Bardzo niekonkretnie pytasz i stawiasz wymagania. "Na lata" tzn. kto i ile nalata?
Czyli powaznie: na ile odcinków lotu ją przewidujesz i jak jeszcze, oprócz tego, zamierzasz korzystać?W zaufaniu powiem(y) Ci, że do bagażu rejestrowanego nie ma się co przywiązywać. Statystyka Cię prędzej czy później dopadnie. Każdego dopadnie. Myślałem, że mnie się to nie zdarzy- myliłem się.
Kiedy bagaż ginie, ulega uszkodzeniu albo mocno się opóźnia, warto wiedzieć, że nie żałuje się nie-wiadomo-czego.
Oczywiście, zwykle linie lotnicze / ubezpieczyciel odda pieniądze, ale z drugiej strony tez właśnie dlatego nie warto przepłacać. Zwykle policzą amortyzację albo dadzą inną walizkę w zamian.
Osobiście- nadaję bagaż tylko wtedy, kiedy naprawdę zysk z nadania bagazu znacznie przewyższa dyskomfort i ryzyko- składaniam się ku temu, że markowe produkty z (chyba) "średniej" półki tzn. American Tourister, Travellite czy nawet rodizmy Wittchen / Puccini (te dwie ostatnie jednak gorsze niż dwie pierwsze) to walizki, które wytrzymają bardzo dużo.
Przykładowo, wcale nie topowy model Travellite, czyli Madeira 2.0 rozmiar M przeleciała w luku póki co ~~ 30-40 odcinków na przestrzeni ~ 3 lat. Oprócz tego obsłużyła ze 2-3 razy porządny roadtrip.
Z grubsza wygląda "jak nowa", nie ma żadnych uszkodzeń ani ubytków funkcjonalności. A to walizka miękka i jak mówiłem, wcale nie topowa.
Czego chcieć więcej? Tylko dalszego szczęscia, bo na niefortunny rzut przez przeenergetyzowanego bagażowego na lotnisku nie ma mocnych.
