Amerykanie zakpili z przepisów. Przewożą w samolotach świnie, koguty i egzotyczne zwierzaki. Czemu?
Z informacji amerykańskich mediów wynika, że Amerykanie masowo wykorzystują nowe przepisy. Jak? Z łatwością zdobywają zaświadczenie o niepełnosprawności – fizycznej lub psychicznej. Do tego wystarczy kupić za 40 USD specjalną kamizelkę dla swojego psa i już można go wprowadzać na pokład.
Wszystko po to, by nie wnosić opłaty za zwierzaka, która w większości linii lotniczych wynosi ok. 125 USD w przypadku tras krajowych.
W myśl nowych przepisów linie lotnicze (ale nie tylko, bo dotyczy to także np. hoteli) muszą wpuścić na pokład pasażera z jego zwierzęciem (i nie pobrać za to dodatkowych opłat). Niezależnie od tego czy będzie to pies przewodnik osoby niepełnosprawnej czy zwierzę będące tzw. wsparciem emocjonalnym dla osoby mającej problemy psychiczne. Właśnie w tej drugiej kategorii jest najwięcej przekrętów – z relacji prasowych wynika, że Amerykanie przewożą w samolotach koty, koguty, indyki, pawie, a nawet świnie.
Winny tej sytuacji jest też brak przeszkolenia pracowników linii lotniczych, którzy nie są w stanie trafnie ocenić, czy dana osoba jest naprawdę chora. Same linie lotnicze nie chcą zaś ryzykować procesu sądowego, w którym ktoś mógłby je posądzić o dyskryminację, wolą więc wpuszczać wszystkich.
Eksperci wskazują jednak na to, że odróżnienie wytrenowanego zwierzęcia od takiego, które próbuje się wcisnąć na pokład bez płacenia jest proste.
– Weźmy choćby psy. Te, które nie są wychowane, bywają agresywne i warczą na innych pasażerów, z pewnością nie są psami pomocnikami osób niepełnosprawnych – mówi Deb Davis z organizacji Paws with a Cause, która łączy osoby niepełnosprawne z czworonogami.
Departament Transportu zapowiedział już prace nad zmianami w przepisach, które mają ukrócić cwane sposoby Amerykanów.