Fly4free.pl

Ja użyłabym (nadal legalnego) dezodorantu/ sypkiego pudru/ cynamonu (zajmuje b. mało miejsca w torebce)/ chili w proszku (j.w.), skoro gaz pieprzowy jest zabroniony. W czym problem? Zwykle mam też przy sobie coś, czym można rzucić (metalowy wieszak na torebkę) albo dźgnąć (metalowy długopis).

A że policja trywializuje problemy kobiet, to raczej nie odkrycie. Patrz: artykuł w pierwszym poście.

co do meritum
jak nie mogę odejść to udaje ze idę spać
od jakiegoś czasu mam zawsze przy sobie słuchawki, można ściemniać ze się słucha
ale najprościej jest ignorować zaczepki

_________________

@becek niestety, nie do wszystkich trafia komunikat typu "głowa mnie boli/ zdrzemnę się". Szczególnie, jak sobie coś chlapną dla kurażu.

@Washington jak Ci się podoba trollowanie powyżej?

Temat otwieram po oczyszczeniu, zmieniam jego tytuł na bardziej merytoryczny, przenoszę do dyskusji o podróżach i upraszam o trzymanie się tematu bo polecą ostrzeżenia.

_________________

Bardzo luźnych dyskusji.

Była wzmianka o chorobie lokomocyjnej (wizja jej następstw może uciąć amory, wzmóc troskę o tapicerkę czy spowodować nie tylko zatrzymanie auta, ale i ograniczenie manewrów typu gaz-hamulec-gaz-hamulec w dalszej drodze), to teraz czas na uczulenia.

Jeśli ktoś potrafi rozpoznać jakiś składnik perfum lub wody kolońskiej kłopotliwego współpasażera, to - szczególnie na lotach długodystansowych - powiadomienie personelu pokładowego, że ma się na tenże składnik alergię, może pomóc w zmianie miejsca. A jeśli ktoś ma astmę, ostrzegam, żeby nie czepiać się lawendy!

Jakbym siebie widziała, ale to niestety nie pomaga

A na poważanie.

Kilkanaście lat temu: Oslo, Norwegia, środek lata, niedziela, godzina 12 w południe, jedna z większych ulic miasta w centrum.
Szłyśmy razem z moją przyjaciółką ulicą. Byłyśmy w świetnych nastrojach. Pogoda była przepiękna, a my rozdarowane życiem. Nagle podbiegł do nas od tyłu jakiś mężczyzna pochodzenia arabskiego i zaczął mnie zaczepiać. Nie mówił po norwesku, ale jakimś łamanym angielskim poprzeplatanym z arabskim. Zrozumiałam, że mu się podobam i on koniecznie chce się ze mną zapoznać. Nie byłam zainteresowana, opowiedziałam stanowczo, że mnie to nie interesuje, odwróciłam się i poszłam dalej. On jednak nie dał za wygraną, złapał mnie za rękę, zaczął mnie ciągnąć i na mnie krzyczeć. Wyrwałam mu się, i po raz kolejny, już podniesionym głosem, powiedziałam mu, że nie jestem zainteresowana. Wtedy on podbiegł do mnie, wyjął rękę z kieszeni i zamachnął się na mnie. Odruchowo odskoczyłam, i dzięki temu dostałam w twarz przedramieniem. Szczęście w nieszczęściu uderzając mnie w twarz przygryzłam sobie usta zębami. A że usta są mocno ukrwione - natychmiast zalałam się cała krwią. A miałam na sobie białą sukienkę, więc efekt był piorunujący. Facet się mocno przestraszył i uciekł. Moja przyjaciółka twierdzi, że widziała coś w jego dłoni. Równie dobrze mógł to być nóż, a ja mogłam mieć poderżnięte gardło czy pociętą twarz. Natychmiast złapałyśmy taksówkę (o zgrozo, w środku siedział Pakistańczyk)i pojechałyśmy do domu. Właściciel domu, w którym mieszkałam powiedział, że powinnam to zgłosić na policję. Jednakże ja zupełnie nie pamiętałam napastnika. Nie przyjrzałam mu się, nie byłam nim zainteresowana. Nie wiem więc, co mogłabym powiedzieć.
Minęło już sporo czasu od tamtego wydarzenia, i cały czas się zastanawiam, czy mogłam tego uniknąć. Chyba nie. Po prostu trafiłam na jakiegoś psychopatę. Tym, którzy twierdzą, że kobiety prowokują strojem odpowiem, że miałam na sobie zwykłą letnią sukienkę z gołymi plecami i japonki. Typowe ubranie na gorący letni dzień. Nie zachowywałam się prowokująco. Jedyny mój problem, to taki, że "jestem w typie" mężczyzn pochodzenia arabskiego, o czym przekonałam się już wielokrotnie.

Zeszłe wakacje. Jedna z wysp greckich. Środek lata.
Moja przyjaciółka pojechała sama na wakacje do Grecji, ponieważ jej mąż musiał zostać służbowo w Polsce. Kilka posesji dalej od jej hotelu stał dom, w którym mieszkał mężczyzna w średnim wieku. Kiedyś idąc ulicą z psem zagadał ją. Jesteśmy zwierzolubne więc kilka miłych słów o zwierzętach było na porządku dziennym. Następnego dnia zaprosił ją na kolację - odmówiła. Kolejnego dnia czatował na nią w miasteczku ponownie proponując spotkanie. Odmówiła tłumacząc mu, że ma męża i nie jest zainteresowana. Sytuacja powtórzyła się kilka razy. Za każdym razem był coraz bardziej natrętny. W międzyczasie zdobył w hotelu jej numer telefonu.
Skończyły się wakacje, przyjaciółka wróciła do domu. Ale zaczęła dostawać SMSy od swojego greckiego wielbiciela. Telefon był służbowy, więc zapewne gdy nie odbierała usłyszał nazwę firmy nagraną na sekretarkę. I zaczął wysyłać jej maile. Mało tego - wszyscy pracownicy w firmie zaczęli także otrzymywać te wiadomości. Wyznania miłości, groźby, prośby, szantaże - na przemian. Skończyło się wysłaniem mu oficjalnego listu od adwokata z nakazem zaniechaniu dalszych takich działań i informacją o złożeniu zawiadomienia na policji gdyż są to czyny karalne w Polsce.
Czy mogła tego uniknąć? Trudno powiedzieć. Jedyny jej błąd polegał na tym, że wykazała zainteresowanie psem faceta, nie nim samym.

Kilka lat temu. Indonezja, Jawa, okolice Surabaja.
Pojechaliśmy na wycieczkę: ja z mężem i 2 znajomych: Australijczyk i Indonezyjczyk. Zatrzymamy się przy jakimś tarasie widokowym. Otoczyła nas banda lokalnych wyrostków. Byli bardzo mną zainteresowani, i co chwila jakiś po mnie podbiegał, żeby mnie dotknąć, czy pogłaskać po włosach. A dwóch czy trzech uszczypnęło mnie w tyłek. Mimo męskiego towarzystwa ewidentnie byłam zaatakowana przez tych chłopaków. To działo się wszystko tak szybko. Musieliśmy się szybko ewakuować do samochodu i odjechać.

Jestem osobą o pozytywnym nastawieniu do życia, łatwo nawiązującą nowe kontakty. Jednak niektórzy moją otwartość poczytują sobie jako zaproszenia do zawarcia bliższej znajomości czy spoufalenia się, co jest błędem, bo nie szukam przyjaciół wśród spotkanych przypadkowo ludzi. Nie mam potrzeby zaprzyjaźniania się z każdym.

Wiele razy zdarzały mi się sytuacje gdy byłam zaczepiana bezpośrednio czy pośrednio. Obecność mężczyzn przy moim boku niestety nie była żadną gwarancją. Na powyższych 3 przykładach widać, że realne zagrożenia istnieją, i trudno znaleźć na nie najlepsze rozwiązanie.
Podobna sytuacja jest z czystym stalkingiem (ale nie będę się nad tym tutaj już rozwodzić). Uważam, że niestety, z jednej strony istnieją na świecie psychopaci, zakompleksieni, o niskim poczuciu własnej wartości, którzy muszą się dowartościować kosztem innych. A z drugiej strony te sławetne różnice kulturowe także są zagrożeniem dla podróżujących kobiet. Nie należy się pchać w niebezpieczne miejsca i zbytnio ryzykować. Ale chyba przede wszystkim należy mieć dużo szczęścia.

_________________
Ιαπόνκα76

Nie. Przede wszystkim to nalezy myslec, kalkulowac ryzyko i uwazac. Sa kraje, gdzie kobiety sa deptane i to deptanie jest elementem tzw. genotypu kulturowego. Sa takie, gdzie sa wielbione, jak Polska, w ktorej panuje Kult Maryjny.
Niestety, jako ze zli ludzie sa wszedzie, w jednych miejscach jest ich po prostu wiecej, to proponuje nauczyc sie szybko biegac. Dzieci wychowac tak, ze nie tylko ksiazka ale i trzepak

Przy okazji dodam tylko, ze eskapady feminizujacych misjonarek wyposazonych w katalog roszczen, chcacych uswiadamiac lokalna spolecznosc jak maja z nimi postepowac, budza moj zachwyt

To jest najśmieszniejsza rzecz jaką w tym roku przeczytałam


A mój zachwyt budzi, to że lepiej wiesz jak z nimi/nami postępować. No bo przecież adorujesz jak Matkę Boską - przecież każda kobieta o tym marzy. Szacun

Choć w sumie mogłeś trafić w punkt, takie nastawienie niektórych osobników może doprowadzać do tych niechcianych i niekomfortowych dla kobiet sytuacji.

@Japonka76 kogo przysłałaś na spotkanie ze mną? Bo ja pamiętam tylko całuśną blondynkę z pięknymi paznokciami.

Co do historii ekstremalnych - czas studiów i uroki przejazdu 2. klasą PKP z pijanymi w sztok rezerwistami. Raz chcieli nam się wpakować do przedziału, to przy pomocy trzech skórzanych pasków zablokowałyśmy drzwi. Sztuczki z przekręcaniem kwadratowego bolca 2 kluczami typu Yale nauczyłam się dopiero jakieś dwa lata później.

No, ten tekst o wielbieniu kobiet w Polsce...

No, ręce mi opadły.
Tak, ja na wyjazdach chodzę po ulicy w aureoli na głowie i z napisem na t-shircie "błogosławione łono moje", oczywiście po arabsku.

_________________
Ιαπόνκα76

A propos aureoli - zabrałam swego czasu francuskojęzyczną koleżankę (blond loki, twarz porcelanowej lalki i uśmiech amorka) na mikro-Tour de Pologne. W-wa - Wroc<3 - 3miasto. W tym ostatnim wciągamy rybkę na kutrze w Gdyni i parlujemy o tym, co zrobimy po obiedzie. Nagle od grupy popijających na drugim końcu mesy odrywa się jegomość w wieku mojego ojca. Podchodzi do naszego stolika walcząc z inercją i bełkocząc "Voulez-vous coucher avec moi?". Po naszej stronie - konsternacja. Potem moja prośba o zostawienie nas w spokoju (w ojczystym). Później krótkie, żołnierskie zaklęcie. Potem jakiś wrzask, biel soli lecącej z plastikowej miseczki (solniczki) i pani kelnerko-kasjerka wykopująca " klyenta" z łódki. Szok. Reszta panów śmieje się, sypiąc tekstami z "Seksmisji". Dziękujęmy pani ninja. Kończymy rybkę, płacimy zostawiając suty napiwek (dodatek za ochronę ) i wychodzimy z lekkim strachem, że natkniemy się na typka. Na szczęście poszedł pewnie zmyć sól. Dobra broń w cenie poniżej 1 zł za kg.

To żeby zamieścić jeszcze męski punkt widzenia.

Z własnych doświadczeń miałem okazję (oczywiście nie osobiście:P moja towarzyszka podróży) dwukrotnie spotkać się z bezpośrednio napastliwym zachowaniem - w Indiach (złapanie za pośladek w tłumie na dworcu w Bombaju, napastnik jak się tylko odwróciłem się z pięściami to bardzo szybko uciekł) i w Turcji (autostop, było już późno w nocy, więc przysnęło mi się; gdy kierowca to zauważał położył rękę na nodze, szybkie obudzenie, bardzo stanowczo informujemy żeby się zatrzymał bo wysiadamy; mina kierowcy w stylu - ale o co wam chodzi, ale posłusznie wysadził nas na najbliższej stacji benzynowej - była to autostrada, nie mógł wcześniej). Piszę bezpośrednio, bo sytuacji pośrednich zachowań - gwizdów, nachalnych spojrzeń czy komentarzy - było więcej (w większości w krajach muzułmańskich).

Moje wnioski - będąc kobietą nigdy w życiu bym się nie odważył samotnie bądź w towarzystwie tylko kobiecym wybrać się do części (choć nie wszystkich) krajów muzułmańskich i Indii (ew na ich południe). Tylko w męskim towarzystwie, a najlepiej takim które swoim wyglądem budzi respekt. Nie musi być to oczywiście partner, może być kolega/znajomy/ktoś z rodziny. Myślę że niewiele więcej pomysłów mogło by pomóc - po prostu w niektórych krajach jest znacznie większe przyzwolenie na zachowania które naruszają godność kobiet, gdyż w krajach tych nie darzy się ich żadnym szacunkiem/nie mają one praw (faktycznych). Jako że jednak jestem mężczyzną rada dla innych panów - pilnujcie swoich kobiet, nawet zostawienie na minutę czy dwie samotnej kobiety na plaży (bo macie ochotę się wykąpać, a Wasza partnerka nie) w pewnych państwach doprowadzi do nagabywania pod Waszą nieobecność.

_________________

A propos łapania za pośladek - jeden z moich gości raz przesadził w pubie z ilością alkoholu. Po drodze do/ z toalety włączył mu się tryb "amory" i zaczął podrywać jakąś Brytyjkę techniką zapędzania w narożnik. Ona postanowiła jednak się uwolnić i zostawić amanta za sobą. On wpadł wtedy na kiepski pomysł złapania jej za pupę. Dostał kopniaka w czułe miejsce i torebką w głowę. Podobno była ciężka i pewnie miała jakiś metalowy element, bo zostawiła ładnego guza (rada na przyszłe zakupy ). Następnego dnia uświadomiłam go, że w najgorszym razie mogło skończyć się sądem i pracami społecznymi.

PS Mało znany fakt: seks ze śpiącą osobą może zostać uznany w Anglii i Walii za gwałt, ponieważ kiedy się śpi, nie jest się przytomnym i nie można wyrazić zgody.

I są przypadki pozywania z tego tytułu i jeśli tak to kto zwykle pozywa?

_________________
Marzy Ci się wycieczka rowerowa po Hiszpanii? Zapytaj! Coś podpowiem ;)

Ja mam właśnie jeden sposób - wszędzie jeżdżę z ochroną-mężem Na szczęście żadnych niemiłych sytuacji nie miałam, jeśli już to mam miłych adoratorów chociaż a propos ochrony to przypomniał mi się jeden przypadek (mały OT, choć w sumie nie jestem z Wwy, więc można to nazwać, że było na wycieczce ) jak w lany poniedziałek poszliśmy rodziną na spacer po Parku Szczęśliwickim po wielkanocnym obiadku, a tam oczywiście stado dzieciaków z wiadrami, wszystkie kuzynki już mokre, więc wybrałam strategiczne miejsce obok taty i tak z nim szłam do czasu, aż jeden dzieciak podszedł z wiadrem i do mojego taty (bardzo kulturalnie zresztą): "przepraszam, może się pan przesunąć?", a mój tata "tak, oczywiście" no i dostałam trochę wody na ochłodę

Generalnie to też często używam sposobu na słuchanie muzyki i czasem pomaga na gaduły w pociągu czy samolocie, jak już mi się zdarzy samej jechać Często też robię małego "focha" i odwracam się w przeciwną stronę - np. gapię w okno Ten sposób na 'małochętnądorozmowy' też jest ok

Miałam też kilka propozycji zamążpójścia, w tym jedną od robotników pracujących na Ijenie na Jawie, w Indonezji taka partia noo

_________________
Moje relacje:
Włochy - Liguria / Indonezja / Malmo+Kopenhaga / Dublin / Sri Lanka+Malediwy / Maroko / Amsterdam / Kaukaz / Wyspy Owcze
i: https://www.instagram.com/ola.javv/

To kobieta się nie obudzi?

nie niektóre tak lubią... hehe a z tą plażą to prawda, w Egipcie kilka lat temu poszedłem do morza z moją kilkuletnią wówczas córką, po kąpieli wracam a koło mojej lubej paru oliwkowych amantów z olejkami w dłoniach. Wzrok mojej blondlubej wyrażający radość z mojego powrotu bezcenny, a panowie rozeszli się... widząc pana co miał udo jak ich obwód w pasie

'Eksperyment społeczny' z przemocą wobec kobiet. Miejsce: Metro w Sztokholmie. Najciekawsza akcja od 2:44
Zostawię to tu i ucieknę :

@Washington proponuję zmianę tytułu tematu na "Zawsze podróżuj z mężczyzną", bo od samoobrony (która była ideą tego wątku) doszliśmy do...

To może teraz o podróży samochodem solo - wjeżdżam w małym miasteczku w ulicę jednokierunkową, pod prąd - wprost na mnie - jedzie duży samochód z kimś w stylu Mr Proper za kierownicą. Za mną - 2-3 samochody. Zatrzymuję się i migam światłami do pana, żeby się wycofał. Pan trąbi, to ci z tyłu też. W pewnym momencie delikwent opuszcza samochód, więc szybko zamykam drzwi i dzwonię na 112. Niestety, kolejka. Telefon do przyjaciółki, hasło "problem na drodze - udawaj policję", połączenie na głośnomówiący. Pan podchodzi, puka, stuka, kiedy słyszy, że podaję jego nr rejestracyjny i proszę o błyskawiczną interwencję, kopie w koło i odchodzi. Potem wycofuje w taki sposób, jakby chciał wywołać stłuczkę, wjeżdża na rondo pod prąd. Trzymam więc dystans i puszczam pana przodem. A potem zjeżdżam z ronda w przeciwnym kierunku.