Mateusz, Lucek i Jacek lecą na Karaiby za 538 PLN (fotorelacja)
Mateusz i Lucek w Japonii za 273 zł (fotorelacja) >>
Prolog 18 września 2012
Spokojny i dość leniwy dzień w pracy. Tego dnia nie zapowiadało się nic szczególnego – tym bardziej nie zapowiadało się nic, co miałoby rzutować na przyszłoroczne plany wyjazdowe. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że niebawem będę nurkował w Morzu Karaibskim, pił sok z kokosów zerwanych wprost z palmy, a wieczorami delektował się rumem w połączeniu ze świeżymi limonkami. Cały ten letarg w pracy przerwał e-mail od Fly4free – „HIT: Gwadelupa z Paryża za 927 zł”; chwilę później cena spada do 538 zł. Chwyciłem za telefon, kilka rozmów i… Mateusz, Lucek, Jacek lecą na Karaiby!
Dzień „0”
Naszą podróż po Gwadelupie i Martynice rozpoczęliśmy w Krakowie, skąd easyJet’em dolecieliśmy do lotniska Charles de Gaulle w Paryżu. Po dwóch dniach spędzonych w stolicy Francjiruszamy z Paryża Orly liniami Air Caraïbes do Pointe-à-Pitre, portowego miasta Gwadelupy.
Dzień „1”
Stało się. Wylądowaliśmy na płycie lotniska Pointe-à-Pitre. Chwilę po otworzeniu kabiny samolotu dotarła do nas fala uderzeniowa gorąco-wilgotnego powietrza – jesteśmy na Karaibach! Odbieramy samochód z lotniska (koszt: 350 EUR / tydzień). Jedziemy do miejscowości Deshaies, gdzie na samym wzgórzu, w środku lasu tropikalnego, wśród różnego rodzaju palm, krzewów i ptaków czeka na nas dwupokojowe studio z widokiem na ocean i …basenem (koszt: 450 EUR / tydzień). Popołudnie spędzamy na plaży.
Dzień „2”
Na śniadanie wprosili się miejscowi, umilając nam tym samym posiłek – nie wiedzieliśmy, że kolibry i inne ptaki tak bardzo się z nami zbratają i będą jadły i piły wprost ze stołu lub krzaka obok. Jedziemy na rekonesans pobliskich plaż, wybieramy najładniejszą – Grande Anse – gdzie zostajemy do wieczora. To właśnie Grande Anse wyznaczyła nam docelowy kierunek na Gwadelupie. Piaszczysta, długa na kilometr plaża otoczona zielonymi wzgórzami, z łagodnym zejściem do oceanu – jesteśmy w raju! Dwumetrowej długości, ważące nawet pół tony (!) żółwie morskie spotkać można na pobliskiej plaży Anse de la Perle – mimo kilku godzin wyczekiwania olbrzymów – brakło nam szczęścia.
Dzień „3”
Kręte drogi na Basse Terre rzadko pozwalają rozpędzić się powyżej 60km/godz, dlatego na pokonanie krótkiego odcinka trzeba wziąć nie małą poprawkę. Na początek odwiedzamy La Maison du Cacao (muzeum cacao, koszt: 6 EUR), w którym odkrywamy historię kakaowca. By otrzymać tabliczkę czekolady, potrzeba zerwać dojrzałe owoce kakaowca i pozostawić je na kilka dni fermentacji. Następnie oddzielić ziarna od kwiatów, dalej je fermentować, po czym wysuszyć, wyprażyć, zmielić. Z powstałej masy kakaowej oddziela się masło kakaowe i suchy proszek – czyli kakao, z którego robimy czekoladę. Proste, co nie? 😉 W Maison du Cacao – w cenie biletu – można degustować wyśmienitą czekoladę produkowaną tradycyjną metodą.
Wjeżdżamy na Route de la Traversée, drogę, która przecina Basse-Terre z zachodu na wschód. Droga jest wyjątkowa, bo prowadzi przez Narodowy Park Gwadelupy.
Zwisające liany, kilkunastometrowej wysokości paprocie, obłędne widoki, wodospady – mamy wrażenie, że cofamy się do czasów prehistorii.
Późnym popołudniem docieramy do Sante Anne, gdzie rozkoszujemy się pocztówkowymi plażami z idealnie ciepłą wodą sięgającą łydki.
Dzień „4”
Poranek rozpoczęliśmy wizytą w porcie Deshaies. Na lekko zafalowanej powierzchni Morza Karaibskiego unoszą się rzędy łodzi rybackich, o różnych rozmiarach i barwach.
W Jardin Botanique de Deshaies (koszt: 15.5 EUR) można spędzić całe popołudnie! Wilgotny podrównikowy klimat Gwadelupy sprawia, że roślinność wyspy cechuje się szaloną różnorodnością.
Jardin Botanique Deshaies jest właśnie idealnym miejscem, do podziwiania kolorów wyspy. Jedną z atrakcji ogrodu jest wielka woliera, gdzie można nakarmić papugi z ręki!
Wieczór kończymy tradycyjnie – w leniwym wyspiarskim stylu – z butelką rumu w ręce.
Dzień „5”
„Szlak wyjątkowo trudny, konieczne obuwie trekingowe, zalecamy wziąć specjalistycznego przewodnika” – głosiło ostrzeżenie dot. wejście na La Soufriere – najwyższego szczytu-wulkanu Gwadelupy, który wznosi się na 1467 m n.p.m.
Kiedy my, trójka Polaków, jeden w klapkach, drugi w sandałach, trzeci w uszkodzonych japonkach wchodziliśmy na szczyt, Francuzi tylko patrzeli się na nas z politowaniem. Że niby nie damy rady? Oczywiście, że daliśmy!
Podczas swojej drugiej wyprawy, eksplorując terytoria morskie Atlantyku, Krzysztof Kolumb wypatrzył z łodzi Chutes du Carbet – jedne z bardziej imponujących wodospadów Małych Antyli. Droga do pierwszego wodospadu, zajmuje 20 min, do drugiego 1.5 godz. Wejście do parku 1.7 EUR.
Dzień „6”
Na Grande Anse rozstawił stoisko miejscowy producent rumów. Nie musiał nas długo namawiać do degustacji rumu kokosowego, imbirowego, mango, miodowego i… długo by jeszcze wymieniać pozostałe smaki. Kupiliśmy kilka butelek. Dzień spędzamy na plaży, na nurkowaniu (widzieliśmy płaszczki, barakudy, dużo kolorowych rybek), wieczorem w basenie z Ti Punch’em w ręku.
Dzień „7”- Lecimy na Martynikę!
Z lotniska odbiera nas couchsurfer Zak, naukowiec pracujący w rządowym projekcie ochrony środowiska. Zak oprowadza nas po Fort-de-France, wieczorem zabiera ze znajomymi na kolację. Długo rozmawiamy i dowiadujemy się, że wody wschodniego wybrzeża Martyniki zatrute są pestycydami, oraz że nie można tam łowić ryb i owoców morza (są niezdatne do jedzenia). Śpimy u Zaka.
Dzień „8”
Szczęśliwie dla nas się złożyło, że Air Caraïbes dwukrotnie zmienił nam godzinę wylotu w przód – dzięki temu mieliśmy możliwość liźnięcia Martyniki. Rano złapaliśmy prom do Pointe du Bout (koszt: 6 EUR w dwie strony), gdzie są urokliwe zatoki z małymi plażami.
W Fort de France, rzucającym się w oczy elementem krajobrazu jest street art. Wszędobylskie murale oraz graffiti często mają charakter wesoły – typowo wyspiarski.
Wieczorem Zak odwozi nas na lotnisko.
Powrót
Jeszcze kilka dni i nocy spędzonych w Paryżu i wracamy do domów.
Jeżeli chcesz na łamach www.fly4free.pl zamieścić swoją relację lub fotorelację z podróży prześlij ją mailem na adres: kontakt@fly4free.pl Nie zapomnij o dopisku, że wyrażasz zgodę na publikację.