Podróżowanie… bez dostępu do internetu. Jesteście uzależnieni od sieci?
Podróże są fajne. Internet jest fajny. A co, jeśli podczas podróży nie mamy dostępu do sieci?
Znacie to uczucie? Jesteście w pięknym miejscu, z dala od Polski. Sielankowa atmosfera, niezapomniane widoki. Ale zaraz, zaraz… coś jest nie tak. Czujecie niepokój, czegoś wam brakuje. I zamiast delektować się wyjazdem, nerwowo spoglądacie na swój telefon, tablet, laptopa. Czego tam szukacie? Działającej sieci WiFi, z dostępem do internetu…
Coraz więcej osób przyznaje się do tego, że nawet krótkotrwała przerwa w dostępie do internetu, powoduje u nich negatywnie funkcjonowanie w sferze fizycznej i psychicznej. Uzależnienie od internetu jest zjawiskiem stosunkowo nowym – ale dotyka już miliony ludzi na całym świecie. W tym także osoby, które często podróżują, latają samolotami, przemierzają świat. Czyli was.
Jak jest naprawdę?
PoprzednieObraz 1 z 9Następne
Rozterki redaktora Fly4free.pl
Zacznę od siebie. Przyznaję się bez bicia: jestem uzależniony. Nie tyle od samego internetu, co od informacji. Znacie to? Ciągłe poczucie tego, że nie ma mnie tam, gdzie coś się dzieje. Sprawdzanie RSSów, zerkanie co chwilę na maila. Świadomość, że może właśnie w tym momencie na świecie dzieje się coś ważnego bądź interesującego (dla mnie)... a ja o tym nie wiem.
To zjawisko, które ma swoją nazwę. W języku angielskim funkcjonuje skrót FOMO (fear of missing out). I to właśnie jest „coś”, z czym staram się walczyć.
Na szczęście to rodzaj uzależnienia, które potrafię stłumić, szczególnie na wyjazdach, poza Polską. Nie odbiorę maila? Trudno, sprawdzę go za kilka godzin / dni, jak będę mieć dostęp do sieci. Nie zajrzę na Facebooka? Heh, używam go bardzo sporadycznie, dużo mnie nie ominie. Przegapię informacje o nowej promocji albo błędzie taryfowym i megahicie w rodzaju wylotu na Kubę za 900 PLN? Hmm, oj... to bardzo boli... :-)
Foto: Bairachnyi Dmitry, shutterstock
Zacznę od siebie. Przyznaję się bez bicia: jestem uzależniony. Nie tyle od samego internetu, co od informacji. Znacie to? Ciągłe poczucie tego, że nie ma mnie tam, gdzie coś się dzieje. Sprawdzanie RSSów, zerkanie co chwilę na maila. Świadomość, że może właśnie w tym momencie na świecie dzieje się coś ważnego bądź interesującego (dla mnie)... a ja o tym nie wiem.
To zjawisko, które ma swoją nazwę. W języku angielskim funkcjonuje skrót FOMO (fear of missing out). I to właśnie jest „coś”, z czym staram się walczyć.
Na szczęście to rodzaj uzależnienia, które potrafię stłumić, szczególnie na wyjazdach, poza Polską. Nie odbiorę maila? Trudno, sprawdzę go za kilka godzin / dni, jak będę mieć dostęp do sieci. Nie zajrzę na Facebooka? Heh, używam go bardzo sporadycznie, dużo mnie nie ominie. Przegapię informacje o nowej promocji albo błędzie taryfowym i megahicie w rodzaju wylotu na Kubę za 900 PLN? Hmm, oj... to bardzo boli... :-)
Foto: Bairachnyi Dmitry, shutterstock
PoprzednieObraz 1 z 9Następne