więcej okazji z Fly4free.pl

Jeden dzień w raju: Lembongan – wyspa hodowców alg (RELACJA)

W niedawnym hicie kinowych ekranów "Jedz, módl się, kochaj" bohaterowie grani przez Julię Roberts i Javiera Bardema w ostatniej scenie odpływają z Bali na małą, rajską wysepkę. Nie dziwię im się, według mnie najpiękniejsza perła Bali znajduje się... 12 kilometrów od jej wybrzeża. To Nusa Lembongan.Przeczytaj także: Jedna noc w tropikalnym lesie: królestwo orangutanów >>Nusa to w języku bahasa używanym w Indonezji - wyspa. Jednak tak naprawdę Lembongan to wysepka. Ma raptem 8 kilometrów kwadratowch powierzchni pokrytych kilkoma nitkami dróg, na których trudno jednak wypatrzeć samochód. Nie ma tu żadnych portów ani lotnisk. Jest za to cisza, spokój, piękne plaże i czysty ocean. Najpiękniejsze widoki kryją sie jednak pod przybrzeżną wodą...

Nusa Lembongan to jedna z trzech wysp leżących na południowy-wschód od Bali. By się na nią dostać, trzeba najpierw przepłynąć 12-kilometrową cieśninę Badung dzielącą miasto Sanur na Bali od wybrzeży Lembongan. Najmocniejsze wrażenia zapewnimy sobie wybierając „public slow boat”. Dla budżetowego turysty to wybór dość oczywisty. Ta forma transportu jest najtańsza. Rejs łodzią w jedną stronę kosztuje 60 tysięcy rupii (~19 złotych) i trwa od półtorej do dwóch godzin.

DSC_0820
„Public slow boat” widziany z brzegu (przepraszam za słabą jakość zdjęcia)

Dla osób o słabszych nerwach i pełniejszych portfelach kilka firm oferuje przewóz motorówką (około 30 minut): cena dla turystów to 250 tys. rupii, jeśli jednak mamy dar negocjacyjny, cenę tę można znacznie zbić – jak zresztą każdą cenę w Indonezji. Przy jednej z podróży na Lembongan, gdy zależało nam na czasie, skorzystaliśmy właśnie z motorówki – kosztowało nas to ostatecznie 120 tys. od osoby.

Klimat przygody poczuliśmy jednak podróżując łodzią publiczną. Z Sanur odpływa ona między 8 a 8:30. Pierwsze zdziwienie budzi potrzeba wpisania przy kupnie biletu swojego nazwiska, imienia, kraju pochodzenia i numeru paszportu na listę. W tym momencie przypominają się zasłyszane historie o licznych zatonięciach przeładowanych łodzi pasażerskich na wodach Indonezji. Dalej jest już tylko weselej.

„Public slow boat” to duża odmiana jukung – konstrukcji wynalezionej na Bali. Oryginalny jukung składa się z kadłuba przypominającego kajak i dwóch płóz-stabilizatorów przymocowanych do kadłuba za pomocą półkolistych wsporników. Czekająca na nas jednostka to po prostu większa siostra balijskiej łódki, do której ktoś przyczepił cztery za duże silniki motorowe.

DSC_0306

Na łódź wsiadamy prosto z morza, przy większej fali trzeba się solidnie nagimnastykować by na nią wskoczyć. Z bagażem chętnie pomoże nam porter (10 tys. rupii), cała frajda to jednak samodzielnie wtargać swój dobytek na pokład niezamoczywszy go doszczętnie. Gdy to nam się uda, trzeba jeszcze znaleźć sobie miejsce na pokładzie między kartonami, skrzynkami i żywym, gdakającym i chrumkającym inwentarzem. Łódź poranna pełni bowiem funkcję transportową i wozi zaopatrzenie na Lembongan. Gdy wszystkie miejsca w kadłubie i na dachu są zajęte – ruszamy.

Bez wątpienia krypa na swój pokład zabiera zdecydowanie więcej ludzi i towarów niż nakazuje rozsądek. Gdy morze jest względnie spokojne, płynie bez większych problemów, kiedy jednak Neptun nie jest w humorze, zaczynają się mocne wrażenia. Takie właśnie przytrafiły się nam przy jednej z przepraw.

Siedzieliśmy w dziobowej części, pod daszkiem, koło nas kilkoro Brazylijczyków z gromadką dzieci. Gdy maluchy zaczęły wymiotować, był to pierwszy znak, że buja bardziej niż zazwyczaj. Fala narastała wraz ze zbliżaniem się do Lembongan. Fala specyficzna, tłumacząca czemu lokalne łodzie wykorzystują w swojej konstrukcji stabilizujące płozy. Pofalowany ocean wygląda tu jak pagórkowaty krajobraz. Fale są wysokie, lecz ich szczyty odległe od siebie. Tym razem jednak chwilowo czuliśmy się jak w wąwozie – po prawej wysoka na kilka metrów ściana wody, po lewej to samo. Do tego rozbryzgiwana przez płozy woda ochlapywała nas z obu stron, a drewniana konstrukcja łodzi trzeszczała poddając pod wątpliwość solidność jej wykonania. Nawet na twarzach miejscowych widać było ulgę, gdy wreszcie wpłynęliśmy na zaciszne wody zatoki, a jeden z małych brazylijskich chłopców puścił rękę mojego potężnego kolegi, którą złapał w chwili strachu, dopiero gdy ten zniósł go na brzeg.

DSC_0924
Wybrzeże zatoki Jungutbatu. Do brzegu właśnie dobiła luksusowa wersja „public boat” – rejs w jedną stronę bagatela 100 zł 🙂

Łódź publiczna cumuje w zatoce Jungutbatu, kiedyś wiosce rybackiej, dziś już nabrzeżu zabudowanym częściowo przez bungalowy dla turystów, które mieszają sie z ratanowymi chatami mieszkańców wyspy. Wystarczy jednak odejsć kilometr od „portu” by trafić na nabrzeże w całości zabudowane rozpadającymi się chatami i poczuć klimat wyspy, gdy jeszcze zupełnie nie było na niej turystów.

DSC_1007
Tradycyjna zabudowa zaczyna być zastępowana betonowymi budynkami. Na matach leżą schnące algi morskie

Jeśli szukamy zakwaterowania budżetowego, to właśnie jeden z bungalowów na nabrzeżu Jungut będzie naszym domem. W tańszych kwaterach (100-150 tys. rupii czyli 30-45 zł za dwójkę) musimy się pogodzić z faktem, że z prysznica będzie leciała… słona woda. Komu to jednak przeszkadza?

DSC_0341

Wyspę najwygodniej zwiedzać skuterem, ten po targach możemy mieć za 60 tys rupii (19 zł) za dzień z pełnym bakiem paliwa. Jeśli się skończy, możemy dokupić butelkę z benzyną na jednym z przydrożnych straganów. Wyspę można jednak spokojnie obejść, lub objechać rowerem. Uzbrojeni w skuter zaczynamy zwiedzanie.

DSC_0339

Na drogę warto wyposażyć się w przesmaczne i gigantyczne banany (1 tys. sztuka ~ 30 groszy). Jadąc na wschód od Jungutbatu dojedziemy do lasów namorzynowych (Mangrove Forest). To niesamowite zjawisko, gęste chaszcze porastające nabrzeże, wyrastające wprost z morza. Mangrowce to wiecznie zielone lasy składające się z roślin potrafiących egzystować w słonej wodzie. Niestety zarośla mangrowców na świecie giną czterokrotnie szybciej niż lasy lądowe. Mieszkańcy Lembongan jednak o swój las dbają, jest on objęty ochroną.

DSC_0509
Tak wygląda las namorzynowy

Przy samej granicy lasu znajduje się knajpka prowadzona przez starszego i bardzo rozmownego australijczyka – Made’a. Jego życie jest wyjątkowo nieskomplikowane, całymi dniami przesiaduje na werandzie knajpki i zagaduje przechodzących turystów: jak się masz? Jeśli wyobrażam sobie siebie jako emeryta, to właśnie w takim miejscu i przy takim zajęciu.

DSC_0493
W oddali widać brzeg Bali

W Mangrove Forest można też najtaniej na całej wyspie wynająć łódkę jukung ze sternikiem. Można stąd wyruszyć na sąsiednią Nusę Penidę, albo popłynąć na snorkowanie. Tu też mieliśmy najfajniejsze snorkowanie w życiu, w dużej mierze dzięki „kapitanowi” PJ. Za 150 tys.rupii (50 zł) za 4 osoby mieliśmy do swojej dyspozycji łódź, dobry sprzęt i towarzystwo PJ-a. Wszystkie kolory wyspy bledną w porównaniu z tym, co dzieje się pod wodą. Nusę Lembongan otacza jedna z najpięknieszych raf, które widziałem.

DSC_0791

Po snorkowaniu warto ruszyć na dalsze zwiedzanie wyspy, wzdłuż północnego wybrzeża i granicy lasu mangrowego. Kierując się tą drogą dojedziemy do mostu łączącego Lembongan z sąsiednią Nusą Ceningan. Przeprawa tymże jest nielada wyczyczynem, most jest niewiele szerszy niż kierownica skutera, okrutnie też się buja.

Kontynuując objazd wyspy zgodnie z ruchem wskazówek zegara dotrzemy wreszcie do pereł Lembongan: przepięknych plaż.

DSC_0432
Redakcja na Dream Beach 🙂

Dream Beach (plaża marzeń) zasługuje na swoją nazwę – piękny biały piasek wyściela zatokę wśród potężnych klifów. Morze jest tu jednak zazwyczaj wzburzone, do brzegu docierają wysokie fale. Nie przeszkadza to jednak krabom chodzącym po przybżeżnych skałach.

Jadąc dalej dotrzemy do Sunset Beach (plaża zachodzącego słońca), gdzie co prawda nie ma białego piasku lecz skały, za to jest to doskonałe miejsce na wieczorne podziwianie zachodów słońca nad Bali.

DSC_0447
Bali Cafe w Mushroom Bay

Wreszcie Mashroom Bay – najsłynniejsza plaża na Lembongan, doskonałe miejsce na kąpiel i moje ulubione miejsce na wyspie. Nie tylko zresztą moje, tu bowiem docierają jednodniowe wycieczki z Bali. Są one jak dla mnie fenomenem wyrzucania kasy w błoto, po to, by niczego nie doświadczyć. 100-150 osobowe grupy turystów, w większości Japończyków i Australijczyków wielkimi katamaranami przypływają do zatoki. Tu odbierają ich blaszane szalupy desantowe, wyglądające jak naczepa wywrotki. Po dopłynięciu do brzegu otwierają dziób, przez który wysypują się turyści. Wygląda to jak prawdziwy desant. Następnie turyści na swojej drodze spotykają osobę w koszulce „hand giver”, której praca polega dokładnie na tym, co głosi napis. Podaje rękę schodzącym z szalupy.

Jeśli myślicie, że „desantowcy” przybywają tu poplażować – jesteście w błędzie. W grupkach, karnie, udają sie do jednego z dwóch drogich resortów, po to by na wyspie zjeść posiłek. Potem popływają jeszcze na bananie, pohałasują i ponownie szalupami są odwożeni na katamarany. Za tę przyjemność płacą bagatela 50 dolarów, co jak na indonezyjskie warunki jest sporą kwotą. Nie jestem w stanie pojąć sesnu takiej turystyki. Być w raju i nawet nie liznąć jabłka.

Po desancie koło 15 nie ma już śladu. Można spokojnie siedzieć w Bali Cafe – pięknej i gustownej (ale niedrogiej) restauracji popijając sok wyciśnięty z ananasa. Mushroom Bay poza swoimi oczywistymi atutami kryje tajemnicę, o której dowiedziałem się tylko dzięki temu, że raz zamiast skuterem postanowiliśmy dotrzeć tu wynajętą łódką (50 tys. – 15 zł) z Jungutbatu.

DSC_0972
Mushroom Bay – „prywatna” plaża

Za klifem na wschód od plaży z restauracją w małej zatoczce kryje się zupełnie bezludna, piaszczysta plaża. Zejście na nią od strony lądu wymaga nieomalże umiejętności wspinaczkowych, ale relaks w tym edenie rekompensuje trudy z nawiązką. 12 kilometrów od zatłoczonego Bali znaleźliśmy prywatny kawałek raju.

Mushroom Bay swoją nazwę bierze od rafy, która wygląda tu niczym piękne i barwne muchomory. Zachęceni doświadczeniami ze snorkowania postanowiliśmy tu pierwszy raz w życiu zanurkować. Nie było to zbyt łatwe, gdyż mieszkańcy Lembongan, wyznawcy hinduizmu, uwielbiają świętować. Przy pierwszej próbie nie zastaliśmy instruktora nurkowania, bowiem brał udział w „big ceremony”. Przy innym podejściu okazało się, że tego dnia na całym Lembongan obowiązuje zakaz wchodzenia do wody. Czemu? Bowiem dzień wcześniej było „ceremony” na cześć opiekuna mórz i oceanów, a konsekwencją tego jest obchodzony dziś dzień „silent day”. Nasz upór jednak się opłacił.

DSC_1005
W oddali ponad chmurami widać szczyt Gunung Agung – liczącego 3142 m n.p.m wulkanu na Bali

Indonezyjczycy wykazują azjatycką beztroskę. Kiedy już ubrany w strój nurkowy zapytałem instruktora na jaką głebokość będziemy schodzić, ten odpowiedział 25 metrów. Wyraz mojej twarzy był klasycznym przykładem „opadu szczęki”. Wiem, że nie jest to głębokość imponująca dla już nurkujących, jednak aż tyle na pierwszy raz? Jakimś cudem, w trakcie dalszych rozmów nasz instrukror ze zdziwieniem zreflektował: to wy nie macie PADI i nigdy nie nurkowaliście? Uff, uratowani :). Nie przeszkodziło mu to jednak bez jakiegokolwiek wcześniejszego przeszkolenia teoretycznego bądź praktycznego na basenie zabrać nas na 13 metrów, i może nie jest to rozsądne, ale jestem mu za to wdzięczny. Co prawda na jedno ucho nic nie słyszałem przez dwa dni, ale za to widziałem tak niesamowite obrazy i stworzenia, że wiem, iż na pewno jest to dopiero początek mojej przygody z nurkowaniem.

DSC_0867
Wody przybrzeżne Lambongan. Ciemne plamy w morzu, to pola alg morskich, teraz jeszcze zakryte przez wodę

Lembongan to raj dla nurków. W opływających ją wodach można zobaczyć samogłowa (Mola Mola lub Sunfish), który osiąga długość do 3 metrów a masę do 2 ton, a także Mantę, nazywaną diabłem morskim. Na wyspę dociera też wielu surferów, ale to zdecydowanie miejsce dla doświadczonych łowców fal. Te są tu naprawdę wymagające.

DSC_0572
Połamana deska surfingowa. Ulubiona zabawka dzieci z Lembongan

Wieczorem wyspa odsłania swoją inną, starą twarz. Zanim na Lembongan pojawili się turyści mieszkańcy żyli głównie z uprawy alg morskich (seaweed). Dziś nadal jest to główne zajęcie większości z 5 tysiecy stałych mieszkańców wyspy. Swoją pracę zaczynają, gdy odpływ odsłania wielkie połacie nabrzeża.

DSC_0845
Algi z wody na brzeg transportuje się… na głowie

Uprawa alg morskich wymaga specyficznych warunków: płytkiego obszaru przybrzeżnego odkrywanego przez odpływ. Woda musi utrzymywać dość stałą, wysoką temperaturę i nasolenie. Algi hoduje się na sznurach rozpiętych między wbitymi w dno palami.

DSC_0860

Zbiory są możliwe dość często, co 4-6 tygodni. Kilogram wysuszonych alg można sprzedać za 3000-5000 tys. rupii (1-2 zł) w zależoności od cen na rynku. Algi wykorzystywane są w przemyśle kosmetycznym, żywieniu, podejmowane są też próby wytwarzania z nich paliwa.

DSC_0847

Wreszcie na koniec dnia nadchodzi czas na posiłek. Jestem zwolennikiem jedzenia tam, gdzie jedzą miejscowi. W Jungutbatu znajdziemy warung (coś na kształt kuchni polowej) w której za 10-15 tys (3-5 zł) możem zjeść zupę i nasi goreng (smażony ryż z dodatkami mięsnymi i jajkiem sadzonym). Na Lembongan jest jeszcze jedno urokliwe miejsce. Na wschód od Jungutbatu tam gdzie kończą się turystyczne bungalowy, a zaczyna wioska stoją trzy plastikowe stoliki. Przy nich grill. Tu za 25 tys. (8 zł) możemy zjeść kawał pysznego, świeżego tuńczyka z grilla z ryżem i gotowanymi warzywami. Jedząc podziwiamy zachód słońca nad Bali, w oddali widać nawet potężną bryłę najstarszego hotelu w Sanur, miasta, z którego przypłynęliśmy na Nusę Lembongan.

DSC_1014

Informacje praktyczne:

Nocleg w Sanur (północ) przy miejscu cumowania „public slow boat”: Polo, prowadzone przez Ayu (sympatyczna starsza pani). Wcześniejszej rezerwacji można dokonać SMS-em na jej numer komórkowy +62081338043841. Nora z wiatrakiem dla dwóch osób 100 tys (30 zł), spory pokój z klimą 200 tys (60 zł). Miła, rodzinna atmosfera, prysznic na podwórku pod drzewm mango. Ayu zaprasza w grudniu na wyżerkę mango :). Wejście od Jalan Pantai Sanur przy Sunrise cafe

Public slow boat: pływa 8-8:30 z Sanur północ, koło skrzyżowania Halan Hang Tuah z Jalan Pantai Sanur. Z Lembongan druga łódź do Sanur wypływa dokładnie o tej samej porze. Tania motorówka to Reefia reefia.lembonganreef.com. Koszt 120 tys. (40 zł) po długich negocjacjach, chętnych do rejsu nazbierało się 8 osób.

Nocleg na Lembongan: Mandara Beach Bungalows, duże pokoje z wiatrakami, bungalowy usytuowane w ładnym ogrodzie z widokiem na ocean, 150 tys./doba (50 zł). W prysznicu słona woda. Danny mandarabeach@hotmail.com

Wynajęcie skutera na 1 dzień: 60 tys., w cenie paliwo

Wynajmowanie łodzi (snorkeling, lasy mangrowe, rejsy na Penidę): kapitan PJ nano_nano.lembongan@gmail.com

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
No w końcu opisałeś trochę przeżyć z raju, Kamil :) Czekam na więcej.
osiek, 28 października 2010, 20:18 | odpowiedz
fajna relacja, ciekawie opisane i wielki plus za praktyczne porady na koniec i kontakty:] czekamy na wiecej
lj, 28 października 2010, 21:06 | odpowiedz
No to w marcu spróbujemy znaleźć tę kawałek raju sami :) Dzięki za fascynujący opis. Nie mogę się doczekać naszych kilku dni na Bali w marcu :D
Magiczna Galeria, 28 października 2010, 21:20 | odpowiedz
Super! Czekamy na więcej!
Krf23, 28 października 2010, 21:45 | odpowiedz
niesamowite ;) muszę się tam kiedyś wybrać. Dzięki za relację Kamil
Siara, 28 października 2010, 22:46 | odpowiedz
Fajna relacja, gratuluję! Napiszcie coś o połączeniu z Polski.
Jakub, 29 października 2010, 7:29 | odpowiedz
jak zwykle swietna relacja :) czekam na wiecej..
gixera, 29 października 2010, 7:30 | odpowiedz
Też niedawno co wróciłem z tamtych rejonów. Na Lembongan nie byłem, skupiliśmy się głównie na Jawie i jak dla mnie moimi naj były Sukamade (park narodowy Meru Betiri), teren parku Alas Purwo (G-Land i Triangulasi) oraz arhcipelah Karimunjava na północ od Semarangu (6 godzin promem). A tu ciekawy link http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=787780 :) No i Merapi był fajny. Tak, ten Merapi co właśnie eksploduje. Tutaj są fotki z paru miejsc: http://jasiustasiu.geoblog.pl/podroz/14009/jawa-2010 Opisy się zaczną pojawiać pewnie po 10.11.2010 Pozdrawiam Aaa... i ceny są z reguły za pokój, nie za dwójkę. Byliśmy w trójkę, wbijaliśmy się do jednego i było jeszcze taniej :)
jasiustasiu, 29 października 2010, 8:06 | odpowiedz
@osiek, @Krf23 - brak czasu powstrzymuje mnie przed spisaniem relacji z innych częsci podróży. Jednak na pewno już niedługo będzie do poczytania relacja z naszego niestety krókiego, ale bardzo ciekawego pobytu na Sumatrze @Magiczna - gdybyście potrzebowali więcej info praktycznych - pisz śmiało @Jakub - lecieliśmy z Air Asia Londyn - Kuala Lumpur kupionym w tej promocji: http://www.fly4free.pl/londyn-kuala-lumpur-za-1100-zl/ Do Londynu z Warszawy przez worcław korzystając z tej ofert LOT http://www.fly4free.pl/szalenstwo-niewiarygodnie-tanie-loty-krajowe-od-66-zl/ i promocji Ryanaira na Wrocław - Stansted. Po Azji lataliśmy z Air Asia oczywiście na biletach też kupionych w promocji :). Wreszcie powrót z Londynu do Warszawy LOT-em, z tej promocji http://www.fly4free.pl/letnia-promocja-lot-amsterdam-paryz-rzym-i-inne-288-zl-all-inclusive/ @jasiustasiu - dzięki za fajne linki
Kamil Lodziński, 29 października 2010, 8:35 | odpowiedz
Kamil - super relacja. Od razu przypomina mi się kwietniowa wyprawa w tamte strony. Dla mnie Twoim Lembongan było Gili Air - też piękne. Gdzie jeszcze byliście?
Gabec, 29 października 2010, 11:43 | odpowiedz
Gili były w planach, ale czasu nie starczyło. Poza Lembongan: Bali wzdłuż i wszerz, Sumatra - tylko Bukit Lawang i Kuala Lumpur.
Kamil Lodziński, 29 października 2010, 12:53 | odpowiedz
Świetna relacja i bajeczne zdjęcia. Dzięki Tobie Kamilu i stronie fly4free otworzyły się przed nami miejsca, o których kiedyś tylko marzyliśmy. W pierwszej kolejności latamy po Europie, ale pewna jestem, że przyjdzie taki dzień, że zachęceni i ośmieleni relacjami Twoimi i innych podróżników odważymy się powędrować w najdalsze zakątki świata. Z niecierpliwością czekamy na dalszy ciąg Twojej wyprawy:) Bardzo przyjemnie podróżuje się z Wami!:)
Anka Nosarzewska, 29 października 2010, 14:29 | odpowiedz
Bardzo miło to czytać. Dziękuję.
Kamil Lodziński, 29 października 2010, 18:35 | odpowiedz
Chciałbym uprzedzić tych co mają zamiar się tam wybrać. Zanim tam poleciałem długo marzyłem o wyprawie na Bali. Byłem na jedej i drugiej wyspie i się bardzo rozczarowałem. Nie nastawiajcię się więc na najlepsze, najpiekniejsze i najczystsze. Wyjeżdżając z takim nastawiem może być tylko lepiej choć niekoniecznie. Są zdecydowanie piękniejsze miejsca w tych rejonach ziemi.
piter, 30 października 2010, 11:12 | odpowiedz
Wszystko fajnie tylko czemu tak podkręcacie fotki ?
andypodean, 2 listopada 2010, 17:51 | odpowiedz
Bardzo ciekawa relacja i ładne zdjęcia :) Mam tylko takie pytanie, czy były większe problemy z komarami(Bali,Lembongan)? Spaliście pod moskitierą czy nie było takiej potrzeby? A może braliście leki przeciwmalaryczne? Nasz wyjazd już lada dzień, ale to są moje główne obawy :( Komary uwielbiają moją krew, i nie chciałabym żeby popsuły mi zwiedzanie. Może polecasz jakiś środek odstraszający ( do kupienia na miejscu albo w Polsce) A drugie pytanie dotyczyc już samego poruszania się po wyspie Lembongan. Uwielbiam dużo chodzić, a wyspa jest dość mała. Czy spokojnie można na nogach pokonać odcinek z Jungutbatu do Dream Beach albo Mushroom Bay. Mieliśie jakąś mapkę czy koniec języka za przewodnika? Z góry ślicznie dziękuję za szybką odpowiedź.
aga, 8 marca 2012, 9:30 | odpowiedz
Właśnie odkrywamy piękno tej wyspy.naprawde warto
monika, 6 listopada 2013, 9:23 | odpowiedz
piterChciałbym uprzedzić tych co mają zamiar się tam wybrać. Zanim tam poleciałem długo marzyłem o wyprawie na Bali. Byłem na jedej i drugiej wyspie i się bardzo rozczarowałem. Nie nastawiajcię się więc na najlepsze, najpiekniejsze i najczystsze. Wyjeżdżając z takim nastawiem może być tylko lepiej choć niekoniecznie. Są zdecydowanie piękniejsze miejsca w tych rejonach ziemi.
Napewno masz racje, ale z takim jak twoje nastawienie,lepiej siedziec w wygodnym fotelu przed telewizja i ogladac filmy z wojazy. Trzeba odwagi ale przede wszystkim optymizmu... i jest cudownie wszedzie. pozdrawiam
mia, 12 marca 2014, 0:13 | odpowiedz
skorzystałem z Waszego przewodnika, bardzo pomocny, wszystko się sprawdziło, PJ przemiły człowiek i bardzo uczynny, ceny nadal takie same, jak mu pokazałem że Polacy o nim w internecie piszą bardzo się ucieszył :) snorkowanie wspaniałe, jedzene w jego knajpie wyborne. pozdrawiam
rysiokapustnik, 20 stycznia 2016, 13:05 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »