| Forum strony Fly4free.pl https://www.fly4free.pl/forum/ | |
| 100 rupii i serce z kamienia 100-rupii-i-serce-z-kamienia,215,150085 | Strona 2 z 2 |
| Autor: | TikTak [ 08 Paź 2020 18:58 ] |
| Temat postu: | Re: 100 rupii i serce z kamienia |
Napisałem wprawdzie, że w Agrze nie ma sensu robić zdjęć, ale nie trzeba tego traktować do końca poważnie. Dla porządku dołączam cztery fotki, po kolei: * Taj Mahal * Czerwony Fort * Azja i Europa * Samos Załącznik: DSC07676.JPG [ 86.36 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Załącznik: DSC07774.JPG [ 171.39 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Załącznik: DSC07846.JPG [ 130.11 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Załącznik: DSC07865.JPG [ 83.48 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Specjalistą od kolei indyjskich nie jestem i raczej nie planuję zostać, odnosząc jednak zobaczoną rzeczywistość do poznanych wcześniej relacji, przypuszczam, że pewnie muszą one być tak różnorodne jak całe Indie. Kolega opowiadał mi o stertach śmieci na torach i peronach, tutaj nic z tych rzeczy nie było a między szynami zamontowano nawet doniczki z kwiatkami. Pociąg zjawił się punktualnie, w środku było czysto i dawali jeść. Załącznik: DSC07891.JPG [ 224.88 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Załącznik: DSC07899.JPG [ 190.82 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Załącznik: DSC07900.JPG [ 151.75 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Daleko nie jechaliśmy, dwie godziny do Jihansi a stamtąd umówionym z góry samochodem do Orchhy. Orchha okazała się chyba największą niespodzianką w trakcie całej podróży. Specjalnie jakoś w przewodnikach miasto wyeksponowane nie jest, tymczasem możnaby tu spędzić przynajmniej ze dwa, trzy dni. Do zwiedzania jest przeogromny kompleks pałacowy, trochę zapuszczony, jeżeli porównać go z zamkami w Rajastanie, za to można pokontemplować go praktycznie bez jakiegokolwiek towarzystwa. W centrum miasta z kolei jest duże sanktuariom religijne, chyba Lakshmi, składa się na nie duża, stara świątynia, wyłączona obecnie z kultu oraz druga, całkiem nowa, postawiona tuż obok. Sądząc po sposobie urządzenia placu wokół nich, ilości kramów z dewocjonaliami, przybywających pielgrzymów musi być chyba okresami bardzo dużo. Trzecim ciekawym miejscem w Orchhy, położonym na przeciwległym w stosunku do pałacu krańcu miasta - jest zespół cenotafów otoczony ogrodami. Na dodatek całe miasto jest bardzo malowniczo położone, góruje nad zasnutą mgiełką doliną rzeki Betewa, gdzie, jak obiecują tablice informacyjne są wyznaczone szlaki turystyczne. Jeżeli zdarzyłoby mi się jeszcze kiedyś wybrać do Indii, to najpierw pojadę do Orchhy. Załącznik: DSC07907.JPG [ 159.88 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Załącznik: DSC07909.JPG [ 129.89 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Załącznik: DSC07933.JPG [ 105.93 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Załącznik: DSC07934.JPG [ 178.67 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Załącznik: DSC07937.JPG [ 171.61 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Załącznik: DSC07953.JPG [ 181.44 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Załącznik: DSC07989.JPG [ 155.15 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Załącznik: DSC08009.JPG [ 183.59 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Załącznik: DSC08012.JPG [ 171.35 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Załącznik: DSC08018.JPG [ 156.62 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Załącznik: DSC08022.JPG [ 170.64 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Załącznik: DSC08039.JPG [ 215.33 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Załącznik: DSC08048.JPG [ 156.46 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Załącznik: DSC08057.JPG [ 191.48 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Załącznik: DSC08068.JPG [ 200.59 KiB | Obejrzany 10883 razy ] Niewiele zabrakło i Orchha byłaby pierwszym miejscem, gdzie udałoby mi się nikogo nie skrzywdzić. W drodze pod górkę, w stronę światyni Lakshmi (chyba Lakshmi) tylko jedna, jedyna osoba nagabywała nas, żeby zajrzeć do jej sklepu. Wcale nikt na to ochoty nie miał, do oglądania było jeszcze sporo, więc próbowaliśmy ją zbyć, powiedzieliśmy, że dobrze, ale może później, w drodze powrotnej. - A dasz słowo, że zajrzysz? zapytała, skądinąd całkiem sympatyczna dziewczyna. No i dałem. Gdy wracaliśmy już do auta, sklep był cały czas jeszcze otwarty, ruchu żadnego, bo zdaje się, że covid zdążył już odwołać większość grupowych wycieczek, więc obietnicy udało się dotrzymać. Nakupiliśmy różnych potrzebnych niepotrzebnych rzeczy, zawsze potem jest co rozdawać i wywiązała się rozmowa, skąd jesteście, dokąd jedziecie, jak tam u was, jak tam u nas itd. itp. Sprzedawczyni towarzyszyła kikunastoletnia siostra i córeczka. - A ty co robisz, ile masz lat? zwróciła się do Asi - Aaaa, studiujesz? O kurcze, to my rówieśniczkami jesteśmy. Ale ja to mam męża i dwójkę dzieci. Dziewczyny ustawiły się w odległości kilku kroków i lustrowały bacznie nawzajem. Spotkanie było bardzo miłe, ale nie jestem do końca pewien, może mi się tylko tak wydawało: tak jedna jak i druga miała nie do końca szczęśliwą minę. | |
| Autor: | TikTak [ 11 Paź 2020 13:53 ] |
| Temat postu: | Re: 100 rupii i serce z kamienia |
Orchha zajęła nam prawie cały dzień. Za szukanie obiadu zabraliśmy się gdy słońce zaczęło się już zbliżać do horyzontu. O takiej porze mało kto liczy na klientów żądnych lunchu i lokale w mieście były nieczynne. Dopiero nad rzeką, w dawnym pałacu myśliwskim znalazła się restauracja wytrwale obsługująca wszystkich, którym się chce jeść. Byliśmy jedynymi klientami, zapach w środku nosił brzemie historii, poprosiliśmy więc o stolik na zewnątrz i przyszło nam jeść obiadokolację na środku trawnika. Załącznik: DSC08079.JPG [ 206.41 KiB | Obejrzany 10823 razy ] Załącznik: DSC08083.JPG [ 169.15 KiB | Obejrzany 10823 razy ] Wydawało się że skoro do Khajuraho jest 200km a na mapie narysowana jest droga, to wcale nie trzeba się specjalnie śpieszyć. Tymczasem przejazd zajął nam ponad pięć godzin, droga dostarczyła niezapomnianych wrażeń: ciemno że oko wykol, a tu dziura na środku, a tam znów rów w poprzek, tu ciężarówka bez świateł, ówdzie spacerująca krowa, widać cierpiąca na bezsenność, jeszcze dalej, porozstawiane od czasu do czasu kramy np. z jajkami wokół których stoją zaparkowane bezładnie rowery, motory, tuk-tuki oraz kręcą się potencjalni nabywcy owych jajek. Z założenia - droga krajowa, to zmieniała się w wąską ścieżkę przez ciemne ale ruchliwe targowisko to znowu slalom między karkołomnymi wykrotami i pędzącymi, z reguły bez świateł, jak popadnie, lewą albo prawą stroną - ciężarówkami. Całości dopełniali motocykliści, najwidoczniej próbujący uśmiercić siebie i przewożoną na siodełku żonę, matkę, teściową i dziatwę, gdyż pędząc na złamanie karku wciskali się w każdy wolny centymetr pomiędzy tymi ciężarówkami oraz porozrzucanymi bezładnie, od czasu do czasu, raz z lewej, raz z prawej strony, stalowymi, zardzewiałymi i nieoświetlonymi barykadami z napisem: "Police, we are here to protect you". Khajuraho to dowód na to, że dobrze wymyślona i zorganizowana autopromocja może zdziałać bardzo wiele. Są tutaj dwie grupy świątyń: wschodnia i zachodnia. Świątynie wschodnie można zobaczyć, skoro się tu już przyjechało, zwłaszcza, gdy nie miało się okazji wcześniej widzieć hinduistycznego przybytku, w którym jest sprawowany kult. Załącznik: DSC08216.JPG [ 150.08 KiB | Obejrzany 10823 razy ] Zachodnie natomiast - zobaczyć trzeba koniecznie. Tereny wokół nich zostały zamienione w rozległy, zadbany park, z alejkami między jedną a drugą koronkową budowlą z piaskowca albo marmuru. Nie mniej jednak, w Indiach jest bardzo dużo wspaniałych zabytków a Khajuraho, gdzie by nie jechać, jest trochę nie po drodze. Załącznik: DSC08148.JPG [ 230.01 KiB | Obejrzany 10823 razy ] Załącznik: DSC08150.JPG [ 168.91 KiB | Obejrzany 10823 razy ] Załącznik: DSC08162.JPG [ 227.09 KiB | Obejrzany 10823 razy ] Załącznik: DSC08169.JPG [ 243.38 KiB | Obejrzany 10823 razy ] Załącznik: DSC08171.JPG [ 239.69 KiB | Obejrzany 10823 razy ] Załącznik: DSC08180.JPG [ 261.1 KiB | Obejrzany 10823 razy ] Załącznik: DSC08194.JPG [ 228.6 KiB | Obejrzany 10823 razy ] Załącznik: DSC08197.JPG [ 193.16 KiB | Obejrzany 10823 razy ] Załącznik: DSC08202.JPG [ 206.44 KiB | Obejrzany 10823 razy ] Załącznik: DSC08209.JPG [ 231.5 KiB | Obejrzany 10823 razy ] Załącznik: DSC08211.JPG [ 242.02 KiB | Obejrzany 10823 razy ] Wymyślono więc: Khajuraho = Kamasutra, pretekstem stały się świątynne płaskorzeźby o tematyce erotycznej. No i przemysł turystyczny rozkwitł tu na potęgę a podstawową pamiątką z Khajuraho jest Kamasutra, którą można sobie kupić w formacie kieszonkowym albo jeżeli ktoś woli - A3, w okładce twardej albo miękkiej, w wersji skróconej albo poszerzonej, po angielsku, francusku, niemiecku, chińsku, hindusku, hebrajsku, itd. Tak naprawdę - uważam, warto tłuc się kilka godzin kiepską drogą, żeby zobaczyć niezwykle finezyjne budowle, natomiast rzeźby o treści erotycznej spotkać można dość często i nie stanowią tu jakiegoś ewenementu. No może jest ich nieco więcej niż w Ranakhpur czy Nagdzie ale też i budowle są liczniejsze. Nie będąc wyjątkiem wśród innych, ostatnio chyba mniej licznych w Khajuraho turystów, też postanowiłem nabyć kilka kieszonkowych Kamasutr, na pamiątki z Indii, dla kolegów i znajomych. Szybko policzyłem tych, którym dzieło może się przydać i tych, którym, jak mi się zdawało - nie. Potem szybko skorygowałem liczbę wzwyż, no bo w sumie skąd można wiedzieć co komu w duszy gra? Zrobiłem zakupy, krzywdząc odmową kilku potencjalnych sprzedawców od których towaru nie chciałem i czyniąc też krzywdę temu, u którego kupiłem, gdyż zapłata którą ostatecznie zgodził się przyjąć, była dziesięciokrotnie niższa od ceny wywoławczej. - Wiesz, co? Kupiłam kilka Kamasutr, będziemy mieli na pamiątki dla znajomych!, Ela właśnie wracała z toalety i widać, po drodze trafiła się okazja. - Hahaha!, cieszyła się Asia. Wracała od straganu, gdzie poszła popatrzeć, co by tu przywieźć koleżankom. - Kupiłam Gabie, Olce i Ali Kamasutrę, ale się uśmieją! Wieść, że nasze potrzeby mają charakter hurtowy szybko się rozeszła i nasz samochód był otoczony wianuszkiem sprzedawców: - Ja ma w twardej okładce! Ja mam w twardej okładce! - Tylko moje są oryginalne!!!! Samochód już jechał a oni dalej nie dawali za wygraną. W sumie to trochę szkoda mi się ich zrobiło, widać proces skamienienia jeszcze trwał. Z Khajuraho do Varanasi miał nas zabrać samolot. Nowoczesny dworzec lotniczy był dość opustoszały, widać było, że wirus powoli przegania turystów. Załącznik: DSC08243.JPG [ 115.64 KiB | Obejrzany 10823 razy ] Tutaj też spotkaliśmy kolejny raz, prawie już zaprzyjaźnioną parę Włochów. Zaczęło się w pociągu. W Europie właśnie wybuchła epidemia. Gdzie? - we Włoszech. W Indiach na razie zlokalizowano dwa ogniska zarazy, obydwa związane z włoskimi wycieczkami. Trasę jednej z nich, gdzie chorzy okazali się prawie wszyscy jej uczestnicy, szczegółowo opisywały lokalne media, aby każdy mógł sprawdzić, czy nie naraził się na kontakt. Uff, sprawdziliśmy. W Jaipurze minęliśmy się o kilka godzin, my byliśmy wcześniej. Tymczasem wsiadamy do pociągu - a tu na sąsiednich fotelach - Włosi! Wiadomo, przecież Włochy to duży kraj, przecież prawdopodobieństwo, że ci dwoje są akurat chorzy jest małe ale Indie już zakaz wjazdu dla Włochów zdążyły wprowadzić a biura i hotele zaczęły odmawiać obsługi tym, którzy przyjechali tu wcześniej. Z pociągu wysiadaliśmy zatem w poczuciu pewnej ulgi, jak rzadko ciesząc się z rozstania ze współpasażerami. Tymczasem pałac w Orchhy - a tu nasi Włosi! Światynie w Khajuraho - znowu oni! Na lotnisku wybraliśmy sobie najbardziej opustoszały i odległy kraniec poczekalni. Dołączyły do nas po chwili tylko dwie osoby. Zgadnijcie kto. | |
| Autor: | TikTak [ 14 Paź 2020 16:51 ] |
| Temat postu: | Re: 100 rupii i serce z kamienia |
Dzień zbudził się w Khajuraho a planował zasnąć w Varanasi, więc rozciągnął się bardziej niż zazwyczaj. Na lotnisku miał czekać na nas kolejny kierowca, i czekał, choć trochę potrwało, zanim zorientowaliśmy się, że kartka z napisem: "Mr Teresa" dotyczy właśnie nas. Teresa to drugie imię Eli z paszportu, więc wykombinował on sobie, że skoro Elżbieta to "Mrs", to pewnie dalej musi być "Mr". Nieco za dużo miejsc do odwiedzenia sobie zaplanowaliśmy, jak na dwa tygodnie, więc trzeba było się śpieszyć, tylko zostawić bagaż w hotelu i nad Ganges. Niby nie było aż tak późno, ceremonia Aarti, na którą chcieliśmy zdążyć startowała bodajże dopiero koło 19.00 ale kierowca twierdził, że po Benares za szybko jechać się nie da. I miał rację, takiego galimatiasu ulicznego jeszcze nie widzieliśmy nigdzie na świecie. Podobno to dlatego, że w ponad milionowym mieście nie przewidziano żadnych miejsc postojowych. Dziwne, bo powszechnie wiadomo, że radość z jazdy jest uwarunkowana koniecznością wsiadania / wysiadania. Niektórzy tutaj, jak zauważyliśmy, robią to w biegu ale czasem jednak tak się nie da, jakiś tuk-tuk albo samochód staje na parę chwil - no i ruch w całej metropolii jest natychmiast sparaliżowany. Kierowca, młody chłopak, mimo oryginalnych rozwiązań komunikacyjnych, szczycił się swoim miastem. Mówił też, że bardzo się cieszy, że może mieszkać nad Gangesem, bo jak kiedyś umrze, to go tam wrzucą i dzięki temu ma niemal zapewnioną jakąś fajną reinkarnację. Wcześniej też była kilka razy okazja, żeby przekonać się, iż w Indiach religia trzyma się mocno, również wśród młodzieży. Kumar stwierdził, że nad sam Ganges to dojechać się nie da, musimy szybko wyskoczyć z samochodu, jak nam powie kiedy, a jak wyskoczymy, to będzie czekał na nas jego kolega. On tymczasem będzie krążył po mieście, bo zatrzymać się, jak już wiadomo, nie ma gdzie. Nie za bardzo nam ten pomysł z kolegą pasował, przecież Ganges taki mały nie jest i na pewno sami będziemy potrafili rzekę wypatrzyć, no ale dobrze, pewnie ktoś potrzebuje 100 rupi... Po godzinie trąbienia nastąpiła chwila zero, samochód stanął jak wryty, w całym Varanasi klaksony od razu wzmogły się kilkakrotnie, kierowca krzykął "wysiadajcie!" - i wyskoczyliśmy. Natychmiast stało się jasne, że jeżeli w ciągu najbliższych kilku minut nie odnajdziemy kolegi kierowcy, a raczej on nie odnajdzie nas, to przepadliśmy na amen i nas też tu kiedyś do Gangesu wrzucą. Niech schowają się Chiny z porannym szczytem w Pekinie, niech schowa się Tokio z wieczornymi powrotami z pracy albo skrzyżowaniem Shibuya, co tam Rangun w największe buddyjskie święta! Tak zwarty i bezwzględny tłum nie występuje chyba nigdzie na świecie, poza Varanasi! No, może jeszcze w naszym kościele parafialnym, gdy wszyscy naraz tłoczą się do wyjścia. Każdy, nie zważając na nikogo i na nic zmierza w swoją stronę, każdy chce być pierwszy i ignoruje każdego. Trudno ustalić taktykę - czy ćwiczyć sztukę uników czy raczej, jak większość, postawić na frontalny atak. Załącznik: DSC08249.JPG [ 223.6 KiB | Obejrzany 10715 razy ] Załącznik: DSC08251.JPG [ 202.01 KiB | Obejrzany 10715 razy ] Uff, kolega-przewodnik znalazł się, urodzony w Benares czuł się tu jak ryba w wodzie, kiedy trzeba uskakiwał w bok, innym razem uruchamiał łokcie i parł do przodu. Wystarczyło pilnować widoku jego pleców, podążać tą samą trajektorią i naśladować taktykę. Ludzki potok od czasu do czasu nieco skręcał opływając tworzoną w ten sposób wysepkę. Wysepka też była ruchoma, jakkolwiek posuwała się znacznie wolniej, niż wszyscy. Tworzył ją człowiek, z mniejszą lub większą ułomnością. Pewnie już nie zapomnę czołgającego się inwalidy, z twarzą przy ziemi, brudnego i pokaleczonego. Otoczony stuprocentową obojętnością stopniowo posuwał się w stronę świętej rzeki. No może nie stuprocentową, wszyscy staraliśmy się, żeby go nie przydeptać. Wspomnienie teraz budzi pewne emocje, ale wtedy, w Varanasi? Proces zamiany serca w kamień zakończył się pełnym sukcesem i dobiegł końca. Na Ghatach też było tłoczno ale nie aż tak, jak na ulicach wiodących w ich stronę. Zbierający się pod wieczór ludzie to w większości pielgrzymi ale też i turyści. Aarti można oglądać z wody, jeżeli zapakujemy się na łódź albo z brzegu. Wybraliśmy drugą wersję, za 100 rupii wpuszczono nas na balkon przylegającego do brzegu domu i wszystko było doskonale widać. Załącznik: DSC08255.JPG [ 170.06 KiB | Obejrzany 10715 razy ] Załącznik: DSC08258.JPG [ 186.63 KiB | Obejrzany 10715 razy ] Załącznik: DSC08264.JPG [ 183.53 KiB | Obejrzany 10715 razy ] Po chwili dołączyli do nas, niewidziani od kilku godzin Włosi, potem włączyły się rozstawione wzdłuż brzegów głośniki i wszelki hałas został zagłuszony, na najbliższe dwie godziny, przez monotonne mantry. Dźwięki modlitw zaczęły przetaczać się wzdłuż brzegów, nieść po wodzie, atmosfera stawała się cokolwiek podniosła. Tak się jednak składało, że jedni przybyli tu aby się pomodlić, inni byli na wczasach i chcieli popatrzeć na ciekawe widowisko a jeszcze inni byli w pracy. Zjawił się pracujący człowiek i zaproponował puszkę z colą i jeśli wola taka, to jeszcze coś do przekąszenia. I tak nastrój ze świątynno-modlitewnego zmienił się w stadionowo-jarmarczny, na nic się zdały niezmiennie pędzące po wodzie i odbijające się na ghatach podniosłe mantry. Człowiek ten zjawił się na naszym balkonie kilka minut później jeszcze raz, w jednej ręce miał tą samą puszkę, tylko trochę pogiętą a drugą dłonią znacząco rozmasowywał sobie guz na czubku głowy. Widać cola musiała stoczyć się jakimś cudem z balkonu i trafiła na poprzedniego właściciela. Co było robić, przeprosiłem, kupiłem napój jeszcze raz i wypłaciłem 100 rupii odszkodowania. Załącznik: DSC08271.JPG [ 198.11 KiB | Obejrzany 10715 razy ] Załącznik: DSC08272.JPG [ 215.57 KiB | Obejrzany 10715 razy ] Załącznik: DSC08274.JPG [ 199.74 KiB | Obejrzany 10715 razy ] Załącznik: DSC08285.JPG [ 210.2 KiB | Obejrzany 10715 razy ] Załącznik: DSC08290.JPG [ 195.46 KiB | Obejrzany 10715 razy ] Załącznik: DSC08298.JPG [ 190.45 KiB | Obejrzany 10715 razy ] | |
| Autor: | TikTak [ 15 Paź 2020 19:52 ] |
| Temat postu: | Re: 100 rupii i serce z kamienia |
Bladym świtem ruch w Varanasi jest trochę mniejszy, widać wcale tak rano tu do pracy nie gonią. Część drogi, którą trzeba przebyć pieszo, żeby dotrzeć na ghaty też nie była aż tak zatłoczona, jak we wczorajsze popołudnie, tym razem nad Ganges trafilibyśmy bez problemu. Wystarczyłoby podreptać za którąś z przechodzących co chwilę grup pielgrzymkowo-modlitewnych. Pielgrzymi, najczęściej wystrojeni w kwiatki, a to śpiewali a to wykrzykiwali jakieś słowa, najczęściej jednak tłukli się jak mogli najmocniej w różne hałasujące rzeczy typu miska, garnek, kołatka, bęben albo pręt zbrojeniowy. Łódek przy nabrzeżu, gotowych zabrać turystów, żądnych romantycznego wschodu słońca nad Gangesem jest pod dostatkiem, wszystkie praktycznie bez wyjątku nie budzą najmniejszego zaufania swoim stanem, więc można wsiadać do pierwszej lepszej. Wydawało się to trochę nieprawdopodobne, że zabierający nas człowiek będzie w stanie siłą swoich mięśni udrzeć pod prąd tą stertę mokrych i nadpróchniałych desek, na dodatek z nami na pokładzie. Bambusowe, przyciężkie wiosła też wyglądały do niczego. Wschód rzeczywiście był romantyczny: różowe niebo odbite w spokojnej ale konsekwentnie zmierzającej w swoja stronę wodzie, unoszone z nurtem lampki ofiarne, ludzie na brzegu, jedni wyśpiewujący mantry, inni zabiegający o lepszą przyszłość przez kąpiel w uświęconej wodzie. A jeszcze inni - już nie śpiewający ani się nie kąpiący się, tylko czekający, aż ktoś podłoży ogień pod stertę drewna, na której ich położono. Po przejażdżce łódką mieliśmy w planie dłuższą wycieczkę po ghatach, jednak trochę przeceniliśmy swoje możliwości emocjonalne i po przejściu kilkuset metrów w okolicy stosów kremacyjnych skręciliśmy w stronę miasta. Załącznik: DSC08308.JPG [ 126.31 KiB | Obejrzany 10689 razy ] Załącznik: DSC08310.JPG [ 188.34 KiB | Obejrzany 10689 razy ] Załącznik: DSC08332.JPG [ 191.93 KiB | Obejrzany 10689 razy ] Załącznik: DSC08334.JPG [ 122.64 KiB | Obejrzany 10689 razy ] Załącznik: DSC08337.JPG [ 179.41 KiB | Obejrzany 10689 razy ] Załącznik: DSC08342.JPG [ 135.26 KiB | Obejrzany 10689 razy ] Załącznik: DSC08343.JPG [ 160.97 KiB | Obejrzany 10689 razy ] Załącznik: DSC08346.JPG [ 145.39 KiB | Obejrzany 10689 razy ] Załącznik: DSC08347.JPG [ 172.78 KiB | Obejrzany 10689 razy ] Załącznik: DSC08349.JPG [ 214.25 KiB | Obejrzany 10689 razy ] Załącznik: DSC08351.JPG [ 149.38 KiB | Obejrzany 10689 razy ] Załącznik: DSC08355.JPG [ 200.27 KiB | Obejrzany 10689 razy ] | |
| Autor: | TikTak [ 25 Paź 2020 16:26 ] |
| Temat postu: | Re: 100 rupii i serce z kamienia |
W Benares jest największy uniwersytet w Indiach, pewnie też będzie jedną z największych uczelni na świecie. Kumar koniecznie chciał się nim pochwalić, więc objechaliśmy miasteczko akademickie wzdłuż i wszerz. Budynki sprawiały wrażenie wyludnionych, z powodu epidemii raczej nie, bo ta jeszcze nie zdążyła się tu rozkręcić, więc był to pewnie efekt weekendu albo innej przerwy w nauce. Bez studentów uczelnia wyglądała smutno. Załącznik: DSC08362.JPG [ 232.82 KiB | Obejrzany 10443 razy ] Akurat w okolicy naszego hotelu była katedra rzymsko-katolicka, chyba jedyne miejsce w Varanasi, które jest regularnie sprzątane. Szkoda, że gospodarze kościoła nie życzyli sobie, aby robić wewnątrz zdjęcia, bardzo miałem ochotę zabrać ze sobą wizerunek Chrystusa siedzącego w pozycji kwiatu lotosu, przed którym złożono tradycyjną pudżę. Załącznik: DSC08376.JPG [ 190.58 KiB | Obejrzany 10443 razy ] Dzień zrobił się zdecydowanie ekumeniczny - rano hinduiska święta rzeka, potem chrześcijańska katedra a po południu pojechaliśmy do Sarnath, miejsca gdzie Budda doznał oświecenia, stąd odwiedzanego i czczonego przez Buddystów. Tylko jakiegoś meczetu zabrakło. Załącznik: DSC08380.JPG [ 203.76 KiB | Obejrzany 10443 razy ] Wieczorem żegnaliśmy się z Benaresem i wsiedliśmy w pociąg do Delhi. Szybciej byłoby samolotem, cena biletu lotniczego w porównaniu do miejsca sypialnego w pierwszej klasie - zbliżona, ale mieliśmy ochotę zobaczyć, jak się tu jeździ koleją. Najwidoczniej, żeby było ciekawie, trzeba wsiąść do klasy trzeciej. W jedynce - ani interesująco ani luksusowo, ot zwyczajnie, siedzi się albo leży i zmierza do celu, za oknem noc, więc nie ma co wyglądać. Załącznik: DSC08394.JPG [ 163.9 KiB | Obejrzany 10443 razy ] Załącznik: DSC08396.JPG [ 107.8 KiB | Obejrzany 10443 razy ] Załącznik: DSC08397.JPG [ 113.99 KiB | Obejrzany 10443 razy ] Dzień pobytu w Delhi był zaplanowany z konieczności - wieczorem miał być samolot do domu, więc należało tu przyjechać z pewnym zapasem czasu. Uznaliśmy, że zobaczyliśmy już dostatecznie dużo i skoro nie ma tu jakiś specjalnie słynnych zabytków, to lepiej sobie gdzieś spokojnie posiedzieć i odpocząć. Nic z tego w sumie jednak nie wyszło. Zanim wyjechaliśmy z domu byliśmy jeszcze pełni zapału i żądni oglądnięcia jeśli nie całych, to prawie CAŁYCH Indii, więc rozpracowaliśmy całodniowy objazd po Delhi i tak też umówiliśmy się z kierowcą. Teraz po dwóch tygodniach ciągłej jazdy i zwiedzania - mieliśmy dość. Jednak kiedy rano kierowca przyjechał po nas na dworzec , pełen ochoty zaczął rozprawiać gdzie i jak, po kolei, będziemy jeździli, wstyd się nam zrobiło i ostatecznie - ostatni dzień też był pracowity. Ela zebrała trochę nasion dalii w mauzoleum Ghandiego, kwiatki okazały się obdarzone wyjątkową chęcią do życia i teraz mam przy domu rabatkę z nimi, no może nie tak ładną jak na zdjęciu ale za każdym razem, gdy ją mijam, przypomina się podróż do Indii. Załącznik: DSC08406.JPG [ 238.1 KiB | Obejrzany 10443 razy ] Załącznik: DSC08410.JPG [ 117.17 KiB | Obejrzany 10443 razy ] Załącznik: DSC08421.JPG [ 135.04 KiB | Obejrzany 10443 razy ] Załącznik: Akshardham-Temple.jpg [ 122.79 KiB | Obejrzany 10443 razy ] Zdjęcie Akshardham Temple nie jest moje. Świątyni nie wolno fotografować, kontrola wnoszonych rzeczy jest bardziej skrupulatna niż gdziekolwiek indziej, nawet akumulatorek od aparatu, który przypadkiem zaplątał mi się w kieszeni musiałem odnieść do samochodu. Akshardham to współczesna budowla, tak indyjski Licheń, tylko ze znacznie większym budżetem, warto zobaczyć. Załącznik: DSC08441.JPG [ 134.71 KiB | Obejrzany 10443 razy ] Załącznik: DSC08457.JPG [ 181.83 KiB | Obejrzany 10443 razy ] Załącznik: DSC08464.JPG [ 218.43 KiB | Obejrzany 10443 razy ] Załącznik: DSC08470.JPG [ 210.63 KiB | Obejrzany 10443 razy ] Załącznik: DSC08473.JPG [ 216.75 KiB | Obejrzany 10443 razy ] Załącznik: DSC08490.JPG [ 202.65 KiB | Obejrzany 10443 razy ] Załącznik: DSC08500.JPG [ 253.44 KiB | Obejrzany 10443 razy ] Wieczorem, bez jakichkolwiek komplikacji wsiedliśmy do samolotu i polecieli do Kijowa a potem do Warszawy. Problemy z powrotami zza granicy zaczęły się trzy dni później, my byliśmy już na szczęście u siebie a koledzy z pracy przysłali prośbę, żebym sobie jeszcze odpoczął trochę i przez dwa tygodnie nie pokazywał się w firmie. Ale super! Załącznik: DSC08489.JPG [ 73.88 KiB | Obejrzany 10443 razy ] Koniec relacji:) Pozdrawiamy wszystkich, którzy chcieli tu zaglądnąć. Ela, Asia i Tomek | |
| Autor: | katka256 [ 27 Paź 2020 21:44 ] |
| Temat postu: | Re: 100 rupii i serce z kamienia |
Iran, a teraz Indie z Tobą, super się czytało i "podróżowało". Oby udało się kolejną wyprawę odbyć | |
| Autor: | pestycyda [ 02 Lis 2020 12:43 ] |
| Temat postu: | Re: 100 rupii i serce z kamienia |
Dziękuję za kolejną świetną relację | |
| Autor: | smolny [ 27 Gru 2022 23:07 ] |
| Temat postu: | Re: 100 rupii i serce z kamienia |
Ciekawa relacja. Właśnie planuję podróż po Indiach i zastanawiam się nad prywatnymi kierowcami. Na razie trafiłem na same agencje. Możesz podać namiary na kierowców, z którymi podróżowałaś? Mieli własne plany zwiedzania czy wszystko wg Twoich wskazówek? | |
| Autor: | smirek [ 28 Gru 2022 10:05 ] |
| Temat postu: | Re: 100 rupii i serce z kamienia |
@smolny Korzystałem z usług jednego z kierowców polecanych przez autora tej relacji. Ja również mam pozytywne doświadczenia. Zrobiliśmy z Parveenem sześciodniowy objazd na trasie Delhi - Alwar - Jaipur - Agra - Vrindavan - Delhi. Plan zwiedzania był nasz, Parrveen miał do niego pewne sugestie, zazwyczaj słuszne. Jest dobrym kierowcą, posługuje się podstawowym angielskim i generalnie też mogę go z czystym sercem polecić. Szybko odpowiada na wiadomości przez What'sApp. Kontakt do niego to: PARVEEN KUMAR PHONE NO: +919811043557 | |
| Strona 2 z 2 | Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni) |
| Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ | |