To oczywiście ciągle nie są liczby, które rzucają na kolana, ale widać, że z miesiąca na miesiąc przez port w Sadkowie przewija się coraz więcej podróżnych. Dla porównania – w czerwcu z lotniska w Radomiu skorzystały 1053 osoby.
Tak duży wzrost liczby pasażerów to przede wszystkim efekt uruchomionej pod koniec czerwca trasy do Lwowa, która jest drugim najpopularniejszym połączeniem z Radomia. Najpopularniejszą trasą z tego lotniska pozostaje Gdańsk – w czerwcu pisaliśmy, że obłożenie samolotów SprintAira na tej trasie sięga 80 procent.
– Popularność trasy do Lwowa nie jest dla nas zaskoczeniem, bo oprócz LOT latającego do Lwowa z Warszawy nie mamy na tej trasie konkurencji. I jesteśmy atrakcyjni cenowo – mówi Kajetan Orzeł, rzecznik prasowy lotniska w Radomiu.
Z drugiej strony – pojawienie się połączenia do Lwowa wpłynęło na pewne obniżenie cen przez LOT.
Porównując ceny na weekend pod koniec września (wylot 22, powrót w niedzielę 25), widzimy, że lecąc z Warszawy LOT zapłacimy 424 PLN. Z kolei obecnie za lot SprintAir w obie strony z Radomia w tym terminie zapłacimy 348 PLN.
Lotnisko nie kusi stolicy.
Podpisując umowę ze SprintAir i układając mapę połączeń, władze lotniska w Radomiu po cichu liczyły, że być może uda im się przyciągnąć część pasażerów z Warszawy. Nie tylko Lwowem, ale też tańszymi połączeniami do Pragi czy Berlina.
Tak się jednak nie stało.
– Z naszych danych wynika, że zdecydowana większość naszych pasażerów to mieszkańcy Radomia i północnej części województwa świętokrzyskiego – mówi Orzeł.
Oprócz Radomia, najwięcej pasażerów przewija się przez lotnisko z takich miast jak: Starachowice, Ostrowiec, Skarżysko-Kamienna czy Puławy.
Na razie bez zmian w siatce
Z naszych informacji wynika, że spośród wszystkich połączeń z Radomia zdecydowanie najgorsza jest trasa do Berlina, jednak na razie SprintAir nie planuje jej likwidacji. Póki co, nie będzie też zmian w aktualnej siatce połączeń, która obowiązuje do końca października.