Autor fałszywego alarmu bombowego na lotnisku w Modlinie zapłaci fortunę za głupotę
To był wyjątkowo głupi i kosztowny żart – w sobotę po godz. 21 ktoś zadzwonił na lotnisko w Modlinie i poinformował, że w budynku znajduje się bomba. Lotnisko ewakuowano (w terminalu i samolotach znajdowało się w sumie ok. 800 osób), kilka lotów zostało odwołanych, a 4 samoloty Ryanaira zostały przekierowane na lotnisko Chopina. Po kilku godzinach okazało się, że alarm był fałszywy – policja namierzyła i zatrzymała 21 uczestników wielkanocnej imprezy. Jak się okazało, na lotnisko zadzwonił 28-latek, jeden z uczestników imprezy, który usłyszał już zarzut wywołania fałszywego alarmu bombowego.
Na tym jego problemy się nie skończą, bo prawdopodobnie będzie musiał wypłacić odszkodowanie zarówno dla lotniska w Modlinie jak i Ryanaira, który musiał odwołać i przekierować część lotów. Jakie to kwoty? Magdalena Bojarska, rzeczniczka lotniska w Modlinie przyznaje, że port stracił przynajmniej kilkanaście tys. zł, ale dokładne szacunki lotniska poda w przyszłym tygodniu.
– Na nasze koszty złożą się nadgodziny, przyjazd osób, które tworzyły sztab kryzysowy – ze względu na okres świąteczny, są to koszty dodatków do wynagrodzeń, związane z wydłużeniem czasu pracy, a także brak przychodów z działalności poza lotniczej – w tym czasie nie działały sklepy oraz gastronomia. Od autora fałszywych informacji, które wywołały alarm bombowy w porcie, będziemy się starali odzyskać tę kwotę na drodze sądowej – mówi Bojarska.
Większe straty poniósł Ryanair, który jako koszty żartu wymienia m.in. zużyte paliwo, opłaty lotniskowe na lotnisku Chopina, kanapki i napoje dla pasażerów oraz stracony czas.
– Najbardziej dotkliwa była szkoda wynikająca z bezczynności uziemionych samolotów. Średni koszt na godzinę lotu to w naszym przypadku 4,7 tys. EUR – mówi w rozmowie z „Pulsem Biznesu” Juliusz Komorek, członek zarządu Ryanaira.
Z wyliczeń gazety wynika, że straty irlandzkiej linii w związku z alarmem bombowym wynoszą ok. 360 tys. PLN. Ryanair rozważa złożenie sprawy do sądu, podobnie jak lotnisko w Modlinie.
Głupota kosztuje
To nie pierwszy wypadek w ostatnim czasie, gdy głupi dowcip żartownisia okazuje się bardzo kosztowny. Pod koniec listopada 64-letni pasażer linii Small Planet Airlines powiedział stewardesom, że ma przy sobie ładunek wybuchowy. I choć za chwilę przyznał, że tylko żartował, lecący z Warszawy do Hurghady samolot musiał awaryjnie lądować w bułgarskim Burgas. Na miejscu wszystkie bagaże zostały sprawdzone, podobnie jak wszyscy pasażerowie.
Linia lotnicza oszacowała swoje straty na 130 tys. zł i zapowiedziała, że mężczyzna będzie musiał jej oddać te pieniądze.