Testujemy lotnisko w Radomiu i przeloty do Pragi. Super podróż czy lotniczy niewypał?
Teoretycznie lot z Radomia do Pragi to świetna oferta – ja kupując swój bilet na 2 dni przed wylotem zapłaciłem tylko 112 zł. Konkurencja nie ma startu – za LOT z Warszawy w przyszły weekend zapłacimy od 325 zł w jedną stronę (w obie strony cena zbliża się do 700 zł), a najtańsze loty CSA ze stolicy to ok. 274 zł (wylot na początku lutego). O pociągach nie ma co wspominać – podróż Intercity to w najlepszym razie 8 godzin, a cena 65 euro nie zwala z nóg. Nieco tańszy jest autobus – PolskimBusem czy LuxExpressem można pojechać za 60-80 zł w jedną stronę, jednak tu podróż trwa już ponad 10 godzin. Zostaje, więc Radom.
Lotnisko w Radomiu w pełnej krasie
W niedzielny poranek wsiadam zatem w PolskiegoBusa i po krótkiej podróży melduję się w krainie, która słynie z Szymona Wydry i Chytrej Baby. I z lotniska. Z dworca biorę taksówkę.
– Na lotnisko? Ale które? Nasze? – dopytuje taksówkarz, gdy pod dworcem mówię mu, dokąd jedziemy. – To coś stamtąd lata? – dziwi się, ale przez całą drogę próbuje przekonać mnie (i siebie trochę też), że lotnisko w Radomiu ma sens.
– Tyle milionów na to poszło i teraz śmieje się z nas cała Polska. Ale samo lotnisko ma sens, tylko muszą być jakieś fajne trasy. Przecież tu są najlepsze warunki do latania w Polsce, najwięcej dni bez mgły. A po co samoloty z Warszawy mają zawijać do Gdańska, przecież mogą tutaj. I może jak już ktoś tu przyleci, to jakaś linia lotnicza się zainteresuje – kontynuuje swój monolog taksówkarz.
Po 10 minutach jesteśmy na lotnisku (koszt: 25 zł). Jest spokojnie, kameralnie, ale obsługa lotniska cały czas się krząta – a to przejedzie samochód obsługi albo odladzarka. Tak, chodzi o tę odladzarkę, z powodu braku której CSA 2 miesiące temu zawiesiło loty z Radomia.
W środku czeka jedna osoba. – O nie, miałem nadzieję, że będę miał samolot tylko dla siebie – śmieje się Rafał Nawrocki, który pracuje na lotnisku w Lublinie, a do Pragi leci z ciekawości, bo załapał się na promocyjny bilet za 63 zł. Zaraz potem do terminalu wchodzi starsze małżeństwo z Kazimierza Dolnego – lecą do Pragi turystycznie na 5 dni. Mieli lecieć z Warszawy, ale w biurze podróży doradzili im Radom.
– Dla nas to lepiej, bo mamy bliżej, a cena podobna. Tylko martwi mnie ten parking. Fajnie, że bezpłatny, ale niestrzeżony. Trochę strach – dzieli się wrażeniami kobieta.
Odprawa przechodzi szybko i sprawnie. – To już wszyscy czy jeszcze ktoś będzie dziś leciał? – pytam. – O nie, dzisiaj aż 12 osób – odpowiada miła pani biorąc mój dowód. Ale potem jest już mniej rozmowna, gdy zagajam, że chyba strasznie się nudzą przez większość tygodnia. – Wie pan, lotniskowa informacja cały czas działa – uśmiecha się i wskazuje na okienko tuż obok stanowiska. – I wszyscy tam siedzicie? – dopytuję. – Wolę nie odpowiadać – uśmiecha się nerwowo dziewczyna.
Lotnisko? Jest w porządku
Sam terminal radomskiego lotniska jest bardzo przyjemny i kameralny. Z zalet na pewno trzeba wymienić darmowy parking i szybkie Wi-Fi (bezproblemowo można streamować filmy w HD z YouTube, choć fakt – w czasie „testu” z łącza korzystały tylko 2 laptopy).
Lotniskowa kawiarnia nieczynna. Najbliższa czynna lotniskowa kawiarnia w Warszawie 😉
Ale są też wady – choć pierwotnie na lotnisku znajdował się salonik prasowy, 2 kawiarnie (1 w strefie odlotów) i sklep wolnocłowy, obecnie wszystko jest zamknięte na głucho. Druga wada: absolutny brak gniazdek elektrycznych w strefie odlotów za bramkami bezpieczeństwa (po wejściu do terminala są jakieś gniazdka, ale z dala od krzesełek).
Ceny bardzo „lotniskowe”. Ale choćby i człowieka wzięło na ciepły napój, to i tak nic z tego nie będzie.
Atmosfera na lotnisku jest bardzo przyjemna, taka rodzinna. Gdy Rafał przyznaje, że zna jedną z pracownic lotniska, dostaje w gratisie kawę od obsługi, ja tymczasem węsząc po terminalu znajduję salę dla VIP. – Otwarta? – pytam. – Jak się znajdzie jakiś VIP to otworzymy – śmieje się pan z kontroli.
Tuż przed 14 pojawiają się pozostali pasażerowie. Jest to…7-osobowa grupa miłośników taniego latania z Niemiec, którzy na dźwięk nazwy „Fly4Free” od razu przybijają ze mną piony 😉
Czemu tu się znaleźli?
– O lotnisku w Radomiu jest głośno nie tylko w Polsce. Kiedy tylko o nim usłyszeliśmy, po prostu musieliśmy tu przyjechać – śmieje się Niels z Drezna, który też miał nadzieję, że będą mieli samolot tylko dla siebie.
Panowie poznali się na forum dotyczącym latania. Pochodzą z różnych stron Niemiec, m.in. Monachium czy Berlina i co kilka miesięcy spotykają się w różnych punktach Europy. Oczywiście, za pół darmo – bilety z Radomia do Pragi kupili średnio po 3 euro od osoby. Jak? – Mamy swoje sposoby. Trochę naciągamy systemy rezerwacyjne pośredników. No i trzeba było się pospieszyć, bo nie wiadomo, jak długo ktoś będzie stąd latał – śmieje się Alexander Hochheimer z Monachium. I dodaje, że pod koniec lutego będą testowali lotnisko w Szymanach. – Mamy już bilety z Berlina – mówi.
W końcu pod terminal podjeżdża autobus, który wiezie nas do ATR-a czeskiego przewoźnika. Ruszamy z delikatnym, 10-minutowym opóźnieniem.
Sam lot przebiega spokojnie (jeśli nie liczyć charakterystycznego dla turbośmigłowca hałasu), fotele wygodne, tylko szyby niemiłosiernie uświnione (wyjątek to 2 pierwsze rzędy w klasie biznes, które lśnią czystością). Jak to na krótkiej trasie, w cenie biletu nie dają nawet wody, ale chętnym rozdają czeską prasę.
Po 50 minutach lądujemy w Ostrawie – tamtejszy terminal wygląda jak średniej klasy dworzec PKS. Na miejscu do samolotu wsiada ponad 20 pasażerów. Tak, że jest on wypełniony przynajmniej w 3/4, co według obsługi samolotu jest bardzo dobrą frekwencją.
I tu chyba kryje się rozwiązanie zagadki, dlaczego CSA wrócił do Radomia – Czesi po prostu niezbyt chętnie latają na trasach krajowych, a dołączenie Radomia do siatki to dobry sposób na dodanie kilku/kilkunastu pasażerów.
Nie dziwi to, patrząc na ceny połączeń – na początek lutego można znaleźć bilety na tej trasie za 160-170 zł w jedną stronę, na styczeń są przeważnie 2 razy droższe. Tymczasem na trasie Ostrawa-Praga regularnie kursuje Pendolino, a ceny są znacznie niższe od tych w Polsce. Przykład? Bilet na poniedziałek z Ostrawy do Pragi można kupić od ręki za 395 koron (ok. 64 zł), a prawie 400 km pociąg pokonuje w niespełna 3 godziny. I jak sobie teraz pomyślę o „taryfie dynamicznej” PKP Intercity i stawkach rzędu 150 zł za 2. klasę, to nóż mi się w kieszeni otwiera.
Tuż przed 17 lądujemy na lotnisku im. Vaclava Havla w Pradze. Stamtąd tylko autobus 119 do metra i pół godziny później melduję się w hotelu.
Całą podróż oceniam bardzo sympatycznie – choć ja też, kurde, liczyłem na samolot tylko dla siebie. Mimo to trasa do Pragi wydaje się ekonomiczną porażką – gdyby nie dziennikarz i 7 osób lecących trochę „dla beki”, samolot CSA byłby praktycznie pusty.