| Forum strony Fly4free.pl https://www.fly4free.pl/forum/ | |
| Azjatyckie Przedwiośnie – Singapur, Filipiny i Malezja azjatyckie-przedwiosnie-ndash-singapur-filipiny-i-malezja,215,184640 | Strona 1 z 1 |
| Autor: | epikie [ 07 Gru 2025 19:07 ] |
| Temat postu: | Azjatyckie Przedwiośnie – Singapur, Filipiny i Malezja |
Azjatyckie Przedwiośnie – Singapur, Filipiny i Malezja Jak większość moich podróży, także i ta narodziła się z impulsu: lipcowa promocja w Turkish Airlines, szybki rzut oka na fly4free, telefon do znajomych i… bilety kupione. Padło na Singapur – nie dlatego, że marzyłem o nim od lat, tylko dlatego, że było najtaniej. 2300 zł za RT z Krakowa wydawało się uczciwe, a od ostatniej Tajlandii minęło już kilka lat, więc zatęskniłem za Azją. To nie miało być coś abitnego, ale różnorodnego. Planowanie: „Zorganizuj jak chcesz, my jesteśmy na tak” Z Singapuru miał być tylko skok dalej w Azję. Początkowo myślałem o Wietnamie, ale chciałem odwiedzić kilka krajów, a Wietnam wymaga poświęcenia mu całego wyjazdu (i doliczenia kosztów wizy). Moi znajomi to ten typ ludzi, którzy mówią: „Zrób po swojemu, nam wszystko pasuje.” Niby fajnie, ale też cała odpowiedzialność spadła na mnie. Finalny plan wyglądał tak: KRK–IST → IST–SIN → SIN–MNL → MNL–MPH → MPH–MNL → MNL–KUL → KUL–SIN → SIN–IST → IST–KRK Czyli Singapur → Filipiny → Malezja. Wylot: stres, mgła i śnieżyca Bardzo cieszył mnie wylot z Krakowa – mam tam najbliżej, ale zimą zawsze jest to ryzyko. Dodatkowo kilka dni przed naszym terminem Turkish skasował poranne loty: w Krakowie mgła, w Stambule śnieżyca. Kombo idealne. Na szczęście 28 lutego nasz lot odbył się planowo – ulga ogromna. Do Stambułu dotarliśmy bez problemów, tam mieliśmy spokojną przesiadkę i już siedzieliśmy w samolocie do Singapuru (który finalnie leciał aż do Melbourne). Do dziś zastanawiam się, czy te kosmetyczki Lacoste rozdawane przez Turka były na pewno oryginalne… 😉 SINGAPUR — 3 dni na start podróży Do Singapuru dotarliśmy przed 9:00. Pilot jeszcze dwa razy przypomniał o karze śmierci za przemyt narkotyków — upewniliśmy się, czy nikt nie ma gumy w kieszeni 😄 i ruszyliśmy do automatycznych bramek. SGAC działa bezproblemowo, plecaki całe, więc po chwili siedzieliśmy już w Changi Lounge w Jewel. Prysznic i ciepły posiłek po locie zrobiły ogromną różnicę — mogliśmy bez zombie-wyglądu doczekać check-inu w hotelu. Hotel Wybraliśmy Furama RiverFront — dobra cena z Black Friday, śniadania, świetna lokalizacja i duży pokój dla czterech osób. Polecam. Dzień 1 — Rozruch i pierwsze smaki Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy na spokojny spacer wzdłuż rzeki, a wieczorem na kolację do Lau Pa Sat. Tak, są bardziej lokalne hawkery, ale ten był po drodze, a jedzenie nam naprawdę smakowało. Singapur to idealne „miękkie lądowanie” dla osób, które dopiero zaczynają przygodę z Azją — czysto, bez problemów żołądkowych, łatwo się odnaleźć. Załącznik: PXL_20250301_051545019 (Średnie).jpg [ 479.41 KiB | Obejrzany 562 razy ] Załącznik: PXL_20250301_095940581 (Średnie).jpg [ 431.88 KiB | Obejrzany 562 razy ] Załącznik: PXL_20250301_101349796 (Średnie).jpg [ 307.13 KiB | Obejrzany 562 razy ] Dzień 2 — Botanic Gardens, orchidee i wieczorne pokazy Po śniadaniu ruszyliśmy metrem (polecam płatności zbliżeniowe — super wygodne) do Ogrodu Botanicznego. Ogrom zieleni, przyjemny chłód, a system odstraszania komarów sprawdza się świetnie. Największe wrażenie zrobiły na mnie orchidee — odmiany zupełnie inne niż te znane z polskich parapetów. W szklarniach było… chłodniej niż na zewnątrz, co było miłą niespodzianką. Obiad zjedliśmy w Little India, która — jak ktoś trafnie napisał — jest jak prawdziwe Indie, tylko bez krów i śmieci. Zajrzaliśmy też do Chinatown, a wieczorem zrobiliśmy dwupak pokazów: • Garden Rhapsody o 19:45 • Spectra – Light & Water Show o 21:00 Świetnie to ze sobą współgra, warto robić w jeden wieczór. Załącznik: PXL_20250302_024244995 (Średnie).jpg [ 487.23 KiB | Obejrzany 562 razy ] Załącznik: PXL_20250302_035648610 (Średnie).jpg [ 538.86 KiB | Obejrzany 562 razy ] Załącznik: PXL_20250302_040106340 (Średnie).jpg [ 432.72 KiB | Obejrzany 562 razy ] Załącznik: PXL_20250302_060841411 (Średnie).jpg [ 325.91 KiB | Obejrzany 562 razy ] Załącznik: PXL_20250302_065206417 (Średnie).jpg [ 447.26 KiB | Obejrzany 562 razy ] Załącznik: PXL_20250302_111938235 (Średnie).jpg [ 360.88 KiB | Obejrzany 562 razy ] Załącznik: PXL_20250302_114912781 (Średnie).jpg [ 353.45 KiB | Obejrzany 562 razy ] Dzień 3 — Dżungla w mieście i Ramadan Tego dnia wybraliśmy się do MacRitchie Reservoir. Fenomenalne miejsce! Kilka stacji metrem i nagle jesteś w czymś, co wygląda jak dżungla. Przeszliśmy ok. 12 km dookoła zbiornika — trasa spokojna, do zrobienia dla każdego. Uwaga tylko na złodziejki małpy, które polują na nieuważnych turystów. Wieczorem, ze względu na trwający Ramadan, poszliśmy w okolice meczetu Sułtana. Po zachodzie słońca okolica zamienia się w uliczny festiwal smaków — koniecznie trzeba mieć gotówkę. Załącznik: PXL_20250303_035728511 (Średnie).jpg [ 223.55 KiB | Obejrzany 562 razy ] Załącznik: Komentarz do pliku: monstera variegata pnąca się po drzewie PXL_20250303_044520071 (Średnie).jpg [ 531.05 KiB | Obejrzany 562 razy ] Załącznik: PXL_20250303_044631253 (Średnie).jpg [ 434.17 KiB | Obejrzany 562 razy ] Załącznik: Komentarz do pliku: Little India PXL_20250303_123257440.MP (Średnie).jpg [ 317.72 KiB | Obejrzany 562 razy ] Dzień 4 — Ostatnie godziny i symbol miasta Lot mieliśmy dopiero wieczorem, więc po zostawieniu bagaży ruszyliśmy zobaczyć klasyk: Merliona — pół ryba, pół lew, symbol Singapuru. Koleżanka przy okazji kupiła w Pandorze charmsa w jego kształcie 😉 Pozwoliliśmy sobie też na jazdę bez celu piętrowymi autobusami, żeby zobaczyć mniej oczywiste zakamarki miasta. Obiad ponownie w Lau Pa Sat — sprawdzone i dobre. Wieczorem, korzystając z Early Check-In w Jewel, poszliśmy jeszcze do lounge’u, żeby zebrać siły przed nocnym lotem. Załącznik: PXL_20250304_035650031.MP (Średnie).jpg [ 225.99 KiB | Obejrzany 562 razy ] Załącznik: Komentarz do pliku: Merlion PXL_20250304_124342824 (Średnie).jpg [ 346.57 KiB | Obejrzany 562 razy ] Dalsza część — Filipiny — w kolejnym odcinku | |
| Autor: | epikie [ 13 Gru 2025 21:01 ] |
| Temat postu: | Re: Azjatyckie Przedwiośnie – Singapur, Filipiny i Malezja |
Filipiny: Manila i Boracay – czas na reset Dzień 5 — Przez Manilę na rajską wyspę Wylot do Manili na pokładzie Philippine Airlines zaliczył niewielkie opóźnienie, humoru nam to jednak nie popsuło. Na miejscu lądujemy wcześnie rano i od razu kierujemy się do kontroli paszportowej. Dzięki lekturze forum jesteśmy przygotowani — QR z deklaracji eTravel mamy już gotowy, choć sam obowiązek jego posiadania wygląda trochę jak relikt covidowych czasów. Kontrola przebiega sprawnie, więc szybko opuszczamy terminal i łapiemy autobus transferowy na lot krajowy. Po drodze wymiana dolarów na peso, nadanie bagaży i z dużym zapasem czasu czekamy na lot na Boracay. Dlaczego właśnie tam? Zdjęcia wyglądały zachęcająco, opinie były dobre, a ewentualną „nudę”, o której wspominali niektórzy w komentarzach, uznałem za coś, z czym dam radę żyć. W trakcie oczekiwania zauważyliśmy, że obok ustawia się kolejka na lot na Busuangę. Szybki Google i już wiedziałem, że to zielona, górzysta wyspa, która wygląda obłędnie… No cóż, zostaje na „następnym razem”. Na Boracay lądujemy punktualnie. Dalej prom i trycykl na miejsce noclegu. Po drodze uwagę zwraca spora ilość różnego rodzaju złomu — pewnie to tu trafiają pozostałości po polskich karuzelach podatkowych 😉 W końcu docieramy. Jesteśmy na miejscu! Załącznik: foto 1 (Średnie).jpg [ 309.52 KiB | Obejrzany 289 razy ] Załącznik: foto 1a.jpg [ 371.09 KiB | Obejrzany 289 razy ] Dni 6–9 — Boracay, czyli pełen reset Zatrzymaliśmy się w Lazy Dog Hostel, położonym od strony Bulabog Beach. Nazwa „hostel” jest tu nieco myląca — mieliśmy pokoje na wyłączność. Miejsce ma fantastyczny, surferski klimat: luz, uśmiechnięci ludzie i leniwe psy wylegujące się na schodach. Wietnamska kawa była rewelacyjna, a śniadania z karty — naprawdę świetne. Do wyboru wersja filipińska lub europejska, a wszystko wliczone w cenę noclegu, która była wręcz śmiesznie niska. To był czas totalnego chillu. Bulabog Beach spodobała nam się zdecydowanie bardziej niż popularna White Beach — czystsza, spokojniejsza, z kolorowymi latawcami kitesurferów unoszącymi się nad wodą. Idealne miejsce na zwolnienie tempa po szarej, polskiej zimie. Tylko uwaga, francowata meduza ostro poparzyła koleżankę. Jednego dnia, zachęceni przez kelnera w jednej z knajpek, wybraliśmy się trycyklem na Puka Beach, położoną na północy wyspy. Dojazd tani nie był, ale zdecydowanie warto. Szeroka, rajska plaża, mało ludzi i — co najważniejsze — naprawdę czysta woda. Zdecydowanie najlepsza plaża na Boracay. Na miejscu można wypożyczyć łódki, SUP-y czy kajaki. Szczerze polecam. Boracay to trochę taki filipiński Słoneczny Brzeg — typowo turystyczne miejsce, ale przy całej swojej masowości bardzo przyjemne. Mieszkańcy są wiecznie uśmiechnięci i życzliwi. Wśród turystów dominują Koreańczycy, co widać po liczbie koreańskich knajp i produktów w sklepach. Paradoksalnie działa to na plus i ciekawie urozmaica lokalną kuchnię. Wieczory umilał nam tani, ale wcale nie słaby filipiński rum. Ciekawym doświadczeniem było też to, że z racji położenia blisko równika, choć dzień był dość długi, wschody i zachody słońca następowały bardzo szybko, bez długiego celebrowania tych momentów. Załącznik: foto 2.jpg [ 87.29 KiB | Obejrzany 289 razy ] Załącznik: Komentarz do pliku: Śnaidania w Lazy Dog foto 3.jpg [ 66.78 KiB | Obejrzany 289 razy ] Załącznik: foto 4.jpg [ 50.92 KiB | Obejrzany 289 razy ] Załącznik: foto5.jpg [ 243.63 KiB | Obejrzany 289 razy ] Załącznik: foto 5a.jpg [ 268.54 KiB | Obejrzany 289 razy ] Załącznik: foto 6.jpg [ 266.45 KiB | Obejrzany 289 razy ] Załącznik: foto 7.jpg [ 357.8 KiB | Obejrzany 289 razy ] Załącznik: foto 8.jpg [ 152.68 KiB | Obejrzany 289 razy ] Dzień 10 — Żegnaj Boracay, witaj Malezjo Czas ruszać dalej. Promem wracamy na wyspę Caticlan, a zgodnie z forumowymi poradami na lotnisko udajemy się pieszo. Mamy zapas czasu, więc po drodze zahaczamy o Kam’s Restaurant, położoną tuż przy lotnisku i jednocześnie przy plaży. Zimne piwo, startujące samoloty i morska bryza — idealne pożegnanie z Boracay. Lot AirAsia do Manili odbywa się planowo. To właśnie ta przesiadka stresowała mnie najbardziej, bo sporo naczytałem się o rozrzuconych po mieście terminalach. Zaplanowałem więc aż 7 godzin zapasu… zupełnie niepotrzebnie. Transfer na terminal międzynarodowy przebiegł sprawnie, a AirAsia bez problemu przyjęła nasz bagaż z dużym wyprzedzeniem. Po kontroli bezpieczeństwa trafiliśmy do saloniku, gdzie spokojnie regenerowaliśmy siły przed kolejnym nocnym lotem — tym razem do Kuala Lumpur. Załącznik: foto 9.jpg [ 374.31 KiB | Obejrzany 289 razy ] Załącznik: foto 10.jpg [ 347.75 KiB | Obejrzany 289 razy ] Malezja — ciąg dalszy nastąpi. | |
| Strona 1 z 1 | Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni) |
| Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ | |