. Gdy myślicie o Bułgarii zapewne nie macie przed oczami takich plaż – a jednak, są one tam, trzeba tylko poszukać Trochę plażowania (wraz z zajadaniem się frytkami z syrem), trochę nurkowania (search and recovery w miejscu zatonięcia kutra – w nagrodę piękna kotwica rybacka do ogródka dla naszych gospodarzy ![]() fajnie fajnie, ale czas wreszcie coś pozwiedzać i wyruszyć na prawdziwą Przygodę przez wielkie P – omijając Varnę (w której zresztą za dużo ciekawych miejsc nie ma) jedziemy wprost do Rumunii. Mimo że w tej części podróży nie przydarzyły nam się żadne stopowe przygody, kilka słów o samych warunkach stopowania – nie jest to kraj idealny do tego, Bułgarzy raczej są gburowaci i nieufni, dwa razy czekaliśmy po kilka godzin. No ale stopując musimy być na to przygotowani. Jest też bezpiecznie, nikt nie zaczepiał nas, nie zaobserwowaliśmy też pijanych kierowców (co np w Gruzji i Armenii jest nagminne). Granicę Bułgarsko-Rumuńską przekraczamy tirem.. Część 2 – Rumunia – na dobry początek ..i od razu znajdujemy nocleg w magazynie na zajezdni tirów przed Konstancą. Miły kierowca dodatkowo zamawia nam pizzę na kolację ![]() ![]() Nasz pierwszy prawdziwy cel – zobaczyć deltę Dunaju, wpisaną na światową listę dziedzictwa UNESCO. W tym celu sprawnie łapiemy stopa do Tulcea, skąd promem płyniemy do Suliny Powiedzmy sobie szczerze, nie jest to satysfakcjonujący sposób eksploracji tego oryginalnego (na skalę europejską) biotopu. Płyniemy głównym nurtem, kiedy prawdziwa przyroda czeka w sieci wąskich kanalików (szczególnie pasjonaci ornitologii byli by zachwycenie). Niemniej można zaobserwować ciekawe obrazki – należy pamiętać że znajdujemy się na obszarze całkowicie odciętym od transportu lądowego. Dlatego mieszkańcy malutkich wiosek są uzależnieni od kolejnych dostaw towarów z promu. Sama Sulina jest małym miasteczkiem w którym obowiązkowym punktem jest plaża oddalona o kilka 2km od centrum miasta. Śmiejemy się z rumuńskiej myśli technicznej dotyczącej chodników ![]() Jak się jednak przekonamy w najbliższych dniach, bieda tego kraju została dawno w przeszłości, zaś wszystkie polskie stereotypy nie dotyczą Rumunów (którzy uważają się za dumnych kontynuatorów imperium rzymskiego) lecz Cyganów, przed którymi niejednokrotnie ostrzegają nas sami Rumuni. Wracając jednak do plaży - tu można poznać czemu morze czarne nazywa się tak a nie inaczej Jest to spowodowane oczywiście dużą ilością materiału rzecznego wpadającego co dzień do morza. Woda nie jest brudna, jest, hmm, mulista? Ciekawe wrażenie, ale nie przekonuje nas do dłuższego plażowania. Rozbijamy namiot w okolicznych krzakach z postanowieniem podróży dalej kolejnego dnia. A kolejnego dnia ruszamy do Bukaresztu. Prom z powrotem i możemy łapać stopa. Przy wyjeździe z Tulczy (jak brzmi polska nazwa tego miasta) niestety amatorów na ten środek transportu sporo, wszyscy zdają się brać udział w konkurencji "kto pierwszy do zatrzymanego samochodu ten lepszy". Postanawiamy podejść kilka km za miasto i łapać z pustej drogi – nie musimy, już po kilkuset metrach zatrzymuje się samochód. Szybko docieramy do stolicy, uczynny kierowca wysadza nas pod samym pałacem parlamentu. Ten budynek jest monstrualny! Nic dziwnego – został wpisany do księgi rekordów jako największy budynek cywilny na świecie! Tą budowlę zawdzięczamy niesławnemu Nicolae Ceaușescu, który był również odpowiedzialny za wyburzenie całego historycznego centrum miasta, co pozwoliło stawiać socrealistyczne budowle według jego planów. Jednak nie można powiedzieć że całość jest brzydka. Robi raczej.. niesamowite wrażenie, miejsce jest na pewno unikalne (ps odradzamy muzeum sztuki nowoczesnej znajdujące się w środku pałacu – to nie centrum Pompidou, laików jak my znudzi śmiertelnie) Dodatkowo mało kto kojarzy Bukareszt z urokliwych i klimatycznych wąskich uliczek pełnych kawiarni – wszystkie je znajdziemy w dzielnicy Lipscani – naprawdę, bliżej rumuńskiej stolicy do Paryża niż do Warszawy:P Tym razem śpimy w hostelu, do rozbijania namiotami po parkach w miastach jeszcze nie dojrzeliśmy (czas na to przyjdzie w Dubrovniku ![]() ![]() Od samych ruin ciekawsze są widoki z góry;) U dołu płynie strumień i jest polanka – idealne miejsce na rozbicie namiotu:) Spotykamy grupę polaków na wycieczce objazdowej na motorach – po krótkiej rozmowie są w szoku że nie wiemy nic o transalpinie i mówią że nasza wizyta w tym kraju nie będzie pełna bez przejechania się tą drogą. Nic dziwnego że w naszym przewodniku nic o niej nie ma – otwarto ją w 2010 roku, a interesująca jest dlatego że jest najwyżej położoną drogą w Rumunii, osiąga w jednym miejscu wysokość 2145m.n.p.m. Jesteśmy otwarci na sugestie, a nasze plany są bardzo mobilne – jasne że tam się wybierzemy ![]() ![]() Następnego dnia nieco umęczeni łapiemy okazję do Monastyru w Horezu – kolejny punkt z listy UNESCO – jest ładnie i spokojnie, ale spodziewaliśmy się nieco więcej. Kolejny punkt – transalpina. Czekamy na okazję gdy podjeżdża radiowóz. Oho, czyżby pierwsze kłopoty? Policjant wypytuje się co robimy i gdzie jedziemy, po czym stwierdza że tam mało kto jeździ z tego miejsca, podwiezie nas w lepsze;) Takie władze lubimy, dziękujemy. W lepszym miejscu nadal nic nie możemy złapać, czyżby w głuszy wśród gór ludzie byli bardziej nieufni? W końcu zatrzymuje się.. betoniarka ![]() Znów mamy kłopoty z łapaniem, rzeczywiście im dalej od cywilizacji tym ludzie ostrożniejsi, ale znajdują się w końcu tacy (rodzina z dziećmi) dla których nie wyglądamy zbyt podejrzanie. Za dnia jazda duużo ciekawsza można też spotkać różnych gości na drodze Dalszych planów na Rumunię nie mamy, wiemy jednak że chętnie wrócimy tu w góry na treking. Na razie jednak kierujemy się do granicy z Serbią. Docieramy do Targu Jiu, gdzie przeżywamy dziwną sytuację;) Łapiemy stopa przez jakiś 15min, nic się nie zatrzymuje (nie martwi to nas, to jeszcze nie jest długo) – cały czas w pobliskim domu facet krząta się na podwórku. W końcu pochodzi do nas i po włosku zaczyna coś tłumaczyć. My z włoskiego nic a nic nie rozumiemy, pana to nie zraża. W końcu z rozmowy w języku włosko-migowym wnioskujemy że mówi że to zła droga do łapania do granicy, i on za 15min jedzie do miasta, i nas zawiezie. No fajnie, tylko my nie jedziemy do Targu, z mapy wynika że to nie po drodze ![]() ![]() ![]() Oprowadził nas po kilku parkach, pokazując rzeźby, po czym odwiózł na wylotówkę z miasta, z której rzeczywiście dużo lepiej się łapało stopa;) Przez Drobeta Turnu Severin opuszczamy ten sympatyczny kraj – z drogami lepszymi niż w Polsce, miasteczkami zadbanymi i czystymi, i przyjazną ludnością. Wszystkim polecamy Rumunię! |
Autor: | alexia23 [ 11 Sty 2014 18:37 ] |
Temat postu: | Re: Bałkany autostopem |
zdjęcia rewelacyjne, sam pomysł też bardzo intrygujący;) a tak z ciekawości powiedz czy mieliście np. jakie niebezpieczne lub mało ciekaw przygody? |
Autor: | Legion1 [ 11 Sty 2014 19:04 ] |
Temat postu: | Re: Bałkany autostopem |
Sam byłem lekko ponad 2 lata temu autostopem na Bałkanach więc z niecierpliwością czekam na kolejne części relacji ![]() |
Autor: | pawelyop [ 11 Sty 2014 19:27 ] |
Temat postu: | Re: Bałkany autostopem |
Bardzo fajna relacja, okraszona dobrymi fotkami, którą czyta sie z zaciekawieniem. Pomysł na niskokosztowy wypad bardzo dobry, bo przeciez najwazniejsza jest przygoda. Pzdr |
Autor: | Washington [ 11 Sty 2014 21:22 ] |
Temat postu: | Re: Bałkany autostopem |
alexia23 napisał(a): a tak z ciekawości powiedz czy mieliście np. jakie niebezpieczne lub mało ciekaw przygody? była jedna niebezpieczna przygoda, gdy okazało się że rozbiliśmy namiot na.. polu minowym ![]() Część 3 – Do Kosowa przez Serbię i.. Macedonię Na granicę Rumuńsko-Serbskiej mieliśmy ciekawą przygodę. Przebiega ona przez Dunaj. Most łączący oba Państwa jest dopiero w połowie drogi między Drobetą i Orsovą. Nam samochód udało się złapać tylko do Orsovy, nikt nie jechał na drugą stronę do Nowego Sipu. Kierowca wysadził nas więc przy odpowiednim skręcie, niestety to przejście graniczne nie jest przejściem dla pieszych – nie prowadzi tam żaden chodnik, nie jeżdżą żadne autobusy, jest tylko trasa ekspresowa. Granicznicy byli więc wielce zdziwieni gdy podeszły do nich dwie osoby z plecakami. Zaczęły się krzyki i myśleliśmy że będą kłopoty, bo powiedzieli że nie ma takiej opcji byśmy przekroczyli granicę pieszo. Dlatego też.. zatrzymali pierwszy samochód na numerach dyplomatycznych i wcisnęli nas kierowcy w pakiecie razem z przepuszczeniem przez granicę;) Kierowcą okazał się dziennikarz sportowy który choć sympatyczny obśmiał bardzo naszą reprezentację piłkarską ![]() Początkowo planowaliśmy zwiedzanie Serbii, ale jest lato, my już trochę jesteśmy zmęczeni zwiedzaniem, zaczyna nam marzyć na powrót morze, zwłaszcza to krystalicznie czyste jak w Czarnogórze i Chorwacji. Postanawiamy więc pominąć Belgrad, i udać się od razu do Kosowa. Wszystko z naszym stopowaniem było dobrze do czasu aż nie zbliżyliśmy się do Nis. Nawet przy granicy jeden pan który służył za nieoficjalną taryfę rozwożąc lokalną ludność za drobną opłatą nas podwiózł nic nie chcąc w zamian. Znając taksiarzy na całym świecie – tym bardziej doceniamy ![]() ![]() ![]() ![]() Kosowo. Nie wiedzieliśmy za bardzo czego się spodziewać. Z rozmów z Serbami odnieśliśmy wrażenie jakoby to było nadal terytorium działań wojennych. Oczywiście wiedzieliśmy że to nieprawda, ale nadal ciężko było coś przewidzieć. Tymczasem, ten kraj najbardziej przypominał nam.. gigantyczny plac budowy. Sklepów budowlanych jest kilkukrotnie więcej niż spożywczych, gdzie się nie spojrzysz to budują coś. Oczywiście zapytaliśmy się miejscowych o przyczynę tego stanu rzeczy – czy to odbudowa powojenna? A gdzie tam ![]() Pytanie czy jest jednak co tam zwiedzać? Nie bardzo. Prisztinę polecali nam jako imprezownię, my jednak wybraliśmy się do Prizren. Fajne, historyczne miasteczko, sporo budowli w stylu otomańskim zaś z ruin zamku na górze rozciąga się fajna miejska panorama W naszym odczuciu – nie jest to miejsce na dłużej. Wyruszamy więc łapać stopa do Albanii, przez którą dojedziemy do Czarnogóry! |
Autor: | Japi_29 [ 11 Sty 2014 21:40 ] |
Temat postu: | Re: Bałkany autostopem |
super wypad, też nie długo się wybieram.A co do Prisztiny to się zgadzam, nie jest to miejsce nadzwyczaj urokliwe ot taka ciekawostka jak by ktoś chciał ![]() |
Autor: | Washington [ 12 Sty 2014 03:54 ] |
Temat postu: | Re: Bałkany autostopem |
Część 4 – i najfajniejsza – Czarnogóra Jako że chcieliśmy zacząć zwiedzanie Czarnogóry od samego południa dojazd wypadł nam przez Albanię. Albanii są mili, i bez problemu łapiemy kolejne stopy aż do Szkoderu. W tym miejscu warto przypomnieć że stop to nie tylko darmowe przemieszczanie się ale jedna z najlepszych okazji do poznania lokalnej ludności. W wypasionym mercedesie po niemiecku odbywamy pogawędkę o albańskich imigrantach w Niemczech, o tym ile to daje perspektyw i jak fajnie wrócić mercedesem do swojego kraju ![]() ![]() Ulcinj jest znany z najdłuższej piaszczystej plaży w Czarnogórze (w ogóle piaszczyste plaże są w tym kraju rzadkością ale ta jest naprawdę długa, ma 10km długości). I tak zgodnie z radami idziemy zobaczyć dzikie "pole namiotowe" które jest rozbijane przy rzece, na granicy, na samej plaży – miejsce jest dla nas zbyt "hipisowskie", wolimy coś ustronniejszego od rozbijania się na środku plaży. Dlatego rozbijamy namiot na zasłoniętej polanie przy drodze prowadzącej do plażowego klubu (bodajże Pacha). W ten sposób mamy prywatność, a wieczorami, gdy wszyscy bywalcy plaży wrócą do miasta chodzimy skorzystać z plażowych pryszniców. Tu nam się podoba, możemy zostać kilka dni – miejsce jest znane z dogodnych warunków do uprawiania kajtów Na takie atrakcje nas nie stać, ale nie potrafimy sobie odmówić krewetek z słynnych rzecznych knajpek usytuowanych trochę na odludziu ale serwujących takie cuda Sama plaża choć ładna pozostawia niedosyt – czekamy na te słynne skaliste zatoczki z krystaliczną wodą. Ruszamy więc dalej na północ. Po drodze zatrzymujemy się w fantastycznym Starym Barze Ruiny tego starego miasta, otoczonego murem i wznoszącego się na wzgórzu, zawierają budynki z przeróżnych epok, najstarsze datowane na czasy rzymskie. Do tego drzewa oliwne mające ponad 2000 lat, piękne usytuowanie górskie – nic dodać nic ująć. Polecam każdemu! Łapiemy stopa dalej, lokalny kierowca poleca nam miejscowość o której słyszeliśmy/czytaliśmy już wcześniej – Petrovac – decyzja więc zapada, zatrzymamy się tu na dłużej. Była to świetna decyzja! Omijamy główną plażę i kierujemy się na zatoczkę która już z góry nas przywabiła. Jest to Lucice. Plaża na pierwszy rzut oka fajna tylko gdzie się rozbić? Postanowiliśmy pójść na klify otaczające zatoczkę, poszukać w lesie odpowiedniego miejsca. Nie było łatwo znaleźć skrawek w miarę płaskiego terenu bez korzeni i kamieni (by było bardziej miękko naznosiliśmy opadłych igieł), ale to był strzał w dziesiątkę! Nasz namiot był usytuowany niesamowicie malowniczo do wody nie chodziliśmy na plażę tylko wystarczyło zejść po tym klifie by cieszyć się wszystkimi możliwymi rozrywkami: skokami do wody wspinaczką skałkową no i najważniejsze - krystalicznie czystym prywatnym morzem idealnym do snorklowania A to wszystko na uboczu, ale 5min do plażowych pryszniców i 15 minut do miasta. Miasta które było zachwycające zarówno na wieczorne spacery po promenadzie jak i po sieci tuneli wykutych w skałach (na północ od miasteczka), oferujących cudowne widoki Zresztą szlak południowy był równie obfity widokowo ![]() To było idealne miejsce, ale my mieliśmy jeszcze dużo do zwiedzenia. Po kilku dniach ruszyliśmy dalej Ciąg dalszy 4 części niedługo, to nie koniec Czarnogóry |
Autor: | ania-p [ 12 Sty 2014 10:55 ] |
Temat postu: | Re: Bałkany autostopem |
super relacja... miałeś racje część 4 jest the best.... czekam niecierpliwie na dalszą część . pozdrawiam |
Autor: | barka [ 12 Sty 2014 12:45 ] |
Temat postu: | Re: Bałkany autostopem |
Świetnie się czyta i bardzo mi się podoba ![]() Twoja relacja jest idealnym przykładem na to, że największym ograniczeniem w podróżowaniu i poznawaniu świata nie są pieniądze, a CZAS. Plus trochę chęci i otwartość na wszystko, co nowe ![]() |
Autor: | mashacra [ 12 Sty 2014 12:55 ] |
Temat postu: | Re: Odp: Bałkany autostopem |
Ja czekam na pole minowe ![]() |
Autor: | krasnal [ 12 Sty 2014 12:57 ] |
Temat postu: | Re: Bałkany autostopem |
Uwielbiam Ulcinj, choć ilekroć tu przyjeżdżam, za każdym razem jest drożej. |
Autor: | Kyrtap [ 12 Sty 2014 14:02 ] |
Temat postu: | Re: Bałkany autostopem |
Nie wiem to zapytam - w jakim języku się porozumiewaliście? Poza migowym oczywiście ![]() |
Autor: | glebolxxx [ 12 Sty 2014 14:11 ] |
Temat postu: | Re: Bałkany autostopem |
Kyrtap napisał(a): Nie wiem to zapytam - w jakim języku się porozumiewaliście? Poza migowym oczywiście ![]() wbrew obiegowej opinii kupa ludzi na balkanach zna angielski a co do samej relacji to super tylko nie wiem czemu ominales Albanie |
Autor: | Washington [ 12 Sty 2014 14:59 ] |
Temat postu: | Re: Bałkany autostopem |
Kyrtap napisał(a): Nie wiem to zapytam - w jakim języku się porozumiewaliście? Poza migowym oczywiście ![]() Z angielskim to było różnie (nie tak źle jak w Hiszpanii:P ale też poza mieszkańcami miast nie była to za duża znajomość), trochę osób mówiło, ale nie było to potrzebne do komunikacji. Podczas wcześniejszej podróży stopowych po Gruzji i Armenii dość szybko przyswoiliśmy sobie rosyjski w zakresie podstawowym (nigdy wcześniej się nie uczyliśmy). Podobnie jak w naszym kraju te kilkadziesiąt lat temu tak i na Bałkanach musieli uczyć się w szkołach rosyjskiego. Poza tym tutejsze języki często mają bardzo wiele wspólnego z naszym (o czym będzie w części 5, gdzie długą podróż odbyliśmy z przemiłym Chorwatem filologiem/teologiem, z polską żoną). W zasadzie Rumunia stanowiła największy problem bo tam raz że język nic nie podobny do słowiańskich (tylko właśnie do włoskiego/łaciny), a dwa mimo że to część dawnych demoludów to o dziwo po rosyjsku za dużo osób nie mówiło. Tam gdzie ludność muzułmańska to często dało się porozmawiać po niemiecku (którym się posługujemy jako tako, choć jak na tyle lat nauki to można by się wstydzić;) ) bo dużo z nich jeździ za pracą lub ma rodzinę w tamtych stronach. glebolxxx napisał(a): a co do samej relacji to super tylko nie wiem czemu ominales Albanie Mając plan zwiedzania rozrysowany na około miesiąc nie da się wszystkich tych krajów zobaczyć. Jako że w kontynentalnej Grecji też nas jeszcze nie było, postanowiliśmy kiedyś wrócić właśnie na połączoną wycieczkę - Albania, Macedonia, Grecja. Nawet z krajów które planowaliśmy niektóre pominęliśmy (Serbię - plan był na Belgrad i może Nowy Sad, no i Bośnia i Hercegowina - plan był na Mostar, Medziugorie i Sarajewo, ew Bihac). Ciąg dalszy części 4 Kolejny cel – Buka (zatoka) Kotorska – znana jako największy fiord w południowej Europie. By zobaczyć taki widok trzeba się wspiąć najpierw na szczyt tych fortyfikacji Wejście jest płatne, ale brak jakichkolwiek bramek, goście pobierający opłaty wyglądają jakby wymuszali na naiwnych haracz, ale nie, jest to usankcjonowany proceder;) Do pokonania mamy 1350 schodków, które kolejno wynagrodzą nas pięknym widokiem starówki (jeszcze kilka schodków) a na koniec całego fiordu Sama starówka też jest ładna, warta pokręcenia się, aczkolwiek wiadomo, ceny turystyczne;) My ruszamy dalej, nasz kolejny cel znów z kategorii naj – tym razem drugi najgłębszy kanion na świecie (po kanionie rzeki Kolorado) – kanion rzeki Tara. To zadziwiające że o tym miejscu mało kto wie. Kanion ma 78km długości, a jego głębokość dochodzi do 1300m. By tam dotrzeć oczywiście łapiemy stopa do Żabljak. Mamy szczęście, zatrzymuje się dla nas Dragutin Vujović, który oprócz tego że jako pierwszy mieszkaniec Czarnogóry zdobył Everest, ma własną firmę organizującą wyprawy po parku narodowym Durmitor do którego właśnie zmierzamy. Dzieli się z nami poradami co do najładniejszych miejsc, cen różnych wycieczek, szczególnie zachwala kanioning w Nevidio. Cóż, na razie nie stać nas na tą rozrywkę ale kiedyś wrócimy. Na początek by najlepiej zobaczyć kanion polecamy wypożyczyć rower i przejechać się na punkt widokowy Curevac, choć dotarcie do niego nie jest łatwe. Prowadzi jednak przez piękne góry by wreszcie zaoferować widok na sam kanion Jak już się kanion zobaczyło to.. trzeba się nim przepłynąć. W mieście nie brak firm oferujących rafting, jest to niestety droga zabawa. Raz się żyje, wydajemy 40e/os z naszych niemal skończonych zapasów gotówki. Dzięki temu zostaniemy wynagrodzeni takimi widokami (z najważniejszym – mostem Durdevica) Nie jest to szaleńcza jazda pełna adrenaliny, tego tu nie znajdziecie. Ale krystalicznie czysta woda i góry pozostawią niezapomniane wrażenie. Oczywiście w parku jest wiele innych ciekawych rzeczy do robienia, nie zdołamy jednak zobaczyć wszystkiego. Pada decyzja – jedziemy do Chorwacji, do Dubrovnika. Po wydostaniu się z gór, kierujemy się na Trebinje, i najkrótszą drogą przez Bośnię i Hercegowinę, docieramy na miejsce. O Dubrovniku jednak już w następnej części. |
Autor: | Washington [ 12 Sty 2014 17:27 ] |
Temat postu: | Re: Bałkany autostopem |
Część 5 (i ostatnia) – Chorwacja Jest już ciemno gdy docieramy do Dubrovnika. Nasze szanse na nocleg w namiocie w centrum nie wyglądają za dobrze – nie dość że gęsto upakowane miasto to jeszcze na wzgórzach, i praktycznie bez zieleni. Szukamy więc hostelu. Po usłyszeniu cen w kilku miejscach stwierdzam "Ok.." i bierzemy się ponownie za szukanie dogodnego miejsca dla namiotu. W końcu znajdujemy sporą kępę drzew, tyle że okoliczni mieszkańcy urządzili sobie wysypisko śmieci w tym miejscu:/ Jednak czy ktoś przedziera się przez chaszcze by wyrzucić worek śmieci? Raczej nie.. Rzeczywiście, po (nieprzyjemnym) przejściu kilku pierwszych metrów śmieci znikają, zaś kilkadziesiąt metrów dalej znajdujemy polankę. Uratowani! (przy okazji śmiejemy się że pierwszy raz śpimy pod namiotem na wysypisku śmieci ![]() ![]() ![]() Rano robimy obowiązkowy spacer po murach – widoki są cudowne Pozwiedzaliśmy, trzeba znaleźć teraz jakieś piękne i ustronne miejsce nad morzem. Niestety wydostanie się z Dubrovnika to horror. Nowy kraj, nowe podejście do stopowania. W Chorwacji zatrzymuje się bardzo mało osób. A w tak turystycznych miejscowościach nie zatrzymuje się nikt. Na przemian idziemy i czekamy przez ponad 3h.. W końcu zatrzymuje się taksówka. Już nieco zdenerwowani niezbyt uprzejmie mówimy że nie dziękujemy, nie mamy pieniędzy. Na co taksówkarz oznajmia nam że "ok, ok, za darmo" Niemożliwe, jesteśmy w szoku ![]() ![]() ![]() ![]() a prowadzi nas na prom na wyspę Hvar. Tam znów morze i możliwość rozbicia namiotu w idealnym otoczeniu Miejsce znajduje się przy kempingu Mlaska (oczywiście nie zatrzymujemy się na samym kempingu, po co płacić za coś co można mieć za darmo), kilkaset metrów dalej. Opalamy się i snorklujemy Niestety, miejsce to spodobało się nie tylko nam. W nocy budzi nas hałas, głośne szeleszczenie krzaków, dźwięk łamanych gałęzi, i.. pochrząkiwania? Przeżywamy najazd dzików! 2 osobniki dorosłe i 3 młode robią sporo zamieszania, nie będę ukrywał, byliśmy zdrowo wystraszeni, na szczęście po narobieniu przez nas hałasu umykają.. Zdecydowanie czas zmienić miejsce ![]() ![]() ![]() Jedziemy dalej – najpierw prom do Splitu, potem stopem do Parku Narodowego Krka. Tu bodajże spotykamy przemiłego Chorwata filologa/teologa, który na szczęście ma żonę Polkę, dlatego możemy z nim dłużej porozmawiać bez przeszkód językowych – nie tylko zaznajamia nas z tajnikami języków serbskochorwackich (serbskiego, chorwackiego, bośniackiego i czarnogórskiego – jak się dowiadujemy jest to jeden język, wśród którego różnice wynikają tylko z sztucznych podziałów na tle nacjonalistyczno-etniczno-politycznym; choć serbski jest pisany innym alfabetem to jest bardziej podobny do chorwackiego niż odmiany angielskiego brytyjska i amerykańska między sobą) jak i omawia nam wspólne korzenie naszych języków (zaczynając od historii bałtosłowiańskiego języka indoeuropejskiego ;] ). Oczywiście po pół godziny mamy dość:P Na szczęście rozmowa toczy się też na inne tematy, dużo rozmawiamy o różnicach kulturowych między naszymi narodami. Nasz kolega ubolewa najbardziej nad sprawę gościnności podczas swoich wizyt w Polsce – sprowadza to do takiej sytuacji "Jeśli Polak zaprosi znajomych do siebie to muszą oni przyjść i muszą przyjść punktualnie bo inaczej się obrazi. Takie zaproszenie jest obowiązkiem dla gości, a nie nadmienieniem możliwości odwiedzin kiedy będzie komuś pasowało. Jednak jest to kontrakt wiązany – w zamian goście mają prawo wyjeść wszystko z lodówki, łącznie z zapasami z piwnicy. Gospodarz który nie przywita gości wszystkim co ma, będzie uważany na osobę niegrzeczną. U nas sprawa jest prosta – zapraszamy kogoś, jak wpadnie to fajnie, jak nie to może kiedy indziej. Poczęstujemy go na wejściu rakiją i pogadamy, nie przyszedł w końcu się tu najeść" Całość okraszał zabawnymi sytuacjami jakie spotkały go od strony rodziny polskiej żony ![]() Zmieniamy kierowcę, kolejny sympatyczny pan zabiera nas na krótki przystanek w punkcie z widokiem na nasze miejsce docelowe – Skradin Przy okazji stawia nam poczęstunek. Naprawdę, na stopie spotyka się mnóstwo fajnych osób. Wysiadamy przy skręcie z autostrady na Skradin. Próbujemy łapać stopa – mało co jedzie, nic się nie zatrzymuje. Nastaje noc. To już nie ma sensu, dziś nas nikt nie podwiezie. Idziemy kilkaset metrów wzdłuż drogi, wreszcie widzimy dogodną polankę na której rozbijamy namiot. Jakże byliśmy zdziwieni gdy rano po otwarciu pół namiotu ukazuje nam się taki widok! Spaliśmy na polu minowym, gratulacje.. Ostrożnie staramy się po naszych wczorajszych śladach wrócić na drogę. Postanawiamy nie rozbijać się już więcej po ciemku.. Dziś łapanie idzie nam niewiele lepiej.. Do łódki do parku narodowego mamy 5km, trudno, idziemy. Dopiero po przejściu 2km udaje nam się kogoś złapać. Było jednak warto – park słynący z wodospadów jest niesamowity! Dzień mija nam super, tylko trzeba się znów coś łapać. W tym kraju nie jest to łatwe, zaczynamy mieć powoli dość. Z miasta nic nie jesteśmy w stanie złapać, idziemy pod ten sam zjazd gdzie nocowaliśmy (a 5km z plecakami w 30+ stopni to nie za przyjemna sprawa..). Kolejne 2h czekania:/ W końcu zatrzymują się Niemcy swoim vanem (kolejne zdarzenie zakrawające na cud ![]() ![]() Podsumowanie Nasza podróż trwała 25 dni: 5 dni w Bułgarii 6 w Rumunii 1 w Serbii 1 w Kosowie 6 w Czarnogórze 5 w Chorwacji 1 zajął nam powrót do Polski Przez ten czas wydaliśmy na osobę 1396zł, czyli ok 55zł dziennie. Nie mało, ale Europa to nie Azja, życie tu kosztuje, a Bałkany już jakiś czas temu przestały być synonimem okazji (najdroższym z wszystkich tych krajów była Czarnogóra, choć Chorwacja niewiele jej ustępowała). Też poza noclegami i transportem jakoś przesadnie nie oszczędzaliśmy – w końcu to wakacje, na zwiedzanie nie żałowaliśmy, owoce morza też trzeba od czasu do czasu przekąsić ![]() ![]() Koniec |
Autor: | krasnal [ 12 Sty 2014 18:39 ] |
Temat postu: | Re: Bałkany autostopem |
Dzięki za relację - na Bałkany staram się wracać co 2-3 lata. I pomyśleć, ze kiedy odwiedzałem Czarnogórę po raz pierwszy w 2002 roku (wówczas jeszcze jako Jugosławię) była tania jak barszcz. |
Autor: | mashacra [ 12 Sty 2014 19:07 ] |
Temat postu: | Re: Odp: Bałkany autostopem |
Dziękuję za relację, myślę że dziki były bardziej stresujące, niż pole minowe, bardziej namacalne. Jednak "spałem na polu minowym" brzmi zdecydowanie lepiej ![]() I znowu brakuje mi "lubię to" przez tapatalk. Musicie coś z tym zrobić. |
Autor: | wiadromasz [ 05 Wrz 2016 18:36 ] |
Temat postu: | Re: Bałkany autostopem |
będe wdzieczny jakbyś dodał link z lokalizacją do miejsca z namiotem pod Petrovac. Bede tam jutro rano. Z góry dzięki! |
Autor: | Washington [ 05 Wrz 2016 18:49 ] |
Temat postu: | Re: Bałkany autostopem |
To było gdzieś tu ![]() |
Strona 1 z 1 | Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni) |
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ |