19 godzin w samolocie? Loty ultradługodystansowe wracają do łask dzięki najnowszym cackom Airbusa i Boeinga
Do lutego najdłuższą pasażerską trasą świata będzie trwający 17 godzin lot australiskiej linii Qantas z Syndey do Dallas. Od lutego palmę pierwszeństwa przejmie trasa linii Emirates z Dubaju do Panama City w Panamie. Samolot pokona trasę 13,8 tys. km w 17 godz. 35 minut. A takich połączeń będzie więcej – Qantas planuje na 2017 rok bezpośrednie loty z Australii do Londynu, a Singapore Airlines w 2018 roku planuje lecieć bezpośrednio z Singapuru do Nowego Jorku. Długość trasy to 15,3 tys. km, a czas przelotu – 19 godzin. Co oznacza, że będziemy mieli nowego rekordzistę najdłuższego przelotu.
Powrót ultradługich przelotów to przede wszystkim efekt nowych samolotów – Singapore Airlines będzie pierwszą linią, która otrzyma Airbusa A350-900 Ultra Long Range. Amerykanie szykują zaś nowego Boeinga 777-8 – pierwszy egzemplarz zacznie latać komercyjnie w 2020 roku w barwach Emirates. Airbus zbudowany z kompozytów jest lżejszy od innych samolotów tej klasy, co według producenta przekłada się na 25 proc. mniejsze spalanie od Boeinga 777-200LR. Zasięg obu budowanych samolotów jest podobny i wynosi ok. 16 tys. kilometrów.
Boeing 777x
„FT” przypomina, że w minionej dekadzie było sporo tak długich połączeń – American Airlines latał z Chicago do Delhi, Thai Airways z Bangkoku do Los Angeles. Jednak z powodu globalnego kryzysu i rosnących cen ropy zainteresowanie takimi lotami spadło i do 2013 r. wszystkie tak długie trasy zostały anulowane. – Gdy cena ropy była wysoka, na ultradługich trasach paliwo potrafiło stanowić nawet 70 proc. kosztów przelotu – komentuje Will Horton, analityk z Centre for Aviation.
Niezależnie od wszystkiego tak długie trasy zapewne pozostaną niszą, bo tak długie podróże są na dłuższą metę bardzo męczące. Zwłaszcza w klasie ekonomicznej.