PKP wyda setki milionów na walkę z Ryanairem i tanimi liniami. Chce przyciągnać pasażerów
– Chcemy zapewnić połączenia z Warszawy do stolic krajów sąsiadujących z Polską, czyli do: Berlina, Pragi, Bratysławy, Kijowa, Mińska, Moskwy oraz Wilna, a także kursy z innych polskich miast do ośrodków zagranicznych – mówi w rozmowie z „Pulsem Biznesu” Cezary Nowak, rzecznik PKP Intercity.
Wśród innych tras, na których skupi się przewoźnik, wymienia się trasy: z Gdyni do Kaliningradu i Berlina, ze Szczecina i Gorzowa Wielkopolskiego do Berlina, z Wrocławia do Pragi i z Krakowa do Lwowa.
PKP Intercity chce walczyć o pasażerów międzynarodowych, bo traci ich w szybkim tempie. W tym roku obsłuży ich tylko 510 tys., ale już w 2020 r. ma być ich 2 razy tyle.
Z drugiej strony – kolejarze wiele zrobili, by pasażerów stracić. Jeszcze w latach 2011/2012 PKP Intercity miało 51 składów wypuszczanych zagranicę – teraz tylko 26 składów. A że natura nie znosi próżni, coraz więcej pasażerów zgarnia Ryanair i tanie linie lotnicze.
PKP pragnie odzyskać pasażerów dzięki decyzji resortu infrastruktury, który chce bardzo mocno dotować tanie połączenia międzynarodowe. W tym roku kwota dotacji wynosi „tylko” 27 mln PLN, ale z roku na rok będzie ona rosła – w 2019 r. wyniesie 96 mln PLN, a rok później przekroczy już 100 mln PLN. W sumie do 2023 r. kwota dofinansowania wyniesie aż 523 mln PLN.
Pieniądze pójdą przede wszystkim na tańsze bilety, a także zwiększenie częstotliwości połączeń. Bo obecnie np. z Trójmiasta do Berlina pociąg kursuje tylko trzy razy dziennie, a z Warszawy do Pragi pociągi kursują co cztery godziny (podczas gdy np. z Berlina do Pragi co dwie godziny).
Miesiąc temu pisaliśmy, że PKP Intercity chce wypuścić na międzynarodowe trasy pociągi Pendolino, które miałyby kursować m.in.: do Berlina, Wiednia czy Pragi.
Jednak eksperci wskazują, że właśnie mała liczba nowoczesnego taboru jest największym problemem w realizacji strategii PKP Intercity.